Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

poniedziałek, 14 kwietnia 2025

"Ściana" Marlen Haushofer - Intymna postapokalipsa

Ściana

Marlen Haushofer

Tytuł oryginału: Die Wand
Tłumaczenie: Małgorzata Gralińska
Wydawnictwo: ArtRage
Liczba stron: 288
Seria: Cymelia
Format: papier

 
Opuszczenie krainy dziecięctwa, w której, w wielu wypadkach, świat jawi się jako konstrukt stosunkowo prosty, mało złożony i bezpieczny, to nierzadko pożegnanie się z beztroską. Człowiek zderza się z realnością złożoną, skomplikowaną i pełną niuansów, uzmysławiając sobie, jak wiele składowych otoczenia nie jest czarno-białych. Nadto coraz bardziej bierzemy odpowiedzialność za konsekwencje naszych czynów, coraz częściej podejmujemy wiążące decyzje, coraz więcej spraw jest na naszej głowie, w coraz większym stopniu społeczeństwo wymaga od nas, albo wręcz żąda, przestrzegania określonych reguł, prawideł i konwenansów. Wielu z nas daje się wtłoczyć w oczekiwania innych, co oddala nas od naszego prawdziwego ja. Choć może to my sami dajemy się wcisnąć w te gotowy szablony, bo wegetując w ten sposób – niejako mimowolnie, siłą rozpędu, bez męczących autorefleksji – nie musimy się głowić nad kwestiami równie wzniosłymi, co niewygodnymi, taki choćby, jak to, kim właściwie jesteśmy i do czego sprowadza się nasz pobyt na ziemskim padole. Ale bywa, że kapryśna fortuna wespół ze złośliwym chichotem losu stawiają nas w okolicznościach, które pozwalają przejrzeć się w zwierciadle naszej duszy. Cóż tam wówczas ujrzymy? Czy nie przestraszymy się prawdy o nas samych? Ciekawą wizję takiego spotkania z samym sobą prezentuje Marlen Haushofer (1920 – 1970), austriacka pisarka, twórczyni słuchowisk radiowych i książek dla dzieci, autorka powieści Ściana.
 
Dzieło utrzymane jest w formie dziennika prowadzonego przez 40-letnią, bezimienną kobietę, która z dnia na dzień znajduje się w zupełnie nowej rzeczywistości. Bohaterka spędza weekend w domku myśliwskim kuzynki Luise i jej męża Hugona na obrzeżach jednej z alpejskich wiosek. Nowy dzień jest o tyle niezwykły, że w chatce nie ma gospodarzy, którzy planowali wrócić z krótkiego wypadku do wsi jeszcze poprzedniego wieczoru. Zaniepokojona kobieta wyrusza na poszukiwania, a gdy zbliża się do końca doliny, w której znajduje się domek, okazuje się, że do wioski nie da się dotrzeć – na przeszkodzie stoi niewidzialna ściana, której granice ciągną się w jednym i drugim kierunku, odcinając protagonistkę od pobliskiej osady. Krótki rekonesans ujawnia jeszcze brutalniejszy fakt – wszelkie żywe istoty, zarówno zwierzęta jak i ludzie, które znajdują się na zewnątrz szklanej, przeźroczystej pułapki zastygają w dziwacznym, kamiennym bezruchu. Kobieta uzmysławia sobie, że musiało dojść do bliżej nieokreślonej katastrofy, która zniszczyła ludzkość oraz faunę znajdującą się poza tytułową ścianą. Bohaterka, mając do dyspozycji domek myśliwski oraz pewne zapasy przygotowane przez zapobiegliwego, lękającego się nuklearnej zagłady Hugona, w towarzystwie myśliwskiego psa Luchsa, krowy Belli oraz zbłąkanej kotki, podejmuje walkę o przetrwanie.
 
Ściana to powieść korzystająca z anturażu typowego dla science fiction, przybliżając dystopijną przyszłość, choć przyznać trzeba, że u Marlen Haushofer wiele rzeczy pozostaje owianych mgłą niedopowiedzenia i niejasności. Autorka raczy nas dokładnie taką samą porcją wiedzy o świecie przedstawionym, jaką dysponuje bohaterka, która będąc zupełnie odcięta od cywilizacji, nie wie niemal nic, co się stało z rodzajem ludzkim. Owa nieświadomość, w połączeniu z nieznanym niebezpieczeństwem, czającym się za szklaną ścianą, nadaje prozie Haushofer posmak niesamowitości, przeplatającej się z niewysłowioną grozą.
 
