Jedną z najbardziej
charakterystycznych cech upartego czasu jest jego maniakalna wręcz tendencja do
gnania naprzód, bez zatrzymywania się, bez oglądania się za siebie. Owa
właściwość sprawia, że czas nie jest sojusznikiem zbyt wielu ludzi, oddanych
wielbicieli posiada raptem kilku, a większości rodzajowi ludzkiemu zdecydowanie
daje się we znaki, budząc, prędzej czy później, szczerą niechęć. Brak sympatii
dla tego jegomości wynika zapewne z jego tajemniczej natury, której nie
sposób dociec. Ba, problem pojawia się już w momencie, kiedy przychodzi do
podania jego ścisłej definicji. Próbowano podejść go z różnej strony, niejeden
śmiałek pragnął przygiąć jego kark i wcisnąć go w ciasne formy schematów,
wzorów czy słów, ale żadna z pojęciowych pułapek nie była na tyle pojemna, by w
całości oddać jego istotę. Zatem czas, nie niepokojony, swobodny, cudownie
niezależny i niejednoznaczne sunie sobie w podskokach ścierając na proch
kolejne pokolenia ludzkości, które okazują się bezradne wobec jego porażającej
potęgi. Jednak od czasu do czasu pojawia się zuchwały spryciarz, który stara
się wyszarpać chociaż odrobinę skrywanego sekretu i zakląć go w literackie
ramy, by niczym Prometeusz dać ludzkości odrobinę nadziei na poznanie
nieznanego. Chociaż pisarz to często artystyczna dusza, w której wygrywane są
wszelakiej maści melodie, więc może powstanie zbioru opowiadań Wojna czasu,
autorstwa Alejo Carpenteriera, miało zupełnie inne podłoże?
Alejo Carpentier, syn Rosjanki,
profesorki lingwistyki oraz francuskiego architekta żył w latach 1904 – 1980.
Urodził się w Lozannie, zmarł w Paryżu. Dzieciństwo spędził na Kubie, w
Hawanie, dokąd rodzina przeprowadziła się tuż po przyjściu na świat Alejo. W
1912 państwo Carpentier przenieśli się do Paryża. We Francji młodociany Alejo zaczytywał
się w twórczości takich mistrzów pióra jak Balzac, Flaubert oraz Zola oraz
odebrał wykształcenie muzykologiczne. W 1920 roku Alejo powrócił na Kubę.
Bardzo krótko studiował architekturę na Uniwersytecie w Hawanie, ale po
rozwodzie rodziców w 1922 roku, zrezygnował z edukacji i rozpoczął pracę w
charakterze dziennikarza, by wesprzeć finansowo matkę. Młody człowiek szybko
uległ fascynacji kulturą iberoamerykańską oraz kultami voodoo, czego
owocem były utwory podejmujące tę tematykę. Obiektem zainteresowania
Carpentiera byli także Afroamerykanie oraz ich obyczaje, tradycje –
początkujący pisarz był m.in. zaangażowany w działalność ruchu negrystycznego.
W 1927 roku artysta trafił do więzienia jako przeciwnik Gerardo Machado,
bohatera wojny o niepodległość z Hiszpanią, prezydenta (urzędującego w latach
1925 – 1933) oraz późniejszego dyktatora Kuby. Carpentierowi udało się zbiec –
uciekł do Europy, do Paryża, gdzie pracował jako reporter prasy kubańskiej we
Francji. Przez 11 lat pozostawał na Starym Kontynencie, później przez pewien
czas mieszkał w Wenezueli, podróżował po krajach Ameryki Łacińskiej. Na Kubie
osiadł w 1960 roku, gdy do władzy doszedł Fidel Castro. Alejo Carpentier jako
uznany artysta pełnił istotną rolę w życiu kulturowym Kuby – wykładał historię
kultury na Uniwersytecie w Hawanie, był przedstawicielem swojego kraju w
UNESCO. W latach 60. Alejo został mianowany attaché kulturowym ambasady
kubańskiej w Paryżu, gdzie w 1980 roku zakończył swój burzliwy żywot. Artystę,
który sam siebie określał mianem Kubańczyka z urodzenia, Europejczyka z
racji wykształcenia oraz Latynoamerkanina z przekonania, śmiało można
uważać za obywatela świata, dla którego nie istniały żadne granice.
