Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

piątek, 23 lutego 2018

Radosław Rak "Kocham cię, Lilith" - Przestrzenie pożądania

Kocham cię, Lilith

Radosław Rak

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 344
 
 
 
 
 
 
Potęga ludzkiej wyobraźni jest niezmierzona – bezpardonowo przekracza granice, łamie schematy, urąga regułom, jakie tworzy ograniczone i ciasne konwencjonalne myślenie. Projekcie naszego umysłu nierzadko wykraczają poza ramy logiki, chociaż za ową logiką bardzo często skrywa się płytka i niepełna wiedza o danym zjawisku połączona ze strachem przed tym, co niepoznane, zagadkowe. Ale wyobraźnia może być też materią szalenie niebezpieczną – łatwo przecież zagubić się w jej bezmiarze, który kusi szczególnie wtedy, kiedy nasza egzystencja przeistacza się w smutną i jałową wegetację, swoiste błąkanie się po pustyni nudy i niespełnienia. O tym, że mocy drzemiącej w wyobraźni nie należy lekceważyć możemy przekonać się, sięgając pod powieściowy debiut Radosława Raka, zatytułowany Kocham Cię, Lilith.

Główny bohater powieści, Robert Z., to trzydziestojednoletni mężczyzna, który właśnie zrezygnował z posady przedstawiciela handlowego w firmie farmaceutycznej. Przerwa od pracy zarobkowej zostaje wykorzystana na podreperowanie zdrowia. Cierpiący na astmę protagonista na miejsce swojego kurażu wybiera położone w malowniczym pasie Beskidu Niskiego rymanowskie sanatorium. Leczniczy pobyt ma z założenia być również sposobnością do tego, by (…) się wyciszyć i przemyśleć parę spraw [1], bowiem nie tylko ciało Roberta wymaga opieki i troski. Kiedy jednak w tym spokojnym i kameralnym miejscu mężczyzna natyka się na dwie atrakcyjne kobiety – niepokorną malarkę Iwonę oraz promieniującą wewnętrznym ciepłem i serdecznością lekarkę Małgorzatę – plany o kontemplacji i zagłębieniu się we własnej duszy natychmiast legną w gruzach. Robert pogrąża się w sercowych rozterkach, a do jego życia wkracza niezwykłość i niewytłumaczalność.

Źródłem tajemniczych wydarzeń oraz osobliwych spotkań z dziwacznymi osobnikami jest malarka Iwona, jawiąca się jako najbardziej zagadkowa postać utworu. Kobieta otoczona jest nimbem enigmatyczności, która okazuje się niezwykle magnetyzująca. Nic, co jej dotyczy nie jest ani jasne, ani oczywiste. To właśnie za jej sprawą Robert, a wraz z nim czytelnik, uświadamia sobie, że człowieczy byt to nieustanna mistyfikacja, sprowadzająca się do przywdziewania kolejnych masek i odgrywania przypisanych i narzuconych nam przez społeczeństwo ról. Udawanie, udawanie, całe zamki ze słów i mylnych wrażeń [2]. Ale jak daleko można posunąć się w tej sztuczności i zakłamaniu? Czy nurkując w morzu aktorstwa i fałszu można wypłynąć poza granice realności?

Ostatnie pytanie jest o tyle ważkie, że realność to termin, który bardzo często przychodzi nam na myśl, w trakcie lektury powieści. Czym ona jest, jaka jest jej definicja, jak wyznaczyć jej ramy? Co to znaczy, że coś jest nierealne (czy raczej realne-nie-realne, aby pozostać wiernym stylowi, jakim posługuje się Radosław Rak), i koniec końców, jakie ma to właściwie znacznie? Książka jest bowiem wyprawą w świat, którego kontury podlegają ciągłej zmianie, a prawa nim rządzące są niestabilne i płynne, zwodnicze oraz ułudne. Ta niepewność, co do autentyczności opisywanych wypadków wynika z intrygującego zabiegu, zastosowanego przez pisarza, sprowadzającego się do tego, by swego bohatera obciążyć uciążliwą przypadłością – u cierpiącego na częstoskurcz Roberta, w chwilach wielkiej afektacji czy ekstremalnych przeżyć zdarzają się stany utraty świadomości. W ten właśnie sposób Radek Rak w swojej fikcji schodzi na różne jej poziomy. Czytelnik nie jest w stanie rozstrzygnąć, czy przytaczane przez pierwszoosobowego narratora epizody są prawdziwymi doświadczeniami czy też sennymi majakami, tworami towarzyszącymi bredzeniu w malignie, które ukradkiem wślizgują się do tego, co wydaje nam się rzeczywiste. Naszą konsternację wzmaga wątek z powieścią Kiedy nadejdzie świt, którą w trakcie pobytu w sanatorium raczy się bohater. Powodem naszych rozterek jest fakt, że Robert wdaje się w długie rozmowy i dyskusje z Immanuelem Jesipowiczem, protagonistą czytanego dzieła.  Summa summarum, nietrudno dziwić się, kiedy nasze myśli zaczną orbitować wokół tezy, że mamy do czynienia z opowieścią szaleńca, schizofreniczną wizją, itd.

