Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

piątek, 9 kwietnia 2021

Joanna Bator "Ciemno, prawie noc" - O kotojadach raz jeszcze

Joanna Bator

Ciemno, prawie noc

Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 512
 






Pępowina zostaje odcięta, świat staje przed Tobą otworem, a Ty z tego skrzętnie korzystasz. Początki nie są jednak łatwe, bowiem figlarna fortuna rzuca Ci pod nogi niejedną kłodę. Twoja siła wewnętrzna i przekonanie, że przecież warto, że to ma sens, pozwalają przezwyciężyć te trudności, chociaż miną lata zanim przebytą życiową drogę będzie można charakteryzować takimi określeniami jak „sukces”, „spełnienie” czy „samorealizacja”. Trwasz zatem w bezpiecznym tu z nadziejami na nie gorsze jutro, ale jak to zwykle bywa, kiedy życiowe puzzle zaczynają się powoli układać (albo przynajmniej sprawiają takie wrażenie), z otchłani wychyla się wczoraj i domaga się wzmożonej atencji. Wołanie przeszłości można próbować zignorować, tyle, że los posiada cały wachlarz sprawdzonych metod, by skłonić nas do konfrontacji, z tym, co usilnie chcielibyśmy pozostawić za plecami, o czym w swojej najgłośniejszej powieści Ciemno, prawie noc przypomina nam Joanna Bator (1968). O książce na łamach naszego bloga pisał wcześniej Andrew w bardzo ciekawej recenzji Kotojady są wśród nas. Teraz nadeszła pora, bym i ja podzielił się swoimi przemyśleniami, jakie zrodziły się w trakcie i po lekturze tego dzieła.

Fabuła utworu rozpoczyna się w momencie, kiedy główna bohaterka, a zarazem pierwszoosobowa narratorka, około 40-letnia Alicja Tabor, reporterka jednej ze stołecznych gazet, otrzymuje zlecenie napisania artykułu, którego przedmiotem mają być zaginione dzieci z Wałbrzycha. Trójka maluchów znika w różnych okolicznościach, a jedynym co łączy te przypadki jest fakt, że ofiary przepadają bez najmniejszego śladu. Sama tematyka, jakiej podejmuje się protagonistka nie należy do najprzyjemniejszych, lecz wyjazd na Dolny Śląsk niesie ze sobą jeszcze jeden emocjonalny ciężar. Wałbrzych to rodzinna miejscowość Tabor, z której kobieta przed laty uciekła, usiłując pozostawić za sobą liczne traumy i urazy – zatem wizyta w tym mieście to nie tylko podjęcie niełatwego zawodowego wyzwania, ale również konieczność skonfrontowania się z dręczącymi ją demonami przeszłości.

Już od pierwszych stron czuć, że Ciemno, prawie noc to proza najwyższego kalibru, a w miarę dalszej lektury, jedynie utwierdzamy się w tym przeświadczeniu. Książka Bator jawi się jako niezwykła, wielopiętrowa budowla, której zwiedzaniu towarzyszy podziw i zdumienie w momencie, gdy odkrywamy jej kolejne poziomy.

