Dan Simmons
Hyperion
tytuł oryginału: Hyperiontłumaczenie: Arkadiusz Nakoniecznik
cykl: Hyperion (tom 1)
wydawnictwo: Mag 2007
liczba stron: 624
wersja audio:
Stowarzyszenie Pomocy Osobom Niepełnosprawnym „Larix” im. Henryka Ruszczyca
Studio Nagrań Spółdzielni Nowa Praca Niewidomych Warszawa 2015
czyta: Marcin Popczyński
Powyższa notka wydawcy z okładki wersji drukowanej wystarcza do przybliżenia fabuły. Powieść ma budowę szkatułkową, aczkolwiek ledwie jednopoziomową – każdy z pielgrzymów w drodze do Grobowców Czasu na Hyperionie opowiada towarzyszom swą historię i owe opowieści zajmują większą część objętości książki, z której reszta dotyczy samej pielgrzymki. Jak się to wszystko skończy oczywiście nie zdradzę. Taka konstrukcja powieści nie jest niczym nowym w literaturze, więc nie ma się co nad nią dalej rozwodzić.
Hyperion zbiera bardzo dobre recenzje. Sama fabuła jednak nie jest specjalnie oryginalna, styl też nie budzi zachwytu, choć jedno i drugie nie rodzi też odczuć negatywnych. Są momenty, gdy rzecz jest naprawdę wciągająca, ale niestety co rusz pojawiają się elementy wręcz infantylne, poniżej wszelkiej krytyki bym nawet powiedział. Pierwszy zniesmaczył mnie bardzo długi fragment poświęcony bitwie pod Azincourt. Polecam dla porównania Pieśń Łuków Bernarda Cornwella. Dalej Dan Simmons obnaża spore braki w wiedzy o żeglowaniu, a ukazanie nazistów jako szaleńców i potwory też nie świadczy za dobrze o głębokości jego refleksji, wiedzy czy nawet o zwykłym zdrowym rozsądku. Infantylności można mnożyć długo, jak choćby zabieranie ze sobą zwykłych mebli przy przeprowadzce na inną planetę, sprawy nurkowania i dekompresji czy jastrzębie jako ptaki wodne. Gorzej, że z podstawowymi poważnymi sprawami naukowymi autor też ma się na bakier, jak na przykład zmiana koloru całego ciała po spożyciu tabletki czy manipulacje czasem. Szkoda, że Simmons nie słyszał najprawdopodobniej o dylatacji czasu i w ogóle sprawia wrażenie, iż zatrzymał się w epoce Transformacji Galileusza. Oczywiście, gdy pisał Hyperiona, nie mógł wiedzieć, że dwie czy trzy dekady później będziemy mieli zegary tak czułe, że przestawienie jednego z pary na drugi koniec biurka da między nimi mierzalne różnice w upływie czasu. Czary goryczy dopełnia jednak centralna postać całości – Chyżwar, Władca Bólu (i Czasu). Jego fizyczność przybrała obraz tak naiwny, że aż groteskowy.
Można na siłę doszukiwać się jakichś głębszych wartości w opowieściach poszczególnych pielgrzymów, ale czy warto, skoro wszystkie one już się gdzieś wcześniej czy później pojawiły, lecz bez towarzystwa żenujących, płytkich i nietrafionych wizji przyszłości? Skoro już zaczęliśmy od zestawienia z Diuną, to na nim zakończmy. Diuna – rok 1965, a Hyperion 1989, ale to właśnie powieść Simmonsa trąci myszką, a dzieło Herberta jawi się i dzisiaj tak, jakby zostało napisane wczoraj, a może nawet jutro. Diuna to konstrukcja kompletna, perfekcyjnie wycyzelowana, w której każda zmiana byłaby zmianą na gorsze, pełna oryginalnych, do dziś porażających pomysłów, a Hyperion? Szkoda się dalej nad nim znęcać...
