Wykład profesora Mmaa
Stefan Themerson
Wydawnictwo: W.A.B.
Seria: Nowy Kanon
Liczba stron: 368
Nasz
wrodzony antropocentryzm każe nam mniemać, że kluczową składową Wszechświata
jest człowiek. Ludzki element jawi się jako rzecz nieodzowna, by rzeczywistość
mogła biec odpowiednim torem – w końcu to my wydzieramy przyrodzie jej
tajemnice, odkrywając prawa zgodnie, z którymi ona funkcjonuje. Ponadto jako
jednostki obdarzone samoświadomością oraz inteligencją uważamy się za
najdoskonalsze ogniwo ewolucji, któremu winien podporządkować się cały świat. Z
litością albo pogardą spoglądamy na żywe stworzenia, które nie osiągnęły
podobnego stopnia rozwoju, przyznając sobie prawo do decydowania o ich losach,
skazując je na nasze kaprysy oraz fanaberie. Z tego przekonania o wyjątkowości,
niepowtarzalności i nieomylności ludzkiego gatunku wynika wiele kuriozalnych sytuacji
takich jak dewastacja środowiska naturalnego, w którym wspólnie egzystujemy czy
postępujące problemy z przeludnieniem. Ponadto, jako ludzie, odznaczamy się naturą
pełną sprzeczności – jako istoty na wskroś uduchowione potrafimy mordować z
zimną krwią w imię abstrakcyjnych idei, chwaląc się rozwojem technologii
ułatwiających codzienną egzystencję, pozwalamy by w innej części globu ludzie
przymierali głodem, a wierząc w życie po śmierci czy to poprzez reinkarnację
czy przez zmartwychwstanie, otaczamy się dobrami materialnymi, których przecież
nie sposób zabrać w zaświaty. Z racji tych wszystkich cech człowiek jest istotą
szalenie skomplikowaną i niejednoznaczną. Może stanowić także wdzięczny temat
do obserwacji dla innych żywych i myślących organizmów, o czym możemy przekonać
się na podstawie lektury książki Wykład
profesora Mmaa, autorstwa Stefana Themersona.
Stefan
Themerson to żyjący w latach 1910 – 1988 polski artysta i to w pełnym tego
słowa znaczeniu. Urodzony w rodzinie lekarza, odebrał solidne wykształcenie – przez
rok studiował fizykę na Uniwersytecie Warszawskim, by następnie przenieść się
na wydział architektury na Warszawskiej Politechnice. W tym samym czasie
Themerson prowadził eksperymentalne prace z fotografią oraz filmem, tworząc
fotogramy i fotomontaże. Wspólnie z żoną, poznaną w 1929 roku Franciszką
Weinles, poślubioną 2 lata później, w okresie 1930 – 1937 zrealizował 5 filmów,
które uchodzą dzisiaj za kamienie milowe polskiego kina awangardowego.
Themerson zajmował się także pisaniem – publikował wierszowane poezje dla
dzieci, był autorem opowiadań i esejów, płodził również powieści quasi-filozoficzne o groteskowej
otoczce, do których zalicza się opublikowany w 1953 roku Wykład profesora Mmaa.
Utwór ten
można uznać za pewnego rodzaju zabawę bądź literacką prowokację,
inspirowaną dziełem La vie des termitem pióra
Maurice’a Maeterlincka, stanowiącym zapis żywota tytułowych owadów. Otóż polski
pisarz dokonał swoistej konwersji – stosując odpowiednie słownictwo, ozdobniki,
maski oraz przebrania, bohaterami swojego dzieła uczynił na wskroś inteligentne
termity, których rozliczne zainteresowania oraz działalność naukowa zahaczają
również o gatunek ludzki. Tytułowy profesor Mmaa to jeden z czołowych badaczy,
którego pole akademickiej działalności obejmuje nas, tj. ludzi, czyli homo. W ten oto sposób, z jednej strony
czytelnik otrzymuje ciekawe i oryginalne spojrzenie na człowieczą rasę –
zabawne, na pozór oczywiste spostrzeżenia czynione z perspektywy niewielkich
owadów, zyskują interesujący wymiar oraz dodatkową optykę, umożliwiającą
dostrzeżenie szczegółów i niuansów, które w codziennym życiu łatwo umykają. Drugi
wymiar powieści, a więc szczegółowe odtworzenie egzystencji termitów, która w
wielu aspektach jest zaskakująco zbieżna z człowieczym żywotem, użyty został do
prezentacji ludzkiej cywilizacji w krzywym zwierciadle. Wykoślawione,
wyolbrzymione oraz wynaturzone idee, zachowania, wzorce, normy oraz obyczaje
służą do ironicznej, podszytej absurdem i zabarwionej groteską krytyki
człowieczej natury.
