Leo Kessler
Batalion czołgów
BATALION SZTURMOWY SS
Rok 1940. Zdobycie belgijskiej twierdzy Eben-Emael jest kluczowe dla powodzenia całej hitlerowskiej inwazji na Belgię, Holandię i Francję. Batalion Szturmowy SS Wotan otrzymuje rozkaz wspomóc oddziały spadochronowe. Zadanie nie jest łatwe, gdyż fortyfikacja przypomina olbrzymią betonową ścianę najeżoną lufami armat. Wydaje się nie do zdobycia. Jednak niemieckie dowództwo jest zdeterminowane aby wkroczyć do Belgii i błyskawicznie zaatakować Francję. Straty w ludziach nie mają najmniejszego znaczenia.
Tyle notka na okładce książki.
Po powieść Leo Kesslera* Batalion czołgów (Panzer Batalion) z serii Batalion szturmowy SS sięgnąłem przypadkiem. Wypożyczył ją syn, a ja akurat nie miałem co czytać. Skusiła mnie przytoczona wyżej notka wydawcy, zamieszczona na tylnej okładce książki wraz z fragmentem treści.
Batalion czołgów czyta się świetnie; prawdziwie jednym tchem. Akcja dynamiczna jak może być tylko w powieści wojennej. Krew się leje strumieniami, trupów jak much w wiejskim wychodku, a wszystko to okraszone scenkami z prymitywnym seksem. Pozytywnie?
No właśnie. Fakt, iż rzecz cała, mimo brutalności krwawych scen, jest napisana dynamicznym, szybkim i łatwym w odbiorze językiem, predestynowałby Batalion do wysokiej oceny, gdyby nie... No właśnie.
Batalion czołgów jest książką bardzo zdradliwą i mogącą poczynić wiele szkód. Zarówno opatrzenie wydania mapkami, planami fortu, notką wydawcy angielskiego stwierdzającą, iż jest oparta na faktach, jak i notką tłumacza tego w najmniejszym stopniu nie dementującą, wprowadzają w błąd. Tymczasem jest to powieść nawet gorsza niż fikcja literacka. Uważam, że dopuszczalne jest uzupełnianie brakujących faktów czymkolwiek, w powieściach osnutych na rzeczywistych wydarzeniach. W końcu nikt nie udowodni, że tak nie było. Nie mam też niczego przeciwko całkowicie zmyślonej fabule i wydarzeniom, które nigdy nie miały miejsca, jeśli znajduje się je w beletrystyce. Nawet jednak utwory science-fiction, że o zwykłych powieściach nie wspomnę, nie powinny kłócić się ze zdrowym rozsądkiem, logiką i rzetelną wiedzą**. Tymczasem Batalion jest po prostu chory.
Eben Emael-Bunker Kanal Nord od strony południowej, fot. Scargill
Książka pozuje na prozę prawdy, i to tak dokładnie, iż nawet jako tako obyty czytelnik może się nabrać. Ba – wiele podsumowań w internecie świadczy o tym, że nawet recenzenci zostali wyprowadzeni w pole. Poczynając od samego batalionu, przez miejsce akcji, a na ogólnej wymowie kończąc – wszystko to blaga. Nie wspomnę o tym, iż polski tytuł jest bezsensowny***.
Batalion Szturmowy SS WOTAN najprawdopodobniej nigdy nie istniał a na pewno nie jako samodzielna jednostka w tym miejscu i czasie, w jakim umieszcza go Kessler. Fort Eben-Emael nie przypominał, wbrew opisom i rysunkom zamieszonym w powieści, wielkiej żelbetowej fortecy w stylu gotyckiej twierdzy. Była to nowoczesna twierdza artyleryjska składająca się z żelbetowych stanowisk artylerii i broni maszynowej rozproszonych na sporym obszarze o kształcie trójkąta. W ataku na nią nie brały żadne jednostki SS, a jedynie spadochroniarze. Atakujący, wbrew krwawym opisom Kesslera, nie ponieśli prawie żadnych strat****.
Fort Eben Emael
Nie wiem jaki cel miały te wszystkie dziwaczne zabiegi autora, który przecież jest historykiem. Rzeczywista historia upadku Eben-Emael jest chyba jeszcze bardziej fascynująca niż ta zmyślona. A może chodziło o pokazanie SS-manów jako psychopatów?
W Batalionie czołgów widzimy, jak cyniczni oficerowie prowadzą na śmierć ogłupionych propagandą żołnierzy i za cenę niesamowitych strat osiągają zwycięstwo. Prawie wszyscy odbiegają od tego, co uznajemy za normalność.
