Szklany klosz
Sylvia Plath
Tytuł oryginału: Bell Jar
Tłumaczenie: Mira Michałowska
Wydawnictwo: Crime and Thriller
Liczba stron: 231
Obiektywnie rzecz ujmując, jeden
jest świat, na którym przyszło nam bytować. Jeśli jednak rozważyć sprawę z
różnych punktów widzenia, tj. uwzględnić filtry przez jakie poszczególni ludzie
przetwarzają płynące z otoczenia bodźce, to wówczas rzeczywistość ulega
gwałtownej duplikacji, przyjmując wszelakiej maści kształty. I tak, to samo tło
wydarzeń jawić się może jako arena sukcesów, kraina ociekająca szczęściem czy
też gorzka ziemia pokryta całunem spopielonych marzeń albo padół łez, na którym
wegetacja jest swoistą karą za bliżej nieustalone przewiny. Wesołych wizji z
pewnością nie można spodziewać się po osobnikach cierpiących na depresję. O tym
jak może wyglądać świat oglądany oczami kogoś zmagającego się z tą podstępną
chorobą możemy przekonać się dzięki lekturze książki Szklany klosz, pióra amerykańskiej artystki Sylvii Plath (1932 –
1963). Powieść, w sporej mierze bazująca na przeżyciach i doświadczeniach samej
autorki, która zakończyła swój żywot udaną próbą samobójczą, do dziś uchodzi za
pozycję kultową. Ale czy szklany klosz to faktycznie solidna literatura czy
tylko swoisty szantaż emocjonalny, którego ofiarą pada czytelnik, przytłoczony
trudną biografią Sylvii Plath?
Główną bohaterką a zarazem
pierwszoosobową narratorką Szklanego
klosza jest Esther Greenwood, młoda kobieta, którą na pierwszy rzut oka
można uznać za postać z amerykańskiego snu. Oto
dziewczyna, która dziewiętnaście lat życia spędza na zabitej deskami prowincji,
tak biedna, że nie może sobie nawet pozwolić na zaabonowanie magazynu, dostaje
stypendium, studiuje w pierwszorzędnym college’u, otrzymuje jedną nagrodę,
potem drugą i wreszcie wysyłają ją do Nowego Jorku, gdzie zaczyna sterować tym
miastem jak własnym samochodem [1].
Pobyt w Big Apple wiąże się z miesięcznym stażem w redakcji renomowanego
czasopisma – jest to nagroda dla laureatek konkursu, (…) rozpisanego przez znany magazyn kobiecy na wiersze, opowiadania i
slogany [2].
Czytelnik jednak szybko uzmysławia sobie, że wizerunek Esther to tylko portret
złożony z pozorów. Sama protagonistka wyznaje: Tego lata była pewna, że dzieje się ze mną coś niedobrego (…) [3],
a kolejne karty utworu coraz wyraźniej sygnalizują, że mamy przed sobą zapis
przebiegu depresji, groźnego schorzenia, które stopniowo opanowuje umysł
Esther.
|
Sylvia Plath, Szklany klosz, Wydawnictwo Czytelnik |
Dzieło Sylvii Plath niemal w
całości koncentruje się na losach bohaterki, która przykuwa czytelniczą atencję
z racji swojego charakteru. Jest to osoba, nie do końca odnajdująca się w
ciasnym gorsecie reguł i zasad, których należy przestrzegać, by uchodzić za
pełnoprawnego członka społeczeństwa czy stanowić integralną częścią mniejszej
gromady. Towarzyskie formy męczą tym bardziej, że Esther wyraźnie dostrzega ich
fałsz i obłudę. Ponadto kobietę śmiało można określić mianem feministki, jako,
że nie akceptuje patriarchalnych wzorców, zgodnie z którymi kobieta winna
dochować cnoty, składając ją w darze swemu wybrankowi już po ślubie, a które
jednocześnie dopuszczają sytuację, że ów ukochany posiada niezbywalne prawo, by
chędożyć się na prawo i lewo, byle miało to miejsce przed złożeniem kościelnej
obietnicy. Ponadto młoda kobieta nie potrafi dostrzec fenomenu tkwiącego w idei
zakładania rodziny: Zastanowiłam się nad
tym i doszłam do wniosku, że posiadanie męża i dzieci równa się przecierce
mózgu – człowiek staje się czymś w rodzaju głupiego niewolnika w małym
totalitarnym państewku [4].
