Wasyl Słapczuk
Ten sam kurz drog
Droga powinna zostać pokonana. Trzeba osiągnąć metę, a nie tylko do niej się zbliżyć. Gdy wielbłąd mimo naszych starań ugrzązł w błocie, czyż nie jest wszystko jedno, czy jesteśmy daleko czy blisko od celu? Tymczasem większość ludzi nawet nie odwiązuje swojego wielbłąda, żeby ruszyć do celu [1]. W umyśle kołacze się pytanie. Cóż jest ważniejsze: kres podróży i to, co nas tam czeka czy też droga tam prowadząca? Czyż samo podjęcie decyzji, by ruszyć przed siebie w poszukiwaniu rzeczy pożądanych, upragnionych czy budzących ciekawość, nie nadaje naszemu żywotu kojącego poczucia sensu? A może samo wędrowanie jest aktywnością na tyle zajmującą i pobudzającą do autorefleksji, że staje się celem samym w sobie? O jednoznaczne odpowiedzi trudno, ale jedno wydaje się być pewne – przemierzając świat z otwartym umysłem, wiele intrygujących przeżyć może stać się naszym udziałem. Przekonuje się o tym Natan, bohater powieści Ten sam kurz drogi pióra Wasyla Słapczuka (ur. 1961), ukraińskiego pisarza, poety i krytyka literackiego, uczestnika radzieckiej interwencji w Afganistanie w 1981 roku.
Protagonista, będący zarazem pierwszoosobowym narratorem, to weteran wojny afgańskiej oraz czeczeńskiej, który mimo upływu wielu lat, wciąż nie potrafi uporać się z dręczącymi go widmami. Na powojenne traumy nakłada się postępujący kryzys wieku średniego. Rezultatem jest stan, który zmusza mężczyznę do rozejrzenia się za spokojem i wyciszeniem. Azylem mającym podreperować szwankujące zdrowie jest sanatorium, do którego przybywa Natan (trudno powiedzieć czy zostaje skierowany czy trafia tam na własne życzenie). Tyle, że teoria, jak to często bywa, pokpiwa sobie z praktyki – miast ukojenia i odpoczynku, bohater uraczony zostaje korowodem wydarzeń, któremu towarzyszy parada oryginałów. Wszystkie te epizody oraz napotkane osoby stanowią bodziec do tego, by uważniej przyjrzeć się samemu sobie oraz by spojrzeć na swoją przeszłość z nieco odmiennej perspektywy.
Ten sam kurz drogi to książka poświęcona niekończącemu się i żmudnemu procesowi poznawania samego siebie. Wasyl Słapczuk przypomina nam, że jako ludzkie istoty nieustannie wystawieni (a niekiedy narażeni) jesteśmy na działanie całego szeregu bodźców. To, w jaki sposób na nie odpowiadamy formuje i kształtuje nas. Zdobywane tym sposobem doświadczenie wpływa na nas, nie pozostając bez echa. Gromadząc przeżycia, bogacąc się w doznania, możemy zyskać wiedzę, która (jeśli zostanie odpowiednio spożytkowana) pomaga staranniej i rozważniej dokonywać wyborów i podejmować decyzje, co pozwala minimalizować ryzyko popełniania błędów. Jednocześnie, owe przyswajane treści mogą doprowadzić do zyskania dodatkowej optyki w sprawach ważkich, co może wiązać się choćby z korektą czy (w radykalnych przypadkach) z przedefiniowaniem naszego światopoglądu. Zagłębienie się w niuanse danej materii umożliwia dostrzeżenie jej złożoności, a przez to i wieloznaczności poszczególnych składowych. Stąd, im więcej poznajemy, tym mocniej uzmysławiamy sobie, jak wiele jest tego, czego wciąż nie rozumiemy, co nadal pozostaje przed nami ukryte.
