Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

piątek, 28 sierpnia 2020

Natalka Śniadanko "Ahatanhel" - Tajemnice wszechprowincji

Natalka Śniadanko

Ahatanhel

Tytuł oryginału: Синдром стерильності
Tłumaczenie: Renata Rusnak
Wydawnictwo: Czarne
Seria: Europejki
Liczba stron: 476




Wielkie miasta wedle stereotypowej wizji to tygle, w których nieustannie kotłują się idee. Wyniki tego mieszania, kotłowania i wrzenia są różnorakie - twórczy ferment przejawia się w nowoczesnej architekturze, szeroko zakrojonej działalności artystycznej, wysoko rozwiniętej świadomości obywatelskiej oraz mieszkańcach, których cechuje otwartość, ciekawość otaczającego ich świata, tolerancja, poczucie własnej wartości i wyrozumiałość. To właśnie tutaj zachodzi rozwój kulturowy oraz cywilizacyjny, który następnie promieniuje na pozostałe części kraju. Dla kontrastu prowincje nierzadko prezentowane są jako przestrzenie zaściankowe intelektualnie, mentalnie i uczuciowo - to miejsca opresyjne, w których indywidualizm jednostki jest tłamszony w imię uświęconych prawd, utartych wzorców zachowań czy sztywnych zasad moralnych; to regiony, gdzie na co dzień wieje nudą, a jeśli już coś się dzieje, to jest to aktywność do bólu przewidywalna, powszednia, skażona konserwatyzmem i tradycją. Tyle, że jeśli wyjść poza klisze i schematy myślowe to okazuje się, że rzeczywistość jest znacznie bardziej złożona, a przez to ciekawsza - o tym, że prowincja wcale nie musi być nużąca możemy przekonać się sięgając po książką Ahatanhel autorstwa Natalki Śniadanko (ur. 1973), ukraińskiej poetki, tłumaczki, dziennikarki i pisarki.

W swojej powieści autorka zaprasza nas do Tygrysowic, fikcyjnego galicyjskiego miasteczka, które poznajemy za sprawą Lichosławy Galiczanko, głównej bohaterki, a zarazem pierwszoosobowej narratorki. W chwili rozpoczęcia utworu Tygrysowicami wstrząsa seria brutalnych zabójstw - na śmietniku znajdowane są kolejne zdekapitowane zwłoki. Jedną z domniemanych ofiar jest zaginiony współpracownik Lichosławy, pan Arnold Homosapienson, holenderski konsultant do spraw marketingu opracowujący strategię poprawy sytuacji finansowej lokalnej gazety KOLT-2. Zniknięcie pana Honosapiensona oraz pojawienie się szczura o imieniu Ahatanhel uruchamiają w życiu protagonistki lawinę zdarzeń, po zejściu której nic już nie będzie takie jak przedtem.

Pobieżny zarys fabuły, może sugerować, że Natalka Śniadanko to następna, choć jeszcze nie ogłoszona, królowa kryminału, a serwowana przez nią proza jest równie krwista, co brutalna. Nic bardziej mylnego! Ahatanhel to zabarwiona ciepłą ironią satyra, w której w krzywym zwierciadle zaprezentowano współczesną Ukrainę oraz problemy, z jakimi borykają się jej mieszkańcy. Wątek kryminalny pojawia się sporadycznie - co rusz znika i gdzieś się zawierusza, i tylko od czasu do czasu wychyla się, by o sobie przypomnieć.