Zdecydowanie więcej informacji uzyskujemy na temat samej protagonistki – pod tym względem Ściana to starannie nakreślony portret psychologiczny kobiecego Robinsona Crusoe, osoby, która stopniowo uczy się harmonijnie współistnieć z otaczającą ją przyrodą, egzystując w niemal zupełnym oderwaniu od cywilizacyjnych zdobyczy. Kobietę poznajemy na podstawie jej zapisków, które prowadzone są z wewnętrznego przymusu, jako forma autoterapii: Nie piszę dlatego, że odnajduję radość w pisaniu; w sytuacji, w jakiej się znalazłam, muszę pisać, żeby nie postradać zmysłów. Nie ma tutaj nikogo, kto myślałby za mnie albo się o mnie zatroszczył. Jestem zupełnie sama [1]. Ów brak ludzkich towarzyszy sprawia, że protagonistka dysponuje niemałą ilością wolnego czasu, który można spędzić na rozmyślaniach związanych z dotychczasowym bytem. Spojrzenie wstecz, na własne dokonania, na to, co udało się wnieść do ludzkiej wspólnoty, na osiągniętą pozycję wypadają bardzo krytycznie: Tymczasem zmuszona była nic nie robić, wyłącznie czekać, a bezczynność od zawsze wzbudzała we mnie szczególną odrazę. Zbyt często i zbyt długo czekałam na osoby i zdarzenia, które nigdy nie nadchodziły, albo pojawiały się tak późno, że przestawały już dla mnie cokolwiek znaczyć. Podczas długiej drogi powrotnej rozmyślałam o moim wcześniejszym życiu i uznałam, że jest ono nieudane pod każdym względem. Osiągnęłam niewiele z tego, co zamierzałam, od dawna zaś nie pragnęłam już tego, co udało mi się zdobyć [2]. To rozczarowanie poprzednim żywotem w ogromnej mierze wynika z faktu, iż kobieta czuła się niewolniczką cudzych oczekiwań, wymagań – narzucone normy, konwenanse i obyczaje, w połączeniu ze stereotypami czy dogmatyzmem nierzadko tłamszą i przycinają osobowość do powszechnie przyjętych i obowiązujących szablonów. Gorset społecznej presji ogromnie krępuje i uniemożliwia bądź znacząco utrudnia wsłuchanie się we własne potrzeby i pragnienia, stąd, tytułowa ściana, nie jest tylko więzieniem, ale i bodźcem do duchowego wyzwolenia, zerwania więzów: Przecież nigdy nie miała szansy, by świadomie wpływać na swoje życie. W młodości bezwiednie przyjęła na siebie wielkie ciężar i założyła rodzinę, od tamtej pory wciąż była uwięziona w przytłaczającym natłoku obowiązków i trosk [3]; Pojęłam, że wszystko albo prawie wszystko, co do tej pory pomyślałam i uczyniłam, było jedynie imitacją. To inni ludzie pokazywali mi, co mam myśleć i robić, ja zaś miałam jedynie podążać ich śladem [4].
 
Ściana to również interesujące studium człowieczej natury, która w przypadku bohaterki wystawiona zostaje na ciężką próbę, tj. na konfrontację z nieznanym, czymś odmiennym, co wymyka się ludzkiemu pojmowaniu, z czymś nie miało się wcześniej styczności, co znacząco limituje paletę wzorców zachowań, jakie można by zastosować w odpowiedzi. Haushofer celnie i ciekawie pokazuje, jak takie starcie z burzącą ustalony ład i wprowadzającą chaos obcością mogłyby wyglądać, jak przedstawiałyby się próby jej oswojenia, osadzenia w naszym bezpośrednim sąsiedztwie, do którego tak bezpardonowo wtargnęła: Było to żmudne zajęcie, wkrótce od ciągłego schylania rozbolały mnie plecy. towarzyszyła mi jednak uporczywa myśl, że, o ile tylko zdołam, muszę wykonać moją pracę. Praca ta uspokajała mnie, wnosiła powiew porządku w ten ogromny, potworny nieporządek, który zawładnął wszystkim wokół mnie. Przecież coś takiego jak ściana w ogóle nie powinno istnieć. Oznaczenie jej zielonymi pędami drzew stanowiło pierwszą próbę, by – skoro już tutaj się pojawiła – przydzielić jej należyte miejsce [5]. Austriaczka pisze także o próbach, by w obliczu wielce prawdopodobnej, cywilizacyjnej destrukcji, pozostać człowiekiem – tutaj bardzo imponuje ukazanie, jak ważkie są dla nas codzienne rytuały, przyzwyczajenia, powtarzalne czynności, które tworzą swoistą ciągłość z naszym poprzednim wcieleniem: Postanowiłam też nakręcać codziennie zegarki i skreślać dzień w kalendarzu. Wydawało mi się to wówczas niezwykle istotne, niemal kurczowo trzymałam się tych nikłych resztek ludzkiego porządku, jakie mi pozostały. Nigdy zresztą nie wyzbyłam się pewnych przyzwyczajeń. Codziennie się myję, szczotkuję zęby, robię pranie i utrzymuję dom w czystości [6]. Oderwanie od znanych schematów to także impuls do tego, by z nowej perspektywy spojrzeć na czas, która ujawnia nieodkryte dotąd aspekty swojej natury: Odnosiłam wrażenie, że wielu znanych mi ludzie traktuje swój zegarek niczym bożka. Sama też sądziłam, że to rozsądne. Jeśli już człowiek żyje w niewoli, dobrze, żeby przestrzegał nakazów i nie drażnił swojego pana. Niechętnie pozostawałam w służbie czasu, sztucznego, poszatkowanego tykaniem zegarów ludzkiego czasu, co zresztą nieraz wpędzało mnie w kłopoty [7]; Czas jest ogromny i wciąż znajduje się w nim miejsce na nowe kokony. Szara, nieubłagana sieć, w której zatrzymana zostaje każda sekunda mojego życia. Może dlatego czas wydaje mi się tak potworny – ponieważ zachowuje wszystko i nie pozwala, by cokolwiek naprawdę się skończyło [8].
 