Dzieło Słapczuka jest o tyle specyficzne, że jest to proza mocno naznaczona dualizmem. Dwoistość, która zarysowana zostaje na kilku poziomach, towarzyszy nam na przestrzeni całej lektury. Duchowość przeplata się z cielesnością, wody przeszłości zlewają się z nurtem teraźniejszości, pierwiastek męski konfrontuje się z żeńskim, zaś realizm co rusz ustępuje miejsca czemuś, co przywodzi na myśl majak, ułudę, fantazję. Natan, człowiek wychowany głównie przez kobiety, ale wciąż kobiet nierozumiejący (w jego zachowaniu można resztą dopatrzyć się śladów mizoginizmu) jest osobnikiem zawieszonym pomiędzy chłopięctwem a męskością (Być może jestem w okresie przejściowym (od młodości do dojrzałości), pamiętam, że kiedy po raz pierwszy piętnastoletni chłopczyna nazwał mniej wujkiem, chciałem mu nakopać [2]). Lubuje się on w rozważaniach i dywagacjach. Byle przedmiot, słowo czy postać może nastroić go do zadumy, przy czym orbitą zainteresowań pozostaje szeroko rozumiana istota ludzka, jej codzienne dylematy oraz moralne rozterki. Te wzniosłe myśli są nierzadko zakłócane przez czynniki o seksualnym podłożu – Natan, który z racji ogromu pacjentów zostaje tymczasowo zakwaterowany w innym niż docelowy oddziale, jest otoczony niemal wyłącznie przez kobiety i dzieci. Jako jedyny mężczyzna w sile wieku (starszy dziadunio nie stanowi konkurencji) bohater jest atrakcyjnym kąskiem, którego stara się uszczknąć niejedna niewiasta. Rodzi to wrażenie osaczenia, zapędzenia w kąt – Natan usiłuje zagłuszyć podszepty męskich hormonów, tyle, że każdy układ obronny ma jakiś słaby punkt. Kobiety to niejedyne zmartwienie protagonisty. Równie uparta i namolna jest przeszłość, która co rusz dopomina się atencji – traumy, które przysypuje się ziemią, licząc na to, że same się zagoją, nie pozwalają o sobie zapomnieć, wypływając na powierzchnię świadomości w najmniej oczekiwanych momentach. Te przypadkowe starcia z tym, co minęło przeradzają się w rozległe reminiscencje, którymi poprzecinana jest narracja Natana. W efekcie fabuła powieści posiada mocno zaburzoną chronologię, bowiem bieżące zdarzenia są sukcesywnie nasycane echami dnia wczorajszego. Takie plątanie ze sobą różnych strumieni czasu nie ułatwia lektury, ale to nie ostatnia przeszkoda, jaką stawia przed nami Wasyl Słapczuk. Śledzenie zachodzących wypadków jest utrudnione także przez wytwory wyobraźni Natana, które niejednokrotnie egzystują na takich samych prawach jak opisywana rzeczywistość. Hoże dziewoje kuszące i prowokujące swymi wdziękami, duch Mao Zedonga przemawiający ustami chińskiego staruszka, błąkający się po bezdrożach Ukrainy Quentin Tarantino poszukujący swoich rzekomych, ukraińskich korzeni (Do trzydziestki uważałem, że mój ojciec jest Indianinem (jednak nie, bo to mama ma indiańskie korzenie), a tata ma pochodzenie włoskie, tylko nie wiadomo, czemu jego mama a moja babcia okazała się Ukrainką [3]) – chwilami trudno ustalić, czy to, o czym opowiada Natan jest czymś realnym, czy też to jego omamy i mrzonki.
Istotnym elementem Tego samego kurzu drogi, co zresztą sugeruje sam tytuł, jest potrzeba pozostawania w ciągłym ruchu, łykania przydrożnego kurzu. Mężczyzna ustawicznie się szwenda, co rusz się przemieszcza, bez przerwy łazikuje, kroczy gdzieś przed siebie zapomnianymi czy sporadycznie uczęszczanymi ścieżkami, przy czym można odnieść wrażenie, że większość tych wypraw odbywa się po okręgu, stąd przemieszczenie w żadnej mierze nie odpowiada przebytym kilometrom. Myślą przewodnią tego typu włóczęgi jest prawdopodobnie cytat z Liezi (księgi pióra Lie Yuko, legendarnego chińskiego filozofa taoistycznego), który Wasyl Słapczuk przywołuje na pierwszych stronach swojej powieści: W trakcie prawdziwych wędrówek nie wiem, w którą stronę iść; kiedy naprawdę patrzę, nie wiem, na co patrzeć. Wszystkie rzeczy wędrują, wszystkie stworzenia patrzą – oto to, co nazywam wędrowaniem, oto to, co nazywam patrzeniem. Dlatego mówię: prawda jest w wędrowaniu! Prawda – to wędrowanie! [4].
