Złota pagoda
Yukio Mishima
Głównym bohaterem Złotej pagody jest Mizoguchi, syn ubogiego kapłana pełniącego posługę w świątyni położonej (…) na odludnym cyplu wysuniętym w Morze Japońskie (…) [1]. Młodzieniec już od najmłodszych lat karmiony jest przez ojca opowieściami o znajdującej się w Kioto Złotej Pagodzie. Budowlę tą, pierwotnie będącą willą, wzniesiono u schyłku XIV wieku na rozkaz sioguna Yoshimitsu Ashikagi. Po śmierci władcy posiadłość została rozbudowana i przekształcona w zespół świątyń buddyjskich o nazwie Rokuon-ji. Złota Pagoda stopniowo staje się centralnym punktem rozważań i codziennych myśli Mizoguchiego – starannie pielęgnowana wizja hipnotyzuje i poraża, żywiąc się siłami witalnymi tego, który ją snuje (Znaki, jakimi pisane były słowa „Złota Pagoda”, a nawet samo ich brzmienie, wyryły się w moim sercu. Nic nie mogło się równać ze Złotą Pagodą [2]). Moment zwątpienia przychodzi po śmierci ojca, kiedy protagonista wstępuje do świątyni przy Złotej Pagodzie w charakterze akolity. Bezpośrednie zetknięcie się z uwielbianym obiektem wywołuje zdumienie i rozczarowanie, które szybko przeradzają się w przekonanie o celowym zwodzeniu i maskowaniu prawdziwej natury (Pomyślałem, że może Złota Pagoda specjalnie ukryła swoje piękno i udaje coś innego. Przecież to możliwe, że piękno, w swej własnej obronie, łudzi ludzkie oczy. Muszę zbliżyć się do niego, usunąć przeszkody, które wydają mi się brzydkie, zbadać cal po calu i dotrzeć do samego jądra piękna, ujrzeć je na własne oczy [3]). Utwór Mishimy traktuje właśnie o owej pozornej drodze dochodzenia do prawdy, pozornej, bowiem mężczyzna zamiast poszukiwać sedna rzeczy, koncentruje się na wznoszeniu kolejnych pięter fikcji, pogrążając się w ślepej apoteozie rzeczy wyimaginowanej i wyśnionej. W rezultacie w trakcie lektury bardzo wyraźnie zaczyna pobrzmiewać pytanie o rezultat działań protagonisty – z zaintrygowaniem obserwujemy, czy droga, jaką Mizoguchi usiłuje dotrzeć do tego, co zakryte, nie przerodzi się w wąską ścieżkę naznaczoną obsesją, z której nie będzie już odwrotu.
Z uwagi na postać głównego bohatera, Złota pagoda może uchodzić za studium dotyczące zagadnienia samotności i wyobcowania. Mizoguchi od dziecka zmuszony jest do przykrej wegetacji na marginesie. Wada wymowy – klasyczny przykład błędnego koła, bowiem jąkanie wzmaga się w chwilach zdenerwowania, które z kolei jest katalizowane przez świadomość posiadanych trudności z płynnym wysławianiem się – jest dla chłopca wstydliwym piętnem, uniemożliwiającym normalne funkcjonowanie. Bohater, słaby fizycznie i doświadczający ze strony kolegów niewybrednych żartów i kpin (Szyderczy śmiech jest oślepiający [4]), jest człowiekiem zamkniętym w sobie i pozostającym na uboczu najważniejszych wydarzeń ((…) bycie niezrozumianym stanowiło sens mojego istnienia [5]). Ta głęboka izolacja i odrzucenie skutkują bogato rozwiniętą wyobraźnią oraz rozbudowanym życiem wewnętrznym. Rozważaniom dotyczącym odosobnienia i odtrącenia poświęcono bardzo dużo miejsca, jako że Mizoguchi nie jest jedyną postacią utworu, która pada ofiarą ostracyzmu z racji swojego kalectwa. Defektem – koślawymi stopami – odznacza się także poznany w trakcie studiów Kashiwagi. Nowy kolega stanowi przeciwieństwo nieśmiałego i wycofanego Mizoguchiego, bowiem do perfekcji opanował sztukę cynicznego wykorzystywania swojej ułomności. Wzbudzanie litości oraz poczucia winy u bliźnich pozwala osiągać szereg korzyści, a jednocześnie jest formą rekompensaty za doznane upokorzenia. Ponadto Kashiwagi wyznaje skrajnie nihilistyczne poglądy, co w pewnym stopniu imponuje Mizoguchiemu, wzbudzając przy tym przeświadczenie o buntowaniu się przeciw ustalonym wzorcom i regułom (Kontakty z Kashigawim zawsze dostarczały mi poczucia niewielkiej degeneracji, niewielkiej profanacji, niewielkiego zła, którego z kolei zawsze wprawiało mnie w ożywienie [6]).
