Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Blask Wielkiego Kronopia

Okładka książki Niespodziewane stronice 

Niespodziewane stronice

Julio Cortázar


Tytuł oryginału: Papeles inesperados
Tłumaczenie: Marta Jordan, Iwona Krupecka
Wydawnictwo: MUZA S. A.
Liczba stron: 286
 
 
 
 
Śmierć. Jakaż to fatalna przypadłość, która ciągle trapi wszystkie żywe organizmy, również te, mające się za najdoskonalsze, tj. istoty ludzkie. Każdy biologiczny byt ma swój początek oraz kres, do którego nieuchronnie się zbliża. Śmierć, w przeciwieństwie do człowieka i jego ideałów głoszących równość wszystkich ludzi, jest konsekwentna do bólu i nikogo nie wyróżnia. Prędzej, czy później wszyscy trafią w jej czułe objęcia, niezależnie od tego, co sobą reprezentują. O wiele bardziej trwałe niż ludzie są za to twory ich umysłu. Dla przykładu, istnieją książki, które liczą sobie dobre kilka pokoleń ludzkich i przynajmniej na razie, w dalszym ciągu mają się całkiem dobrze. W przypadku śmierci pisarza, często w różnych konfiguracjach powtarza się zdanie, że artysta nie umarł zupełnie, dopóki jego twórczość została zachowana przez rodzaj ludzki. Jednak marna jest to pociecha, szczególnie w odniesieniu do naszych ulubionych pisarzy. Ich odejścia bolą najbardziej. Na własne oczy przekonujemy się o kruchości ludzkiej egzystencji, a co gorsza, towarzyszy nam świadomość, że ten oto konkretny osobnik, którego dzieła darzymy taką estymą, na którego kolejne teksty nerwowo oczekiwaliśmy, nigdy już niczego więcej nie stworzy. Pisarz zatem żyje w naszej świadomości oraz pamięci, ale pozostaje bezpłodny. Na szczęście, żywot ludzki to suma przypadków. Dzięki różnym zbiegom okoliczności, od czasu do czasu świat obiega sensacyjna wiadomość o cudownym odnalezieniu manuskryptów wielkich twórców, po których nie mieliśmy oczekiwać prawa niczego nowego. W 2009 roku pojawia się Oryginał Laury, przez lata trzymany w banku w Montreux, który miał zostać spalony. W tym samym roku, w czasie przeglądania archiwów Lema na światło dzienne wychodzi Sknocony kryminał. Natomiast w 2006 roku w paryskim mieszkaniu Aurory Bernárdez, wdowy po Julio Cortázarze, z szuflad komody wyłaniają się Niespodziewane stronice, czyli teksty Julio Cortázara, które do tej pory nigdy nie były publikowane w formie książki, a część z nich w ogóle po raz pierwszy została zaprezentowana szerokiej publiczności. Czy dla miłośnika Gry w klasy, Wielkich wygranych oraz Książki dla Manuela może być lepsza wiadomość niż komunikat, że oto Niespodziewane stronice trafiają na polski rynek?

Julio Cortázar, rocznik 1914, zmarły w 1984 roku, uchodzi za jednego z czołowych przedstawicieli realizmu magicznego. Urodzony w Brukseli Argentyńczyk, który większość swojego życia spędził w Paryżu, pozostawił po sobie bogatą spuściznę, która dzięki Aurorze Bernárdez została powiększona o kilkaset stron. Niespodziewane stronice to gatunkowy miszmasz, w którym znajdziemy opowiadania, eseje, szkice, alternatywne czy też dodatkowe rozdziały ważniejszych powieści, teksty publicystyczne, krótkie analizy najważniejszych dzieł oraz autowywiady. Od razu muszę wyjaśnić pewną nieścisłość – otóż całkiem sporo ze zgromadzonym w tym zbiorze tekstów pojawiało się już na łamach hiszpańskojęzycznej prasy, tyle, że nigdy nie znalazły się one w żadnym z dotychczasowych wydań książkowych. Nie jest zatem tak, że cały zbiór to absolutne novum, rojące się wyłącznie od pereł przez lata skrywanych przed ludzkim spojrzeniem. Nie zmienia to oczywiście faktu, szczególnie z punktu widzenia polskiego czytelnika, że o wiele wygodniej jest mieć utwory zebrane w jednym tomie, niż poszukiwać ich, rozsypanych po wszelakiej maści czasopismach, by finalnie głowić się jeszcze nad ich tłumaczeniem.