Drwina i kpina, którymi chętnie operuje Natalka Śniadanko zauważalne są już przy kreacji Lichosławy Galiczanko. Ta dobijająca 30-tki dziennikarka to singielka zawieszona między młodością a dorosłością (chociaż zaczynająca wyczuwać nadciągający kryzys wieku średniego), której egzystencja naznaczona jest brakami - brak narzeczonego czy choćby partnera; niedokończony doktorat, którego oczekuje od niej ojciec; brak zmysłu praktycznego ułatwiającego funkcjonowanie w dżungli codzienności. Zamiast tego Lichosława obarczona jest (...) zestawem kompleksów, fobii i stereotypów dotyczących przedstawicieli płci przeciwnej [1], którym towarzyszy nieustanna niepewność - Galiczanko kontestuje własną wartość, nie wierzy zbytnio w swoje talenty, nie ufa swojej kobiecości. Ta podświadoma niechęć do własnej osoby wyrażana zgryźliwymi uwagami pod własnym adresem skutkuje tym, że Lichosława nie skupia uwagi na sobie, natomiast bacznie przygląda się temu, co ją otacza. A uważna i bystra obserwatorka to dla Śniadanko idealny pretekst, by wyłuskać i ukazać wady, słabostki i grzeszki ukraińskiego społeczeństwa.

Siedliskiem wszelkich przywar zdaje się być siedziba lokalnego dziennika KOLT-2, gdzie Lichosława pracuje w charakterze kierowniczki działu Rozrywa. KOLT-2 to jedyna szacowna gazeta (obok 3 szmatławych brukowców: Niuansów, Dokumentów i argumentów oraz Argumentów i niuansów) w Tygrysowicach - ów dziennik (jego nazwę rozszyfrowuje się jako Kultura, Obiektywizm, Ludowość, Tradycja) to duchowy spadkobierca wydawanego za czasów ZSRR popularnego i niezależnego tygodnika COLT (Cywilizacja, Obiektywizm, Liberalizm, Teraźniejszość), który z kolei był kontynuatorem KOLT-a, gazety codziennej z początku stulecia (Kultura, Obiektywizm, Literatura, Teraźniejszość). To zagmatwanie z tytułami oraz przekazem, jakie niosą za pomocą poszczególne wcielenia, idealnie odwzorowuje chaos, jaki na co dzień panuje w KOLT-cie 2. Pismo pozostające w rękach prywatnego Inwestora, oprócz dostarczania czytelnikom dawki codziennych, mocno selektywnie dobieranych informacji, służy propagowaniu idei separatyzmu galicyjskiego, tj. rozdziału Ukrainy na Ukrainę Wschodnią i Ukrainą Zachodnią, przy czym stolicą tej drugiej miałyby być właśnie Tygrysowice. Fakty mieszają się tutaj z propagandą, plotki i ploteczki z Tygrysowich współistnieją harmonijnie z zawiłymi teoretycznymi wywodami i dysputami dotyczącymi wspomnianego separatyzmu, rozrywka dla mas na czele z krzyżówkami i horoskopami koegzystuje z treściami zorientowanymi na osobników wszechstronnie wykształconych, a wszystko to przygotowywane jest przez zespół redaktorów, korektorów, zecerów i dziennikarzy, którzy muszą regularnie upominać się i walczyć o należne im pensje. Anegdotki i dykteryjki dotyczące poszczególnych pracowników KOLT-a 2 to także pastisz na współczesne dziennikarstwo, którego wyznacznikami są stronniczość, pogoń za sensacją ((...) gazeta bez skandalu jest jak chleb bez soli. Spleśnieje w kioskach [2]), nierzetelność (Strzeżcie się niepotrzebnej konkretyzacji [3]), wybiórczość przytaczanych faktów, a nierzadko oderwanie od rzeczywistości przejawiające się w nieznajomości i ignorowaniu realiów, w których bytują szarzy obywatele ((...) dziennikarze polemizują z okazji publikacji innych dziennikarzy, a nie z powodu rzeczywistych zdarzeń [4]).

