M.R.O.K.
Brian W. Aldiss
Tytuł oryginału: HARM
Tłumaczenie: Stefan Baranowski
Wydawnictwo: Vis-à-vis/Etiuda
Liczba stron: 235
Brian Aldiss to angielski pisarz science
fiction, który na Wyspach Brytyjskich cieszy się całkiem sporym
poważaniem. Świadczyć może o tym choćby nadany w 2005 roku tytuł Oficera Orderu Imperium Brytyjskiego za
zasługi na rzecz literatury. Urodzony w 1925 roku artysta, pomimo
zaawansowanego wieku wciąż pozostaje aktywnym twórcą. Jego ostatnie
dzieło z 2007 roku HARM, zostało opublikowane w Polsce w 2011 roku pod tytułem MROK na
łamach krakowskiego wydawnictwa vis-á-vis/Etiuda, które na swoim
koncie ma również dzieła innego wybitnego pisarza science fiction,
Arthura Clarke’a.
Główny bohater MROKu
to Paul Fadhil Abbas Ali, młody Brytyjczyk o muzułmańskich korzeniach,
albo Fremant, kolonizator odległej planety Stygii. Wszystko zależy od
punktu widzenia. Brian Aldiss pozostawia nam niejako wolność wyboru co
do perspektywy, z której będziemy oglądać wydarzenia. Tak więc możemy
przyjąć, że Paul Fadhil Abbas Ali to autor satyrycznego wg własnego
mniemania utworu, w którym główni bohaterowie rzucają luźny żart na
temat zabójstwa premiera Wielkiej Brytanii. Ów fatalny żart staje się
przyczyną aresztowania Paula przez agentów Ministerstwa Rozpoznawania
Ośrodków Konspiracji (MROK), którzy w satyrze zaczynają dostrzegać
przekaz nawołujący do działania islamskie organizacje terrorystyczne.
Młody pisarz zostaje osadzony w więzieniu. Pogrążony w izolacji,
niepewny nawet kraju, w którym się znajduje, Paul jest regularnie
przesłuchiwany. Agenci, aby wydobyć z niego żądane informacje bez
najmniejszych oporów posuwają się do tortur, fizycznego oraz
psychicznego terroru. Bity, poniżany, obrażany Paul zaczyna przejawiać
objawy rozszczepienia osobowości.
W takich właśnie
okolicznościach pojawia się Fremant. Kolonizator nowego świata, planety
Stygii, regularnie nawiedzany jest przez koszmary, w których wciela się w
maltretowanego przez strażników więźnia. Stygia to świat opanowany
przez ziemskich osadników, którzy zostali wysłani w przestrzeń kosmiczną
ze swojej macierzystej planety, kiedy sprawy na niej zaczęły przybierać
naprawdę zły obrót. Potężnie rozwinięty cywilizacyjnie Zachód, nie
mniej mocarny Wschód, a między niby pustynie barbarzyństwa,
biedne narody, które całą swoją złość na niesprawiedliwość świata zdają
się przelewać w religijny fanatyzm. Mury kruszeją, w liberalne
społeczeństwa Zachodu przenikają kropla po kropli imigranci, którzy nie
zamierzają się zasymilować. Z biegiem czasu całej zachodniej cywilizacji
zaczyna grozić widmo zagłady, a jedyną szansą na uratowanie
szlachetnych idei zdaje się być rozpoczęcie wszystkiego od nowa, z
nieskażoną fanatyzmem materią, tj. wyprawa w Kosmos i zbudowanie
społeczeństwa od podstaw na odległej planecie, której ludność nie
powtórzyłaby błędów Ziemian.
Akcja powieści ze
względu na dwóch bohaterów oraz dwie rzeczywistości przebiega
dwutorowo. Fabuła dość zgrabnie się zazębia i tak, kiedy to Paul traci
przytomność lub pogrąża się w niespokojnej drzemce, gościmy na Stygii.
Natomiast, gdy Fremant oddaje się we władanie Morfeusza, lub gdy co
bardziej gwałtowni osadnicy postąpią z nim nie mniej brutalnie niż
strażnicy więzienni z Paulem, znajdujemy się na Ziemi, błąkając się wraz
z Abbasem Alim po nieprzyjaznych murach aresztu, wizytując pokoje
przesłuchań, będąc świadkami kolejnych upokorzeń młodego Brytyjczyka.
Zabieg wzajemnego przenikania się obu rzeczywistości, tej ziemskiej oraz
stygijskiej, przypomina nieco prozę Philipa Dicka, w której również
często nie jesteśmy w stanie jednoznacznie określić, czy to co nas
otacza jest prawdziwe, niezmienne, trwałe oraz pewne. Niestety z żalem
muszę stwierdzić, że pióro Briana Aldissa jest znacznie cięższe, a
malowane przez niego wydarzenia, mnie sugestywne niż dzieła wspomnianego
Dicka. To amerykański pisarz jest mistrzem tworzenia mirażu, ułudy,
lirycznej fatamorgany, która jest w stanie omotać w równym stopniu
bohaterów jak i czytelników.