Teksty, jak już wspominałem, charakteryzują się dość sporą różnorodnością. Zarówno, jeśli chodzi o gatunkową rozpiętość jak i chronologię. Najstarsze płody pochodzą z roku 1938, natomiast ostatnie z 1984 roku, a więc z okresu tuż przed śmiercią artysty. Różnice znajdziemy także w kwestii prezentowanego poziomu. Jeśli chodzi o dzieła pisane prozą, to sporo z nich przeszło przez mój mózg bez większego echa. Dominują raczej słowne igraszki, przywodzące na myśl ćwiczenie słowa pisanego, próby okiełznania, przygięcia liter, wyrazów i zdań, tak, by posłuszne były myśli wielkiego kreatora. Jeśli chodzi o treść jest już zdecydowanie gorzej. Króluje forma i tylko z rzadka trafia się obiecujący zalążek, którego rozwój z chęcią chciałoby się śledzić. Największe wrażenie zrobiły na mnie Koty, które ze swoimi nielogicznie postępującymi bohaterami przypominały mi nieco Wielkie wygrane, czy Grę w klasy. W podobnym tonie fatalistycznej miłości, uczuciowego zaplątania, błąkania utrzymana jest Ciao, Werona, która także zawładnęła moją uwagą na dłużej.

Jeśli chodzi o utwory wczesne, z początków twórczości, to wypadałoby zapewne napisać, że dzięki nim możemy śledzić rozwój artystyczny Julio Cortázara, że w tych pierwocinach znać zalążki geniuszu, że utwory mimo pewnej toporności, nie oszlifowania, czy czego tam jeszcze, jasno sygnalizują z jak wielkim kalibrem będziemy mieć w przyszłości do czynienia. Będąc jednak szczerym, głównie wobec samego siebie, przyznaję, że początkowo zbyt wiele realizmu magicznego, z którego słynął Cortázar w tych pierwszych płodach nie dostrzegłem. Przypominają one bardziej warsztatowe treningi, próby, odkrywanie możliwości, jakie daje słowo, czyli są to dzieła typowe dla wczesnej twórczości niemal każdego pisarza. Zrozumiałe jest dla mnie również, że gdyby Julio nie był uważanego za jednego z czołowych przedstawicieli prozy iberoamerykańskiej, twórcę legendarnego i kultowego, to nikt pewnie nie robiłby tak wielkiego szumu wokół odnalezionych tekstów, a wiele z nich zapewne w dalszym ciągu spoczywałoby sobie spokojnie w przytulnym mroku szuflady.

Kończąc jednak z tą nadmierną i być może nieco przesadną krytyką, chciałbym wspomnieć o tym, co stanowi prawdziwy skarb Niespodziewanych stronic. Są to eseje, autowywiady oraz proza publicystyczna. Z form tych odzywa się dojrzały Cortázar, który jako pisarz, wychodzi bardzo daleko poza ramy prowadzonej przez siebie działalności artystycznej. Przede wszystkim Cortázar całkowicie (bezwstydnie, aż ciśnie się na usta) obnaża swoją socjalistyczną naturę. Odcina się on co prawda od komunizmu, przyznaje, że bliżej mu do Marksa. Jest przy tym głęboko i pewnie nieco naiwnie przekonany, że socjalizm to jedyny system, który może kiedyś skierować człowieka ku jego autentycznemu przeznaczeniu, natomiast celem marksizmu jest dostarczenie ludzkiemu rodzajowi narzędzi do osiągnięcia wolności i godności, które nie są mu trwale przynależne. Wreszcie socjalizm – a nie zapowiadana przez poetę i Kościoły nieokreślona wieczność – zdolny jest przekształcić człowieka w człowieka właśnie. Idee piękne, które niestety człowiek jak zawsze, przy próbie wprowadzenia ich w życie, przekształcił w piekło. W tym miejscu wypadałoby również zaakcentować, że socjalizm Cortázara, przynajmniej w mojej opinii, to w ogromnej mierze wybór podyktowany szczerą i nieskrywaną niechęcią do północnoamerykańskiego imperializmu, który przez niemal cały XX wiek bezduszne drenował Amerykę Łacińską. Socjalizm, który przecież krzewił się bujnie w całej Ameryce Południowej to odpowiedź na junty wojskowe, bezpardonowo traktujące politycznych przeciwników, których obfite budżety w ogromnej mierzy wspierane były przez Stany Zjednoczone. A o tym, ile istnień ludzkich pochłonęły rządy krwawych generałów, jak wymyślne tortury stosowały, można dowiedzieć się choćby z Książki dla Manuela Cortázara, czy Święta Kozła noblisty Vargasa Llosy.

Należy także zaznaczyć, że Julio Cortázar, niestrudzony wojownik idei, wzorem wielu pisarzy latynoamerykańskich traktował swoją twórczość bardzo poważnie oraz przede wszystkim świadomie. Pisarstwo nie jest zawodem, pracą, za odbębnienie której oczekuje się stosownego wynagrodzenia. Chwycenie pióra za dłoń wiąże się z odpowiedzialnością, świadomością społeczną, koniecznością upominania się, a nawet walki o prawa słabszych, ukazywanie wszelkich niesprawiedliwości. I pewnie właśnie z tego przeświadczenia bierze się ogromne zaangażowanie w życie polityczne, które jest naturalną konsekwencją w zaangażowania w sprawy ludzkie. Rolą pisarza jest walka z błahym zapomnieniem, z kartkowaniem historii przez jej czytelników, z obojętnością i nieczułością, zainteresowaniem, trwającym dokładnie tyle czasu, przez ile o danej sprawie wspomina się w mediach. Fascynujące jest również to, że sprawę ludzką Cortázar stawiał o wiele wyżej niż świat literatury. Wg niego funkcja książek sprowadzała się bardziej do roli służebnicy człowieka, która powinna chronić go przed popełnianiem głupstw.