Ciekawe są już pierwsze słowa oraz przemyślenia profesora Mmaa, które
doskonale obrazują, w jakim tonie utrzymany jest cały utwór – tytułowy bohater
dochodzi do konstatacji, że w gruncie rzeczy świat jest prosty i
nieskomplikowany w przeciwieństwie do jego wykładu, który jawi się jako
zagmatwany i poplątany. Tak więc prawa i zależności odkryte i ustanowione na
podstawie obserwacji otoczenia, które winny wyjaśniać i umożliwiać zrozumienie kierującymi
nimi mechanizmów, okazują się pełnić zupełnie odwrotną funkcję – rzeczywistość
za ich sprawą staje się jeszcze bardziej złożona, niejasna i zagadkowa (zresztą
kilka rozdziałów później ten sam profesor Mmaa podsumuje, że jednak świat jest skomplikowany, zagmatwany i trudny [1]). Każda odpowiedź rodzi tysiące kolejnych pytań, które zdają się
rozprzestrzeniać i mnożyć w sposób niekontrolowany. Ale to zagubienie w gąszczu
własnych działań, nieumiejętność wykorzystania dokonanych odkryć oraz
niemożność nadążenia za ich skutkami jest prawdopodobnie immanentną cechą
naszego rodzaju, bowiem wynika z naturalnych skłonności do kurczowego trzymania
się tego, co sprawdzone oraz subiektywizmu, który skutecznie uniemożliwia
skuteczne pochwycenie świata w karby reguł i zasad. Założenie, że rzeczywistość
można całościowo scharakteryzować i opisać za pomocą wzorów i działań okazuje
się mirażem, wynikającym ze zbyt wysokiego mniemania o własnym intelekcie i
swoich możliwościach poznawczych, karkołomną próbą, która łatwo może zakończyć
się umysłowym zwichnięciem karku.
Themerson z ogromną wprawą ukazuje także podświadome trwanie w
schematach, lęk przed wychyleniem się i wyjściem poza bezpieczny obszar skrawka
poznanego świata. Widać to choćby na przykładzie młodzieży przybyłej na wykład
profesora, która zachowuje się nieufnie wobec prelegenta, ponieważ nie zdążyła
sobie jeszcze wyrobić zdania na temat jego osoby. Treść pojedynczego
przemówienia profesora jest rzeczą mało istotną – o wiele ważniejsze są ogólne
idee reprezentowane przez tegoż osobnika. W przypadku braku wyraźnie zarysowanego
stanowiska, próżne jest oczekiwanie na jakąkolwiek reakcję – poklask czy gwizdy
przychodzą dopiero w momencie, kiedy pojawiają się ślady, znaki, sygnały,
pozwalające przypisać profesora do określonego wzorca. Umiejętność
samodzielnego myślenia, nieliczenie się ze zdaniem ogółu, pogarda wobec
utartych wzorców czy negacja przesądów i półprawd to rzeczy spotykane rzadko,
cechujące tylko nieliczne jednostki, na tyle silne, że nie boją się społecznego
ostracyzmu, będącego karą za odmienność i wyróżnianie się na tle większości.