O przygodach bezimiennej bohaterki czyta się o tyle przyjemnie, że styl, jakim operuje Marlen Haushofer naznaczony jest subtelną melancholią oraz dyskretną refleksyjnością. Autorka niespiesznie kreuje świat przedstawiony, stopniowo odkrywając przed nami jego małe i większe tajemnice. Plastyczne, słowne pejzaże pozwalają wyobrazić sobie piękną, górską scenerię, w jakiej osadzona jest fabuła – liczba tych utkanych z wyrazów malunków sprawia, że Ściana to w niemałym stopniu apoteoza przyrody oraz rządzących nią praw: Wszystko tętni życiem, wszystko pracuje. Tamtego wieczoru jednak rzeczywiście panowała niczym niezmącona cisza. Zamilknięcie tylu różnych, znajomych odgłosów napawało mnie lękiem. Nawet szmer źródełka wydawał się ściszony i przytłumiony, jakby woda poruszała się ociężale i niechętnie [9]; Po nawałnicy ochłodziło się. Wprawdzie świeciło słońce, drewno więc mogło schnąć, lecz krajobraz nabrał znienacka jesiennego charakteru. Goryczka na długich łodygach kwitła na wilgotnych ścianach wąwozu, a w cieniu krzewów rosły cyklameny. Niekiedy cyklameny kwitną w górach już w lipcu, co ma zwiastować wczesną zimę. W roślinie tej czerwień lata łączy się z błękitem jesieni, tworząc różowawy odcień fioletu, w jej zapachu wciąż kryje się cała miniona słodycz, jeśli jednak powąchamy dłużej, wyczujemy zupełnie inny aromat – odór rozkładu i śmierci [10].

Wypadkową tych wszystkich elementów, których Marlen Haushofer użyła do skonstruowania Ściany jest piękna historia o zmaganiach, by pozostać człowiekiem w obliczu domniemanego końca człowieczej cywilizacji. To opowieść o poszukiwaniach humanizmu, wewnętrznej siły, ale i o zespoleniu z naturą, o podążaniu ścieżką harmonii i zjednoczenia. To ukazanie człowieka, pozbawionego społecznego bagażu, oderwanego o całego, dotychczasowego żywota, który zmuszony zostaje do skonfrontowania się ze swoim „ja” i z własną przeszłością. Fascynująca, piękna i poruszająca lektura!
 
---------------------------------
[1] Marlen Haushofer, Ściana, przeł. Małgorzata Gralińska, Wydawnictwo ArtRage, Warszawa 2023, s. 7
[2] Tamże, s. 62
[3] Tamże, s. 84
[4] Tamże, s. 211 – 212
[5] Tamże, s. 29
[6] Tamże, s. 44
[7] Tamże, s. 65
[8] Tamże, s. 238
[9] Tamże, s. 90
[10] Tamże, s. 99

4 komentarze:

  1. Niezwykle ciekawa recenzja. Serdeczne dzięki. Chętnie przeczytam tę książkę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Książkę ogromnie polecam, bez względu czy ktoś lubi science fiction czy nie - kawał porządnej prozy psychologicznej, a do tego piękna apoteoza przyrody.

      Usuń
    2. To ostatnie zdanie zabrzmiało trochę jak utajona reklama "Czarodziejskiej góry". Powieść T. Manna jest dla mnie najlepszym przykładem "porządnej prozy psychologicznej" i "apoteozy przyrody", zwłaszcza tej górskiej, a ponieważ "Czarodziejską" uwielbiam, "Ścianę" kusi mnie podwójnie. ;)

      Usuń
    3. Oj, porównując do Manna ustawiasz poprzeczkę bardzo wysoko. U Haushofer jest na pewno mniej filozoficznych dygresji, ale to wciąż bardzo wartościowa prozą.

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)