Camilla Läckberg
Syrenka
tytuł oryginału: Sjöjungfrun
cykl: Saga o Fjällbace (tom 6)
tłumaczenie: Inga Sawicka
lektor: Marcin Perchuć
wydawnictwo: Czarna Owca 2011
Głos Marcina Perchucia interpretujący Sagę o Fjällbace pióra Camilli Läckberg (właściwie Jean Edith Camilla Läckberg Eriksso, jednej z gwiazd literatury kryminalnej rodem ze Szwecji), przypadł mi do gustu tak bardzo, że wziąłem się już za szóstą odsłonę wersji audio tego cyklu powieściowego opowiadającego o losach Patrika Hedströma, policjanta z komisariatu w Tanumshede (Szwecja) oraz jego żony Eryki, pisarki, której również nie brak zacięcia śledczego.
Tym razem powieść rozpoczyna się zaginięciem młodego mężczyzny, którego zwłoki w cztery miesiące później przypadkowy spacerowicz odkrywa pod przybrzeżnym lodem (przy okazji kuriozum – wydania książkowe i notki w internecie mówią, iż było to na jeziorze, gdy w rzeczywistości był to lód na wybrzeżu morskim). W sumie ta informacja to spojler, w dodatku fałszywy, ale widocznie taka nasza kultura informacyjna i wydawnicza, by zdradzać czytelnikowi przed czasem i w dodatku trochę fałszywie. Dla porównania – w wydaniu anglojęzycznym notka wydawcy w ogóle o tym zaginięciu i znalezieniu zwłok nie wspomina, a kusi innym wątkiem – marzenie Christiana Thydella spełniło się: jego debiutancka powieść, Syrenka, zastała opublikowana i zebrała entuzjastyczne recenzje. Kiedy pisarka kryminalna, czyli nasza Erica Falck (żona Patrika), która odkryła talent debiutanta, dowiaduje się, że otrzymuje on anonimowe groźby, bada nie tylko owe listy, ale także tajemniczą przeszłość autora...
Od razu powiem, że z dotychczasowych powieści cyklu ta podobała mi się najmniej. Jak na mój gust autorka tym razem za daleko poszła w kierunku American style, czyli wydumanej, zamotanej intrygi; na siłę udziwnionej i nie do końca przekonującej, w dodatku z wykorzystaniem powszechnie eksploatowanego, aż do kiczowatości, motywu podwójnej osobowości, którego istnienie w ogóle jest dyskusyjne, a tutaj, podobnie jak w większości innych literackich przypadków, jest traktowane jako równie oczywiste i pewne jak to, że dwa i dwa to cztery.
Jak już wspomniałem, tym razem mamy do czynienia z konstrukcją książki w książce. Motyw ten był już eksploatowany w literaturze, z różnym skutkiem zresztą, ale Camilla w moim odczuciu w ogóle nie wykorzystała potencjału kryjącego się w tej konwencji. Całość pozostała jakby w dotychczasowej manierze, w której zamiast książki w książce były retrospekcje w czasie bieżącym. Wielka szkoda. Sam proces twórczy został również pokazany nijako, beż żadnego porównania choćby do prześwietnej w tym aspekcie Ręki Mistrza Kinga.
Umieszczenie sagi kryminalnej w zabitej dechami dziurze, takiej jak Fjällbaka, samo w sobie jest zabiegiem bardzo ryzykownym. Nawet Sztokholm byłby zbyt mały ze swym poziomem przestępczości, by w ciągu kilku lat dostarczyć tylu zbrodni, by wystarczyło na podobną serię powieściową. Zapewne w całej Szwecji byłoby ich za mało. Jednak, gdy czyta się kolejne części jedną za drugą, takie nagromadzenie zbrodni, w dodatku coraz bardziej wydumanych, zaczyna szczególnie razić w tak małej miejscowości. Najbardziej staje się to widoczne w zderzeniu z bardziej niż u innych autorów powieści kryminalnych rozbudowaną warstwą obyczajową podkreślającą senny, spokojny klimat szwedzkiej prowincji i stabilność tamtejszego społeczeństwa.
Na szczęście wspomniane wyżej udziwnienie jest jedynym mankamentem powieści. Poza tym jest ona godną kontynuacją dotychczasowych odsłon cyklu, z interesującą, malowniczą warstwą obyczajową, przekonującymi postaciami i licznymi, ciekawie poprowadzonymi wątkami pobocznymi nie tylko dopełniającymi główną intrygę, ale stanowiącymi równoważne, a być może nawet ważniejsze elementy konstrukcyjne powieści. Tym razem dużo w książce rozważań o śmierci, jej przeżywaniu i umieraniu, miłości i egoizmie, o różnych kolejach życia. Nie brakuje naprawdę wzruszających momentów i trzeba przyznać, że pomimo wspomnianego we wstępie przegięcia, całość jest bardzo interesującym czytelniczym doświadczeniem, a przy tym świetną, relaksującą rozrywką nie pozbawioną głębszych refleksji nad naturą ludzką i obrazem tego świata.
Ciekaw jestem, w jakim kierunku pójdzie autorka w następnej części Sagi, a Was zapewniam, że powieść, choć jak dotąd najsłabsza w warstwie kryminalnej, nadrabia innymi aspektami i na pewno warta jest przeczytania, zwłaszcza jeśli poznaliście już części poprzednie i jesteście ciekawi następnych
Wasz Andrew
Saga o Fjällbace:
Isprinsessan (2003) Księżniczka z lodu (2009)
Predikanten (2004) Kaznodzieja (2010)
Stenhuggaren (2005) Kamieniarz (2010)
Olycksfågeln (2006) Ofiara losu (2010)
Tyskungen (2007) Niemiecki bękart (2011)
Sjöjungfrun (2008) Syrenka (2011)
Fyrvaktaren (2009) Latarnik (2011)
Änglamakerskan (2011) Fabrykantka aniołków (2012)
Lejontämjaren (2014) Pogromca lwów (2015)
Ha, odnosząc się do ostatnich badań na temat czytelnictwa, można zaryzykować stwierdzenie, że tekst na okładce to swoisty test, sprawdzający umiejętność czytania ze zrozumieniem :)
OdpowiedzUsuńA co do samej "Syrenki", to czytając Twoje kolejne wpisy dotyczące twórczości Camilli Läckberg, coraz mocniej zastanawiam się, jak Szwedka poradziłaby sobie jako autorka powieści obyczajowych bądź psychologicznych. Czuję, że z pewnością skusiłbym się na tego typu pozycję :)
Trudno prorokować. Mam wrażenie, że w tych pierwszych dałaby radę bez problem, a z kolei trudno o dobrą powieść obyczajową nie uwzględniającą psycho- i socjologii. Może zresztą coś takiego napisze, ale rozumiem, że poszła w kryminały. Obok sensacji, romansów i fantastyki to najbardziej dochodowe kanony :)
Usuń