Markéta Pilátová
Z Baťą w dżungli
Jednostki wybitne mają to do siebie, że trudno wtłoczyć je w gotowe schematy. Ich postępowanie czy przyjmowane postawy życiowe, jako, że nierzadko nie mieszczą się w przyjętych konwencjach, bywają niezrozumiałe i mogą stać się zarzewiem licznych kontrowersji. Ale z wielkimi, wręcz posągowymi osobistościami problemy miewają nie tylko ówcześni im ludzie – nawet po latach, gdy zasługi danych bohaterów zostają uznane (w mniejszym, bądź większym stopniu), to nadal pozostaje niemały kłopot. Jak bowiem pisać o ludziach, aż tak mocno wybijających się ponad ogół? Jak połączyć rzetelną faktografię (jej nadmiar może być nużący) z licznymi ciekawostkami (w przypadku zbytniego skoncentrowania się li tylko na anegdotkach nietrudno o spłycony i strywializowany biogram). Wydaje się, że bardzo dobrym przykładem książki, w której obie warstwy utrzymane są w pożądanej równowadze jest Z Baťą w dżungli, czyli fabularyzowana biografia Jana Antonína Baty pióra Markéty Pilátovej.
Z Janem Antonínem Baťą przeszkody pojawiają się już na początku, tj. w chwili, gdy chcemy choćby pobieżnie przedstawić tego jegomościa. Bowiem znanych Baťów jest właściwie trzech (co istotne wszyscy trzej to szewcy z wykształcenia), a pisząc o jednym, nie sposób pominąć dwóch pozostałych. Najstarszy z nich i najbardziej hołubiony to Tomáš Baťa (1876 – 1932), przemysłowiec i założyciel przedsiębiorstwa Baťa z siedzibą w czeskim mieście Zlín. Jan Antonín Baťa to młodszy, przyrodni brat Tomáša (1898 – 1965), który po zdobyciu wykształcenia zatrudnia się w firmie swojego krewnego, gdzie pracuje na kilku różnych stanowiskach, musząc nieustannie udowadniać swoją wartość. Dopiero pod koniec lata 20-tych XX wieku, Jan Antonín dołącza do grupy ścisłego kierownictwa zakładu. W lipcu 1932 roku Tomáš Baťa ginie w wypadku lotniczym, a na mocy spisanego kilka lat wcześniej testamentu, jedynym udziałowcem firmy Baťa zostaje Jan Antonín. Warunkiem jest jednak spłacenie Tomáša Jana Baty (1914 – 2008), tj. syna Tomáš Baty. Owo żądanie zostaje spełnione, ale po latach ostatnia wola Tomáša seniora zostaje podważona, a bratanek rozpoczyna walkę o przedsiębiorstwo ze swoim wujem. Dalszych szczegółów nie ma co zdradzać, wystarczy tylko wspomnieć, że to z Janem Antonínem Baťą historia obeszła się najsurowiej. Przez lata to właśnie on uchodził za tego złego Batę. Na liście wysuwanych pod jego adresem oskarżeń można było znaleźć przede wszystkim kolaborację z nazistowskim okupantem, co po wojnie umożliwiło komunistycznej władzy znacjonalizowanie firmy Baťa bez wypłaty odszkodowań dla jej właściciela. W swojej eksperymentalnej powieści Markéta Pilátová wyjaśnia źródła tychże insynuacji (wyjaśniając przy okazji towarzyszące im przekłamania, nieścisłości oraz klasyczny czarny pijar) poprzez oddanie głosu samym zainteresowanym, tj. Janowi Antonínowi i jego najbliższym.
Utwór Pilátovej już od początkowych stron zwraca uwagę stylem, w jakim jest utrzymany. Dzieło podzielone jest na liczne rozdziały, w których swoimi opowieściami związanymi z osobą Jana Antonína Bati raczą nas poszczególni pierwszoosobowi narratorzy (ci najważniejsi zabierają głos kilka razy). W rezultacie otrzymujemy na wskroś polifoniczną książkę, co pomaga autorce na ukazanie kluczowej postaci z wielu, nierzadko bardzo różnych punktów widzenia. Na temat Jana Antonína wypowiadają się jego żona, córki, zięć, wnuczka, współpracownicy, a nawet jedna z fabryk zbudowanych w brazylijskiej dżungli. Co ciekawe, nie zabrakło miejsca dla samego Jana Antonína, który jako duch spogląda na własny życiorys. Uzyskana w ten sposób odpowiednio rozległa perspektywa, pozwala protagoniście dostrzec własne wady, błędy i słabostki, których nie omieszkuje wypunktować, i za które sam się karci. Zastosowana przez Pilátovą mnogość spojrzeń na sylwetkę Jana Antonína sprawia, że serwowany portret mieni się całą feerią barw, począwszy od tych najjaskrawszych, poprzez bardziej stosowane, a na wszelkich odcieniach szarości skończywszy. Baťa jawi się zarówno jako geniusz, wizjoner i budowniczy o nieskończonych pokładach pasji i uporu, jak i człowiek zbyt dumny i władczy, nie znoszący sprzeciwu i niezdolny do kompromisu, nieco lekkomyślny i naiwny, z lekceważeniem podchodzący do swoich oponentów, czy nie potrafiący wyłamać się z pewnych myślowych wzorców (w dobie galopującego równouprawnienia, w oczy rzuca się choćby traktowanie kobiet wyłącznie w kategoriach strażniczek domowego ogniska, które całą swoją energię winny pożytkować w służbie rodziny).