Owe cechy powodują, że Esther, od dzieciństwa faszerowana stereotypowymi
obrazami prawdziwych kobiet, których
naturalnym środowiskiem jest kuchnia zaczyna powątpiewać we własną kobiecość.
Położenie dziewczyny staje się
tym trudniejsze, że postępująca przypadłość sukcesywnie niszczy jej osobowość. Esther
krok po kroku zapada się w bagnie bezwolności i apatii (Cisza podziałała na mnie przygnębiająco. Nie ta na zewnątrz ale ta, co
była we mnie samej [5]).
Otoczenie jawi się jako coraz bardziej wrogie, nieprzyjazne, opresyjne, ale i
nużące (Świat jest jedną wielką kupą
śmieci [6]).
Konsekwencją jest wycofywanie się, skazanie się na banicję i wyizolowanie,
przyjęcie roli coraz bardziej zobojętniałej obserwatorki (Jak gdybym patrzyła na świat przez dziurkę od klucza w drzwiach,
których nie mogę otworzyć [7]).
Jedynym rozwiązaniem zdaje się być odcięcie się od tego wszystkiego, ukrycie
się pod szklanym kloszem – takie wyjście, przynajmniej pozornie, pozwala
uwolnić się od rozczarowań, zagrożeń i niebezpieczeństw, jakimi naszpikowana
jest człowiecza egzystencja.
Znamienny jest styl, w jakim
utrzymane jest dzieło – początkowo jest on stosunkowo lekki i orbituje wokół
pogodnej autoironii, by z czasem przejść w chimeryczne nastroje, pełne
niepokoju i przytłaczającego poczucia beznadziei. Ta ewoluująca narracja bardzo
dobrze odzwierciedla zmiany, jakie zachodzą w psychice Esther, która coraz
mocniej przypomina pobojowisko po wielkiej bitwie.
Na Szklany klosz warto również spojrzeć przez pryzmat zawartej w nim
symboliki. Niezwykle ciekawy jest choćby wątek z tłumaczami kabinowymi
(symultanicznymi), którzy u Esther wzbudzają pewnego rodzaju zazdrość, ale i
tęsknotę, niewysłowiony żal. Wydaje się, że owa grupa zawodowa reprezentuje to,
czego pragnie protagonistka, ale w istnienie czego bardzo mocno powątpiewa, tj.
możności porozumienia się z bliźnim, nawiązania z nim realnego kontaktu.
Reasumując, Szklany klosz to niezła książka, która przepełnia jednak czytelnika
całą paletą negatywnych emocji – pośród nich królują smutek i przygnębienie,
wynikające z trudnych doświadczeń, jakie stają się udziałem Esther. W tym
kontekście utwór jest interesującym studium osoby niezwykle wrażliwej, która
nie potrafi poradzić sobie z mnogością napływających zewsząd bodźców oraz z
wymaganiami stawianymi każdemu z nas przez otoczenie. Presja okazuje się zbyt
potężna i narusza kruchą równowagę psychiczną, skutkując zaburzeniami, które są
jednoznaczne z napiętnowaniem za pomocą łatki odmieńca, wariatki.