Jeszcze jednym komponentem, którego w utworze pominąć nie można jest wojna. Wojna jawiąca się jako czas destrukcji i chaosu. Jako królestwo bezsensu, który bierze w swe władanie niemal każdy aspekt rzeczywistości. Jako terytorium łowne entropii, która polując na kolejnych nieostrożnych, rośnie w siłę, chciwie chłepcąc krew swych ofiar. Wreszcie jako raj dla kapryśnej fortuny, która może zabawiać się ślepym trafem, patrząc jak sploty mniej lub bardziej niezwykłych zdarzeń kończą przypadkowe ludzkie żywota. Ale wojna – jeśli los się nad nami ulituje i pozwoli nam przetrwać – może być również okazją, by wynieść z niej jakąś naukę. Dla Natana udział w walkach, oprócz bolesnych wspomnień i przeżyć, wiąże się także ze spotkaniem z ludźmi znacznie od niego inteligentniejszymi, którzy zechcieli się podzielić swoją mądrością. I nawet jeśli nie wszystkie nauki były zrozumiałe w trakcie ich wygłaszania, to powrót do nich po latach, okazuje się równie zajmujący, co owocny.
Wszystkie te wymienione akcenty sprawiają, iż Ten sam kurz drogi to zaproszenie do obycia interesującego wojażu, którego towarzyszem jest człowiek nie ustający w eksploracji własnej duszy, w poszukiwaniu sensu swojej egzystencji. Natan psychicznie się przed nami obnaża, ukazując swoje różnorodne oblicza, pokazując zarówno słabostki, wady i przywary, jak i trudne okoliczności, które udaje się przezwyciężyć. Nie brak również obserwacji na temat otaczającej go rzeczywistości. Wypadkową jest powieść bardzo humanitarna, głęboko ludzka, którą czyta się z niekłamaną przyjemnością.
P.S. Ukraina wciąż walczy nie tylko o swoją wolność, a my, choćby w pewnym stopniu, możemy pomóc jej obrońcom i obrończyniom. Każde wsparcie i każda wpłata się liczy! zrzutka.pl/adr4dn
------------------------------------
Piękny i bardzo zachęcający do lektury cytat o wędrowaniu :)
OdpowiedzUsuńW książce nie brak tego typu refleksji, więc polecam po nią sięgnąć ;)
UsuńCzy jest to jedyna przetłumaczona na polski powieść autora? Ciekawa też jestem, na którą z książek ukraińskich zdecydujesz się w następnej kolejności. :)
OdpowiedzUsuńNie ;) Ogólnie Słapczuk jest u nas jako tako wydawany - po polsku można przeczytać 3 powieści ("Ten sam kurz drogi", "Kobieta ze śniegu" oraz "Księga zapomnienia", o której pisałem w marcu 2022 roku). Do tego przełożono jeszcze 3 zbiorki poezji: "Wieczorne słońce", "Kropka w środku" oraz "Nowiutki rower starych binokli".
UsuńA jeśli chodzi o literaturę ukraińską, to największą szansę ma Żadan, bo mam jeszcze 3 jego książki na czytniku.
Dodam jeszcze, że w poniedziałek ukaże się tekst poświęcony książce "Świetlana droga. Obóz koncentracyjny w Doniecku" Stanisława Asiejewa, który pisze o swoich doświadczeniach z niewoli w donbaskim więzieniu.
UsuńNo i w planach jest jeszcze kilka słów o "Żółtym księciu" Wasyla Barki - powieści osadzonej w czasach Wielkiego Głodu na Ukrainie.
Miło, że i takie niewielkie wydawnictwa funkcjonują i wydają ciekawą prozę.
OdpowiedzUsuńFakt! Dodam przy tym, że "Warsztaty Kultury w Lubinie" to nie tylko wydawnictwo, a cała inicjatywa kulturowa, zresztą prężenie i aktywnie działająca.
UsuńGdyby nie wątek wojny, pewnie bym się skusiła na lekturę. Niestety obecnie muszę odetchnąć. Ale za Kobietą ze śniegu rozejrzeć się, tytuł zachęca.
OdpowiedzUsuńTa książka jest mniej wojenna niż "Księga zapomnienia", ale fakt, nie brak w niej militarnych aspektów. Co ciekawe, mnie właśnie rosyjska agresja (otwarta) skłoniła do poznania prozy Słapczuka - uważam to za pewną formę solidarności z narodem ukraińskim, któremu rosyjska propaganda stara się wmówić, że nie istnieje. Oczywiście potrzebę odcięcia się od wszechobecnych informacji o konflikcie rozumiem i szanuję.
Usuń