Dubravka Ugrešić
Ministerstwo bólu
Wojna to czasu destrukcji – dezintegracji ulegają rzesze ludzkich istnień, w mgnieniu oka znikają wznoszone przez lata budowle, zniszczone zostaje również wiele człowieczych psychik, które nie wytrzymują napięcia, jakiemu są poddawane. Wielki dramat zbrojnego konfliktu zasada się także na tym, że wraz z jego zakończeniem, pozostają konsekwencje, z którymi ocaleni muszą zmagać się przez kolejne pokolenia. Jednym z takich skutków jest wzmożona migracja – pozbawieni perspektyw i złudzeń ludzie podejmują trudną decyzję o opuszczeniu kraju, który jeszcze do niedawna kojarzony był z bezpiecznym domem, aby budować codzienność na zupełnie nowych fundamentach. O tym, jak trudnym doświadczeniem może być taka drastyczna zmiana miejsca zamieszkania bardzo ciekawie pisze Dubravka Ugrešić (ur. 1949), chorwacka pisarka, eseistka i literaturoznawczyni, autorka powieści Ministerstwo bólu.
Akcję utworu, rozgrywającego się na pod koniec XX wieku, osadzono w Holandii, a więc państwie, które stało się schronieniem dla wielu uciekinierów z Bałkanów, obszaru ogarniętego wojenną zawieruchą, jaka zapanowała po zapoczątkowanym w 1991 roku rozpadzie Jugosławii. Główną bohaterką, a zarazem pierwszoosobową narratorką dzieła jest Chorwatka Tanja Lučić, która po opuszczeniu Zagrzebia, poprzez Niemcy i Japonię, osiada w Amsterdamie, by na jednym z tamtejszych uniwersytetów nauczać servo-kroatisch (Miałam wykładać przedmiot, który oficjalnie już nie istniał. Jugoslawistyka – która wcześniej obejmowała słoweńską, chorwacką, bośniacką, serbską, czarnogórską i macedońską literaturę – znikła jako wydział wraz z Jugosławią [1]). Co ciekawe studentami Tanji okazują się w głównej mierze obywatele byłej Jugosławii, którzy naukę podejmują w nadziei na zwiększenie szans na legalizację pobytu w Holandii (Zjawili się tu wraz z wojną, niektórzy mieli status uchodźcy, niektórzy nie. Chłopaki głównie uciekały przed mobilizacją, byli z Chorwacji i Serbii. Niektórzy przybyli z terenów objętych wojną, z Bośni i z północnej Chorwacji. A niektórzy po prostu ruszyli za innymi i zostali. Jeszcze inni, usłyszawszy, że władze holenderskie hojnie rozdają uchodźcom z Jugosławii pomoc socjalną i mieszkania, przyjechali, by niepewną walutę swojego życia zamienić na mocniejszą [2]). Tym samym przedstawiciele krwawo i zaciekle walczących ze sobą nacji, spotykają się w obcym mieście i w obcym kraju, na zajęciach z przedmiotu, który stracił rację bytu, ale który stanowi niezaprzeczalny dowód na to, jak wiele wspólnego mają ze sobą bałkańskie narody. Tanja błyskawicznie uzmysławia sobie osobliwość, absurdalność oraz delikatność sytuacji, w jakiej znajdują się ona oraz jej uczniowie, będąc jednocześnie świadoma, że jedno niewłaściwe słowo i wszystkie świeże, niezagojone rany mogą otworzyć się i paskudnie się jątrzyć. Stąd propozycją protagonistki jest wspólne zanurzenie się w przeszłość w celu zbudowania (…) fikcyjnego muzeum jugosłowiańskiej codzienności [3] – tyle, że wspomnienia mogą pomóc odtworzyć poczucie wspólnoty, jak i rozbudzić pieczołowicie hodowane na dnie serca resentymenty.
Z uwagi na fakt, że bohaterowie w przeważającej większości przystają na propozycję odbycia wspólnej podróży po złote runo utraconego świata młodości, Ministerstwo bólu można postrzegać jako uniwersalną opowieść o tęsknocie i nostalgii odczuwanych wobec tego, co zostało zabrane w sposób nagły i brutalny. Ugrešić sygnalizuje, że w obliczu niespodziewanego wyrwania nas z przestrzeni, w której ukształtowała się nasza osobowość, odsłaniane zostają korzenie wrastające dotychczas w żyzną glebę przeszłości – w niejednym przypadku okazują się one zaskakująco długie i rozległe, co skutkuje tym, że nie potrafimy odnaleźć się w nowym otoczeniu.
