Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

sobota, 8 maja 2021

Przewrotnie – jak się okazuje, zawsze może być lepiej, czyli Jedwabnik Roberta Galbraitha

audiobook Jedwabnik Robert Galbraith


Robert Galbraith

audiobook

Jedwabnik

(oryg. The Silkworm)
cykl: Cormoran Strike #2
tłumaczenie: Anna Gralak
czyta: Maciej Stuhr
Published 2014 by Wydawnictwo Dolnośląskie
ISBN: 9788327158239


Kiedy słuchałem Wołania kukułki, audiobooka otwierającego cykl powieściowy Cormoran Strike, którego protagonistą jest londyński prywatny detektyw o takim właśnie nazwisku, nie wiedziałem, że jego autor, czyli Robert Galbraith, to przyjęty wobec dorosłych czytelników pseudonim Joanne Murray znanej najbardziej jako J.K. Rowling. Galbraith to pseudonim, który firmuje twórczość adresowaną raczej do młodszych czytelników. Wołanie kukułki bardzo mi się spodobało, więc teraz przyszedł czas, bym już świadomy rzeczywistego autorstwa sięgnął po drugą odsłonę serii – Jedwabnika, również w formie audio, ponownie w interpretacji Macieja Stuhra.


Ponieważ bohaterką, inaczej ofiarą, sprawy prowadzonej w Wołaniu kukułki była Luli Landry, osoba bardzo znana, więc Cormoran stał się również osobą medialną, przynajmniej przez jakiś czas. Przyniosło to skutek pozytywny, jakim był napływ bogatych klientów gotowych zapłacić najbardziej nawet wygórowane stawki za wykonanie ich zleceń, oraz negatywne, którym była zawiść i wrogość londyńskich gliniarzy, bowiem sukces detektywa był zarazem ich porażką.

Niestety, zlecenia napływające od klasy wyższej okazały się równie dochodowe, co nudne – śledzenie żon i mężów, kochanek i kochanków, wspólników w interesach... W dodatku niektórzy z takich klientów potrafią być naprawdę wkurzający... Po części, by powrócić do dawnych ideałów, po części by zrobić na złość jednemu z nadzianych zleceniodawców, Strike przyjmuje zlecenie od biednej kobiety, której mąż, mierny powieściopisarz, zaginął bez wieści.

Fabuły w ogóle nie będę przybliżał i od razu podkreślę, że moim zdaniem wydawca w swej notce reklamowej tak daleko przekroczył granice między tajemnicą a spojlerowaniem, że można to nazwać zwykłym chamstwem. No bo czym innym dla czytelnika kryminałów jest ujawnienie na okładce jednego z kluczowych faktów, jaki w powieści pojawia się dopiero po dłuższej lekturze? Na szczęście trzymałem się moich zasad i tę nieszczęsną notkę przeczytałem dopiero po odsłuchaniu audiobooka. Inaczej miałbym po drodze jedną zagwozdkę detektywistyczną mniej, więc frajda odrobinę, ale jednak byłaby mniejsza.

Co do frajdy – Wołanie kukułki, jak wspomniałem, bardzo mi przypadło do gustu. Jednak w powiedzonkach bywa wiele życiowej prawdy – zawsze może być lepiej. O ile pierwsza powieść cyklu bardzo mi się podobała, o tyle drugi audiobook totalnie mnie urzekł, zachwycił i oczarował.

Intryga kryminalna na której opiera się konstrukcja Jedwabnika jest przemyślnie skonstruowana i nie tylko nie sposób zgadnąć przed czasem who is who, ale zawiera nowatorskie pomysły dotąd chyba w gatunku niespotykane. Smaczku sprawie dodaje fakt, iż całość rozgrywa się głównie w środowisku literatów oraz wydawców, a wiadomo jak to z artystami bywa - raz dziewczynka, raz chłopaczek, żeby życie miało smaczek. Poza tym to świat specyficzny i wielce interesującym jest się dowiedzieć, jak autorka portretuje kolegów po fachu.

