Utwór przywodzi na myśl pokraczny
konglomerat, którego ramy wyznaczają losy pozornie zupełnie odmiennych i
niepasujących do siebie ludzi. Jeśli jednak lepiej przyjrzeć się sylwetkom
wykreowanym przez Axelsson, możemy dostrzec piętno decydujące o wspólnocie
doświadczeń – niemal wszyscy protagoniści przewijający się na kartach dzieła to
osobnicy będący według własnej oceny ludźmi przegranymi, których żywot potoczył
się niewłaściwymi drogami, i który naznaczony jest błędnymi decyzjami oraz
nieprawidłowymi wyborami. Jątrzącą się raną, z której sączą się największe
traumy oraz autokrytycyzm okazują się kontakty rodzinne, skażone nieporadnością
i ignorancją, nadgorliwością oraz niezrozumieniem. Autorka odsłania przed
czytelnikiem bogatą galerię chimerycznych i niezdrowych relacji, które stają się źródłem późniejszych
klęsk i niepowodzeń.
Książka odczytywana w tym
kontekście to uświadomienie nam, w jak wielkim stopniu nasza osobowość jest
kształtowana przez wcześniejsze doznania. Epizodów, które stały się naszym
udziałem nie można po prostu wymazać, podobnie zresztą jak wzorców, przejętych
od ojców oraz matek, którymi przesiąkła nasza podświadomość. Axelsson
umiejętnie pokazuje, że stosunkowo łatwo jest ganić naszych rodziców oraz pogardzać
tym, kim się stali, ale znacznie trudniej jest nie powtarzać ich zachowań oraz
unikać popełnionych przez nich błędów. Wiele postaw, które przyjmujemy oraz
schematów, do jakich się odnosimy w danej sytuacji, tkwi w nas tak głęboko, że
nie zdajemy sobie sprawy, że w określonych okolicznościach można postąpić
inaczej – dopiero dojrzewając, kiedy coraz efektywniej obserwujemy i
przetwarzamy bodźce płynące do nas z otaczającego nas świata, przychodzi
stopniowe zrozumienie. Odkrywamy kolejne poziomy i aspekty rzeczywistości,
dowiadując się przy tym, że człowieczy byt to wypadkowa skomplikowanych
interakcji, wśród których znajdują się: środowisko, w jakim się obracamy, oraz
w którym zostaliśmy wychowani; materiał genowy, jakim zostaliśmy obdarzeni oraz
związki z naszymi najbliższymi, mające niemały wpływ na to jak postrzegamy
nasze otoczenie (oraz jak jesteśmy przez nie postrzegani). Niestety zgłębienie
tych wszystkich prawideł jest na ogół na tyle czasochłonne, że najważniejsze
wnioski wyciągamy dopiero na starość (albo wcale), kiedy wiele spraw przyjmuje
na tyle niefortunny obrót, że ze zdobytej wiedzy nie sposób zrobić należytego
użytku.
Z tego powodu świadome budowanie
własnej tożsamości okazuje się niezwykle trudnym wyzwaniem, któremu podołać
zdołają jedynie nieliczni. Oprócz wspomnianych przeszkód w postaci obciążeń z
dzieciństwa dochodzi jeszcze presja ze strony danej społeczności, by dostosować
się do panujących w niej zasad, przestrzegać różnorakich rytuałów czy unikać
tematów tabu. Z tego względu dość ironicznie brzmią słowa jednej z
protagonistek, która stwierdza: Nie
sądzę, że wszystko musi być fatalne tylko dlatego, że miało się fatalne
dzieciństwo. Naprawdę można stworzyć siebie samą [1]
– proza Axelsson wydaje się być zaprzeczeniem tej konstatacji, bolesnym
pstryczkiem w nos, będącym karą za zbyt wysokie mniemanie o własnej sile.
Dzieło szwedzkiej pisarki jest
mocno pesymistyczne w wymowie, a przy tym bardzo mroczne, bowiem ukazano w nim
te części ludzkiej duszy, które najczęściej są skrywane przed światem
zewnętrznym. Axelsson dość brutalnie traktuje swoich bohaterów, przeprowadzając
na nich swoistą wiwisekcję, rozkrajając kolejne części wciąż odczuwającego ból
organizmu i wydobywając na światło dzienne to, co plugawe, ohydne i obrzydliwe.