Z racji panującego na Kubie
ustroju, który przez długi czas obecny był także w polskiej powojennej
rzeczywistości, czytelnik z kraju nad Wisłą ma sposobność zapoznania się z
całkiem licznym gronem utworów Alejo Carpentiera. Jednym z nich jest zbiór
opowiadań zatytułowany Wojna czasu, z którym niedawno miałem styczność,
a który dziś pragnąłbym bliżej przedstawić. Na tomik składa się sześć tytułów –
Pole gwiazd, Powrót do ziarnka, Podobny do nocy, Wybrańcy,
Prawo azylu oraz Osaczenie, przy czym ostatnie dzieło, liczące
sobie ponad 100 stron można traktować jako nowelę.
Utwory Carpentiera są mocno
zróżnicowane jeśli chodzi o rozwiązania fabularne, ale bez większych kłopotów
można doszukać się punktów wspólnych, charakterystycznych cech, które
wyróżniają pióro tego pisarza, znamionujących indywidualny styl.
Oczywiście wątkiem najważniejszym,
bo zasygnalizowanym już w tytule zbioru, jest czas, z którym Carpentier poczyna
sobie dość swobodnie, traktując go w sposób niecodzienny, momentami wręcz
niezwykły. Wyjątkowe podejście najlepiej widoczne jest w utworze Powrót do
ziarnka, gdzie żywot głównego bohatera, Don Marciala zostaje opisany z
zastosowaniem inwersji – czas, opity bądź oślepiony, biegnie w przeciwnym
kierunku. Człowiek przychodzi na świat będąc na łożu śmierci, a życie upływa mu
na stopniowym zbliżaniu się do stadium zarodka. Opowiadanie, z racji faktu, że
okresowi młodzieńczemu oraz dziecięcemu poświęcono całkiem sporo miejsca,
serwuje czytelnikowi interesujący punkt spojrzenia na świat, który obserwowany
jest bez naukowego zadęcia, filozofii oraz światopoglądów niejednokrotnie
zacierających istotę rzeczy.
Równie ciekawie prezentuje się Pole
gwiazd, utwór będący historią Hiszpana Juana, żołnierza, pielgrzyma,
pątnika, marynarza, więźnia, kolonizatora, etc. W kolejnych, następujących po
sobie migawkach przedstawiany jest żywot głównego bohatera, który jako
niespokojny duch nie potrafi usiedzieć w jednym miejscu. Wabiony trudną do
ubrania w słowa żądzą, w pogoni za nieznanym, protagonista wałęsa się po całym
ówczesnym świecie, przechodząc wzdłuż i wszerz Stary Kontynent, goszcząc także
w Nowym Świecie. Opowiadanie znakomicie uzmysławia jak niezmienna i stała jest
człowiecza natura, która charakteryzuje się chciwością, niegodziwością,
zepsuciem, egoizmem, egocentryzmem, nietolerancją, skłonnościami do oszustwa
oraz wykorzystywania innych. Wszystkie te negatywne cechy zostają w pełni
wyeksponowane w Nowym Świecie, gdzie garstki osadników, otoczonych przez
nieznane, z uwagi na wszechobecne niebezpieczeństwo, tłoczą się na niewielkiej
przestrzeni, dusząc się własną bliskością. Ale jednocześnie ten sam człowiek,
słaby i ułomny, gna w nieznane, rzuca się w paszczę niebezpieczeństwa,
podróżuje, odkrywa nowe lądy, zdobywa, podbija i ujarzmia, a wszystko to przy
akompaniamencie chaosu, zgiełku, łez, krwi, potu, skowytu, płaczu, złości, nienawiści,
dzikiego tumultu – Carpentier sugeruje, by zsiąść na chwilę z tej wariackiej
karuzeli, na której odgrywany jest wciąż ten sam dramat z człowiekiem i jego
słabościami w roli głównej. Warto spojrzeć na wszystko z nieco dalszej
perspektywy i przekonać się, że jako ludzkość ciągle nie potrafimy odrobić
lekcji historii i przekonać się, że w gruncie rzeczy jest ona jednym wielkim
kołem.
