Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

piątek, 17 maja 2024

"Yoro" Marina Perezagua - W pogoni za sprawiedliwością

Yoro

Marina Perezagua

Tytuł oryginału: Yoro
Tłumaczenie: Andrzej Flisek
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 384
Format: papier
 
 
 
Krzywda uprzedmiotawia, bowiem ofiara zredukowana zostaje do roli obiektu, wystawionego na działanie czynników równie potężnych, co destrukcyjnych, okrutnych, opresyjnych. W takich chwilach, kiedy wyrządzane jest nam zło, nasza wola okazuje się być siłą pozorną i kruchą, niezdolną do ocalenia nas przed upokorzeniem czy przemocą. Cierpimy w konsekwencji działania innych i nie możemy temu przeciwdziałać. Pochodną krzywdy nierzadko są rany na tyle głębokie, że nie chcą się one zabliźnić. Te jątrzące się ogniska mogą stać się źródłem potężnego gniewu, który (pozornie) najłatwiej skanalizować jest w działaniu równie bezwzględnym, tj. poprzez zemstę. Ale czy jest to droga do ukojenia? Czy przemoc w odpowiedzi na przemoc nie jest ślepym zaułkiem, zaklętym kręgiem, z którego nie sposób się wyrwać? Rozważań w tej materii dostarcza nam Marina Perezagua, hiszpańska pisarka, autorka powieści Yoro.

Utwór, którego pierwszoosobową narratorką jest kobieta ukrywająca się pod pseudonimem H, jest utrzymany w formie rozległej reminiscencji. Bohaterka już na wstępie przyznaje się (przed sędzią? oskarżycielem? śledczym?) do popełnienia zbrodni, zaś na kolejnych stronach snuta jest opowieść, przedstawiająca łańcuch zdarzeń, jakie do owego przestępstwa doprowadzają oraz wyjaśniająca, na czym właściwie ono polega. Jako, że karygodny czyn to wypadkowa całej rzeszy wypadków, spowiedź protagonistki jest w istocie jej biografią, biografią naznaczoną resentymentem, goryczą i zagubieniem.

H, Japonka z Hiroszimy, to osoba szczególna, która w pewnym sensie narodziła się ponownie 6 sierpnia 1945, w momencie gdy na jej rodzinne miasto zrzucono bombę atomową o niewinnej, dziecięcej nazwie Little Boy (z ang. Mały Chłopiec). Jak wielu innych hibakusha (określenie osób, które przeżyły wybuch bomby atomowej), H, na skutek eksplozji, traci niemal wszystko (łącznie z rodziną), choć jej przypadek jest o tyle wyjątkowy, że we własnym mniemaniu, zyskuje zarazem niezwykle cenny prezent, którego naturę stopniowo odkrywamy: I tak moje życie balansuje pomiędzy żałobą po tym, co bomba mi zabrała, a świętowaniem na cześć najcudowniejszego daru, jaki mogła mi ofiarować [1]. Losy H nierozerwalnie splatają się z Jimem, amerykańskim żołnierzem stacjonującym w okupowanej Japonii, którzy przeżył piekło Kolei Birmańskiej (pisze o tym m.in. Richard Flanagan w swojej powieści Ścieżki Północy) oraz feralny rejs statku „Oryoku Maru” (to jeden z tzw. piekielnych statków, które w czasie wojny na Pacyfiku służyły do transportu alianckich jeńców wojennych; przydomek zawdzięczają nieludzkim warunkom, jakie na nich panowały – jeńców tłoczono w ładowniach, bez odpowiedniej wentylacji, urządzeń sanitarnych, wystarczających racji wody i żywności, co w połączeniu z brutalnym traktowaniem przez japońską eskortę oraz ryzykiem storpedowania czy zbombardowania przez siły alianckie, obfituje ogromną śmiertelnością). Jim, z bliżej nieustalonych przyczyn, wyznaczony zostaje do opieki nad japońskim niemowlęciem (Opowiadał mi, że stało się to nagle, że niemowlę przydzielono mu jak rutynowe zadanie, podobnie jak wcześniej przydzielono mu ziemię, którą miał okupować [2]) – wbrew obawom z obowiązku wywiązuje się bardzo dobrze, ale kiedy między nim, a dziewczynką rodzić zaczyna się niezwykle trwała więź, dziecko zostaje mu odebrane. Odtąd celem egzystencji Jima jest odszukanie przybranej córki, celem realizacji którego podejmuje się także H, po tym jak poznaje Jima i jego tragiczną historię.