To, co wzbudza mój największy szacunek, to oszałamiająca lekkość, z jaką autorka bawi się zarówno formą, jak i językiem – Bator przywodzi na myśl alchemika zuchwale stosującego niemałe ilości substratów do prowadzenia licznych reakcji, z których powstaje cała paleta produktów, zazębiających się w zaskakujący sposób. Alicja Tabor jest niczym jej imienniczka z Krainy Czarów, która poprzez króliczą norę trafia do rzeczywistości po drugiej stronie lustra (nie trzeba chyba dodawać, że w tekście przewija się sklep o nazwie Królicza Nora, w którym znajduje się tunel ukryty za drzwiami starej, pamiętającej jeszcze niemieckie czasy, szafy) – miejsce, do którego przybywa Tabor jest równie niecodzienne oraz przepełnione niezwykłością. Zbieracze kości, kotojady, kociary, perły księżnej Daisy, znikające dzieci czy Matka Boska objawiająca się w biedaszybie to tylko kilka składników, jakich Bator używa do skomponowania swojej prozy. Prozy przesiąkniętej mrokiem, który atakuje nas od samego początku – towarzyszy mu niepewność i tajemniczość, a jeśli dodać do tego pokiereszowany historią Wałbrzych vel Waldenburg i  Zamek Książ, u podnóża którego rozgrywa się akcja oraz upiorne zdarzenia nierzadko wymykające się ludzkiemu pojmowaniu, to nietrudno doszukać się nawiązań do powieści gotyckiej (gdybyśmy w tej materii mieli wątpliwości, to Bator puszcza do nas oko poprzez podsunięcie nam pod nos Mnicha, pióra Matthew Gregory'ego Lewisa). Ten ponury nastrój jest akcentowany przez pogodę, bowiem razem z bohaterką  co rusz brniemy w (…) listopadowej szarudze oraz marznącej mżawce [1] oraz poprzez namolny turpizm – Bator koncentruje się na tym, co brzydkie i nieprzyjemne. Stąd istotną rolę odgrywają takie elementy jak ludzka krzywda, zakamarki człowieczej duszy, wady i słabostki czy bieda, która (…) brzmi wszędzie tak samo, a jeden z jej dźwięków to wysysanie resztek z dziurawych zębów, spod byle jak zrobionych koronek, zasysanie i cmok, cmok [2]. Ta szpetota świata przedstawionego jest wzmacniania przez język, jakim operuje narratorka, która baczną uwagę zwraca na defekty i szkaradności, czego skutkiem jest obfitość zgryźliwych, szyderczych i drwiących komentarzy czy porównań (nierzadko doprawionych makabrą), spośród których warto kilka przytoczyć: Na kolejnej stronie też była piosenkarka. Dużą czcionką oznajmiała, że zawsze będzie sobą, a jej wargi nadymały się jak dwie opony tuż przed eksplozją, która zalałaby cały wagon lepką substancją [3]; Znad łańcucha spojrzały na mnie szare, jakby naoliwione oczy starszego mężczyzny w kalesonach i rozciągniętej koszulce z napisem „Monachium 1972”. Była tak poplamiona, jakby zdarł ją z trupa zmasakrowanego wtedy sportowca [4]; Szczupły mężczyzna średniego wzrostu, pociągła twarz, nijaka i bladawa, duże oczy w kolorze wody po sobotniej kąpieli rodziny niezbyt dbającej o higienę [5]. Domykając jeszcze kwestię formy, należy dodać, że Bator chętnie korzysta z różnych konwencji, swobodnie je ze sobą mieszając, w rezultacie czego Ciemno, prawie noc przybiera postać kryminału, powieści szkatułkowej czy epistolarnej. Ponadto ciekawym zabiegiem jest zamieszczenie wycinków z internetowego czatu, co pozwala ukazać te najgorsze strony globalnej sieci, których źródłem są liczne kompleksy połączone z poczuciem anonimowości i bezkarności.

Oczywiście Ciemno, prawie noc nie samą formą stoi. Bardzo dobrze prezentuje się także portret psychologiczny Alicji Tabor (zwanej przez kolegów i koleżanki z redakcji Pancernikiem), która na naszych oczach zanurza się w lodowate wody swojego dzieciństwa, na powrót stając się Siuśmajtką, jak kpiąco, ale i pieszczotliwie nazywała ją za młodu starsza siostra Ewa. Bator umiejętnie pokazuje jak trwałe mogą być krzywdy zaznane za młodu oraz jak trudno jest pozbyć się ich brzemienia. Co istotne, figura Alicji Tabor służy też pokazaniu jak wiele możemy zyskać, kiedy zdecydujemy się otworzyć na to, co nas otacza oraz wysłuchać historii, które mają do opowiedzenia najróżniejsi ludzie (niekoniecznie ci, których darzymy sympatią) – w tym kontekście protagonistka kojarzy się z bohaterami powieści Harukiego  Murakamiego, którzy również mogliby powiedzieć o sobie: Ja umiałam słuchać [6] czy: Moim światem były słowa, nie czyny [7]. Tak jak oni, tak i Alicja Tabor jest niczym misa, do której wlewane są cudze opowieści, zaś to zaakceptowanie ludzi i wydarzeń takimi, jakie są umożliwia otwarcie się na inny wymiar rzeczywistości (Zrozumiałam to dużo później, gdy już wiedziałam, jak potężną siłę mają słowa [8]).

