VALIS
Philip K. Dick
Tytuł oryginału: VALIS
Tłumaczenie: Lech Jęczmyk
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy REBIS
Liczba stron: 328
Na samym wstępie warto w ogóle chyba
wyjaśnić, co właściwie oznacza tytuł, brzmiący co najmniej tajemniczo,
by nie rzec nieprzystępnie. Zatem zgodnie ze słowami autora:
VALIS (skrót od Vast Active Living
Intelligence System, czyli Rozległy Czynny Żywy System Informatyczny, z
amerykańskiego filmu) - turbulencja w polu rzeczywistości, w której
tworzy się spontaniczne, samokontrolujące się negentropijne zawirowanie
dążące stopniowo do podporządkowania sobie otoczenia i wykorzystania go
do tworzenia zestawów informacji. Charakteryzuje się pozorną świadomością, celowością, inteligencją, rozwojem i swoistą koherencją.
Wielka Encyklopedia Sowiecka, wydanie szóste, 1992
Wielka Encyklopedia Sowiecka, wydanie szóste, 1992
Dalej, należałoby dodać, że autor
książki, czołowy przedstawiciel amerykańskiej SF, to wariat (w jak
najbardziej pozytywnym znaczeniu tego słowa) jakich mało. Problemy z
narkotykami, lekami, manie prześladowcze. Naszego biednego Staszka Lema
uważał za prowokację komunistów, za którą kryła się grupa pisarzy
działających na zlecenie czerwonych, by przejąć kontrolę nad opinią
publiczną. Dowód: mnogość stylów pisarskich Lema. Zresztą, czy LEM nie
brzmi jak skrót jakieś organizacji, oczywiście tajnej? Całą sprawę i
swoje przemyślenia Dick przekazał FBI.
VALIS, napisana w 1978 roku to
jedna z ostatnich powieści Dicka. Przed śmiercią, która nastąpiła po
serii zawałów serca w 1982 roku, udało mu się jeszcze stworzyć Bożą Inwazję (1980 r.) oraz Transmigrację Timothy'ego Archera (1981
r.). Ponoć książki te były pisane w ogromnym pośpiechu (w przeciągu 8 –
12 dni), jako, że autor czuł już na karku zbliżający się, zimny oddech
śmierci. Wydaje mi się, że pośpiech ten jest bardzo dobrze widoczny na
kartach VALIS. Książka, na pierwszy rzut oka, wydaje się być
chaotycznym zapisem myśli, przesądów, wierzeń, autora, który swobodnie
miesza również style pisarskie. Trochę to powieść, chociaż w pewnym
momencie okazuje się, że główny bohater, którego losy opisuje
trzecioosobowy narrator to ten właśnie narrator, następuje zatem
transformacja w coś na wzór pamiętnika. Jakby tego było mało, Dick
uraczył nas również obfitą egzegezą (Tractates Cryptica Scriptura),
czyli wyjaśnieniami umieszczonymi na końcu książki, liczącymi 52
podpunkty. A naprawdę jest co objaśniać, bowiem książka jest absolutną
bombą metafizyczną, prawdziwą mieszanką filozofii, religii, przemyśleń.
O samej fabule rzec można krótko, że VALIS
to być może powieść nieco autobiograficzna. Opisuje ona zdarzenie,
które przytrafiło się Dickowi w marcu 1974 roku, kiedy to trafił go w
głowę promień różowego światła, powodując zmiany w jego umyśle,
poszerzając jego możliwości intelektualne. Promień okazał się również na
tyle miły i łaskawy, że przesłał także pisarzowi informację na temat
groźnej choroby syna. Nie trzeba chyba dodawać, że oczywiście informacja
okazała się prawdziwa. Dick na kartach książki, tworząc swoje alter
ego, Konioluba Grubasa (Filip po grecku znaczy "lubiący konie", a Dick w języku niemieckim - "gruby".)