Fundamentami Yoro są intensywne usiłowania odnalezienia odpowiedzi i wisząca w powietrzu niepewność. Lektura książki sprowadza się do kolejnych pytań, jakie pojawiają się na naszej fabularnej ścieżce, począwszy od tego, kim właściwie jest Yoro, poprzez domniemania na temat wykroczenia, jakiego dopuszcza się H, a skończywszy na adresacie (adwersarzu?) świadectwa, którym raczy nas protagonistka. Z racji faktu, że autorka już od pierwszych stron nie szczędzi nam luk, białych plam, nawału poszarpanych informacji pozbawionych kontekstu, początek przygody z Yoro może być przytłaczający, a przez to zniechęcający, lecz gdy przebrnie się przez ten etap, raczeni jesteśmy utworem, cechującym się akcją trzymającą nas w ciągłym napięciu, zachęcającą do tego, by coraz szybciej przedzierać się przez następne pasaże zdań, w nadziei na rozwikłanie zagadek, które niczym mgiełka krążą wokół postaci H.

Dynamiczny styl Yoro bierze się także z nieustannego ruchu, w jakim pozostaje H. Kobieta razem z Jimem podejmuje najsłabsze nawet tropy, ślady i wskazówki, które mogą doprowadzić ich do dziewczynki, co skutkuje licznymi wyprawami po najróżniejszych zakamarkach kuli ziemskiej – ta niekończąca się podróż w poszukiwaniu Yoro, pozwala autorce wykreślić mapę krzywd, niesprawiedliwości, prześladowań, uciemiężenia, które stają się udziałem ogromnej rzeszy ludzi na całym świecie. W tym kontekście, jakże nieprzypadkowy jest wybór pseudonimu, pod jakim ukrywa się narratorka: Nazywam siebie H, ponieważ zawsze odmawiano mi prawa głosu, od pewnego Hiszpana zaś dowiedziałam się, że w jego języku litera „h” jest niema. Będę jej zatem używać jak swojego imienia, uznając je również za imię wszystkich niemych, którzy być może odnajdą tutaj swój głos [3].

Yoro bardzo mocno koncentruje się na krwawych następstwach wojennej zawieruchy, które dotykają żołnierzy, ale i ludność cywilną. H stara się pełni wyrazić bezsens i okrucieństwo wszelkich konfliktów, które jawią się jako wyraz intelektualnej niemocy, jako porażka humanitaryzmu: Wojna jest czymś więcej niż tylko zbiorem faktów, wykazem liczb zabitych, spisem potworności. Wojna jest głęboką raną zadaną godności człowieka, skazą, dziedziczną deformacją dowodzącą kolejnej klęski ludzkości [4]. Obiektem szczególnej uwagi jest teatr azjatycki II wojny światowej, który przybliżony zostaje zarówno z perspektywy japońskiej, jak i amerykańskiej. Osoba Jima umożliwia ukazanie fatalnego położenia alianckich jeńców trafiających do japońskiej niewoli, którzy obdarci zostają z wszelkiego dostojeństwa i poddani są brutalnemu zezwierzęceniu (jak wspomniano, mowa jest o Kolei Birmańskiej czy piekielnych statkach – brakuje jedynie wzmianek o eksperymentach medycznych, o czym pisze Shūsaku Endō w znakomitej powieści Morze i trucizna). Wiele miejsca zajmuje nakreślenie reperkusji użycia bomby atomowej (z naciskiem na pierwszą część tej dwuaktowej tragedii, tj. zrzucenie Little Boya na Hiroszimę 6 sierpnia 1945 roku) – H uzmysławia nam nie tylko rozmiar destrukcji (w mgnieniu oka zniszczona lub uszkodzona została większość budynków, zginęło wg najostrożniejszych szacunków ok. 70 tysięcy mieszkańców), ale i dramat tych, których kapryśna fortuna postanawia oszczędzić. Mowa jest choćby o zjawisku znanym z hitlerowskich obozów koncentracyjnych, tj. o wyrzutach sumienia dotykających tych, którzy przetrwali, jakby ich przeżycie miało odbyć się kosztem poległych: Kiedyś usłyszałam od pewnej kobiety, że ranni snuli się pośród umarłych, prosząc o wybaczenie. Mnie też wychowano w takim duchu, w duchu wstydu z powodu ocalenia. W drukarniach gazety zniosły ideogramy oznaczającej „bombardowanie atomowe” i „promieniowanie”, a rząd wykreślił z oficjalnego słownika słowo ocalały, z szacunku dla dwustu tysięcy ofiar śmiertelnych, jak wówczas podkreślano [5]. Jakby tego było mało, osoby dotknięte eksplozją, czyli hibakusha spotykają się z dyskryminacją, marginalizacją, ksenofobią – otoczenie boi się ich, spodziewając się choroby popromiennej, o trudnych do przewidzenia skutkach (poruszająco pisze o tym Ibuse Masuji we wstrząsającym utworze Czarny deszcz czy japoński noblista Kenzaburō Ōe, autor tworzonego w latach 1963 – 1965 reportażu Zapiski z Hiroszimy). Nie mniejszą traumą pozostaje fakt, że rzesza hibakusha nie wie, jak wyglądały ich chwile tuż po wybuchu – w wielu przypadkach ludzie tracą przytomność i budzą się w morzu ruin (jak niektórzy bohaterowie opowiadań ze zbioru The Crazy Iris: And Other Stories of the Atomic Aftermath pod redakcją przywołanego już Kenzaburō Ōe), czy jeszcze później, bo dopiero na szpitalnym łóżku (lub czymś, co ma to łoże imitować); odtworzenie krytycznych momentów możliwe jest wyłącznie przy odwołaniu się do źródeł amerykańskich, a więc skorzystać należy z pomocy tych, którzy jeszcze niedawno byli bezlitosnymi oprawcami czy nieludzkimi naukowcami z zimną obojętnością rejestrującymi bezpośrednie następstwa pierwszej w historii eksplozji bomby atomowej nad skupiskiem ludzkim.