Wykład profesora Mmaa to
również bardzo inteligentna drwina. Polski autor na warsztat bierze liczne
prądy z zakresu etyki oraz filozofii. Najróżniejsze koncepcje oraz wszelakiej
maści światłe idee zostają odmalowane w sposób dość bezwzględny i surowy,
bowiem obnażający ich słabe punkty, sprzeczności, niedociągnięcia czy negatywne
skutki, odciśnięte na dorobku całej cywilizacji. W dziele Theremsona
pobrzmiewają echa doktryn Hegla, Nietzschego, Freuda czy Rousseau, które
zostają odpowiednio przekonwertowane i przeniesionego do termitowego świata. Pewne zniekształcenia, deformacje ukazują
niedorzeczność niektórych założeń, narażając je na złośliwy chichot. Ta mnogość
poglądów bywa dość przytłaczająca, utrudniając odbiór dzieła, ale zabieg jest
prawdopodobnie zamierzony, o czym zresztą w krótkiej przedmowie do Wykładu profesora Mmaa wspomina brytyjski
filozof Bertrand Russel: „Książka
parodiuje tak wiele różnych punktów widzenia, że czytelnik nie może się
zorientować, który – jeśli w ogóle – cieszy się aprobatą autora. I może tak
właśnie ma być. Na świecie jest bowiem zbyt wielu ludzi, wyznających zbyt wiele
poglądów, a być może prawdziwa mądrość zawiera się w tym, że im mniej żarliwie
w coś wierzymy, tym mniej krzywdy wyrządzamy innym.” [2] Spostrzeżenia Russela potwierdza zresztą uważna lektura dzieła. W
szczerej rozmowie pomiędzy profesorem Mmaa oraz profesorem Krata-Durchfreuda,
drugi z badaczy, ekspert od psychoanalizy i podświadomości, oświadcza, że „najmniej tracilibyśmy, a najwięcej
zyskiwali, gdyby nas nie bito i gdybyśmy nie bili. Gdybyśmy po prostu mogli
pracować, najzwyczajniej w świecie pracować tak, jak chcemy (…)” [3]. Wydaje się, że właśnie ta myśl, o niezależności, nie narzucaniu
się, nie krępowaniu innych własnymi oczekiwaniami, jest myślą przewodnią, która
przewija się przez powieść z największą regularnością i w pewnym sensie zlewa
się ona z przekonaniami Jean-Jacquesa Rousseau. Na kartach powieści negowana
jest choćby wiara w postęp (genewski twórca także odrzucał teorię postępu,
wychodząc z założenia, że umysłowy rozwój człowieka tłumi jego naturalne
instynkty, czego pokłosiem jest moralna degeneracja), a przekonanie o szerokiej
autonomii należnej każdej jednostce przypomina ideę rousseau’owskiego dobrego dzikusa. Ów osobnik,
niewykształcony, bez dostępu do kultury, nie znający żadnych
filozoficznych doktryn czy religijnych dogmatów, miałby być pozbawiony
wyrachowania, chytrości czy podstępu. Pragnący zaspokoić jedynie swoje
podstawowe potrzeby, bez oglądania się na cudzą własność, cechowałby się
otwartością na innych, tolerancją oraz szczerością. Wydaje się, że utwór
rozpatrywany w tym kontekście można traktować szyderczy manifest, bezlitośnie
krytykujący i negujące wszelkie skrajne ideologie, jakie zdołał spłodzić ludzki
rodzaj – warto przy tym zauważyć, że Theremson pisał swoje dzieło w trakcie II
wojny światowej, która okazała się dotkliwą klęską humanizmu i to niemal na
wszystkich płaszczyznach.
Na osobną uwagę zasługują z pewnością styl, w jakim utrzymana jest
powieść. Autor z ogromną pieczołowitością zadbał o sposób wysławiania się
termitów – dla swoich owadzich bohaterów zapożyczył język ludzki, ale skroił
go, przyciął, zmodyfikował i wzbogacił na potrzeby opisywanego gatunku. Dzięki
temu zabiegowi czytelnik ma okazję przekonać się jak wiele lingwistyczna
materia zawdzięcza anatomii, jak ściśle poszczególne zwroty i frazy są
powiązane z budową organizmu. Dla przykładu termity cechują się bardzo słabym
wzrokiem, który kompensowany jest przez dobre wyczuwanie i rozróżnianie
zapachów – receptory węchowe służą do patrzenia
jak również komunikacji z innymi osobnikami. Uwzględniając te własności,
Theremson pisze o substancji
skojarzeniowej (mózgu), anosmiii
(głuchej ciszy), przewąchiwaniach
(przewidywaniach), przewąchnięciach (spostrzeżeniach)
czy wywąchiwaniu (wypatrywaniu). W
miejsce rąk pojawiają się antenki, a zamiast brzuchów występują abdomeny,
czynność znana jako jedzenie
zastąpiona jest ssaniem, itd.