Podobny do nocy to
następny dowód na niezwykłość pióra Carpentiera, który nie bez przyczyny
uważany jest za prekursora realizmu magicznego w literaturze
iberoamerykańskiej. Utwór to opowiedziana na dwóch alternatywnych,
przeplatających się płaszczyznach historia młodego człowieka. W pierwszej
wersji bohaterem jest dumny Achaj, syn rymarza i wnuk rzeźnika, wyruszający na
wojenną przygodę, by otoczyć mury Troi i pomóc w odbiciu pięknej Heleny z rąk
zuchwałego Parysa. Jednocześnie do wyprawy przygotowuje się młodzieniec,
członek ekspedycji mającej na celu ujarzmienie ludów Nowego Świata. Narrator
śmiało i chyżo przeskakuje z epoki do epoki, uzupełniając wątki naprzemiennie
losami jednego z dwójki protagonistów, tworząc w ten sposób niezwykle spójną
tkaninę. Autor świetnie zestawia ze sobą i konfrontuje młodość, dziką i
nieokiełznaną moc, pełną sił witalnych i nieograniczonej wyobraźni,
podszeptującą najbardziej szalone i niebezpieczne wybory oraz starość, która
doskonale zdaje sobie sprawę czym jest złudzenie, potrafi odróżnić cel od
pretekstu oraz chwali sobie uświęconą spokojem i bezpieczną codzienność.
Opowiadanie zostało znakomicie spointowane przez cytat, ukazujący brutalną
prawdę o krzewieniu cywilizacji białego człowieka – wykorzystaliśmy ciemnotę
i niedoświadczenie Indian, by szerzyć wśród nich zdradę, rozpustę, chciwość i
okrucieństwa, właściwe naszym obyczajom.
Wybrańcy to
utwór tyleż krótki co niezwykle oryginalny. Opowiadanie można uznać za
alternatywną wersję historii Noego i dziejów jego Arki, bądź też za rozwinięcie
i uzupełnienie tego biblijnego wątku o elementy zaczerpnięte z
południowoamerykańskich mitologii. Carpentier raptem na kilku stronach, z
niebywałą elegancją, parodiując starotestamentowy styl, uświadamia jaki ból,
gorycz oraz rozczarowanie przeżywa wybraniec, gdy uświadamia sobie, że nie jest
jedynym, a całą jego wyjątkowość trafia szlag.