Nie mniej intrygująco jawi się obraz wałbrzyskiej społeczności, która zdaje się reprezentować całe polskie społeczeństwo. Bator sygnalizuje jak mocno podzielony jest nasz naród, który, gdyby przyjąć stereotypowe i schematyczne określenia stosowane przez obie strony, składa się z wykształciuchów oraz kołtunów z ciemnogrodu. Zaciekłość i zapiekłość, z jakimi prowadzony jest spór o niemal wszystko, począwszy od wyznawanych wartości, poprzez styl życia, a na prawach i powinnościach skończywszy, wzbudzają przerażenie, bowiem wykluczają jakąkolwiek formę dialogu, który niezbędny jest do nawiązania nici porozumienia i pokojowej koegzystencji. Przyznać przy tym należy, że Bator bardzo dobrze przybliża nasze narodowe wady i słabostki – oprócz wspomnianej skłonności do pieniactwa, starannie nakreślono nagminne obwinianie obcych za własne niepowodzenia, kompleks niższości wobec Zachodu czy zawiść odczuwaną niemal jako fizyczny ból, kiedy tylko innym powodzi się odrobinę lepiej niż nam (Czy żeby tak nagle mieć, jak inni pamiętają, że się tak samo nie miało, to nie przeciwko mnie i innym, co nadal nie mają? [9]). W tym długoletnim sporze prowincji i metropolii, kosmopolityzmu i patriotyzmu (tutaj mała dygresja: dokładnie takie same tarcia opisuje w swojej powieści Magnetyczna góra węgierska pisarka Réka Mán-Várhegyi, więc nie jest to wyłącznie polska przypadłość) interesująco wypada stanowisko zajmowane przez samą Alicję Tabor, która stara się zachować reporterską bezstronność. Tyle, że już pierwsza scena, kiedy to bohaterka podróżuje koleją z Wrocławia do Wałbrzycha zdradza, że Alicja śmiertelnie lęka się tego, iż przez osobę postronną mogłaby zostać uznana za kogoś tutejszego – stąd kobieta za wszelką cenę wyszukuje wszelkich znaków, które odróżniałyby ją od małomiasteczkowych tubylców. Znacząca wydaje się być tutaj m.in. awersja do wszelakiej maści narzutek symbolizujących marność prowadzonej wegetacji: W starej ładzie było duszno od papierosowego dymu i potu, które wgryzły się w tapicerkę i chroniące ją obrzydliwe koce. Widziałam wiele mieszkań, w których w ten sposób osłaniano przed zniszczeniem sprzęty od nowości brzydkie, pokraczne i niewarte chronienia, a wszystkie te narzutki, pokrowce, ceraty i stopy wycięte ze starych wykładzin budziły we mnie współczucie i trwogę, że jeden fałszywy krok i tak może wyglądać moje życie, zmarnowane wśród nieładnych przedmiotów i źle ukierunkowanej dbałości [10].

Ostatnią rzeczą, o której należy wspomnieć jest podkreślenie przez Bator faktu, że dziecko to istota niebywale krucha, a przy tym wrażliwa. Jedna z postaci stwierdza, że: Są takie, które raz wystarczy zbić i zostaje pęknięcie (…) [11]. Pęknięcie, przez które może wsączyć się zło, bowiem bywają krzywdy  o skutkach niemożliwych do wyplenienia – wówczas ze zniszczonego dziecka może wyrosnąć dorosły niszczący wszystko, czego się dotknie, łącznie z najbliższymi ludźmi.

