Marc Ferro
Resentyment w historii. Zrozumieć nasze czasy
tytuł oryginału: Le ressentiment dans l’Histoire. Comprendre notre temps
tłumaczenie: Wojciech Prażuch
wydawnictwo: Czytelnik Warszawa 2013
stron: 209
Nie będę ukrywał, że książka współczesnego francuskiego historyka Marca Ferro raczej nie byłaby jedną z tych, na którą bym polował, nawet gdybym wcześniej coś o niej lub o autorze przeczytał. Dzięki uprzejmości Instytutu Książki stało się jednak inaczej – lektura sama do mnie przyszła.
Wydanie, które trafiło w me ręce, jest skromne zarówno pod względem szaty graficznej – stonowana kolorystycznie okładka i brak jakichkolwiek ilustracji, jak i objętości – niewielki format i ledwie około 200 stron tekstu. Tytuł w pełni przedstawia tematykę pracy. Ponieważ jednak intuicyjnie odczuwane znaczenie rzadziej używanych słów jest zwodnicze i często kłóci się z rzeczywistym, więc zanim zacząłem czytać, sprawdziłem w słowniku, internetowym, ale jednak PWN, co to takiego ów tytułowy resentyment:
resentyment «żal lub uraza do kogoś odczuwane przez dłuższy czas i zwykle powracające na wspomnienie doznanych krzywd»
Jak twierdzi Marc Ferro, zjawisko to było, jest i będzie znaczące nie tylko w stosunkach między jednostkami, ale również społecznościami, w związku z czym było, jest i będzie znaczącą siłą sprawczą leżącą u podstaw wielu wydarzeń historycznych, procesów i zachowań społecznych, a książka jest próbą udowodnienia tej właśnie teorii.
Nie ma dwóch zdań, że jak celnie ujął to autor, każdy ma jakiś resentyment. No może prawie każdy. Problem w tym, że z tego wcale nie wynika żaden dowód na poparcie wiodącej tezy.
Im dłużej się czyta, tym bardziej ma się wrażenie, że Ferro ze wszystkich aspektów wydarzeń, których dotyka, wybiera tylko te, które mają popierać jego teorię. Teorię, która niestety nie jest prawdziwa. Autor ani raz nie odważył się stwierdzić, że resentyment jest tylko narzędziem, wygodnym pretekstem lub wiarygodnym usprawiedliwieniem, ale nie jest nigdy przyczyną dużych zjawisk społecznych i ważkich wydarzeń historycznych. Za tymi zawsze stoją wielkie interesy lub czyjeś wielkie ambicje, co zresztą jest jedno drugiemu pokrewne.
Wyraźnie zafałszowana geneza faszyzmu czy naiwna interpretacja przyczyn i przebiegu rewolucji w Rosji pozwalają poddać w wątpliwość kompetencje Marca Ferro jako historyka. Podobnie jest choćby w przypadku powstania Spartakusa, gdzie autor jedyną przyczynę upatruje w resentymencie, a w ogóle nawet nie wspomina o tym, czy nie była to przypadkiem reakcja na bieżące położenie, ani o planach prowodyra (wodza), który sam przyznawał, że jego marzeniem był powrót do ojczyzny, a więc myślenie o przyszłości, czego resentyment, jako osadzony w przeszłości, jest zaprzeczeniem.
Ferro na siłę wszędzie przecenia siłę resentymentu w sposób oczywisty przekłamując historię. Nawet w analizie sytuacji Niemiec po Wielkiej Wojnie, niezwykle uproszczonej zresztą, na pierwszym miejscu stawia resentymenty, a na drugim hiperinflację! Myli przyczyny z racjonalizowaniem podjętych decyzji i wykonanych działań. Błędnie zakłada, że większość ludzi jest zainteresowana czymkolwiek więcej niż ich własny, wąsko pojęty interes, miesza resentyment z zazdrością i innymi zjawiskami, zawłaszcza dla ukochanego terminu nie tylko jego nie do końca zbieżne synonimy, ale również pożądanie, zemstę, nienawiść i wiele innych uczuć. W ogóle nie zauważa, że znacznie częściej resentyment jest objawem niż przyczyną. Wszędzie widzi resentymenty, a nigdzie nie dopatrzył się sentymentów. To aż niesmaczne, takie ukierunkowanie, nawet w warstwie lingwistycznej, na dowodzenie z góry założonej tezy.
Resentyment to uczucie, a więc założenie, że politycy i sprawujący władzę kierują się uczuciami. Czytając Resentyment w historii cały czas się więc zastanawiałem, czy to tylko autor jest tak naiwny, czy też wszyscy Francuzi mają tak jak Polacy, czyli wciąż nie mogą przyswoić sobie podstawowego prawa nowoczesnej, skutecznej polityki, które tak dosadnie ujął w słowa premier Wielkiej Brytanii Henry John Temple:
Nie mamy wiecznych sojuszników i nie mamy wieczystych wrogów. Nasze interesy są wieczne i wieczyste, a naszym obowiązkiem jest podążać za tymi interesami.*
Nawet w ramach swego ulubionego terminu autor zdecydowanie przecenia implikacje przejścia od resentymentu dynastycznego do narodowego i zapomina o roli resentymentu religijnego i cywilizacyjnego. To jednak nic wobec prawdziwych wpadek, które stawiają pod wielkim znakiem zapytania jego kompetencje nie tylko jako historyka, ale w ogóle dociekliwego, myślącego człowieka.