Prawo do azylu to
kolejne migawki, których akcja została osadzona w burzliwych czasach junt
wojskowych oraz dyktatorów. Fabuła rozgrywa się w jednym z państw Ameryki
Łacińskiej, ale mimo pewnych wskazówek [1]
nie udało mi się ustalić, o który konkretnie kraj mogłoby chodzić, dlatego
podejrzewam, że Carpentier pokusił się o stworzenie archetypu, łączącego w
sobie najbardziej charakterystyczne cechy latynoamerykańskich republik. Głównym
bohaterem jest Sekretarz Prezydenta, pełniący jednocześnie funkcję członka Rady
Ministrów. Rutynę dnia codziennego typowego urzędnika skorumpowanego rządu
przerywa zamach stanu, w wyniku którego do władzy dochodzą wojskowi. Sekretarz,
dzięki swojej czujności, intuicji oraz łutowi szczęścia, nie wpada w pułapkę
zastawioną na najważniejszych polityków i znajduje schronienie w ambasadzie
Kraju Przygranicznego, z którym jego państwo toczy niekończący się spór o
kształt granicy, przebiegającej w głębokiej dżungli. Pole egzystencji
Sekretarza zostaje gwałtownie skurczone – bohater ogranicza swój byt do
skromnego budynku ambasady, której nie może opuścić. Biblioteczka gospodarza,
wspaniałomyślnie odstąpiona, jednoosobowa izba oraz pogawędki z ambasadorem
oraz jego małżonką stają się całym światem Sekretarza. Pobyt protagonisty na, z
technicznego punktu widzenia, obcym terytorium przedłuża się w nieskończoność,
więc bohater, aby zabić nudę, zaczyna pomagać swojemu darczyńcy, wyręczając go
z wszelakiej maści ambasadorskich obowiązków. Utwór zakończony jest efektowną
inwersją, która po raz wtóry każe podziwiać językową zręczność oraz pomysłowość
kubańskiego artysty. Opowiadanie zwraca czytelniczą uwagę także z racji na niezwykłą
formę – Carpentier z wprawą godną cyrkowego artysty żongluje narratorem
pierwszo-, drugo- oraz trzecioosobowy.
Dziełem zamykającym cały zbiór
jest Osaczenie, najdłuższy utwór w prezentowanym tomie. Wydarzenia
rozgrywają się w Hawanie, w momencie, gdy władzę na Kubie sprawuje Gerardo
Machado. Nastrój noweli jest pełen niepokoju i nerwowości za sprawą jednego z
bohaterów, którym jest spalony rewolucjonista.
Jako młody człowiek opuszcza on rodzinną wioskę, przenosząc się z głębokiej
prowincji do Hawany. Będąc idealistą, wierzącym w lepsze jutro oraz powszechne
szczęścia dla każdego człowieka, przyłącza się on do komunistycznej partyzantki,
której celem było siłowe obalenie wspieranej przez siły amerykańskie dyktatury Gerardo
Machado. Dzięki utworowi czytelnik ma okazję poznać tragiczną historię tego
człowieka, który do ostatniej karty pozostanie bezimiennym, anonimowym.
Śledzenie losów protagonisty nie jest jednak łatwe i wymaga pełnej koncentracji
oraz skupienia. Carpentier po raz kolejny zdecydował się na nielinearny upływ
czasu, który w pewnych momentach dezorientuje, wzmagając czytelniczą
niepewność. Ponadto sylwetka głównego bohatera zlewa się z postacią portiera,
pracującego w budynku stołecznej opery – obaj panowie, byli studenci
(architektury oraz muzykologii) korzystają z usług tej samej prostytutki i
niekiedy nie od razu można zorientować się, o którym z młodzieńców jest
aktualnie mowa. W zamian za czas poświęcony na lekturę tego dzieła, czytelnik
otrzymuje nagrodę w postaci całego wachlarza emocji oraz przemyśleń, jakie
przetaczają się przez rozgorączkowany umysł protagonisty (protagonistów?). Na
pierwszy plan wybija się pajęczyna wspomnień rozpościerana przez byłego
rewolucjonistę, który w pościgu za swoją osobą zaczyna dopatrywać się swoistej
ekspiacji za zdradę młodzieńczych ideałów. Ponadto Carpentier świetnie odmalowuje
samotność, izolację oraz osaczenie, jakie towarzyszą człowiekowi w jego życiu –
dosłownie, poprzez sylwetkę ściganego rewolucjonisty, na którego śmierć zdaje
się czyhać niemal na każdym kroku, przed którą nie sposób znaleźć bezpieczne schronienie;
oraz metaforycznie, za sprawą biletera, ograniczonego barierami ponurej
rzeczywistości, w której byt sprowadza się do pasma wyrzeczeń oraz
niespełnionych rojeń.