Nie dziwię się, iż Joanne Murray na potrzeby Cormorana Strike’a przyjęła odmienny niż dla literatury młodzieżowej pseudonim. Tym razem będzie dużo ostrzej, krwawiej i seksualniej nawet niż w Wołaniu kukułki, jednak makabreski kryminalistyczne absolutnie nie zaciążą na całości. Na pierwszy plan wysuwają się perfekcyjnie skonstruowane i poprowadzone w czasie sylwetki bohaterów, nie tylko protagonisty, ale niemal wszystkich, aż po postacie drugoplanowe. Głębokie wniknięcie w psychikę i socjologię bez zapominania o fizyczności (mistrzowskie wykorzystanie ułomności Cormorana), świetnie skonstruowane wątki uczuciowe z fantastycznym toksycznym związkiem protagonisty z jego femme fatale na czele oraz mnogość i różnorodność ukazanych relacji międzyludzkich, czynią z Jedwabnika o wiele więcej, niż świetny kryminał, thriller czy powieść detektywistyczną, choć jednocześnie we wszystkich tych kanonach dzieło zasługuje na najwyższe lokaty.

Książka jest pełna niepowtarzalnego, niekoniecznie tylko angielskiego, humoru. Przesiąknięta jest też specyficzną atmosferą, może nie do końca noir, ale na pewno pokrewną londyńskiej mroźnej, wietrznej, mglistej i mokrej nocy. Co ciekawe, autorka okazuje się ciekawostką – ma talent do podkreślania rzeczy być może dla miejscowych tak oczywistych, że aż zbędnych, ale cennych dla całej reszty świata, a w Jedwabniku szczególnie uderzyły mnie brytyjskie smaczki, które jakoś uciekają wielu tamtejszym pisarzom. Nawet gdyby zmienić nazwiska, nazwy ulic i wszelkie inne nazwy własne, i tak nie mielibyśmy wątpliwości o jaki kraj chodzi. Nie będę przytaczał konkretów, ale kropką nad „i” w tym temacie był sposób przekazywania detektywowi listy gości – symbolicznie brytyjski (ci, którzy nie wiedzą o co chodzi, muszą sami przeczytać albo posłuchać, no ewentualnie pojechać na Wyspy albo poduczyć się angielskiego).

Przy okazji – ciekawe, czy zauważyliście nie tylko ewolucję literackich prywatnych detektywów od czasów Sherlocka Holmesa, ale i ewolucję stosunku policji do ich pracy, a w szczególności do ich ewentualnych sukcesów. Jedwabnik jest chyba tego najbardziej wyraźnym przykładem. Jest też zresztą, jak mało która powieść, ukazaniem różnic między pracą detektywa służb i detektywa na swoim własnym żołdzie. Świetne zgłębienie kolejnego tematu uciekającego wielu twórcom.

Tutaj musimy przejść do pracy Macieja Stuhra. To, co zrobił z Jedwabnikiem, to jedna z najlepszych interpretacji książki czytanej, a być może najlepsza, jaką słyszałem. Perfekcyjnie zindywidualizowanie głosów w dialogach, mistrzowskie podkreślenie akcentu, zwłaszcza w nazwiskach i innych nazwach własnych, oddanie nastroju i tempa... Było wspaniale!

Ostatnio wiele narzekam na poziom współczesnej rodzimej „produkcji” wydawniczej w całej jej rozciągłości, od pracy pisarskiej począwszy a na gotowym wydaniu skończywszy. Wydawnictwo Dolnośląskie i Maciej Stuhr oraz Anna Gralak, która Jedwabnika przetłumaczyła, pokazali jednak, że można. Już dawno żadna książka, czy to w formie drukowanej, czy audio, nie przyniosła mi tyle i tak pełnego, bezstresowego zadowolenia czytelniczego.

Absolutnie i gorąco polecam


Wasz Andrew



  • nie podobała mi się 
  • była w porządku
  • podobała mi się 
  • naprawdę mi się podobała 
  • była niesamowita

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)