Pozytywne szkolenie psów
Barbara Waldoch
Wydawnictwo: Werset 2007
Jakiś czas temu sięgnąłem po książkę Barbary Waldoch Pozytywne szkolenie psów. Nie był to przypadek, gdyż akurat zamierzałem wziąć ze Schroniska Na Paluchu dwuletniego amstafa, którego kartotekę obciążała nieudana adopcja cztery miesiące wcześniej i powrót do schroniska z adnotacją o pogryzieniu domownika, zastraszeniu rodziny adoptującej i z etykietką dążącego do dominacji agresora. Miałem już wcześniej do czynienia z rocikami i boskerami, ale z TBB* nie, więc postanowiłem poszerzyć swą wiedzę teoretyczną o wychowywaniu zwierząt bez przemocy i kar.
Gdy zamierzałem nabyć pierwszego „mojego” psa, zakupiłem i przeczytałem Okiem psa Johna Fishera, pierwszy wydany w Polsce podręcznik psiej psychologii. Było to dla mnie nieocenioną pomocą w wychowaniu mojej świętej pamięci bokserki Bo i choć część tez z tego opracowania się zdezaktualizowała, a i sam autor ponoć wycofał się z tezy wiodącej, czyli teorii dominacji, to poza tymi aspektami jest to nadal pozycja must read nie tylko dla każdego psiarza, ale w ogóle dla posiadaczy i miłośników zwierząt, a na pewno będzie też interesująca dla każdego, kto chce lepiej rozumieć zwierzęta.
Barbara Waldoch była prekursorką wprowadzenia w Polsce metody klikerowej, w której do szkolenia psów stosuje się prosty przyrząd zwany klikerem, nazwany od dźwięku, który wydaje. Nie należy jednak jej książki odbierać jako tylko instrukcji do klikera, gdyż tak naprawdę jest to przewodnik po psim widzeniu i rozumieniu świata, oraz oczywiście wykład o tym, jak wychować zwierzę bez stosowania kar, nie tylko fizycznych, ale w ogóle bez kar. Czy to możliwe? Zapewniam, że tak.
Nie będzie od rzeczy wspomnieć, że jeszcze za kliker się nie wziąłem, ale zamierzam się z nim zaprzyjaźnić w najbliższej przyszłości. Mimo tego lektura okazała się niezwykle przydatna – teza wiodąca, że przy wychowywaniu pozytywnym, czyli bez kar, niezależnie od stosowanych technik (z klikerem, czy bez), można osiągnąć każdy cel, a ewentualne błędy nie skutkują niczym więcej, niż co najwyżej brakiem szybkich postępów w szkoleniu, jest jak najbardziej słuszna. W przeciwieństwie do szkolenia, w którym stosuje się kary, wychowanie pozytywne nie grozi szkodami na psiej psychice, ani nie zagraża zaufaniu zwierzęcia do opiekuna.
Wiele osób ma znacznie lepsze umiejętności karania, niż nagradzania.
Ten cytat powinien być mottem wiszącym nie tylko nad psimi legowiskami, ale i nad wejściami do szkół oraz innych ośrodków wychowawczych. Wiele osób ma znacznie lepsze umiejętności karania, niż nagradzania i do dziś większość ludzi w Polsce uważa, iż powinni mieć prawo do wymierzania kar cielesnych swym dzieciom, że o zwierzętach nie wspomnę. Dlaczego jest taki opór w naszym kraju wobec metod wychowania bez przemocy, bez kar? - Jeśli można wychować psa bez stosowania kar, to czemu nie można dziecka? Bo jest głupsze niż zwierzę? A może to wychowawca jest zbyt głupi? No i rodzą się, oczywiście już poza lekturą, następne pytania – czy ktoś, kto nie potrafi wychować zwierzęcia lub nie ma na to czasu, powinien mieć prawo do posiadania potomstwa? Może je nakarmi, odzieje i zapewni mu byt materialny, może nawet na wyższym niż inni poziomie, ale czy potrafi je wychować?
No, ale to takie tylko dygresje. Pozytywne szkolenie psów jest, podobnie jak Okiem psa, niezwykle wartościową lekturą dla każdego opiekuna psa. Zaryzykowałbym nawet twierdzenie, że również dla każdego posiadacza dowolnego zwierzęcia, a nawet przyszłych i obecnych rodziców. Oczywiście absolutnie nie ma mowy, by prawidła dotyczące wychowywania psów przenosić wprost na inne zwierzęta, ani tym bardziej na ludzi, ale... Te książki nie są tylko i wyłącznie świetnymi podręcznikami dla psiarzy, bowiem dają do myślenia i zmuszają do stawiania pytań. Dopingują do zainteresowania się, jak wyglądają odpowiednie metody dla innych grup docelowych.