Zbiór jako całość prezentuje
się bardzo dobrze, chociaż sama lektura poszczególnych utworów nie jest rzeczą
łatwą z uwagi na stosowany przez autora barokowy styl, który zresztą Carpentier
uważał za najodpowiedniejszy dla iberoamerykańskiego artysty. Zgodnie z
przyjętym założeniem, kubański pisarz bawi się w wirtuoza formy, dbając przy
tym o mechaniczną wręcz precyzję języka – uwagę zwraca zręczność i wprawa przy
stawianiu niezwykłych literackich budowli, które zaskakują pomysłowością.
Jednocześnie narracja, która często przejawia tendencje do zmian oraz
przekształceń, jest dość zawiła i skomplikowana. Poszczególne zdania,
zdradzające głęboką erudycję autora, nie płyną wartkim strumieniem i ani przez
moment nie przypominają lekkiej i wpadającej w ucho melodii. To bardziej
narastający i bardzo niepokojący rytm, który nagle wybucha feerią dźwięków,
przyprawiając o dezorientację i zawrót głowy. Charakterystyczna jest także
mnogość architektonicznych szczegółów, które w niejednym utworze wybijają się
na centralny plan, skutecznie spowalniając i wyciszając akcję.
Reasumując krótko moje pierwsze
spotkanie z kubańskim mistrzem pióra, mimo pewnych obaw, wypadło całkiem dobrze.
Dzięki tomikowi miałem okazję poznać człowieka, który zgodnie ze słowami
Carlosa Fuentesa zmienił oblicze latynoamerykańskiej powieści poprzez
przekroczenie naturalizmu i wynalezienie realizmu magicznego.
Wasz Ambrose
[1] na białym tle herb
narodowy: dwie pantery, odpoczywające – ale zawsze czujne na dwóch bokach
złotego trójkąta, w którego środku widać dwie ręce kobiece: Indianki i białej
(w kraju, gdzie białe kobiety nie odzywają się do Indianek) zrywające łańcuch;
Prawo azylu ze zbioru Wojna czasu, Alejo Carpentier, przeł.
Kalina Wojciechowska, wyd. Czytelnik, Warszawa 1974, s. 129 – 130
"Powrót do ziarnka" przypomina mi trochę "Ciekawy przypadek Benjamina Buttona".
OdpowiedzUsuńHa, też przyszedł mi do głowy tytuł tego filmu, chociaż go nie oglądałem :)
UsuńFilm genialny, ale nie zapominajmy, że najpierw było opowiadanie Fitzgeralda.
UsuńWiesz, że jeżeli gdzieś pada hasło "realizm magiczny", to rzucam wszystko i biegnę. Z ciekawością zatem przeczytałam o twoich wrażeniach z "Wojny czasu". Osobiście znam autora ledwie z jednego opowiadania zamieszczonego w zbiorze "Piętnaście opowiadań iberoamerykańskich", ale wspominam to spotkanie pozytywnie. Choćby dlatego, że mimo upływu czasu nadal pamiętam, że tam był i o czym opowiadał. Przy grudniowym wypadzie do biblioteki zapytam o polecany przez Ciebie zbiór (:
OdpowiedzUsuńWiem :) I ośmielam się wysnuć przypuszczenie, że zbiór mógłby Ci przypaść do gustu. Ja trafiłem na niego przez przypadek - szukałem jakiś powieści na dziale literatury hiszpańskojęzycznej, ale nazwisko Carpentier kołatało mi w głowie od pewnego czasu i jak tylko tomik wpadł mi w ręce, to od razu postanowiłem go wypożyczyć i przeczytać :) Ja do tej pory kojarzyłem Carpentiera wyłącznie z nazwiska, dlatego nie wiedziałem do końca, czego mogę się spodziewać - teraz jestem światem kunsztu tego pisarza i pewnie będę kontynuować z nim znajomość :)
UsuńFaktycznie rokuje na ciekawą lekturę. Już samo to, że z Kuby, kraju który intryguje mnie szczególnie, wystarczyłoby, by mnie zainteresować. A uwzględniając całą resztę...