Wrażenie robi przede wszystkim żelazna konsekwencja w stosowaniu termitowego narzecza oraz językowe
perełki, do których z pewnością zalicza się metoda horyzontalnego pożerania
napotkanych arkuszy celulozy przy równoczesnym notowaniu w substancji
skojarzeniowej przeszkód smakowych, znajdujących się na powierzchni danej
kartki, będąca sposobem odczytywania ludzkich zapisków.
Uwzględniając te wszystkie aspekty, tj. interesujące nawiązania do
świata nauki, do filozofii, do człowieczej natury, połączone z oryginalnym
stylem, który wyróżnia się dbałością o szczegóły, stwierdzić należy, że Wykład profesora Mmaa to dzieło, wobec
którego trudno przejść obojętnie. Powieść zmusza czytelnika do wzmożonego
wysiłku intelektualnego, ale w zamian oferuje cały ogrom ciekawych spostrzeżeń
i refleksji oraz zarodków idei. Książka nie jest z pewnością pochwalnym peanem
wobec wielkości homo, ba, z utworu
wyłania się wręcz obraz człowieka jako istoty tępej, brutalnej, o naturze
pełnej sprzeczności i dwoistości, która lubuje się w niejednoznaczności i
względności. Ale czy takie mocno krytyczne spojrzenie na ludzki rodzaj nie jest
uzasadnione? Czy sami nie dostarczamy artystom pretekstów, by Ci odmalowywali
nasz obraz w sposób pełen drwiny i ironii? Wszystkim, którzy nie boją się
wyśmiewania z własnych przywar i absurdów, serdecznie polecam lekturę Wykładu profesora Mmaa.
[1] S. Thermerson: Wykład profesora Mmaa, Wydawnictwo
W.A.B., Warszawa 2013, s. 114
Wasz Ambrose
O, lubię S. Themersona (ale "Wykładu" nie czytałam) i baaaardzo mnie ucieszyło, gdy zobaczyłam, że o tym napisałeś.
OdpowiedzUsuńA tak a propos antropocentryzmu, to skojarzył mi się wyimek z "Przygód Pędrka Wyrzutka": "Ty jesteś Cały Świat minus Cały-Świat oprócz-ciebie. Oto co jesteś!". ;-)
Ha, w moim przypadku jest odwrotnie - "Wykład prof. Mmaa" to dopiero mój pierwszy kontakt z Themersonem. Na półce mam jeszcze PIWowską "Wyspę Hobsona", ale lektura tej powieści dopiero przede mną.
UsuńŚwietny cytat, który idealnie oddaje ducha miłości własnej :)
Mocno zaskakująca ta Twoja recenzja; jakoś ostatnio kręciłeś się w innych klimatach. Co do samego początku, to będę polemizował ze stwierdzeniem, iż antropocentryzm jest wrodzony. Myślę, że z wielkim powiedzeniem można bronić tezy, iż jest on nabyty. Podobnie jak ze zdaniem:
OdpowiedzUsuńStefan Themerson to żyjący w latach 1910 – 1988 polski artysta i to w pełnym tego słowa znaczeniu.
na które przekornie odpowiem cytatem z anglojęzycznej wikipedii:
Stefan Themerson (1910–1988) was a Polish, later British poet, novelist, filmmaker, composer and philosopher.
Nie zmienia to faktu, że tekst świetny i szczerze mnie tym nieznanym mi dotąd autorem zainteresowałeś. Książka wygląda na bardzo wartościową i dającą do myślenia, choć nie liczę na szansę otrzeźwienia zafascynowanej sobą ludzkości. Drugi cytat to prawdziwa perełka – jestem zachwycony :)
Ha, jakby to rzekli spece od rozwoju osobistego - postanowiłem wyjść z własnej strefy komfortu :) A tak bardziej na poważnie, to miałem już tego pisarza na oku od pewnego czasu - w trakcie Targów Książki w Krakowie, podczas akcji "Z półkę na półkę" udało mi się zdobyć "Wyspę Hobsona". Parę tygodni temu upolowałem następne dzieło Themersona - w Taniej Książce wypatrzyłem opisywaną pozycję, która od początku mnie wciągnęła, m.in. za sprawą rewelacyjnego wstępu Bernarda Russella, którego fragment tak przypadł Ci do gustu :)
UsuńTak, wspomniane przez Ciebie kwestie są mocno dyskusyjne. Przy pierwszej pozwolę sobie pozostać na swoim stanowisku, ale z drugim punktem nie będę polemizował, bo masz absolutną rację - dla przykładu wspomniana przeze mnie "Wyspa Hobsona" została oryginalnie napisana w j. angielskim. Na polski przełożyła ją prof. Ewa Kraskowska :)
A jednak to trochę nie w porządku, że ten sam blog z tymi samymi recenzjami jest wciąż u góry, a blogi inne takie jak Czytelnia Basi Pelc i inne są na dole niewidoczne. Spójrz na blog Książki to moja pasja. Jest na brogrolu u góry, tekst o wydawnictwach słów kilka opublikowany rzekomo 3 godziny temu czyli o jedenastej 25 kwietnia, a komentarze pochodzą z 23 kwietnia z godziny 11! Widzisz teraz jak niektóre blogerki oszukują?