O Niemcach:
Zagadką pozostaje, dlaczego to cywilizowane, bez wątpienia najlepiej wykształcone społeczeństwo europejskie było w stanie w ten czy inny sposób czynnie uczestniczyć w gwałtach i zbrodniach popełnianych na skalę nieznaną wcześniej w historii.
Jako można pisać coś takiego? Po pierwsze, nie jest to żadną zagadką, psychologia społeczna świetnie pokazuje mechanizmy tego, jak się to odbywało, a historia ukazuje przyczyny, które do tego doprowadziły, po drugie zaś zbrodnie takie były znane już wcześniej, i to na nie mniejszą skalę.
Równie infantylne jest stwierdzenie, iż wojny feudalne były mniej okrutne niż teraz. Skąd w ogóle pomysł na takie tezy?!?
Co to w ogóle za historyk, któremu tłumacz musi poprawiać ewidentne błędy merytoryczne w zakresie faktów z historii Polski, kraju bądź co bądź dość dużego i leżącego w środku Europy?
O stylu literackim tej pracy lepiej nie pisać zbyt dużo. Pomijając już brak jakiejkolwiek lekkości czy walorów artystycznych, trzeba również wytknąć, iż tekst sprawia wrażenie bezładnego, pozbawionego hierarchii wywodów, dobrego co najwyżej na luźną rozmowę, ale nie na książkę. Przy takich pozycjach, jak choćby nasza rodzima Wyspa Klucz, dopieszczonych literacko i merytorycznie, jawi się praca Marca Ferro niczym podły gniot. A wielka szkoda, gdyż pomimo tych wszystkich karygodnych niejednokrotnie wad, warta jest poznania.
Autor zawarł w swej pracy sporo ciekawych spostrzeżeń, interesujących i dających do myślenia ciekawostek historycznych oraz celnych uwag stanowiących w kilku przypadkach wartościowe, godne cytowania sformułowania. Mnie szczególnie zaciekawiły refleksje na temat islamu i kolonializmu. Godne uwagi było również omówienie niektórych aspektów historii katarów oraz kamyczki wrzucane na poletko teorii o istnieniu ogólnoludzkich odwiecznych wartości. Żałuję, że oryginalne uwagi o wpływie rozwoju giełdy na przemiany społeczne nie dosięgły czasów dzisiejszych, kiedy to parcie staje się szczególnie mocne i fascynujące. Szkoda, że tak ważki i pociągający temat jak Rewolucja Francuska został podany bez przybliżenia realiów politycznych przed i rewolucyjnej Francji, co na pewno będzie kłopotliwe dla polskiego czytelnika niezbyt zorientowanego w temacie. Podobnie analogie między rewolucją radziecką a francuską, które mogły być mocnym akcentem opracowania, poległy, gdyż nie dotknięto nawet różnic między tymi dwoma procesami.
O tym, że warto, mimo wszystkich wad, których naprawdę nie brakuje, sięgnąć po Resentyment w historii i z uwagą się weń zagłębić, niech zaświadczy ostatnie zdanie z tej książki. Zdanie niezwykle celne, głębokie, pod którym i ja się podpisuję:
Przyszłość nie zapowiada się dobrze, chyba że nagle zaczną się mnożyć akty wielkoduszności.
Wasz Andrew
* tłum. własne, oryg. We have no eternal allies, and we have no perpetual enemies. Our interests are eternal and perpetual, and those interests it is our duty to follow. Remarks in the House of Commons, March 1, 1848. Henry John Temple, 3rd Viscount Palmerston (1784 - 1865) brytyjski polityk i mąż stanu, premier w latach 1855-1858 i 1859-1865. Wspomniany cytat znany jest w zniekształconej wersji błędnie przypisywanej Churchillowi: Anglia nie ma wiecznych wrogów ani wiecznych przyjaciół, ma tylko wieczne interesy.
A ponieważ wielkoduszność nam nie grozi, więc nie będzie dobrze :(
OdpowiedzUsuńZasadniczo tak, ale jak dla mnie wystarczy, jeśli nie będzie gorzej ;)
UsuńResentymentem nie da się wytłumaczyć wszystkiego. Weźmy Hitlera - jego ideologia nie miała związku z poczuciem krzywdy ze strony Żydów, a na jaką skalę doszło do działań ludobójczych. Autor może widzi to, co chce widzieć.
OdpowiedzUsuńZgadzam się, że tłumaczenie wszystkiego resentymentem jest wielkim mankamentem tej książki. Niemniej jest w niej zawartych wiele ciekawych informacji i warto się z nią zapoznać.
Usuń