Materią wzbudzającą ogromne zainteresowanie H jest również ludzkie, a przede wszystkim kobiece, ciało. Protagonistka wiele mówi o jego transformacjach, mutacjach czy zmianach. Zaakcentowany zostaje m.in. fakt tego, jak wielką wagę przywiązujemy do fizyczności (a że jest to bardzo toksyczne, przekonująco pisze Renee Engeln w swoim dziele Obsesja piękna. Jak kultura popularna krzywdzi dziewczynki i kobiety), jak przez jej pryzmat oceniamy innych, co prowadzi do wielu pułapek – H przytacza przykład kobiet po zabiegu mastektomii, dla których brak piersi jest jednoznaczny z utratą kobiecości, tak, jakby fizyczny brak był w stanie zredukować całą osobowość ludzkiej istoty. Znamienne jest też postrzeganie kobiet bezpłodnych, które z racji niemożności wydania na świat potomstwa jawią się jako niepełne, bezwartościowe, ułomne, zdekompletowane. Zaś jeszcze bardziej ekstremalną formą wynaturzenia na punkcie kobiecego ciała są wszelakiej maści rytuały i tradycje polegające na infibulacji, czyli okaleczeniu żeńskich narządów płciowych, np. na wycinaniu łechtaczki. Biologiczna skorupa staje się dla H również pretekstem do snucia opowieści o samoakceptacji, o poszukiwaniu własnej tożsamości, o wyznaczaniu granic naszego ja. Dla kontrastu, nie można pominąć fragmentów afirmujących piękno cielesnej maszynerii – w tym ujęciu szczególnie interesująco wypada epizod związany z japońskimi poławiaczkami pereł, których perypetie stanowią kanwę Ballady o miłości Yukio Mishimy.

Ostatnim, lecz nie mniej rozbudowanym, punktem podróży po tych wszystkich upokorzeniach i  niesprawiedliwościach jest wizyta na kontynencie afrykańskim. H zabiera nas do Zairu (obecnej Demokratycznej Republiki Konga) oraz Namibii, by pokazać nam, ile znaczą podstawowe ludzkie prawa w obliczu wielkich pieniędzy i równie wielkich interesów. Przed mamoną kapitulują wszyscy, w tym międzynarodowe organizacje (także ONZ), które w najlepszym razie pozorują pomoc, pozostając jednak biernymi widzami rozgrywającej się tragedii (Zainstalowano tam kontyngent umundurowanych obserwatorów, których głównym zadaniem jest zbijanie bąków, rżnięcie w karty, jako że na misjach w Kongu żołnierze specjalizują się w liczeniu trupów i wnikliwej obserwacji. To wielcy podglądacze świata, w najlepszym wypadku voyeurs śmierci, w najgorszym sprawcy perwersyjnych przestępstw [6]), a w mniej optymistycznym scenariuszu, stają się częścią zgniłego i skorumpowanego systemu, eksploatującego miejscową ludność (Ponad dwadzieścia tysięcy żołnierzy wysłała do tego kraju Organizacja Narodów Zjednoczonych w największej misji pokojowej w swojej historii. Ale obecność sił pokojowych OZN w tym kraju tylko pogorszyła sytuację. Zwykło się mówić, że jeśli skończy się rzeź, żołnierze stracą pracę i że to oni właśnie podsycają konflikty wewnętrzne, aby pobierać podwójny żołd: ten wypłacany przez rodzimą armię i oenzetowski [7]).