Biorąc pod uwagę wszystkie wątki, jakie rozwija w swojej prozie Joanna Bator oraz mnogość stosowanych przez nią form, czuję się w obowiązku ostrzec czytelnika, że lektura Ciemno, prawie noc może okazać się doświadczeniem przytłaczającym. Co więcej, pedofilia, pornografia dziecięca, religijny fanatyzm czy ksenofobia są kluczowymi składowymi fabuły, co momentami wywołuje w nas torsje obrzydzenia. Jeśli jednak przezwyciężymy narastające w nas lęki i odważymy się wkroczyć w świat wykreowany przez polską pisarkę, to czeka nas niebywała literacka przygoda, bowiem Bator to prawdziwa słowna kreatorka, która kształtuje literacką materię wedle własnego uznania.

Ambrose




[1] Joanna Bator, Ciemno, prawie noc, Wydawnictwo Znak, Kraków 2021, s. 231

[2] Tamże, s. 9

[3] Tamże, s. 11

[4] Tamże, s. 91

[5] Tamże, s. 199

[6] Tamże, s. 23

[7] Tamże, s. 373 – 374

[8] Tamże, s. 118

[9] Tamże, s. 95

[10] Tamże, s. 15

[11] Tamże, s. 242

 

Ciemno, prawie noc [Joanna Bator]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

Ciemno, prawie noc [Joanna Bator]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

Ciemno, prawie noc [Joanna Bator]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

Ciemno, prawie noc [Joanna Bator]  - KLIKAJ I SłUCHAJ ONLINE

Ciemno, prawie noc [Joanna Bator]  - KLIKAJ I SłUCHAJ ONLINE

7 komentarzy:

  1. Czyli autorka jest dobrym psychologiem? Zaciekawiłeś mnie informacją, że Bator nawiązuje do powieści gotyckiej. Ostatnio z takimi nawiązaniami spotkałam się kilka lat temu, czytając „Zacnego ucznia” Murdoch. Bardzo chciałabym przeczytać "Ciemno, prawie noc", ale boję się tematu pedofilii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wg mnie tak, Bator jest dobrym psychologiem, ale jak Ty ją odbierzesz to przekonamy się dopiero, gdy zdecydujesz się sięgnąć po któreś z jej dzieł :) Tej pedofilii to bym się tak nie obawiał, bo tak jak wspomniał Andrew, jest to temat, który się przewija, ale nie jest kluczowym.

      Usuń
  2. Świetne! Szkoda, że częściej nie zdarza nam się sięgać po tę samą lekturę. To mi przypomina DKK, gdzie widać iż jedne dzieła wzbudzają podobne emocje i są podobnie oceniane, a inne odwrotnie - przez każdego odbierane są inaczej, w związku z czym i oceny są rozbieżne. A propos Bator - tak widzę, że się w niej rozczytałeś. Ja jakoś po kotojadach nie mogłem do niej wrócić, choć przecież mi się spodobały.

    @Agnieszka Nie ma się czego bać. Dla mnie w tej powieści pedofilia była tylko sprawą marginalną, jednym z niezliczonych wcieleń zła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za dodatkową zachętę. :)

      Usuń
    2. Ja przygodę z Bator rozpocząłem od książki "Rok Królika" i wg mnie jest to najbardziej zbliżona pozycja do "Ciemno, prawie noc". "Purezento", "Piaskowa góra" czy "Chmurdalia" to ciekawe utwory, ale to bardziej sagi rodzinne i opowieści obyczajowe, bez takich językowych i formowych wygibasów.

      Usuń
  3. "Ciemno, prawie noc" jeszcze przede mną; jak dotąd poznałam tylko te lżejsze gatunkowo powieści pani Bator. Znakomicie wprowadziłeś w klimat tej książki. Mam nadzieję, że główna bohaterka - choć poraniona emocjonalnie przez to co przeżyła w dzieciństwie i spotkanie ze złem kilkadziesiąt lat później - staje się bardziej otwarta, silniejsza, mądrzejsza. Fascynująca postać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o moje relacje z prozą Bator, to najbardziej podobają mi się te bardziej eksperymentalne dzieła - "Rok królika" oraz "Ciemno, prawie noc" to w mojej opinii prawdziwe perełki. Ale pozostała twórczość to również niezły kawał literatury.

      A śledzenie losów głównej bohaterki to bardzo ciekawa sprawa, no i bogate źródło refleksji oraz obserwacji poświęconych ludzkiej naturze.

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)