Wasz Andrew
Słowna skala ocen:
- beznadziejna
- bardzo słaba
- słaba
- może być
- przeciętna
- dobra
- bardzo dobra
- rewelacyjna
- wybitna
- arcydzieło
Zgadzam się. Co prawda drażniły mnie inne rzeczy niż ciebie ale w ogólnym rozrachunku powieścidło nie zrobiło na mnie większego wrażenia. Oczywiście złożyłam to na karb swojego braku wyrobienia w SF, być może niepotrzebnie. Dalszych części na pewno nie przeczytam.
OdpowiedzUsuń"Diuny" bałam się ze względu na jej objętość ale skoro dałam radę "Hyperionowi" to chyba nie powinno być problemu.
No - Diunę zdecydowanie polecam :)
UsuńJeszcze jedno, wybitnie denerwowała mnie postać Dzierzby/Chyżwara - nożycorękiego potwora - nie mam pojęcia o co chodziło z tym wątkiem. Jaki jest sens istnienia istoty, która zajmowała się wyłącznie masakrowaniem ciał. Jak na boga słabo. Również słabo moim zdaniem wypadła kwestia sztucznej inteligencji i emanacji poety Keatsa z opowieści Detektyw.
OdpowiedzUsuńTak - Chyżwar/Dzierzba wybitnie infantylny :)
UsuńCóż, dla mnie pozostaje to nadal jedna z najlepszych powieści science-fiction. Nie będę jednak polemizował z recenzją, bo widzę, że rozmijamy się jako czytelnicy i na zupełnie inne rzeczy zwracamy uwagę. I to dla mnie jest fascynujące same w sobie.
OdpowiedzUsuńTak - wszystko zależy od priorytetów. Inna sprawa, że ja uważam, że nawet geniusz w jednych aspektach nie może przykrywać infantylności w innych. Ale masz całkowitą rację - różne są gusty, nawet różne osoby mają różne gusta w różnych momentach, i w ogóle - z książkami jak z kobietami - z jednej strony nie ma żadnej dla wszystkich najładniejszej, a z drugiej - prawie każda potwora znajdzie swego amatora. Inna sprawa, że temat urody lektur jest bezpieczniejszy od tego drugiego :)
UsuńJak dla mnie "Hyperion" to jedna z najlepszych powieści sci-fi, bogata w szczegóły, detale, ciekawe historie pielgrzymów, nieszablonowe podejście do space operowych wątków. Wbrew temu, co piszesz, Simmons o dylatacji czasu niewątpliwie słyszał, w "Hyperionie" historie związane z dylatacją czasu mają wszak swoje miejsce. "Diuna" jest fajna, ale jak dla mnie do "Hyperiona" się nie umywa. No, ale z opinią jest jak z dupą, każdy ma swoją :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Klub AA :)
Tak, o czasie jest w nim bardzo dużo. Sęk w tym, że zdaje się, iż opacznie rozumianym - choćby sprawa Chyżwara, który jest odwróceniem paradoksu bliźniaków. Przy dużych przyspieszeniach dla niego czas zwalania, więc zrobi mniej, niż inni, którzy poruszają się z normalnymi przyspieszeniami, a w powieści jest odwrotnie - on porusza się niesamowicie szybko i robi wiele w czasie, gdy ci, którzy nie przyspieszają, nie zdążą zrobić nic. Wiem, że w konwencji bajeczek stylizowanych na SF Chyżwar jest super, ale należałoby wtedy z półeczki, na której leży Hyperion, wyciąć słowo Science i zostawić tylko Fiction. I wtedy bym się czasu nie czepiał, choć pozostaje żeglarstwo oraz wiele innych drobiazgów. No, ale oczywiście podobać się może wszystko. A ja po prostu pisząc recenzje staram się określić, co mi się nie podobało, by każdy czytelnik mógł sobie sam dopowiedzieć, czy jemu też to będzie przeszkadzać, czy nie. No i oczywiście też w drugą stronę - piszę co mi się podobało, by inni wiedzieli, czy to co dla mnie jest plusem, dla nich też będzie zaletą. Pozdrowionka serdeczne :)
UsuńDiuna to opera mydlana. Nie ma podjazdu.
OdpowiedzUsuńOpera mydlana to taki gatunek. To tak jakby czynić zarzut z tego, że coś jest kryminałem albo pamiętnikiem.
Usuń