Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

poniedziałek, 27 listopada 2017

Tysiące twarzy, czyli Beksińscy Grzebałkowskiej




Beksińscy. Portret podwójny


Magdalena Grzebałkowska


wydawnictwo: Znak 2016

stron 480

Lekturą października 2017 w rawskim Dyskusyjnym Klubie Książki była biografia Beksińscy. Portret podwójny, o Zdzisławie i Tomaszu Beksińskich (ojciec i syn), pióra Magdaleny Grzebałkowskiej. Szczerze mówiąc, nie byłem tym wyborem zachwycony. Za biografiami nie przepadam, a Beksiński było dla mnie nazwiskiem obcym. Niby dużo słuchałem muzyki w radio w czasach, gdy Tomasz był prezenterem i autorem audycji muzycznych, ale widocznie nie było nam po drodze, bo akurat jego w ogóle w pamięci nie zakonotowałem. Kiedy otworzyłem i przekartkowałem książkę, kiedy obejrzałem zdjęcia zamieszczonych wybranych dzieł Zdzisława, stwierdziłem, że niektóre robią na mnie wielkie wrażenie i że już wcześniej je widziałem, ale inne kompletnie do mnie nie przemawiają, i też je wcześniej widziałem. Takich artystów nie zapisuję sobie w pamięci, raczej przechowuję w sercu emocje, jakie wywołały te ich prace, które mnie zainteresowały. Reasumując – do książki mnie nie ciągnęło i odłożyłem ją na ostatnią chwilę, która jeszcze rokowała na przeczytanie w terminie, uwzględniając objętość książki, a dokładniej faktyczną ilość tekstu w niej zawartą.





Niestety, gdy nadszedł ten dzień, w którym rozpocząłem lekturę, szybko przekonałem się, że moje rachuby były mylne. Nie to, że źle uwzględniłem wielkość czcionki czy odstęp między wierszami, czyli ilość tekstu do przeczytania i zabrakło mi czasu. Źle oceniłem tempo, gdyż absolutnie nie trafiłem z przewidywaniem czym ta książka w istocie jest.

Beksińscy to nie biografia w narracji powieściowej, którą połyka się niczym powieść sensacyjną, ani historyczno-naukowa, czy jak kto woli propagandowa, w której suchy tekst też można prędko zmęczyć. To coś innego.

Na początku urzekł mnie obraz tła młodości Zdzisława Beksińskiego. Wspomnienia ojca i dziadka, a potem samego Zdzisława i jego współczesnych sięgające nawet przed Wielką Wojnę, malujące po drodze ku współczesności takie perełki jak realia frontu włoskiego, i dalej, aż po II Wojnę Światową w Polsce. Nie dotarłem nawet do jednej trzeciej przed umówionym terminem i na spotkanie poświęcone książce poszedłem prawie z niczym, ale już wiedziałem, że nie odpuszczę i doczytam. Jak się wiodło Beksińskim w PRL-u, jak w okresie przemian ustrojowych?... Co z tego wyszło?

Beksińscy to nie jest książka, o której by można napisać, iż jest wciągająca. Nie można jej czytać zbyt długo jednym ciągiem, ale nie oznacza to niczego pejoratywnego. Jest interesująca, w pewien specyficzny sposób urzekająca, ale jeśli nie chce się jej potraktować po łebkach, trzeba co pewien czas dać sobie czas na refleksję, na przemyślenia. Żywoty Beksińskich na pewno nie były zwyczajne i są niezwykle intrygujące nie tylko dla zainteresowanych sztuką czy muzyką. Chyba, a raczej na pewno, jeszcze bardziej fascynujące są jako wieloletnia obserwacja psychologiczna, a jeszcze bardziej socjologiczna. Polskie realia, polska moralność... Piękny dowód, że wyjąwszy osobniki ekstremalnie skrzywione, nie ma ludzi dobrych ani złych, że każdy, nawet przez chwilę nie udając kogoś, kim nie jest, i tak ma tysiące twarzy – inną dla każdego z ludzi. Jedne twarze są do siebie podobne, a inne wręcz przeciwnie...

Prawdziwy kwiatek to na przykład obraz Beksińkich jako królów piractwa muzycznego. Podwaliny pod powszechność piractwa dali ci, którzy teraz najwięcej krzyczą w obronie praw autorskich – artyści i celebryci, którzy niejednokrotnie na takich i pokrewnych „interesach” zbudowali swe majątki i kariery.

Podobnych perełek z obserwacji naszej rzeczywistości jest więcej, ale dla mnie Beksińcy to kopalnia materiału do przemyśleń socjo- i psychologicznych. Relacje żywiciel-pasożyt, patologie wychowawcze, całe mnóstwo fascynujących obserwacji. Do tego rozważania moralne, filozoficzne i Bóg wie jakie jeszcze, których nie sposób przy tej lekturze uniknąć – fascynujące.

Czy to lektura dla każdego? Chyba nie do końca. Na pewno nie jest to literatura piękna. Nie piękna, bo to literatura faktu, i nie piękna, gdyż stylowi Grzebałkowskiej daleko jednak do pióra Sienkiewicza (literatura piękna) czy Szejnert (literatura faktu). Nie chodzi tylko o niezręczności stylistyczne, które oczywiście nie powinny się zdarzyć, ale o ogólne brzmienie języka, które choć w zasadzie poprawne, nie ma tego polotu, który oddziela artyzm od rzemiosła.


Denerwują też trochę przypisy umieszczona na końcu, w dodatku nie w ciągłej numeracji, a podzielone rozdziałami. Nie lubię tej maniery, dużo mniej komfortowej dla czytelnika niż przypisy pod tekstem.

Wodotrysków literackich brak, życiorysy bohaterów mogą być dla niektórych czytelników ciężkostrawne, a nawet depresyjne... Jest tych argumentów na nie trochę, i to dość ważkich. Z drugiej jednak strony wspomniane wcześniej plusy, nie plusiki, a wielkie plusy, sprawiły, że nie żałuję ani chwili poświęconej na lekturę, a wręcz przeciwnie, jestem wdzięczny DKK, iż „zmusił” mnie do sięgnięcia po lekturę, którą sam by się nigdy nie zainteresował. Recenzje w sieci i nasze klubowe opinie pokazują, że można tę biografię odbierać i oceniać bardzo różnie, zależnie od tego, jak do niej podejdziemy. Ja preferuję zasadę – brać to, co jest, a nie szukać tego, czego oczekujemy na podstawie przynależności do gatunku, treści notki na okładce czy innych z góry powziętych oczekiwań. Nie pozostaje mi więc nic innego, jak uwzględniając wszystkie za i przeciw, polecić ją wszystkim z pełnym przekonaniem.


Wasz Andrew


Beksińscy. Portret podwójny [Magdalena Grzebałkowska]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

2 komentarze:

  1. Biografie mnie nie pociągają niemal wcale, ale rodzina Beksińskich interesuje mnie od pewnego czasu. Nie załapałem się na audycje Tomka, ale doceniam jego pracę translatorską. Z czasem na pewno sięgnę.

    O, widzę, że jest nawet w mojej bibliotece miejscowej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak - szkoda, że nie wszyscy tłumacze odczuwają podobny do Tomkowego samokrytycyzm i potrzebę samodoskonalenia...

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)