OdpowiedzUsuńSorry za ten oftopik, ale przykro mi że blogi uczciwe są niewidoczne na dole brogrola, a nieucziwe pysznią się u góry ...Jestem waszą stałą czytelniczką chłopcy i zaglądam też na inne polecane przez was blogi i mocno mnie boli ta nieuczciwość, bo chcę śledzić nowe posty na bierząco,a tu ciągle widzę na górze te same posty.
Proszę już więcej nie poruszać tego tematu, bo zaczniemy kasować Twoje komentarze. Napisałem, że będziemy ten blog obserwować i zastanowimy się, co z nim zrobić. W dodatku, pomimo owych praktyk, w tej chwili jest na miejscu dziewiątym :)
UsuńCzytam Wasze recenzje i przemyślenia więc Wy możecie czytać moje komentarze :D Tak by wypadało i było kulturalnie. Jako Waszą oddaną czytelniczkę powinniście mnie uszanować.
UsuńPS. Już nie jest na dziewiątym tylko na wyższym :D
PS2. Już nie będę o tym pisać. Ale proszę nie kasować komentarza mojego bo będzie mi przykro!
Dziękuję za zrobienie porządku! Wasze teksty są na tak wysokim poziomie że nie powinniście polecać byle czego i oszukańczego, bo zaglądają tu ludzie z powagą zajmujący się literaturą i korzystają z Waszych poleceń. O "Wykładzie profesora" nic nie napiszę bo nie czytałam, ale czekam na recenzję "Metra". Czytałam "Metro" bez zadowolenia, jestem nastawiona na nie i nie omieszkam swojego zdania zaznaczyć :D
UsuńKażde zdanie odrębne w takiej materii mile widziane :)
UsuńMuszę chyba rzucić pracę... Jestem bardzo podatna na Twoje teksty i jednocześnie strasznie uparta, bo choć obiecuję sobie, że kolejną pozycją jaką wypożyczę będzie ta polecana przez Ciebie to ciągle jednak wychodzę z inną i w ten sposób ta lista ksiązek wartych przeczytania strasznie się wydłuża. Co gorsza Wykład profesora Mmaa wydaje się zachwycający, nawet mnie ten wymóg wielkiej koncentracji i wysiłku intelektualnego nie przeraża tylko kusi. Ach gdyby tak wynaleźć maszynę poszerzającą czas byłoby cudnie. A tak wpisuję w listę z tyłu mej głowy i cierpliwie musi tam czekać. Dobrze, że chociaż Twoje teksty poszerzają moje horyzonty, to zawsze jakiś plus:)
OdpowiedzUsuńHe he, ja absolutnie nie mam nic przeciwko takiej sytuacji, że opuszczasz bibliotekę z pozycją kompletnie mi nie znaną, której jeszcze nie miałem okazji przeczytać. Dzięki temu poznaję kolejne interesujące lektury, bowiem wybierane przez Ciebie utwory świetnie wkomponowują się w literaturę, wśród której lubię się obracać :) Ha, a przeciwko poszerzarce czasu nie miałbym nic przeciwko - chętnie bym nawet skorzystał z jej możliwości :)
UsuńBardzo mi miło, że od czasu do czasu uda mi się trafić w Twój gust:) Niemniej muszę popracować nad charakterem i sięgnąć po te polecane, zwłaszcza, że Jestem kotem naprawdę mnie zachwyciło, więc na pewno się nie zawiodę.
Usuń