[1] Sylvia Plath, Szklany klosz, przeł. Mira Michałowska,
Wydawnictwo Crime and Thriller, Toruń 1993, s. 12
Nie wiem dlaczego literaci uparli się na utożsamianie wrażliwego z nieprzystosowanym? Skąd oni to wzięli? Wrażliwy to reagujący, co wcale nie znaczy, że nieodporny, nieprzystosowany, niedostosowujący się. Skąd założenie, że bodźców negatywnych jest więcej niż dobrych? Jeśli dobrych jest więcej to wrażliwy będzie szczęśliwszy niż niewrażliwy. Poza tym, jak z wrażliwością fizyczną, tak i psychiczną - nadwrażliwość co najwyżej uczy szybszego identyfikowania i unikania zagrożeń, a niewrażliwość w najbardziej skrajnych przypadkach prowadzi do uszkodzeń ciała i śmierci ;) Oczywiście jest kwestia tego, czy większą uwagę zwracamy na bodźce pozytywne czy negatywne (szklanka w połowie pusta czy pełna), ale to z wrażliwością nie ma niczego wspólnego. Dla mnie takie podejście jak w przedstawionym "dziele", to pseudointelektualne marudzenie :)
OdpowiedzUsuńPozwolę sobie zadać pytanie uzupełniające: w grupie rówieśników np. w wieku środkowo-szkolno-podstawowym lepiej poradzi sobie osoba nadwrażliwa czy raczej niewrażliwa?
UsuńTo chyba tak, jak byś pytał, czy lepiej poradzi sobie blondyn, czy brunet. Kluczowe są chyba inne cechy, takie jak zdolności interpersonalne, charyzma, inteligencja, itd. Nieprawdaż?
UsuńOdpowiedź uzupełniająca do pytania uzupełniającego :) To trochę tak, jak z mięśniami. Kobiety mają organizm mniej wrażliwy na bodźce zewnętrzne niż mężczyźni, dlatego podobna ilość bodźców (na przykład ćwiczeń) powoduje mniejsze zmiany w organizmie (na przykład przyrost masy mięśniowej). Widać więc, że fizycznie wrażliwszy organizm szybciej się przystosowuje. Podobnie jest z psychiką. Oczywiście jeśli pominiemy inne czynniki, bo na przykład często niestabilność psychiczną i inne defekty klasyfikuje się jako wrażliwość. Problem też chyba w tym, że nawet słownik (internetowy, ale jednak PWN, podaje trzy znaczenia słowa wrażliwość, poniekąd sprzeczne ze sobą:
Usuń1. «zdolność przeżywania wrażeń, emocji»
2. «brak odporności»
3. «zdolność organizmu do reagowania na bodźce»
Zwłaszcza 2 jest sprzeczna z 3. Może więc zanim pociągniemy wątek, należy ustalić o którym znaczeniu rozmawiamy? To jeśli chodzi o "wrażliwość". Bo przy nadwrażliwości i niewrażliwości sprawa jest jasna - chodzi o znaczenie 1 i 3, bez sprzeczności.
A dla mnie książka w ciekawy sposób pokazuje, jak postrzegają świat ludzie dotknięci depresją. Gadanie o "szklance do połowy pełnej bądź pustej" to wygodny slogan, ale przecież nie każdy jest w stanie zmusić się do przyjęcia jednej z opcji.
Usuń„Dla człowieka siedzącego pod szklanym kloszem, znieczulonego na wszystko, zatrzymanego w rozwoju jak embrion w spirytusie, całe życie jest jednym wielkim, złym snem”. To mój ulubiony cytat z tej książki. Przeczytałam ją w dość wczesnym okresie swojego życia i opisy, jak to bohaterka rozmyśla nad sposobem popełnienia samobójstwa, wywarły na mnie wielkie wrażenie. Poruszające studium depresji.
OdpowiedzUsuńJa o książce słyszałem od dawna, ale sięgnąłem po nią dopiero niedawno i też uważam, że to bardzo ciekawe studium depresji - dzięki lekturze można chyba łatwiej zrozumieć, z jakimi problemami zmagają się na co dzień ludzie dotknięci tą chorobą.
UsuńMuszę przyznać z bólem, że twórczość Sylvii Plath to dla mnie "terra incognita" i od dawna sobie obiecuję, że kiedyś sięgnę po jej dzieła. Dzięki recenzji dostałam kolejną zachętę, by poznać jej książki.
OdpowiedzUsuńHa, okazuje się, że nie ma to jak wznowienia, które nierzadko stanowią idealny bodziec, by sięgnąć po daną pozycję ;)
Usuń