Brianowi
Aldissowi nie można natomiast odmówić fantazji oraz wyobraźni. W bardzo
ciekawy sposób przedstawił on koncepcję wg której ludzie mieliby
podróżować na odległe o całe lata świetlne od Ziemi planety, nie
umierając przy tym ze starości. Pomysł jest na tyle oryginalny, że nie
będę go tutaj zdradzać, pozbawiając czytelnika przyjemności zapoznania
się z nim osobiście, a wspomnę jedynie, że ma on wiele wspólnego z
lemowską ideą rozbicia człowieka na atomy, nad którą dyskutowali
zawzięcie Filonous oraz Hylas w sławetnych Dialogach polskiego
mistrza science fiction. Aldiss jest również znakomitym obserwatorem
teraźniejszości. Poprzez ekstrapolację obecnych wydarzeń, zabarwioną
sporą dozą pesymizmu, tworzy on ciekawą dystopię, w której przyszło
egzystować pechowemu Paulowi Fadhilowi Abbasowi Ali. Brytyjski pisarz
ukazuje jak trudna staje się wspólna egzystencja wielu nacji o
diametralnie różnych spojrzeniach na zasadnicze kwestie moralne, czy
religijne. Autor zdaje się ostrzegać, że dalsze wzajemne izolowanie się,
tj. odcinanie się imigrantów od nowego środowiska oraz lekceważenie i
brak szacunku wobec nowych sąsiadów okazywane przez rdzennych
mieszkańców może prowadzić do eskalacji nieporozumień, które w końcu
przerodzą się w otwarty konflikt. Wizja Aldissa, w której wykroczeniem
jest już samo pochodzenie wydaje się być dość przerażająca, ale jednak
jeszcze odległa. Przynajmniej pozornie, bowiem wątpliwości pojawiają się
już w momencie, kiedy zaczynamy rozmyślać o amerykańskim obozie Guantanamo.
Czyż warunki, w których więziony jest Paul, tj. przemoc na porządku
dziennym, brak realnej możliwości obrony oraz brak obiektywnego procesu,
różnią się w znaczący sposób od warunków, w których przetrzymywani są lokatorzy amerykańskiego więzienia na terenie Kuby?
Planeta
Stygia wraz z kolejnymi rządami, które obejmują nad nią władzę jest już
typowym przykładem antyutopii. Brian Aldiss wystawia przed czytelnikiem
następne akty tego samego przedstawienia o nazwie ludzka ułomność manifestowana przez metody rządzenia.
Okazuje się, że bezwzględny, odpowiedzialny za eksterminację rdzennych
mieszkańców planety tyran nie jest wcale lepszy od religijnego fanatyka,
który natrafiwszy na równie zaciekłego obrońcę swojej doktryny, potrafi
dyskutować jedynie za pomocą argumentów siłowych. Na deser pisarz
serwuje jeszcze rządy czystej, przynajmniej w założeniu nauki. Co
zabawne, pozbawiona jest ona zasad moralnych, ale nie ludzkich słabości
oraz małostkowości, tak więc również nie spełnia ona pokładanych w niej
oczekiwań. Nie ma zatem złotego środka, wszystkie rozwiązania jawią się
jako złe i nieprawidłowe. Zaskakuje nieco fakt, że ponoć specjalnie
wyselekcjonowani Ziemianie-kolonizatorzy tak łatwo powielają błędy
swoich przodków, ale być może właśnie taka jest natura ludzka. Mało
pojętni z nas uczniowie, zbyt dumni, aby wysłuchiwać rady starszych i
bardziej doświadczonych od nas samych, stąd toczące się bez końca koło
historii oliwione jest krwią.
Reasumując, MROK to
całkiem ciekawa pozycja, chociaż wzbudza ona we mnie bardzo
dychotomiczne odczucia. Z jednej strony to bardzo interesująca wizja
przyszłości, do tego niebanalny pomysł rozdzielenia narracji pomiędzy
dwóch bohaterów żyjących w jednym ciele. Powieść Aldissa jest na pewno
oryginalna i nieszablonowa. Mierzi jednak okrutnie sam sposób realizacji
idei, jakie musiały przyświecać pisarzowi podczas tworzenia książki.
Rozpoczęty wątki zdają się być rozgrzebane niczym świeże zwłoki, są
wyraźnie niedopracowane i nieukończone. Proza Aldissa momentami sprawia
wrażenie niechlujnej. W rezultacie zamiast w pełni cieszyć się lekturą,
zaczynamy koncentrować się na nieistotnych szczegółach, które skutecznie
psują radość czytania. Powieść było mi ciężko w pełni docenić, ponieważ
to czym jest książka przysłania wyobrażenie, czym mogłaby być, gdyby w
pełni wykorzystano zawarty w fabule potencjał. Z tego powodu znacznie
bardziej niż zalety MROKu zauważalne są jego niedociągnięcia oraz zmarnowane pomysły.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)