OdpowiedzUsuńTo faktycznie lektura może okazać się zajmująca, tym bardziej, że Alejo potrafił popatrzyć na swój kraj z pewnym dystansem - na Kubie się nie urodził, dorastał tylko częściowo, a więc w pewnym sensie jest człowiekiem z zewnątrz :)
UsuńCzytałam niegdyś "Podróż do źródeł czasu" (też w pewnym przecież sensie - o czasie) i zachwyciłam się tą książką. Z wielką przyjemnością poczytałam u Ciebie o życiu pisarza. Nie wiem zupełnie dlaczego nie wpadły mi w ręce inne tytuły. Chętnie poszukam zbioru, który prezentujesz. To będzie w jakimś sensie "podróż do źródeł":)
OdpowiedzUsuńO, dziękuję za ten tytuł - będąc w bibliotece szukałem powieści, a trafiłem na zbiór. Teraz z pewnością będę rozglądał się za utworem, który wspominasz. Mam nadzieję, że natknę się na niego w najbliższym czasie ;)
UsuńA co do czasu, jak widać Carpentier chętnie podejmuje tę tematykę.
Ciekawa rzecz, że w jeszcze innym utworze Carpentiera, "Podróży do źródeł czasu", pojawia się w tytule słowo "czas" :-)
OdpowiedzUsuńCarpentiera do tej pory znałam tylko z nazwiska, ale teraz widzę, że warto zainteresować się jego pisarstwem.
Ha, Ola także wspominała o tym utworze - mam zamiar zapoznać się z nim osobiście :) Carpentiera serdecznie polecam. Jesteś cierpliwą czytelniczką, więc istnieje prawdopodobieństwo, że mógłby Ci się spodobać :)
UsuńJeśli chodzi o Alejo Carpentiera to tak trochę nieśmiało, jak na pierwszą wizytę przystało, podrzucę dwie pozycje.
OdpowiedzUsuńPierwsza to drobiazg, ale cudowny. Rzecz nazywa się "Koncert barokowy", w Polsce wyszła pod koniec lat siedemdziesiątych. Opowiada o tym, jak pewien Rudowłosy Ksiądz przygotowuje się do premiery pewnej swojej opery. Czyli mówiąc po ludzku Vivaldi wystawia w Wenecji swoją operę "Motezuma". Opera należy do zaginionych dzieł Vivaldiego. W tym drobiazgu widać, że Carpentier był muzykologiem :-)
Druga propozycja to jednak jego chyba opus magnum, czyli "Eksplozja w katedrze". Francja czasów rewolucji, Karaiby, los jednostek na tle losów świata... do wyboru, do koloru ;-) Uprzedzam barokowość stylu Carpentiera osiąga tu apogeum.
Jeśli chodzi o moją konsekwencję ;-), to przypomniało mi się, że przecież pierwsza jego powieść "Królestwo z tego świata" jednoznacznie jest kojarzona ze swoistym manifestem realizmu magicznego. Rzecz bardzo niezwykła.
Przepraszam, mam brzydki zwyczaj rozpisywania się :-D
Dziękuję za ten wpis, który zawiera b. wiele ciekawych informacji. Do Carpentiera przymierzałem się od pewnego czasu i widzę, że moje pierwsze spotkanie z pewnością nie będzie ostatnim. Z przyjemnością rozejrzę się za proponowanymi utworami.
UsuńMuzykologiczne zacięcie Carpentiera wychodzi także w omawianym przeze mnie zbiorze. Najlepiej widoczne jest ono w "Osaczeniu" - akcja rozgrywa się w operze, jednym z bohaterów jest były student muzykologii, etc.