Wprowadzenie na scenę sylwetek z fizycznymi skazami daje Mishimie sposobność, by w nietypowy sposób oddać hołd ludzkiemu ciału. Brzydota, pokraczność, wynaturzenie (zarówno fizyczne jak i duchowe) stanowią bowiem znakomity kontrast, na tle którego czystość, kunszt, gracja czy szeroko rozumiane piękno są jeszcze bardziej widoczne. Warto przy tym zauważyć, że prezentowana estetyka jest niezwykle chłodna, wyniosła, marmurowa, co przywodzi na myśl zimną obojętność, nieczułość i irytującą nieosiągalność ((…) piękno oddaje się każdemu, ale do nikogo nie należy. Piękno jest (…) jak zepsuty ząb. Dotyka języka, zaczepia o niego, boli, daje znać o swoim istnieniu [7]). Słabości i wady, z jakimi zmagają się protagoniści wykorzystano również do podkreślenia dualistycznego oblicza otaczającego nas świata. W Złotej pagodzie cielesna doskonałość nierozerwalnie łączy się ze szkaradnością i nie jest to jedyna para dopełniających się przeciwieństw, jakie zaprezentowano na kartach dzieła. Fizyczne piękno nieuchronnie przeplata się także ze śmiercią, czego wyrafinowanym symbolem jest odłożony chwilowo mundur: To porzucone ubranie przypominało grób żołnierza, który zginął śmiercią bohatera. Bujne majowe kwiaty tylko wzmagały to wrażenie. Czapka z czarnym, błyszczącym daszkiem, wiszące obok skórzany pas i miecz. Oddzielone od ciała wyglądały jak pamiątki po młodym bohaterze. Emanowało z nich jakieś liryczne piękno, kompletne jak wspomnienie [8].Ponadto głoszone, bądź wyznawane poglądy nierzadko stoją w wyraźnej opozycji do codziennego postępowania, kruchość przenika się z siłą i potęgą, a zepsucie i moralna zgnilizna współtrwając tuż obok nieskazitelności. Tym samym Mishima zestawia ze sobą pojęcia i przymioty, które powszechnie traktowane są jako sprzeczne, a które stanowią swoje dopowiedzenie, tworząc wspólnie harmonijną całość, zgodnie z duchem koncepcji yin i yang.
Najważniejszym symbolem owej perfekcji jest tytułowa Złota Pagoda, która jawi się jako byt sam w sobie, trwający poza człowieczym światem, niezależnie od niego, górując nad nim swoim majestatem. Ta wielkość jest dla Mizoguchiego niczym milcząca siła, która przygniata i trzyma w niewoli. To odczucie przytłoczenia, stłamszenia dobrze oddaje stosunki, jakie z wolna zawiązują się pomiędzy protagonistą, a budynkiem. Powstająca relacja jest na tyle silna, że Złota Pagoda finalnie przedzierzga się w żywą osobę – kojarzy się ona z kochanką, która jest przy tym wyjątkowo zaborcza i zazdrosna. Mizoguchi tłumaczy sobie, że to właśnie Złota Pagoda jest przyczyną klęsk i niepowodzeń, zaznawanych w prywatnym życiu, bowiem zawistna połowica nie może znieść fakt, że luby mógłby radować się kimkolwiek poza nią samą (Stanęła pomiędzy mną a życiem, do którego dążyłem [9]). Siłą rzeczy (czy też autosugestii), świątynia staje się nośnikiem skrajnych uczuć – nienawiść zlewa się z fascynacją, a mistyczne wręcz oczarowanie przetykane jest desperacką agresją. Droga do życia, do wolności, zdaje się przebiegać poprzez destrukcję, w której Mizoguchi sukcesywnie się zatraca. Można odnieść wrażenie, że młodzieniec w miarę przeżywanych traum coraz silniej utwierdza się w poglądzie, że niczego nie jest w stanie osiągnąć, ani zbudować, a własną obecność na tle okrutnego i nieczułego otoczenia, można zamanifestować jedynie poprzez zniszczenie, odrzucenie, negację.
