Początek zdawał się potwierdzać, że znów trafiłem na marketingowy sukces ukrywający literackiego gniota. Protagonistka egzaltowana, niezrównoważona, nieopanowana – momentami, zwłaszcza z początku, bardzo trudno mi się tego słuchało, gdyż nie umiem wczuć się w takie osoby, a w dodatku wybrałem formę audiobooka, któremu głosu użyczyła Magdalena Szejbal. Jej nieco jęcząca interpretacja pewnie idealnie by się sprawdziła w jakimś klasycznym romansidle, ale tutaj aż do nieznośności uwydatniała afektowany charakter głównej bohaterki. Jednym słowem, nie ten głos do opowieści wojennej.
Protagonistka przedstawiona jest jako pozytywna antyhitlerowska dysydentka, ale właśnie takie osoby stają się buntownikami bez powodu, wiecznie negującymi wszystko, w końcu nawet przestępcami, więc denerwowały mnie tym bardziej. I główna bohaterka, i lektorka.
Do tego wszystkiego zdarzały się rozminięcia z realiami historycznymi, z paradoksami i ewenementami niemieckiego faszyzmu. Autorka najwyraźniej nie dokopała się na przykład do mało znanego faktu, ale bardzo znaczącego, że Żydzi mogli, wbrew powszechnym przekonaniom, już w czasie wojny na pełną skalę, jeszcze dość długo legalnie wyjeżdżać z hitlerowskich Niemiec. Oczywiście za cenę całego majątku, ale jednak mogli.
Hewitt kontrastuje też Berlin przedwojenny, piękny, z tym zrujnowanym, po wojnie. W rzeczywistości, gdyby Berlin przed wojną naprawdę był piękny, nie doszłoby do wojny.
Zdarzył się też moment nielogiczności - protagonistka udaje się z dwiema Żydówkami na specjalnie adoptowany w tym celu strych, w którym już wcześniej systematycznie ukrywano inne osoby, i wraca z pajęczynami we włosach. LOL.
A jednak… Mimo wspomnianych elementów, które mnie denerwowały, powieść okazała się wielce wartościowa. Choć kompletnie fikcyjna, jest bardziej przekonująca, realistyczna i wierna ogólnemu obrazowi prawdy historycznej, niż nasze rodzime, wspomniane wcześniej, „dzieła” oparte na faktach.
Powieść lansowana jest jako „romans i opowieść o odwadze”. Romans fakt, jest, ale na pewno nie najwyższych lotów. Odwaga też jest, ale sam nie wiem, czy taka reklama jest odbiciem przekonania wydawcy o poziomie czytelników i tego, co ich może interesować, czy też wprost odbiciem poziomu umysłowego wydawcy, który wychwytuje tylko powierzchowną treść nie docierając do niczego głębiej. A jest do czego docierać.
Kate Hewitt stworzyła rzetelny, obcy naszej świadomości społecznej obraz życia niemieckiej dziewczyny w realiach panowania Führera Adolfa. To prawdziwe studium bezradności osoby, która nie zgadza się z kierunkiem w którym zmierza jego ojczyzna, ale tak naprawdę nie może nic zrobić. A przynajmniej nic, co miałoby znaczenie.
Choć „Dziewczyna z Berlina” to fikcja historyczna, jest bardzo cenną pozycją ukazującą, że przeciętny Niemiec nie mógł przeciw faszyzmowi uczynić nic, co miałoby znaczenie, nie mówiąc o tym, o czym pamięć przetrwałaby wojnę.
Nawet taka ikona niezłomnej szlachetności, umiłowania wolności i prawości ponad wszystko oraz bez względu na cenę, jak Weiße Rose, jest dziś znana chyba tylko historykom. Może i było wielu Niemców, którzy naprawdę nie zgadzali się z Hitlerem, którzy robili co mogli, ale niby skąd my dziś o tym mamy wiedzieć? Skąd mamy wiedzieć, czy w ogóle mieli okazję zrobić coś, co ma szansę zmienić cokolwiek?
Książka daje do myślenia, do przemyślenia, nie tylko na tematy okoliczności i menadrów faszyzmu.
No i na koniec perełka – cytacik:
„Nie istnieje żadne zawsze dla nikogo z nas.”
Czy na pewno mowa tylko o Niemcach czasu Hitlera?
No i podsumowanie – czy polecam? Tak! Choć momentami mnie wnerwiała, to naprawdę jedna z tych książek, które warto poznać. Żeby się wczuć. Bo to nie jest opowieść o tylko Niemcach. To może być opowieść o każdych Innych.
Z tą Ukrainą to żart, tak? Już chyba dosyć z nas wyssali - pieniędzy, pomocy, serdeczności. Obrzydliwy naród, warci siebie z Ruskimi (którzy przynajmniej stworzyli wspaniałą kulturę). Hatfu
OdpowiedzUsuńSłabiutka rosyjska propaganda. Co z nas niby wyssali? Przekazany sprzęt wojskowy spełnia swoją rolę, tzn. niszczy polskich wrogów i oddala ruskie zagrożenie. Kacapy zaznają strat, a nasz naród nie musi przelewać krwi, bo robią to za nas Ukraińcy, za co należy im się szacunek, pomoc i dalsze wsparcie. Nie pozdrawiamy, dalsze takie żenujące treści będą blokowane, bo nie ma u nas miejsca dla prymitywnej, ruskiej propagandy. Fanów russkowo mira zapraszamy do wycieczki na Wschód. Moskwa, Kazań, Norylsk, Workuta, itd. czekają.
UsuńZ trollami nie ma co dyskutować, ale może warto przypomnieć, kto powiedział „W imieniu Polski wznoszę okrzyk: niech żyje wolna Ukraina!” - Józef Piłsudski
Usuń