Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

czwartek, 10 listopada 2011

Złoty Eszelon



Wiktor Suworow

Złoty Eszelon

(Золотой Эшелон)


Złoty Eszelon* nie jest pierwszym moim kontaktem z prozą Wiktora Suworowa. Książki jego autorstwa, które dotąd miałem przyjemność przeczytać, mógłbym podzielić na dwie grupy, obie równie znakomite. Pierwsza to beletryzowane powieści, jak choćby niezrównana Kontrola, luźno wpisujące się w historię, ale za to bezbłędnie pokazujące klimat, realia i motory epoki. Druga to książki historyczne w stylu naszego Wołoszańskiego, jak choćby prześwietny Lodołamacz, jednak o wielekroć większym od naszego odpowiednika znaczeniu**. Złoty Eszelon jest czymś nowym. Akcja rozgrywa się w okresie rządów Gorbaczowa i choć powieść została napisana po zakończeniu jego kariery, to nie ma niczego wspólnego z prawdą historyczną. Mamy więc do czytania do czynienia z prawdziwym political fiction pokazującym nam co mogło się stać i czego, dzięki Bogu, uniknęliśmy. Na razie.

Na razie, bowiem Rosja nadal jest pełna polityczno-społecznych wulkanów, które w każdej chwili mogą się obudzić. Najgorsze, iż polskie władze, podobnie jak przeciętny Polak, więcej wiedzą o tym, co się dzieje w USA i Iraku niż w Rosji. Zwłaszcza polska prawica, nie posiadając w swych szeregach znawców rosyjskich realiów nie będących jednocześnie zadeklarowanymi rusofobami, jest ślepa na wiele aspektów rzeczywistości naszego największego sąsiada. Problem tej specyficznej ślepoty, wynikającej z obsadzenia zwłaszcza służb ludźmi o jednym, preferowanym światopoglądzie, wyraźnie widzą niektóre mądrzejsze historycznie narody, jak choćby Szwecja***. To jednak temat na osobne rozważania.

Nie będę zdradzał fabuły Złotego Eszelonu. Wyjawię tylko, iż pomysł jest bardzo oryginalny. Jest to powieść typowo rozrywkowa, niemal w stylu Rambo, jednak w przeciwieństwie do wspomnianego symbolu doskonałego wojownika, bohaterowie Złotego Eszelonu są jakby z krwi i kości. To dzięki znajomości realiów armii i wojny, jakich bystremu obserwatorowi, którym jest Suworow, każdy może pozazdrościć.

Znajdziemy w tej książce wszystko, czego bestseller potrzebuje; miłość, walkę i intrygę. Bohaterów i kanalie, pociągi pancerne, helikoptery, taczanki i oczywiście wszechobecne u Suworowa służby specjalne rodem z ZSRR, a przede wszystkim Specnaz. Złoty Eszelon nie stał się przygodowym hitem, chyba tylko dlatego, że wydawcy i czytelnicy postrzegają autora głównie jako historyka.

Wielu krytyków uważa dialogi tej powieści za płytkie, a sylwetki i działania bohaterów za prostackie. Mam wrażenie, iż znam tego przyczynę. Oni nigdy nie byli w prawdziwym wojsku, zwłaszcza w wojsku komunistycznym. Kto jest bystrym obserwatorem i miał cokolwiek wspólnego z armią lub innymi służbami od środka, ten wie, jak wpływa taki kolektyw na jednostki. Nawet ludzie delikatni z natury, inteligentni i błyskotliwi, kiedy znajdą się w takiej jednostce, natychmiast dostosowują się do miejscowej kultury korporacyjnej, jak się to pięknie określa w żargonie businessu. Ta przemiana jest tym szybsza i pełniejsza, im bardziej elitarna i bojowa jest jednostka. Każda formacja, nie tylko wojskowa, ale nawet biznesowa, tworzy własne wzorce zachowań, postaw i prezentacji własnego ja. Komuś, kto nie był w wojsku i całe życie spędził za biurkiem, dialogi Suworowa mogą się wydawać prostackie. Ja mam odwrotnie. Śmieszą mnie teksty, gdzie szwej w latrynie odzywa się językiem literackim, a oficer w momencie zagrożenia własnego życia i w chwili wysyłania swych ludzi na śmierć myśli o marności tego świata i innych problemach filozoficznych.