Pokłosiem wyznawanych prawd jest surowa i ostra krytyka kapitalizmu, jego zakłamania, obłudy skrywanego za demokratyczną maską, która w świetle ostatnich wydarzeń związanych z system PRISM jest niezwykle aktualna. Kolejnym tematem, który poruszał Julio Cortázar, a który trawi m.in. polskie media, jest fatalna jakość oraz szkodliwość podawanej informacji. Argentyński twórca protestuje przeciwko biernej i bezrefleksyjnej konsumpcji, nawołując nas, tj. konsumentów informacji do żądania od środków masowego przekazu zaprzestania dyktatury agencji oraz dziennikarzy, manipulujących tworzonymi oraz otrzymywanymi materiałami. Minęło prawie 30 lat od śmierci pisarza, a można by podejrzewać, że pisze on o wydarzeniach wczorajszych, tegorocznych.

Oczywiście Niespodziewane stronice to nie tylko polityka oraz początki twórczości. Znajdziemy także utwory, których bohaterem jest Łukasz oraz kronopie. Dowiemy się również, jak to jest być owym sławetnym, ciekawskim świata kronopiem (to być pod włos, pod światło, kontrpowieścią, kontredansem, kontrawszystkim, kontrabasem, kontrafagotem, straszliwie wbrew każdego dnia przeciw każdej rzeczy, którą inni uznają i która ma moc prawa). Ale przede wszystkim, uzmysłowimy sobie, że Cortázar to zaprawdę oko, które potrafi widzieć. Pisarz jest niestrudzonym obserwatorem rzeczywistości, bezwstydnym podglądaczem codzienności, który niemal każdemu, nawet najbłahszemu wydarzeniu, potrafi wykraść jego metafizyczne akcenty i przetransponować je na literacką materię – strukturalną magię, która w jakiś sposób przenika z książek do życia. Objawia się to zarówno w esejach jak i niektórych opowiadaniach.

Z kolei Julio Cortázar jako człowiek na co dzień jawi się jako typowy kronopio – niezmordowany buntownik, pokroju bohaterów Książki dla Manuela. Jest to zatem typ burzyciela prawd, niszczyciela przesądów, skłonnego i skorego do przekraczania uspokajających granic normalności. Podpieranie chybocącego się stołu skórką od chleba, czy wspólna lektura książki w pociągu, polegająca na wyrywaniu przeczytanej strony i podawania jej towarzyszce podróży, która to z kolei przeczytaną kartkę ekspediowała przez okno, bezwiednie przywodzi na myśl działania członków Draki, takie jak krzyczenie w kinie w trakcie seansu, czy też jedzenie na stojąco w bardziej szanujących się restauracjach.

Krótko reasumując, Niespodziewane stronice to zbiór tyleż różnorodny, co nierówny. Dominują jednak pozycje dobre oraz bardzo dobre, które sprawiają, że całość czyta się z ogromnym zainteresowaniem, a momentami sporym zdumieniem. Mnie szczególnie zaskoczyła poezja Cortázara, która prezentuje naprawdę niezły poziom. Na tle wszystkich tekstów, rozpiętych na przestrzeni blisko 50 lat, artysta jawi się jako osoba ogromnie ciekawa świata, pragnąca poznawać kolejnych ludzi, dla której pisarstwo jest najważniejszym, a przy tym ogromnie odpowiedzialnym zajęciem. Do tego buntownicze zacięcie, zdecydowany sprzeciw wobec kłamstwa oraz wszelkich nierówności sprawiają, że Julio Cortázar to Wielki Kronopio, potrafiący łowić chwilę i cieszyć się nią,
Bo wczoraj jest nigdy,
a jutro to jutro.

P.S. Mała ciekawostka. Tuż po ukazaniu się informacji, że oto na łamach wydawnictwa MUZA S.A. pojawią się Niespodziewane stronice, a jeszcze przed oficjalną premierą książki, cena powieści na stronach księgarni Matras wynosiła 29,99 zł. Osobom, które zdecydowały się nabyć lekturę w przedsprzedaży, przysługiwał ponadto 20 % rabat. W ten oto cudowny sposób książkę, której obecna cena okładkowa to 39,99 zł, udało mi się nabyć za 23,99 zł.

P.S.2 Tak się szczęśliwie złożyło, że powyższy tekst został doceniony w konkursie na recenzję tygodnia za okres 2 - 7 lipca na portalu Lubimy Czytać. Serdecznie dziękuję za to spore wyróżnienie.
Lubimy Czytać

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)