Główna brama Eben Emael, fot. Zbigniew Strucki (zstrucki@o2.pl)
Propaganda sowiecka, dobrze zaimplementowana w polskiej świadomości, przedstawiała żołnierzy hitlerowskich jako sadystów i innych zboczeńców, którzy najchętniej dokonywali zbrodni wojennych, a znacznie mniej nadawali się do walki. Kessler pokazuje ich już w nieco lepszym świetle, ale dalej zdecydowanie negatywnym. Nie dziwne; przecież to syn dumnego Albionu poniżonego przez Adolfa, który sprawił mu chyba największe w historii lanie. W dodatku Leo był brytyjskim pancerniakiem, a wiadomo jak Alianci obawiali się spotkania z niemiecką bronią pancerną od początku do końca wojny. Prawda zaś jest taka, że oddziały pancerne SS wykazywały się nie tylko szaleńczą odwagą i fanatyzmem, ale i świetną znajomością żołnierskiego rzemiosła. Wystarczy prześledzić losy ciężkich batalionów pancernych SS, by się o tym przekonać. Przy tym morale tych oddziałów (wynikające z fanatyzmu, ale to nie zmienia faktu) było w większości bardzo wysokie – potrafili kontynuować natarcie przy poziomie strat prowadzącym w innych armiach do nieodwracalnej ucieczki zakończonej masowymi dezercjami. Batalion czołgów jest więc książką bardzo niebezpieczną, gdyż wypacza zarówno obraz samej bitwy o Eben-Emael, jak i wojny w ogóle. Nie ma bowiem mądrych w walce. Cwaniacy siedzą daleko od przelatujących kul. Brzuchy mają syte, a gęby pełne haseł, za które umierają młodzi i głupi. Nie jest ważne, jak brzmią te hasła, zawsze skutek jest taki sam. Oficerowie ryzykujący na pierwszej linii życie dla awansu i kariery nie są wcale wiele mądrzejsi od swoich podwładnych, których na śmierć wysyłają. Śmierć w walce nie wybiera między dobrymi a złymi, głupimi i inteligentnymi. Prawdziwie mądrzy robią wszystko, by nigdy nie iść na wojnę, a cwaniacy jeszcze na niej zarabiają, choć w niej życia nie ryzykują. Siedzą w mundurach lub garniturach daleko od tych, którzy giną, i tylko podjudzają. Dlatego właśnie wojna jest zła. Nie ma w niej niczego dobrego, a giną zawsze najlepsi: honorowi, uczciwi, normalni. Przeżywają cwaniacy i kombinatorzy gotowi poświęcić każdego i wszystko, byle tylko siebie ocalić. Tego jednak w powieści Kesslera nie znajdziecie, bo nie ma w niej żadnych prawd. Są tylko kłamstwa ubrane w pozę prawdy.
Niemieccy spadochroniarze w Eben Emael
Jak się łatwo zorientować nie polecam tej książki w ogóle. Batalion czołgów, pomimo porywającej akcji i wciągającego, łatwego w odbiorze stylu, beznadziejnie wypacza obraz wszystkiego o czym traktuje. Nie jest to w żadnym wypadku książka dla ludzi mało obeznanych z tematem, gdyż wyrobi w nich fałszywy obraz historii. Maniaków wojskowości odsyłam zaś jeśli nie do książek historycznych, to do powieści opartych na prawdzie, których wiele jest w tej tematyce.
Wasz Andrew
* Właściwie Charles Whiting ur. 18-12-1926 zm. 24-07-2007, brytyjski pisarz i historyk, napisał około 350 książek pod pseudonimami Leo Kessler, Duncan Harding, John Kerrigan i Klaus Konrad.
** Oczywiście nie dotyczy to w całej rozciągłości pewnych szczególnych konwencji, choćby fantasy, ale w takich wypadkach właśnie stosowana konwencja określa zakres dozwolonych odstępstw od „normalności”.
*** oryg. Panzer Batalion można tłumaczyć jako Batalion Pancerny (analogicznie jak Grenadierzy Pancerni) co przekłada się na nasze jako piechota zmechanizowana, a więc jednostka uzbrojona w BWP (Bojowe Wozy Piechoty) i transportery opancerzone. Batalion Czołgów ma za główne wyposażenie czołgi, a Wotan, jak można sprawdzić w treści, ani jednego czołgu na stanie nie miał. Była to zwykła piechota SS na transporterach i tytuł pasuje jak wół do karety.
**** Grupa szturmowa Wittiga straciła 5 zabitych zaś 20 żołnierzy było rannych z ogólnego stanu 84 ludzi. Do niewoli trafia 1185 belgijskich żołnierzy, a straty obrońców wyniosły 200 żołnierzy (różne źródła podają nieco odmienne liczby).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)