Oczywiście, nawet w kwestii psiej natury nie należy ani do Okiem psa, ani do Pozytywnego szkolenia psów podchodzić jak do prawd objawionych. W tak delikatnych kwestiach jak psychika, nawet psychika psa, zawsze lepiej być pełnym ostrożności, pozytywnego krytycyzmu i zdrowego rozsądku. Sam znam z życia moich psów przykłady, które przeczą wszelkim możliwym teoriom, ale jednocześnie nie znam żadnego, który by wskazywał, że lepiej karać niż nagradzać.
Oczywiście, że wychowanie i tresura bez kar ma swoje wady:
- jest trudniejsze (pozornie, ale niby jest)
- wymaga myślenia (a wielu myślenie boli)
- wymaga wiedzy (to też problem)
- wymaga empatii, zainteresowania obiektem wychowania, poświęcenia mu czasu i uwagi
- wymaga konsekwencji (a to sprzeczne z naszym narodowym kultem hura akcyjności)
- nie daje poczucia władzy ani nie jest plastrem na kompleksy
- nie zaspokaja wpojonego przez tradycję i wiarę mitu o potrzebie panowania nad wszelkim stworzeniem
W moim jednak odczuciu człowiek myślący i cywilizowany nie powinien się uciekać do kar w sytuacji, gdy wiedza umożliwia mu nie tylko obycie się bez nich, ale i osiągnięcie nawet lepszych rezultatów bez ich pomocy. Polecam więc obie wspomniane lektury każdemu, nie tylko posiadaczom psów, no i podkreślam raz jeszcze – każdy pies, tak jak każdy człowiek, jest inny i do każdego należy podejść indywidualnie, by wydobyć z niego to, co najpiękniejsze, a kary mogą to pogrzebać tak głęboko, że trudno będzie to naprawić.
Zapytacie zapewne, czy książka spełniła swe zadanie w kontekście wspomnianej adopcji? Jak najbardziej. Muszę przy okazji wspomnieć o pracownikach i wolontariuszach Schroniska Na Paluchu których postawa i zaangażowanie w pomoc zwierzętom są godne podziwu, a w szczególności o Paniach Magdzie (Bubu), Izie i Beacie, które zawsze służą pomocą i radą wszystkim posiadaczom piesków, ze szczególnym uwzględnieniem pieszczochów z kręgu TTB
Wasz Andrew
*TTB - Teriery typu bull
Dzięki za recenzję, czekałam na nią. Ten cytat jest niesamowity i widzę jak trudno jest odejść od karania do pozytywnego wychowywania - zarówno w przypadku psów jak i dzieci. Karaniem jesteśmy przesiąknięci, karzemy się wszędzie i zawsze w wielu relacjach - tzw. fochem, ignorowaniem, krzykiem, narzekaniem - a potem się dziwimy,że się tak nieprzyjemnie żyje w tym kraju.
OdpowiedzUsuńPodziwiam cię, że wziąłeś takiego 'trudnego' psa ze schroniska. Pewnie im najtrudniej znaleźć dom. A jak twoja rodzina na adopcję?
Nie mogę się rozpisać teraz, a szkoda.
I'll be back.
W sumie, to zajechaliśmy na Palucha po suczkę, też z TTB, wytypowaną przez internet, ale przy bramie spotkaliśmy Izę wyprowadzającą Aviska i córa zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia :)
UsuńHa, po przeczytaniu tego tekstu ciśnie mi się na usta dokładnie to samo zdanie, która napisała Iza - dzięki za tę recenzję. Dzieci i zwierzak jeszcze przede mną, dlatego jak najbardziej postaram się sięgnąć po tę lekturę, która za sprawą Twojego tekstu jawi się jako bardzo, bardzo wartościowa.
OdpowiedzUsuńW naszym kraju faktycznie panuje kult silnej ręki, niezależnie od tego czy chodzi o wychowanie psów, czy też potomstwa.
Okiem psa też warto przeczytać. Tezy główne nieaktualne, ale reszta w większości jak najbardziej.
UsuńNa marginesie - chodzę z moim Pixelem na psie przedszkole i chociaż nie obejmuje ono treningu przy użyciu klikera, ale zakłada kompletny brak kar i wyłączne skupianie się na wzmacnianiu pożądanych zachowań. Mój szczeniak zmienia się w oczach - nie tylko dlatego, ze rośnie, ale też coraz lepiej się zachowuje. I coraz mniej boi się innych psów, a strachliwy był niesamowicie.
OdpowiedzUsuńTak więc pozytywne szkolenie ma sens :)
Zgadzam się całkowicie! A psie przedszkole to też bardzo dobra sprawa. Szkoda, że nie mam w pobliżu, bo Avisek odwrotnie - nie lubi zwierząt (nie tylko zwierząt zresztą), więc przydałoby mu się coś takiego z odwrotnych powodów.
Usuń