Fetor bijący od wybebeszonych wnętrzności dusi i otumania, ale jednocześnie
wzbudza niezdrową fascynację – czytelnik łapczywie przewraca karty powieści,
pragnąc przekonać się jak głęboki może być kloaczny dół, w jakim nurza się
człowiek upadły. Z drugiej jednak strony trzeba mieć na uwadze fakt, że
bezceremonialna prezentacja wszelkich stanów upodlenia zawiera w sobie całkiem
ważki cel, bowiem w Pępowinie zasygnalizowano,
że nawet pomimo całego oceanu goryczy i wstrętu, zawsze istnieje iskierka
nadziei. W wodach przeszłości, choćby paraliżujących i zimnych jak lód, trzeba
się zanurzyć, by wyjść z tego doświadczenia obmytym i oczyszczonym. W tym
znaczeniu Axelsson uczy, że ekspiacja nigdy nie jest rzeczą przyjemną, ale
unikanie jej prowadzi do jeszcze gorszych rezultatów. Uciekanie przed
konsekwencjami swoich czynów nie może trwać wiecznie, a w dodatku nuży i
wykańcza psychicznie – dopiero stawienie im czoła może przynieść ukojenie.
Przebieg akcji utwory śledzi się
z niesłabnącym zainteresowaniem z racji zabiegu zastosowanego przez Axelsson.
Każdy z rozdziałów opowiedziany jest z perspektywy pierwszoosobowego narratora.
A ponieważ kluczowych protagonistów jest kilku, czytelnik zyskuje sposobność,
by zachodzące wydarzenia obserwować z różnych perspektyw, zapoznając się
jednocześnie z przeszłością każdego z bohaterów. Tym samym portrety
psychologiczne poszczególnych sylwetek (zarówno męskich jak i żeńskich) są
mocno rozbudowane, co daje wspaniałą możliwość przekonania się, jak
niepowtarzalni są ludzie i jak różnorodnymi impulsami kierują się w swoim
postępowaniu.
Warto dodać, że bogate kreacje
psychologiczne to nie jedyne filary, na który wspiera się dzieło Axelsson. O
atrakcyjności lektury decydują także interesujące spostrzeżenia dotyczące płci
– Szwedka, poprzez samą konstrukcję fabuły oraz losy występujących w niej
kobiet, podkreśla w jak dużym stopniu zasadami życia społecznego kierują formy
charakterystyczne dla patriarchatu (które nie są widoczne na co dzień, ale
które uaktywniają się w warunkach wyjątkowych, skrajnych, ekstremalnych).
Kobieta z założenia traktowana jest jako istota słabsza, gorzej rozwinięta
intelektualnie, mniej wartościowa – ustawienie jej na takiej uwłaszczającej
pozycji wyjściowej pozwala również rozpatrywać ją w kategoriach winnej w
praktycznie każdej spornej sytuacji, której istota zahacza o seksualność. W ten
właśnie sposób nawet dziś, w XXI wieku, możemy spotkać się z głosami rozsądku, które w ofierze gwałtu
dopatrują się prowokatorki, uwodzicielki, manipulatorki, intrygantki. Axelsson
zwraca uwagę, że owa nierówność panuje już na poziomie językowym: To słowo, o którym kiedyś myślałam, że
zostało wyplenione i anulowane, wymiecione przez zdrowy rozsądek,
równouprawnienie i całą tę cholerną
nowoczesność, ale które odrodziło się i powróciło trzykrotnie cięższe.
Słowo, którym można naznaczyć i poniżyć każdą kobietę, którą ma się ochotę
poniżyć i naznaczyć to słowo, dla którego nie ma męskiego odpowiednika, słowo,
które jest samą istotą najgorszego położenia [2].
Pod tym względem utwór to bezwzględne przypomnienie jak wiele brakuje jeszcze
do prawdziwej równości i sprawiedliwości.
Nie sądzę, że wszystko musi być fatalne tylko dlatego, że miało się fatalne dzieciństwo. Naprawdę można stworzyć siebie samą - jakże podoba mi się to stwierdzenie.;)
OdpowiedzUsuńNa Axelsson można liczyć, ona chyba nigdy nie zawodzi. Tej powieści jeszcze nie czytałam, a wydaje się inna od wcześniejszych.
Najciekawsze w tym cytacie jest to, że proza Axelsson jest swoistym zaprzeczeniem tego stwierdzenia - każda bohaterka oraz bohater dźwigają traumy z przeszłości, i bardzo trudno przychodzi im ich przezwyciężenie.