Autentyzm i klimat, prawdziwy koloryt radzieckiej armii, zwłaszcza tej budzącej największy strach u przeciwników, a więc jednostek specjalnych, to walor Złotego Eszelonu, którego nie sposób nie docenić. Choć wydarzenia to absolutna fikcja, mogło się tak zdarzyć, gdyż wszystko w Rosji jest możliwe. Zresztą ta fikcja, choć miejscami ewidentnie mało realna, jest po wielokroć bardziej prawdopodobna niż podstawy fabuły większości bestsellerów zza oceanu, które oczywiście z takimi zarzutami się nie spotykają. Większość ludzi woli zabójców gentlemanów. Ja wolę rzeczy takie, jakimi są. Można być szorstkim i mieć dobre serce, a dobre maniery na pokaz często świadczą o czymś wręcz przeciwnym w środku.

Choć Złoty Eszelon jest powieścią sensacyjno-przygodową w manierze politycznej fikcji, to nie jest całkiem płytka. Film zrobiony na jej podstawie utraciłby wiele. Gdy człowiek kieruje się instynktem, film może łatwo oddać jego działania i bodźce, które nimi kierują. Jednak gdy człowiek myśli, gdy jego decyzje wynikają z trudnych wyborów a temu wszystkiemu towarzyszy dynamiczna akcja, film nie daje rady i ma do wyboru; albo pokazać wnętrze, albo działanie. Próby połączenia zwykle wypadają blado, więc najczęściej rezygnuje się z warstwy duchowej, zwłaszcza jeśli nie można jej przedstawić w formie dialogów wplecionych w akcję.

Jako doświadczony badacz rzeczywistości, autor wskazuje na pewną rzecz, której ani nasze władze, ani (demokratyczno-kapitalistyczne) społeczeństwo nie może pojąć czy zrozumieć. Chodzi o zagrożenie zaufaniem do techniki i technologii. Kiedyś oceną autentyczności antyków, przeszukaniami czy szpiegostwem zajmowali się ludzie. Im byli lepsi, tym lepiej musieli być opłacani. Nawet najlepsi byli zawodni, ale byli zarazem nieprzewidywalni. Jak to ludzie. W miarę coraz większego wzrostu zastosowań techniki i technologii, coraz mniej polega się na ludziach, a coraz więcej na maszynach i procedurach. Tylko, że przeciwnicy, znając naszą technikę, mogą albo ją zneutralizować lub ominąć, albo nawet wykorzystać przeciwko nam, choćby była dla nich nieosiągalna. Właśnie dlatego, że jest przewidywalna aż do bólu, podobnie jak znormalizowane, sformalizowane procedury. W powieści widzimy to na przykładzie działań fałszerzy antyków, ale jest to odpowiedź na takie pytania jak bezradność największych potęg technologicznych wobec terroryzmu, wieloletnia bezkarność Osamy czy trudności zwalczania partyzantów w Iraku lub Afganistanie.

W Złotym Eszelonie Wiktor Suworow pięknie pokazuje pułapkę, w którą mogą wpaść tajne służby doszukujące się wszędzie cieni, doszukujące się fint w fintach a w nich ukrytych kolejnych poziomów fint. Do czego to może doprowadzić nie będę Wam zdradzał – sami przeczytajcie. Zapraszam do lektury. Zapewniam, iż rozrywka będzie przednia, a i co nieco ciekawego wyczytać też można


Wasz Andrew


* moim zdaniem prawidłowa byłaby forma Złoty eszelon ale ponieważ na okładce polskiego wydania jest Złoty Eszelon, więc tej formy się trzymam
** Suworow jako pierwszy upublicznił na świecie tezę o wiodącej roli Związku Radzieckiego w wybuchu II Wojny Światowej. Obnażył prawdziwe oblicze komunizmu; nie jako idei dotkniętej wypaczeniami, ale jako ustroju od początku będącego jedną wielką zbrodnią wynikającą z samych jego założeń. Wagę jego publikacji poświadcza m.in. fakt, iż został za nie skazany zaocznie na śmierć i wyroku nie uchylono pomimo rozpadu ZSRR
*** Wiele odniesień do korzyści, jakie daje posiadanie w służbach specjalnych również ludzi o odmiennych od rządowych przekonaniach, możemy znaleźć choćby w powieściach Jana Guillou o przygodach szwedzkiego superagenta Carla Hamiltona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)