Z psychoanalitycznego punktu widzenia, relację Roberta można potraktować jako konfrontację z własnym, spersonalizowanym pożądaniem, które ostatecznie zostaje skanalizowane i przeniesione na postać kobiety (kobiet?). W tym kontekście powieść można uznać za dzieło mówiące o równie ogromnej, co destrukcyjnej sile namiętności. Jednocześnie Radek Rak zwraca uwagę na prymitywne traktowanie kobiet, bowiem wszyscy mężczyźni występujący na łamach kart powieści to w mniejszym bądź większym stopniu osobnicy, których śmiało można określić mianem szowinistycznych świń. Na kobiety spoglądają oni przede wszystkim przez pryzmat cielesności, a w ich bezpośredniej obecności tracą zdolność racjonalnego myślenia, bowiem z łatwością poddają się najniższym instynktom. Żądza staje się motorem napędowym działań i to właśnie żądza sprawia, że kobiety postrzegane są w kategoriach przedmiotu, który można posiadać, o który należy walczyć i rywalizować, ewentualnie czcić, chociaż kult o jakim mowa jest pokraczny, wynaturzony, perwersyjny. Takie przymioty jak charakter, osobowość stanowią jedynie dodatek, a o partnerstwie, równorzędnym podejściu nie może być mowy.

Wyróżnikiem Kocham Cię, Lilith jest z pewnością forma przyjęta przez Radka Raka oraz konsekwencja, z jaką jest ona stosowana. Powieść przypomina oniryczny konstrukt, do wzniesienia którego użyto elementów mistycznych oraz religijnych. Centralną postacią dzieła jest Lilith, według tradycji żydowskiej, pierwsza żona Adama, kobieta niezależna i niepokorna. Siła jej osobowości nie pozwala prowadzić jej życia u boku męża, bowiem nie potrafi ona pogodzić się z rolą kobiety uległej i posłusznej. Utwór w wielu miejscach nawiązuje również do Biblii, czy to przez bezpośrednie odwołania ((…) kobieta wypędza handlarzy  ze świątyni, nie unosząc się gniewem, nie zaplatając bicza z rzemieni [3]) czy przez stylistykę (w części pierwszej każdy rozdział, którego tytułem jest dany dzień tygodnia, zamyka się zdaniem: I tak upłynął ranek i wieczór, dzień x). Znamienny jest także czas akcji, która rozgrywa się tuż przed Świętami Wielkiej Nocy – w chrześcijaństwie Wielki Tydzień to upamiętnienie ostatnich dni działalności Jezusa oraz przygotowanie do jego zmartwychwstania. U Radka Raka Wielki Tydzień kojarzy się z wyczekiwaniem na powtórne przyjście Lilith, której osoba zachwyca, hipnotyzuje, doprowadza na skraj szaleńczego pożądania.

Kocham Cię, Lilith zwraca także uwagę z racji na język, jakim posługuje się autor. Na odwrocie książki możemy przeczytać, że według Wita Szostaka Radek Rak już teraz zapuszcza się w regiony polszczyzny, które dla wielu pisarzy pozostają niedostępne, i przyznać trzeba, że w tym stwierdzeniu nie ma zbyt wiele przesady. Lepione zdania, pełne ciekawych porównań, w sposób niezwykle plastyczny oddają piękno opisywanych krajobrazów. Książka jest wręcz zbiorem słownych pejzaży oraz pięknych metafor (zawiesiste złoto wieczoru, kokon popołudniowej nudy, czas kapiący bez pośpiechu w rytm uderzeń serca), i tylko partie dialogowe prezentują się nieco kulawo, rażąc odrobinę sztucznością.
 
Reasumując, debiut powieściowy Radka Raka to bardzo dobra książka, będąca podróżą po fantasmagorycznym świecie wypełnionym chucią, niespełnieniem, tęsknotą oraz próbami odszukania drugiego człowieka. Pisarz znakomicie uświadamia nam jak wielkie pokłady mroku i obcości znajdują się w nas samych – te ogromne złoża niewiedzy i ignorancji na własny temat sprawiają, że niezwykle trudno jest dotrzeć do bliźniego, nie sposób go poznać, zrozumieć. Bowiem: Jak odnaleźć drugiego człowieka, kiedy ciężko odnaleźć samego siebie [4]?


[1] Radosław Rak, Kocham Cię, Lilith, Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Warszawa, s. 39
[2] Tamże, s. 38 – 39
[3] Tamże, s. 70
[4] Tamże, s. 269
 

4 komentarze:

  1. Symbolika religijna jest rzeczywiście ważna u Raka - w "Pustym niebie" też. Ciesze się, że sięgnąłeś po tę powieść i że przypadła Ci go gustu. Sam bardzo czekam na kolejną jego książkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałem taką motywację, że aż wstyd byłoby nie sięgnąć ;) A tak à propos kolejnej książki - "Baśni o wężowym sercu" - to pierwotnie miała ona ukazać się chyba jeszcze w 2017 roku. Czy wiadomo coś na temat rzeczywistego terminu publikacji?

      Usuń
  2. Nawiązuje, jak piszesz, do Biblii, ale mam wrażenie, że autor również chciał nawiązać do "Czarodziejskiej Góry". Przynajmniej samym początkiem, bo później to już zupełnie inny kaliber.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, zgadza się. Sam wątek "sanatoryjny", wyrwanie się z dotychczasowej egzystencji i spojrzenie na życie z zupełnie nowej, odświeżającej perspektywy to siłą rzeczy nawiązanie do potężnej "Czarodziejskiej Góry". Ale książki Radka Raka nie porównywałbym zbytnio do mannowskiego arcydzieła - polski pisarz obrał inny kierunek literackich eksploracji, skupiając się na żądzy i obsesjach.

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)