Subtelnych uszczypliwości i kpiarstwa nie zabrakło również przy opisie Tygrysowic, które jawią się jako kwintesencja małomiasteczkowości. W tej fikcyjnej osadzie niczym w soczewce skupione są wszelkie kompleksy związane z szeroko rozumianym prowincjonalizmem. Stąd z Tygrysowic bardzo mocno chcą wyrwać się ludzie młodzi, dla których rodzinne strony wydają się zbyt ciasne i opresyjne. Tyle, że pobyt w wielkomiejskiej dżungli nierzadko kończy się klęską i traumą, a równowagi i spokoju szuka się w miejscu, z którego zdecydowało się uciec. Grubą kreską naszkicowano także starszych, szacownych obywateli Tygrysowic, którzy dla kontrastu cechują się przesadnym, lokalnym patriotyzmem, z góry zakładając, że wszystko, co obce jest z reguły gorsze. Jednocześnie podlwowskie Tygrysowice, w którym ścierają się różne stronnictwa dotyczące koncepcji państwa ukraińskiego pozwalają uwypuklić problemy, z jakimi zmagają się współcześni Ukraińcy, problemy orbitujące wokół takich zagadnień jak poczucie narodowej tożsamości czy podświadome odczuwany przymus, by opowiedzieć się między reprezentowanym przez Europę, utęsknionym i przeidealizowanym Zachodem, a oswojonym, pogardzanym, ale dobrze znanym Wschodem, kojarzonym z ZSRR i jej spadkobierczynią, tj. putinowską Rosją.

Książka Natalki Śniadanko wyróżnia się z racji stylu, w jakim jest utrzymana. Wrażenie intymności i swojskości zapewnia pierwszoosobowa narracja prowadzona przez Lichosławę - jej życiowe perypetie wywołują uśmiech na twarzy, bowiem z racji sporej dozy autoironii można uznać je za codzienność niejednego z nas ukazaną w krzywym zwierciadle. Ale powieść to także galimatias, pokręcenie i zamieszanie, bowiem ukraińska pisarka bardzo mocno zaniedbuje fabułę, kosztem licznych dygresji i wtrąceń. Z jednej strony umożliwia to prezentowanie niemałej liczby obserwacji, przemyśleń i refleksji związanych z szeroką paletą tematów, z drugiej zaś czytelnik oczekujący wartkiej akcji może poczuć się mocno rozczarowany. Ów rozgardiasz przejawia się również w tym, że Śniadanko chętnie eksperymentuje i bawi się formą w konsekwencji czego w Ahatanhelu raczeni jesteśmy fragmentami artykułów, wycinkami z brukowców, stenogramami ze śledztwa czy wyimkami z prowadzonego przez Lichosławę dziennika.>

Wszystkie składowe użyte przez Natalkę Śniadanko zgrabnie się ze sobą łączą, tworząc dobry utwór, który przyjemnie wyróżnia się lekkością. Ahatanhel okazuje się typem lektury, która wywołuje u czytelnika dobry humor oraz pogodny nastrój. Zaś pod tą warstewką sprawnie poprowadzonej opowieści, umiejętnie nakreślono obraz współczesnej Ukrainy, której mieszkańcy, podobnie zresztą jak i my Polacy, z tęsknotą spoglądają na Zachód, pragnąć być postrzeganym jako jego integralna część.


----------------------------------------------

[1] Natalka Śniadanko, Ahatanhel, przeł. Renata Rusak, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2008, s. 88

[2] Tamże, s. 187

[3] Tamże, s. 32

[4] Tamże, s. 210

4 komentarze:

  1. Czytałam dwie książki tej autorki i były to b. przyjemne spotkania, choć "Lubczyk na poddaszu" nie był zbyt wesoły. "Ahatanhel" niejednokrotnie miałam już w ręce w Dedalusie i zawsze go odkładałam, teraz - zachęcona Twoim wpisem - może go kupię.;) Dział Rozrywa skradł moje serce.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to bardzo miło czytać takie rzeczy. Utwierdzasz mnie w przekonaniu, że znajomość z panią Śniadanko warto kontynuować :) A jeśli chodzi o słowne zabawy i gierki to ukłon w stronę tłumaczki, która musiała się trochę nagimnastykować.

      Usuń
  2. Początkowo się zdziwiłem, bo niby to Czarne, ale książka mi zupełnie obca, ale widzę, że to 2008 rok... Cóż, może też gdzieś złapię w taniej książce ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze zostaje jeszcze biblioteka. Stamtąd pochodzi właśnie mój egzemplarz :) A o serii Europejki, w ramach której ukazała się książka wcześniej nie słyszałem, ale zamierzam kontynuować tę znajomość.

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)