próbuje dociec, co tak naprawdę mu się przydarzyło. W książce różowy
promień przybiera postać Boga, albo kogoś podszywającego się pod Boga,
którego zresztą Koniolub jest wielkim orędownikiem. Świat, ba,
Wszechświat stara się on zrozumieć na swój własny, wyjątkowy sposób
poruszając się właśnie wzdłuż osi, którą jest m. in. Bóg. Nie sposób
jednak nie wspomnieć o całej masie innych wykładni, którym także próbuje
posłużyć się pisarz. Na kartach powieść pojawia się i ortodoksyjny
judaizm, grecka mitologia, fragmenty Nowego Testamentu, gnostycyzm oraz
jego esseński odłam, czy karty Britannici z hasłem „Kultura Mikronezji”.
Ów bałagan, mnogość, graniczącą z chaosem można próbować wyjaśnić
faktem, że Dick nigdy nie identyfikował się z jedną religią, czy
filozofią – można chyba nawet rzec, że po prostu czerpał garściami
zewsząd, biorąc te elementy, które dobrze pasowały do jego własnej
wizji. Co z tego wszystkiego wyszło? Spróbujcie przekonać się sami
podczas lektury VALIS, do której gorąco zachęcam.
Osobiście wydaje mi się, że Dick uparcie
wierzył w tajemnicę, którą skrzętnie ukrywa przed nami życie. Nie wiem,
czy był to wg niego równoległy Wszechświat, czy też obietnica innego,
wiecznego życia. Odnoszę jedynie wrażenie, że pisarz dostrzegał dualizm
wszelkiego stworzenia (kosmogonia dwuźródłowa, yin i yang) – wg niego Bóg, czy też inna siła twórcza, posiadała swoją antytezę o zapędach stricte
destrukcyjnych, a świat jawił się jako arena wiecznej rywalizacji obu
tych form. Mniemam, że był zafascynowany współistnieniem ładu, porządku,
który widzimy na każdym kroku oraz równie wszechobecnej bogini chaosu,
czyli entropii.
P. S.
Na zachętę cytat z egzegezy Konioluba Grubasa:
„Narodzić się powtórnie” albo „narodzić
się z nieba”, albo „narodzić się z Ducha” znaczy zostać wyleczonym, tyle
co przywróconym, przywróconym normalności. W Nowym Testamencie mowa
jest o tym, że Jezus wypędził diabła. On przywraca nam utracone
zdolności. O naszym obecnym stanie upadku Kalwin mówił: Człowiek został
jednocześnie pozbawiony tych nadprzyrodzonych zdolności, które otrzymał
jako porękę wiecznego zbawienia. Jest zatem wygnany z Królestwa Bożego w
taki sposób, że wszelkie odczucia związane ze szczęśliwym życiem duszy
są w nim również stłumione, póki nie odzyska ich dzięki łasce Bożej…
Wszystkie te rzeczy, przywrócone przez Chrystusa, należy uznać za
pochodzące z zewnątrz i nadprzyrodzone, stąd wnioskujemy, że zostały
utracone. Zdrowy umysł również zostały zniszczone, ale to jest
osłabienie talentów naturalnych. Bo chociaż zachowujemy częściowo
zdolność rozumienia i osądu wraz z wolą, to jednak nie możemy
powiedzieć, że nasz umysł jest doskonały i zdrowy. Rozum jako talent
przyrodzony nie mógł być całkowicie zniszczony, ale jest
niepełnosprawny”. Ja mówię: „Imperium wcale nie upadło”.
P. S. 2
Całkiem niedawno dom wydawniczy REBIS
wznowił wydania powieści Philipa K. Dicka. Książki wydane są w bardzo
ładnym formacie, a dodatkowo okraszono je rysunkami autorstwa Wojciecha
Siudmaka, polskiego malarza i rzeźbiarza, który stworzył również
ilustracje do polskiego wydania „Diuny” F. Herberta. Cena co
prawda trochę odstrasza (prawie 50 zł), ale jeśli tylko trafi się wam
jakaś cenowa okazja, nie wahajcie się – na pewno nie kupicie kota w
worku.
Wasz Ambrose
Wasz Ambrose
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)