Właśnie skończyłem czytać powieść Odwet (Retribution) Jilliane Hoffman. To typowy kryminał lub też, jak kto woli, literatura sensacyjna. Po jej lekturze mam dziwnie pomieszane odczuć.
Z jednej strony styl jest dobry i przyjemnie się czyta dzieje pięknej młodej prawniczki, a potem już prokuratorki, o nieco dziwnym dla nas imieniu Chloe. Główna bohaterka, brutalnie zgwałcona w czasach studenckich, ma okazję zemścić się na swym oprawcy doprowadzając do skazania go na karę śmierci, ale za zbrodnie popełnione przez kogo innego. Recenzje książka zebrała bardzo dobre, nawet rewelacyjne, więc spodziewać by się można lektury, od której wprost nie będzie się można oderwać. Z drugiej strony, choć autorka epatuje krwawymi szczegółami i aż nazbyt wymyślnym, dla mnie nieco sztucznym i wydumanym, okrucieństwem, to nie ma wOdwecie ani śladu tego dreszczyka emocji, tego zaciekawienia i zaskoczenia, które możemy odnaleźć choćby w Cienkiej mrocznej linii Tami Hoag.
Takie dziwne rozdwojenie oczekiwań i rzeczywistości mam też jeśli chodzi o ocenę merytoryczną rzeczywistości, w której rozgrywa się akcja powieści. Choć Jilliane Hoffman sama była prokuratorką, to momentami miałem wrażenie, że nie do końca łapie realia i smaczki policyjno-prokuratorskiego i przestępczego światka. Pisze o pracy policji i prokuratury jak cywil albo sędzia, a nie jak ktoś, kto zna tę robotę. Nie mówię już o takich wpadkach jak na przykład „paciorkowate oczy sowy”. Kto choć raz widział sowę, ten wie, że wszystko można powiedzieć o jej oczach, ale nie to, że są paciorkowate.
Największym mankamentem tej powieści jest brak jakiegokolwiek przesłania. W pewnym momencie, gdy bohaterka zaczyna się domyślać, że oskarżany przez nią mężczyzna, który kiedyś ją zgwałcił, nie jest winien zabójstw, o które jest oskarżany, miałem nadzieję, że chociaż morał będzie w tej książce mądry i ważny. Morał ten to rzecz bardzo istotna, o której mało się mówi, gdyż nie jest na rękę ani policji, ani sądom, ani prokuraturze. Chodzi o konsekwencje jakie niesie samo oskarżenie, nie mówiąc już o skazaniu, osoby niewinnej zarzucanych jej czynów, choćby nawet „jej się to należało”. Każdy czuje się usprawiedliwiony, ba – nawet zadowolony i dumny, że udało się ukarać bandytę, a to, że odpowiedział za czyn, którego akurat nie popełnił, nikogo nie boli. Tymczasem takie postępowanie powoduje, że prawdziwy sprawca, z reguły jeszcze gorszy niż ten, którego skazano, pozostaje na wolności i jest bezkarny. Bezkarny tym bardziej, że nikt go już nie szuka. Ten morał to temat na dłuższe wywody, więc wystarczy iż stwierdzę, że i to jednak zostało zatracone, a Odwet nie jest wart tego, by tracić nań czas, o czym z żalem Was informuję wbrew wszystkim tym pozytywnym recenzjom, które znajdziecie w necie
Wasz Andrew
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)