Postać Jana Antonína Bati, chociaż fascynująca sama w sobie, wykorzystana zostaje też do przybliżenia szeregu innych zagadnień. Z racji faktu, że po zakończeniu II wojny światowej Baťa wraz z całą rodziną trafia na tułaczkę, i poprzez USA ostatecznie osiedla się w Brazylii, książka traktuje m.in. o niełatwej roli bycia (…) emigrantem. Wygnańcem. Uciekinierem [1]. Pilátová przekonująco opisuje burzę emocji, która rozpętuje się w duszy niemal każdego, kto zmuszony zostaje do opuszczenia (wręcz porzucenia) rodzinnych stron, nie mając okazji, by się z nimi należycie pożegnać i rzucony zostaje w odległe, nieznane strony: Wszyscy szukaliśmy zapomnienia. Praca, miłość, pasje, gorączkowa aktywność – za tym wszystkim stał tylko jeden cel: zagłuszyć nieznośny, podstępny, a przecież najzupełniej naturalny ból, jakim jest tęsknota [2].
Nie mniej interesującym wątkiem jest kwestia pojmowania przez Batę takich spraw jak patriotyzm czy bohaterstwo. Jan Antonín, w czasie wojny formalnie nadal będąc właścicielem fabryki butów w Zlínie, mimo iż niejednokrotnie wykorzystują to zarówno konkurencja jak i polityczni oponenci zarzucający mu kolaborację z nazistami, nie opowiada się oficjalnie za Aliantami, tłumacząc to w następujący sposób (nawiązując do przeprowadzonego w 1942 roku zamachu na protektora Czech i Moraw Reinharda Heydricha i jego reperkusji): Na miły Bóg, miałem publicznie poprzeć ruch oporu, żeby Zlín podzielił los Lidic? Czy tamtym ludziom, czy lidickim dzieciom, cokolwiek przyszło z wszystkich tych gestów solidarności płynących z całego świata? Z tego, że nawet w Brazylii nazwano na ich cześć jakąś wioskę? Nie chciałem, żeby u nas doszło do masowej egzekucji i żeby później jakaś zapadłą brazylijska dziura nosiła nazwę Zlín, na pamiątkę mojego oświadczenia o lojalności, której dowody mogłem dawać – i dawałem – w innej, daleko pożyteczniejszej formie [3].
Na książkę Z Baťą w dżungli można spojrzeć także jak na opowieść o uporze i determinacji, bowiem tymi cechami wykazują się zarówno Jan Antonín, niestrudzenie walczący z kolejnymi przeciwnościami losu, nie poddający się w momentach, kiedy praktycznie wszystko trzeba rozpoczynać od nowa, jak i członkowie jego rodziny, którzy po latach od jego śmierci z nie mniejszą zaciętością walczą o oczyszczenie nazwiska Baťa.
W rezultacie Z Baťą w dżungli to bardzo interesująca oraz udana powieść o wielkim człowieku i wizjonerze. Markéta Pilátová rozsypuje przed czytelnikiem kolorowe kamyczki, z których wyłania się mozaikowy obraz osobnika o niezłomnym charakterze – śledzenie kolei jego losu to niezwykła przygoda, bowiem jest jednoznaczna z podróżami po niemal całym świecie, jak i obserwacją wpływu, jaki Wielka Historia wywiera na perypetie małych (choć wielkich duchem) ludzi.
Ambrose
Pocieszyłeś mnie trochę, bo kiedyś zabrałam się do lektury "Baty..." i jakoś opornie mi szło, więc poszedł w odstawkę. Cały czas mam jednak w pamięci reportaż Szczygła na jego temat (z Gottlandu) i nie wątpię, że Bata był postacią nietuzinkową. Tak więc czekam na lepszy momen na czytanie.;)
OdpowiedzUsuńW sumie wszyscy trzej Batowie byli ciekawymi osobnikami, ale Jan Antonin to postać najtragiczniejsza, a przez to najciekawsza. Najbardziej fascynującą informacją było dla mnie to jak długo w powszechnej świadomości Czechów Jan Antonin uchodził za Schwarzcharakter.
UsuńDla mnie bardzo interesująca była również ta część książki, w której czeski potentat obuwniczy próbuje rozszerzyć swoje imperium na terytorium brazylijskiej dżungli, przenieść tam zasady organizacji pracy nowoczesnego osiedla przemysłowego i zmienić profil produkcji butów. I dlaczego się to nie udało...
OdpowiedzUsuńWłaśnie to jest wg mnie największym plusem przyjętej przez Pilátovą mozaikową formę, tzn., że autorce udało się uchwycić tyle niuansów i ciekawostek związanych z osobą Jana Antonína oraz z jego działalnością.
UsuńŚwietna książka. Podobała mi się zarówno polifonia tej opowieści, jak i styl pisarki. Gdzieś tam historia tliła mi się w głowie, ale dzięki autorce otrzymałam dokładniejszy obraz całej rodziny.
OdpowiedzUsuńHa, mnie ta książka także pozwoliła uporządkować wiedzę na temat Batów - wcześniej dysponowałem szczątkami, które niekoniecznie składały się w sensowną całość :)
UsuńO, firmę nawet kojarzę. Ale, ale... Piszesz o eksperymentalności: czy ta książka to non-fiction, fiction czy może coś pomiędzy?
OdpowiedzUsuńPomiędzy :) Autorka bazuje na faktach, ale w momentach, kiedy brakuje danych, na scenę wkracza wyobraźnia.
Usuń