Jako, że to właśnie temat egzystencji w nieswoim miejscu i usiłowania oswojenia go stanowi znaczną część poruszanych treści, Ministerstwo bólu można traktować jako rozbudowane studium uchodźstwa, zarówno wojennego jak i politycznego. Ugrešić odmalowuje złożony portret ludzi, którzy utracili coś, co dla wielu podświadomie jest sprawą immanentną, trwałą, oczywistą, tj. własną ojczyznę (Odebrano nam kraj, w którym się urodziliśmy i prawo do normalnego życia. Odebrano nam język. Doświadczyliśmy stanów poniżenia, strachu i bezradności. Na własnej skórze odczuwaliśmy, co to znaczyć być tylko numerem w szeregu, grupą krwi, stadem [4]). Autorka umiejętnie kreśli burzę emocji targającą rozdartą duszą (Dręczył nas niesmak po zetknięciu z niedawną przeszłością, przytłaczał nas niesmak w obliczu niepewnej przyszłości [5]), która boleśnie zaznaje nietrwałości i kruchości człowieczego żywota oraz jego składowych (Na własnej skórze przerobili lekcję o tym, że wszystko jest względne [6]). Ponadto Chorwatka podkreśla dwoistość związaną z życiem na obczyźnie – autorka wspomina m.in. o tym, że ci którzy wyjechali oraz ci, którzy pozostali inaczej odczuwają upływ czasu, czego rezultatem jest postępująca trudność we wzajemnym porozumieniu, ale i postępujące problemy z samoidentyfikacją (Raz identyfikowaliśmy się z niejasną kolektywną tożsamością, to znów ze wstrętem ją odrzucaliśmy [7]). Dualizm wyraża się również w rzeczywistym oraz wyobrażonym obrazie ojczyzny, co staje się szczególnie bolesne w momencie ich skonfrontowania – bywa, że starannie wznoszona i pielęgnowana wizja rodzimej ziemi (zniekształcona i zafałszowana przez mocno selektywną pamięć) jest tak daleka od tego, co zastane, że powrót po latach do tego, co uważane za dom jest przeżyciem niezwykle gorzkim i rozczarowującym.
Nie mniej intrygująco i starannie został naszkicowany ogrom stresu, jakiemu poddawana jest psychika człowieka naznaczonego wojenną traumą. Ugrešić zaznacza, że są ludzie, dla których zetknięcie ze zbrojnym konfliktem i jego odpryskami jest punktem granicznym – po jego przekroczeniu świat wypada z dotychczasowych torów, niekiedy ulegając wykolejeniu (Czas ich życia podzielił się na ten przed wojną i na ten po wojnie. Tyle, że czas przed wojną łatwo mogli zrekonstruować, a w czasie po wojnie panował chaos [8]). W tym kontekście bardzo ciekawie wypada symbolika, którą Ugrešić stosuje oszczędnie, ale z ogromną wprawą. Przywołana na początku jednego z rozdziałów angielska rymowanka o Humpty Dumpty, jajku, które stłukło się po upadku z muru czy scena z tapetą ze świeżo odnowionego pokoju, która chwilę po położeniu odkleja się płatami znakomicie akcentują, jak trudno jest otrząsnąć się po zaznanym szoku i na powrót złożyć egzystencjalne puzzle. Bardzo wymowne jest też tytułowe Ministry of Pain (nazwa jednego z klubów dla sadomasochistów i fetyszystów) – jako, że spora część studentów Tanji zarabia na czarno, a najlepiej opłacanym zajęciem jest praca w zakładzie, gdzie szyje się odzież dla sex-shopów, zwana „pracą w Ministerstwie”, to Ministerstwo bólu w sensie dosłownym odnosi się do cierpienia, z jakim wiąże się życie na uchodźstwie, zespołu stresu pourazowego, na który zapada niejeden ocalony czy roztrzaskanych przez wojnę osobowości. Ale Ministerstwo bólu bardzo dobrze wyraża też fakt, że migrant to człowiek, którego przeszłość zostaje niemal zupełnie wymazana – doświadczenie zawodowe czy wykształcenie przestają się liczyć w nowym miejscu zamieszkania, i tylko wąska grupa szczęśliwców może wykonywać zawód zgodny z kwalifikacjami.