W końcowym efekcie Yoro okazuje się bardzo przejmującą książką. To głośny krzyk podnoszony wobec nieuczciwości i krzywdy. Relacja H przywodzi na myśl jątrzenie rany, grzebanie w niej patykiem, tak, by nie zagoiła się ona zbyt szybko, co pozwoliłoby zapomnieć o wyrządzonych szkodach. Pod tym kątem Yoro to próba oddania głosu tym, których wołanie o sprawiedliwość jest zagłuszane, wytłumiane, ignorowane czy lekceważone. Agresywny i napastliwy ton H nie pozwala nam przejść obojętnie wobec jej rozległego wyznania, które jest równie gniewnym, co naiwnym, choć jednocześnie jakże ludzkim pragnieniem, by na świecie zapanowała elementarna uczciwość, by zło nazywane było złem, i by za owe zło, sprawców spotykała kara.
 
 
Ambrose 


P. S. Ukraina wciąż walczy nie tylko o swoją wolność, a my, choćby w pewnym stopniu, możemy pomóc jej obrońcom i obrończyniom, w tym także naszym chłopakom na wojnie. Każde wsparcie i każda wpłata się liczy! Można wspierać na różne sposoby, ale trzeba coś robić. Tutaj zrzutka na naszych medyków pola walki działających na froncie pomagam.pl/dfa8df
 
 
---------------------------------------- 
[1] Marina Perezagua, Yoro, przeł. Andrzej Flisek, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa 2017, s. 22
[2] Tamże, s. 13
[3] Tamże, s. 7 – 8
[4] Tamże, s. 19
[5] Tamże, s. 37
[6] Tamże, s. 343 – 344
[7] Tamże, s. 359

6 komentarzy:

  1. Z wątkiem bomby atomowej zrzuconej na Hiroszimę spotkałam się tylko w powieści „Sadako chce żyć”. Chętnie bym zajrzała do książki, o której piszesz. A co to za prezent, który bohaterka otrzymała po eksplozji? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, akurat wspomnianego przez Ciebie tytułu nie czytałem, więc go sobie odnotuję. Ja trochę dzieł poznałem, głównie japońskich. Niedawno ukazało się polskie tłumaczenie "Notatek z Hiroszimy" K. Ōe. Ze starszych pozycji świetny jest "Czarny deszcz" Masujiego Ibuse oraz zbiór "The Crazy Iris" (kilka opowiadań przełożono na polski).

      O darze niestety nie mogę nic powiedzieć, żeby nie zepsuć przyjemności płynącej z lektury - fabuła zaskakuje w kilku miejscach, dlatego nie chcę nic ujawniać.

      Usuń
    2. Podobnie jak Agnieszka też czuję się zaintrygowana darem, jaki ofiarowała bohaterce bomba. I jeszcze do jakiego przestępstwa się przyznała.
      Chętnie sięgnę po tę książkę, tylko zastanawiam się czy nie lepiej będzie przeczytać wcześniej "Zapiski z Hiroszimy", bo bardzo niewiele wiem o tych wydarzeniach w Japonii.

      Usuń
    3. Hehe, podobnie jak w komentarzu do posta Agnieszki, zachowam daleko idącą powściągliwość, ale gorąco polecam, by tajemnicę odkryć samodzielnie. A pomysł uprzedniego przeczytania "Zapisków z Hiroszimy" jest bardzo trafny, bo będzie to zarówno świetna lektura, jak i b. dobre wprowadzenie do tematyki poatomowej traumy u Japończyków.

      Usuń
  2. Czy ta "cielesna maszyneria" to tylko Twoje wyrażenie, czy może i opisy w książce skręcają w mechaniczne strony?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyrażenie moje, ale w książce sporo jest cielesności, biologii oraz opisów tego, jak fizyczność może determinować to, jak jesteśmy postrzegani ;)

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)