Proza Mishimy wywiera na czytelniku spore wrażenie z racji faktu, że pierwszoosobowym narratorem jest Mizoguchi. W ten sposób zyskujemy okazję, by wkroczyć do mrocznego wnętrza człowieczego umysłu, w którym powoli kiełkują ziarna szaleństwa – przed naszymi oczami rozpościera się panorama skomplikowanych procesów myślowych, których skutkiem są rzeczy ostateczne i nieodwracalne. Obcowanie z tekstem jest interesującym przeżyciem także z racji wrażliwości, jaką obdarzony jest akolita. Godna uwagi jest choćby koncentracja na świetle, które odgrywa istotną rolę w utworze – słoneczne promienie akcentują wspomnianą wcześniej dwoistość, bowiem z jednej strony pozwalają dokładniej przyjrzeć się przedmiotom czy ludziom, z drugiej zaś, w stosownych okolicznościach, mogą prowadzić do powstania iluzji, mirażu, złudzenia (I gdy tak za nim szedłem, sam nie wiem kiedy zaczęło mi się wydawać, że z wyprzedzeniem będę świadkiem swojego własnego czynu. Takie rzeczy mogą się zdarzyć w wiosenne popołudnia od nadmiaru światła i rozleniwienia unoszącego się w powietrzu [10]). Zresztą ułuda, pozory czy maski to kwestie, z którymi często styka się Mizoguchi – młodzieniec odkrywa, że praktycznie każda ze spotkanych osób cechuje się niejednym obliczem, ujawniającym się w zależności od okoliczności.
Reasumując, Złota pagoda to lektura równie intrygująca, co trudna w odbiorze, bowiem Mishima serwuje nam dzieło wielopoziomowe, które odczytywać można na różne sposoby (z głębin podświadomości nasuwa się porównanie do kōanu, czyli duchowego ćwiczenia polegającego na zadawaniu uczniom do przemyślenia przypowieści, w których skrywa się logiczna sprzeczność). Japoński pisarz nasyca swój tekst filozoficznymi dygresjami, które orbitują m.in. wokół epistemologii – poprzez rozmowy swoich bohaterów, Mishima pyta o to, co jest kluczem do zmieniania świata: czyn i działanie, czy właśnie poznanie. Na warsztat wzięte zostaje też piękno – autor rozmyśla, czym właściwie ono jest, jak można je zdefiniować i gdzie zasadza się jego istota. Oprócz tego nie brakuje refleksji zahaczającą o buddyzm, a w szczególności o jego nurt zen. Uzupełnieniem jest galeria interesujących postaci, których egzystencja napiętnowana jest melancholią, irytacją, niepokojem i poczuciem pustki.
Przykre, że bez względu na miejsce – czy to Polska, czy Japonia – osoby jąkające się lub w jakiś inny sposób różniące się od otoczenia spotykają się z szyderstwami oraz wykluczeniem...
OdpowiedzUsuńPS. Czyżby PIW znowu zaczął wydawać książki w Czarnej Serii? :)
No niestety, ale tak to wygląda. Ludzie, którzy zbyt wyraźnie wyróżniają się od reszty społeczeństwa, zawsze skazani są na wytykanie palcami. I w przypadku co wrażliwszych osobników, prowadzi to do mniej lub bardziej poważnych szkód czynionych na psychice.
UsuńA co do PIW-u, to faktycznie część wznawianych ostatnio książek utrzymana jest w charakterystycznej, czarnej tonacji (chociaż pozycje te nie są opatrzone znaczkiem żadnej serii). Szkoda tylko, że wydawnictwo zdecydowało się na miękkie okładki.
Destrukcja... Żeby coś zbudować, często trzeba coś zniszczyć. Ale tak nie górnolotnie, to przyznam, że destrukcja ma w sobie coś oczyszczającego. Kuszą mnie te różne pomieszczenia, w którym można dać upust takim żądzom.
OdpowiedzUsuńHa, niszczenie jest jak najbardziej kuszące, szczególnie kiedy mamy do czynienia z rzeczami, która nas tłamszą, przytłaczają - pozbycie się ich zdaje się przynosić ulgę i wyzwolenie. Ale nie zawsze te oczekiwane uczucia przychodzą - niekiedy, zamiast nich, pojawiają się poczucie winy, wyrzuty sumienia czy gorzka świadomość, że zrobiło się coś nieodwracalnego.
UsuńMishima to jedno z moich ostatnich odkryć literackich i od razu trafił do grona moich ulubionych pisarzy. Mishima to był geniusz, Złota Pagoda- prawdziwa perełka, można tylko żałować że tak mało jego dzieł zostało przetłumaczonych na język polski.
OdpowiedzUsuńO, to gratuluję tego odkrycia, bo to faktycznie bardzo interesujące nazwisko, choć nieoczywiste w naszym kraju. Z pozycji wydanych na łamach Prozy Dalekiego Wschodu serdecznie polecam też na poły autobiograficzne Wyznanie maski. Bardzo wartościowa jest również biografia Mishimy pióra Johna Nathana (również PIW) - czytałem ją całkiem niedawno, do kompletu z "Beautiful Star" (niestety brak polskiego przekładu, raczyłem się angielskim), więc za jakiś czas słów kilka o obu pozycjach się ukaże.
Usuń