Ministerstwo bólu nie jest zatem lekturą łatwą, ani przyjemną, ale z pewnością bardzo wartościową. Dubravka Ugrešić bardzo przekonująco pisze o oswajaniu lęków i traum związanych ze zbrojnym konfliktem i uchodźstwem. Chorwatka unaocznia jak ciężki i niewygodny może być bagaż powojennych przeżyć oraz jak trudno jest się z nim rozstać: A może wszyscy emigranci są przypisanymi do gatunku aktorami, ludźmi skazanymi na udział w operze mydlanej, która trwa już od dziesięcioleci i nijak nie może się skończyć? [9]. Szkoda, że dla wielu ludzi powieść pozostaje bardzo aktualna.
Ambrose
Ale dlaczego nazwałeś tę książkę operą mydlaną? Opera mydlana kojarzy mi się z utworem przesadnie długim, zawierającym mało treści, przeznaczonym dla niezbyt inteligentnych odbiorców. :)
OdpowiedzUsuńOdnosi się to do ostatniego, przytoczonego przeze mnie cytatu :) Tytuł mojego tekstu jest oczywiście ironiczny, bo "Ministerstwo bólu" do b. dobra książka, której daleko do tasiemcowej i wtórnej opery mydlanej. Wydaje mi się, że powieść mogłaby Ci przypaść do gustu.
UsuńTez mnie zaniepokoił tytuł Twojej notki, wręcz Zmroził.;( Ugresic i opera mydlana? Nigdy w życiu.;)
UsuńZ książki pamiętam jedynie dojmujący smutek, zbyt wiele czasu upłynęło od lektury, żeby mówić o szczegółach. Nie spodobała mi się za bardzo podczas pierwszej lektury, co nie znaczy, że jest zła - po prostu trafiła na mój kiepski nastrój. Będzie co powtarzać.;)
Rany, rany, chciałem nawiązać do cytatu autorki, a wyszła mi klasyczna klikoprzynęta ;)
UsuńA "Ministerstwo bólu" to rzeczywiście ciężka i trudna z emocjonalnego punktu widzenia lektura. Ale wg mnie jest bardzo, bardzo wartościowa.
Tym razem spasuję. Oglądałam kiedyś "Dynastię" i mam dość takich oper po wsze czasy. Alexis, Dex, Kristal, Semi Jo...
OdpowiedzUsuńOj, ale ta książka nie ma nic wspólnego z "Dynastią" czy innym tasiemcem :) Do opery mydlanej autorka porównuje losy migrantów wojennych, bo jeśli by spojrzeć na nie z odpowiednio rozległej perspektywy, okazuje się, że dla wielu to niestety taka właśnie niekończąca się historia.
UsuńJaja ze mnie robisz? :D W tytule recenzji stoi jak byk, że ta książka to opera mydlana, a ja odpowiadam, że opery mydlane uwielbia moja mama, ja nie, szkoda mi czasu na taki badziew. Z książek tej autorki coś tam zaczęłam czytać, jednak męczące to było, styl mocno dygresyjny, to na razie dałam spokój.
UsuńKsiążka nie ma nic wspólnego z Dynastią, rozumiem. A ta Dynastia to było coś wielkiego, na ulicach wyludniało się kiedy ją nadawali... Tak sobie z łezką w oku powspominałam dawne czasy. Wtedy wszyscy oglądali Dynastię, kibicowali, nienawidzili Alexis...Dziś już takich oper mydlanych nie ma.
UsuńBardzo interesujące tematy porusza Dubravka Ugrešić. Temat bratobójczej wojny na Bałkanach jest wciąż mi mało znany; tak jest skomplikowany, a już o jej konsekwencjach chyba nigdzie nie czytałam. Sam pomysł, żeby na zajęciach z jugoslavistyki spotykali się przedstawiciele walczących ze sobą na wojnie narodów, jest arcyciekawy. Czy bohaterce uda się zbudować choćby zalążki wspólnoty tych poranionych ludzi?
OdpowiedzUsuńZgadza się, sam koncept wyjściowy jest ogromnie interesujący. Wspólnotę uda się stworzyć, chociaż to projekt mocno ryzykowny i mimo wszystko efemeryczny :)
UsuńNormalnie daleki jestem od doszukiwania się wątków biograficznych, ale ciekaw jestem, czy i sama autorka nie miała do czynienia z takim właśnie znikającym wydziałem.
OdpowiedzUsuńNa tyle, na ile zauważyłem (szczególnie za sprawą "Lisa"), Ugrešić traktuje swoją biografię jako jeden z literackich budulców - wydarzenia autentyczne splatają się z płodami wyobraźni i literacką fikcją, z czego powstaje b. ciekawa proza.
Usuń