UsuńA co do prozy Szwedki, to dopiero rozpocząłem znajomość z jej twórczością. Z chęcią sięgnę po inne książki :)
To się zdarza u bohaterek tej autorki dość często. W sumie jak w życiu.;)
UsuńJa dla odmiany chyba ją sobie przypomnę, bo od czasu Lodu i wody nic nowego nie czytałam.
Czytałam kilka książek tej autorki, ale wolę sięgać innych szwedzkich autorów. U Axelsson nieco irytuje mnie nagromadzenie postaci przewrażliwionych, które z powodu traum z okresu dzieciństwa nie mogą urządzić sobie życia. Zresztą dawno czytałam jej książki, może teraz moje wrażenia byłyby inne.
OdpowiedzUsuń"Pępowina" to moje pierwsze spotkanie z prozą Axelsson, ale spotkałem się już z opiniami, że jej książki są wtórne w tym znaczeniu, o jakim wspomniałaś. No ale żeby dojść do podobnego stwierdzenia, będę musiał sięgnąć po jeszcze kilka dzieł tej pisarki :)
UsuńStwierdzenie, że "utwór przywodzi na myśl pokraczny konglomerat" bardzo ciekawie kontrastuje z pozytywnym wydźwiękiem reszty recenzji. A zdanie o tworzeniu siebie zalatuje mi mocno ciemną stroną coachingu i innymi podobnymi frazesami.
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony rzecz biorąc te frazesy, paradoksalnie, są jak najbardziej odbiciem prawdy. Badania naukowe nie potwierdzają, by traumy z przeszłości były jakimkolwiek obciążeniem, a w szczególności by trudne dzieciństwo mogło być okolicznością usprawiedliwiającą/łagodzącą. Oczywiście PTSD jest okolicznością mocno utrudniającą życie, ale nawet to nie jest okolicznością wpływającą na dokonywania złych/dobrych wyborów, czynienie zła/dobra, itd. Owszem, jest czynnikiem determinującym zmianę, ale nie determinuje kierunku tej zmiany - od człowieka zależy, czy popchnie go w złą, czy w dobrą stronę.
UsuńQbusiu, słowo "pokraczny" nawiązuje do kalibru prozy Axelsson, bowiem Szwedka zagląda do najbrudniejszych zakamarków ludzkiej duszy, racząc nas przeżyciami ekstremalnymi, przerażającymi, brzydkimi.
UsuńAndrew, nawiązując do Twojego ostatniego stwierdzenia, tj. zdania "od człowieka zależy, czy popchnie go w złą, czy w dobrą stronę", można powiedzieć, że Axelsson uświadamia, że niekiedy bardzo trudno jest dokonywać właściwych wyborów, kiedy obciążeni jesteśmy bagażem traum.
No, to są właśnie fałszywe tory na które wpychają nas literatura piękna, propaganda, polityka i wiara. Nikt nie neguje, że dokonywanie dobrych wyborów pod presją, choćby pod presją traumy, jest trudne. Sęk w tym, że dokonywanie ich w warunkach "komfortowych", wbrew pozorom, wcale nie jest łatwiejsze. Nie trzeba się nawet powoływać na statystyki czy badania socjologiczne. Jeśli się nad tym dobrze zastanowisz, sam dojdziesz do tego wniosku.
UsuńOwszem, podejmowanie jakichkolwiek decyzji na przykład w depresji jest trudniejsze, ale podejmowanie dobrych decyzji, to już całkiem inna sprawa. Pomijając już temat bez dna, czyli istotę właściwego wyboru. Paradoksalnie, być może, najlepszym wyborem jest... brak wyboru.
Bardzo podobała mi się proza Axelsson, mimo że znam tylko "Kwietniową czarownicę" (bardzo polecam). Jakoś tak sprawiłeś, że nabrałam ochoty na kolejną książkę tej autorki :). Bardzo spodobał mi się ogólny przekaz "Pępowiny", dotyczący przeszłości, godzenia się z nią i własnej tożsamości, ale również - oczywiście - akcenty feministyczne :).
OdpowiedzUsuńHa, ja z kolei czuję się zainteresowany "Kwietniową czarownicą". Proza Axelsson wydaje się być dość mroczna, ale jednocześnie wciąga.
Usuń