Dziś, jak to bywało już wielokrotnie w przeszłości, miałem przyjemność, o ile można to tak nazwać, brać udział w niedzielnym nabożeństwie w starym, zabytkowym kościele. Ogólnie rzecz biorąc, preferuję „prawdziwe” kościoły; zarówno te murowane, kamienne lub ceglane, kojarzące się w mniejszym lub większym stopniu z czasami wielkich katedr, jak i te drewniane, pełne ludowych akcentów i przywodzące na myśl łany zboża i lasy. Odpowiada mi atmosfera historii i autentyczności widoczna w detalach wystroju, w brzmieniu organów i tym osobliwym, niemożliwym do określenia zapachu, w tej niepowtarzalnej, niemożliwej do podrobienia atmosferze starej świątyni. Przeciwieństwem tego jest dla mnie kościół nowoczesny, pełen kiczu, betonu i fałszywych antyków.
Im dłużej trwała suma, a była wyjątkowo długa, tym bardziej denerwował mnie głos kapłana śpiewającego religijne pieśni i powtarzany przez głośniki z taką mocą, że nie tylko nie docierał do mnie głos śpiewających obok wiernych, ale wręcz myśli własnych nie byłem w stanie usłyszeć. Jak w takich warunkach można rozmawiać z Bogiem? Gdzie tu miejsce na refleksję i prawdziwe duchowe przeżycie?
Wtedy właśnie, pomimo wrzasku głośników, a może właśnie dzięki niemu, doznałem olśnienia. Objawienia (przez małe o) w formie pytania:
Dlaczego w kościołach, które od pokoleń, a niejednokrotnie i wieków, obywały się bez wzmacniaczy głosu, teraz montuje się coraz to większe głośniki, coraz wymyślniejsze mikrofony i coraz potężniejsze wzmacniacze? Wszak od zawsze wierni byli w stanie usłyszeć głoś kapłana a księża zawsze byli słyszani w całej świątyni. Nigdy nikt nie narzekał na akustykę starych budowli.
Czy to wierni są coraz bardziej głusi na Słowo Boże czy głos kapłanów coraz słabiej je przekazuje? A może to nie chodzi o akustykę? Może te coraz potężniejsze głośniki i wzmacniacze mają przekazać nie treść, Prawdę której się pragnie, a po prostu wtłoczyć sformalizowane, nie wywołujące oddźwięku teksty w puste serca i mózgi obecnych, zapełnić je mechanicznie i technicznie, niczym brzuchy gęsi tuczonych ale nigdy nie zaznających pojęcia smaku, nie przeżywających głodu i jego zaspokojenia? Może mają zagłuszyć nijakość i miałkość przekazu, zastąpić pytania, odpowiedzi, wątpliwości i objawienia?
Moje szczęście, iż mam niedaleko do wielu kościołów i klasztorów, gdzie nagłośnienie jest jeszcze czysto symboliczne. Wierzę iż tam można spotkać Boga, znaleźć Odpowiedzi, przeżyć Objawienie. Jakoś mi się nie wydaje by w dyskotece też nas to czekało... Kiedy w ostatnim kościele zabraknie Ciszy, mnie już tam nie będzie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)