Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.
piątek, 8 lipca 2016
Istnieć, to być postrzeganym, czyli "Świętej pamięci Mattia Pascal"
Tytuł oryginału: Il fu Mattia Pascal
Tłumaczenie: Stanisław Kasprzysiak
Wydawnictwo: PIW
Liczba stron: 304
Łacińska sentencja esse est percipi (istnieć, to być postrzeganym) sformułowana przez George’a Berkeleya
(1685 – 1753), irlandzkiego filozofa i myśliciela, ani odrobinę nie straciła na
aktualności. W dalszym ciągu byt jednostki ludzkiej determinowany jest przez pryzmat
tego, w jaki owa jednostka jest widziana oczami grupy, w obrębie której
egzystuje. Człowiek jest istotą społeczną, w efekcie czego całe jego życie
opiera się na mniej lub bardziej zażyłych kontaktach i interakcjach z innymi
osobnikami. Wyobrażenia, przekonania, a nierzadko również plotki dotyczące
naszej postaci znacząco kształtują naszą sylwetkę, w ogromnej mierze definiując
nasze trwanie. Owo zagadnienie można też rozszerzyć, np. poprzez dosłowne
potraktowanie przytoczonej maksymy – na tego typu zabieg zdecydował się Luigi
Pirandello, włoski prozaik oraz ceniony dramatopisarz, laureat Literackiej
Nagrody Nobla za rok 1934 (w uznaniu za twórczą
śmiałość i wynalazczość w odrodzeniu sztuki dramaturgicznej i scenicznej),
który w swoim utworze Świętej pamięci
Mattia Pascal rozważa żywot człowieka, który przestał być postrzegany, w
rezultacie czego przestał również istnieć.
Już pierwsze strony dzieła, które
rozpoczyna się od zdania: Niewielu rzeczy
byłem w życiu pewien, jeśli wręcz nie tej jednej tylko, że nazywam się Mattia
Pascal [1];
wskazują, że proza włoskiego autora odnosi się do wspomnianej problematyki, tj.
kwestii osobowości rozpatrywanej na dwóch płaszczyznach: z jednej strony
bohater przeprowadza swoistą autoanalizę, traktując się jako jednostkę, a więc
byt samodzielny, świadom swego istnienia i odrębności, z drugiej zaś strony
protagonista stanowi integralną częścią większej gromady, z którą łączą go ustalone
zależności i przez którą jest postrzegany w określony sposób.
Głównym bohaterem utworu, będącym
jednocześnie pierwszoosobowym narratorem, jest tytułowy Mattia Pascal, do
którego los uśmiecha się sposób niezwykle wyrafinowany i specyficzny – oględnie
rzecz ujmując, tak by nie zdradzać zbyt wielu szczegółów i zawiłości fabuły,
można stwierdzić, iż protagonista otrzymuje szansę ponownego przyjścia na
świat. Kajdany przeszłości zostają zrzucone, a węzły rodzimych koligacji –
zerwane. Mattia Pascal rodzi się jako zupełnie nowy człowiek – z jednej strony
traci on dotychczasową tożsamość, z drugiej zaś w niepamięć odchodzą wszelakiej
maści negatywne doznania, klęski, niepowodzenia i utrapienia, które
nagromadziły się w życiu niczym niechciany bagaż, zbędny balast coraz mocniej
przytłaczający strudzone barki. Brzemię uprzednich doświadczeń zostaje zatem
strącone, a przyszłość, widziana głównie w świetlanych i kolorowych barwach,
zdaje się stać szeroko otworem. Oto bohater zyskuje białą kartę, którą może
zapełnić, będąc przy tym bogatszy o empirię płynącą z poprzedniego wcielenia.
Powieść włoskiego artysty
utrzymana jest w lekkim stylu, w którym tragedia, tak jak często bywa to w
codziennym życiu, swobodnie przeplata się z komedią. Słowne wynurzenia głównego
bohatera oraz jego maniera oceny zachodzących wydarzeń, pozwalają doszukać się
komizmu w wielu sytuacjach. Ta przystępność formy oraz wesołe usposobienie
narratora mocno kontrastują z poruszaną tematyką, która orbituje wokół
problemów filozoficznych oraz metafizycznych. Rozmyślania protagonisty często
zahaczają o granice ludzkiej wolności, egzystencję i rolę człowieka w
społeczeństwie, obiektywność prawdy, itd. Na przestrzeni całej książki, niczym
grzyby na leśnej ścieżce, porozrzucane są także pojedyncze sentencje, będące
owocem obserwacji protagonisty. Moją uwagę przykuła konstatacja, iż w danym przedmiocie kochamy to, co
pomieszczamy z siebie samych, a więc tę zgodność i harmonię, jaką ustalamy
pomiędzy nim a nami, wyraz duchowy, którego nabiera on jedynie dla nas i który
jest utworzony z naszych wspomnień [2]. Błyskotliwa dygresja bardzo dobrze
wyjaśnia, dlaczego te same wydarzenia, przedmioty bądź osoby będą u różnych
osób wzbudzać diametralnie odmienne przeżycia oraz odczucia. Równie
interesująca, choć z pewnością mocno niepoprawna politycznie, jest wypowiedź
traktująca o demokracji – rozgoryczony bohater zauważa, że tzw. władza ludu to tyrania najgłupsza i najbardziej
nienawistna: tyrania przybierająca maskę wolności [3].
W moim przypadku lektura Świętej pamięci Mattia Pascala jawiła
się jako ogromnie interesująca, szczególnie ze względu na poruszone w niej
zagadnienie gier losowych. Główny bohater na skutek zbiegu okoliczności, po
serii kolejnych decyzji dyktowanych potrzebą chwili oraz podszeptami
podświadomości, ląduje w przybytku hazardu, tj. w kasynie w Monte Carlo. Bystry
i inteligentny narrator nie zatraca się jednak zupełnie w ryzykownej loterii,
racząc czytelnika swoimi spostrzeżeniami i płynącymi z nich refleksjami poświęconymi
samemu kasynu oraz goszczącym w nim ludziom. Na uwagę zasługuje szczególnie
następujący fragment:
Zdawało się, że tylko ona, ta kuleczka z kości słoniowej tam pośrodku
tocząca się z wdziękiem po ruletce, w kierunku przeciwnym kierunkowi wskazówek
zegara bawi się tutaj dobrze: „Stuk, stuk, stuk...” Tylko ona jedna, a nie ci
wszyscy, którzy na nią patrzyli, poddani katuszom, jakie zadawał im kaprys tej,
której – otóż to! – tam na żółtych kwadratach stołu gry tyle rąk ludzkich
złożyło, jak w błagalnej ofierze, złoto, złoto i złoto, tyle rąk drżących teraz
w lękliwym wyczekiwaniu, dotykających bezwiednie innych sztuk złota, tych,
które złożą tu za chwilę, a oczy tych wszystkich cierpiących męki zdawały się
przy tym mówić: - Idź tam, gdzie sama masz ochotę pójść, gdzie sama chcesz się
zatrzymać, wdzięczna kuleczko z kości słoniowej, ty nasza okrutna bogini [4].
Równie ciekawie prezentują się
sądy na temat graczy, którzy wedle mniemania protagonisty pragną odnaleźć jakąś logikę w przypadku, co
wygląda mniej więcej tak, jakby chcieli odnaleźć krew w kamieniu [5].
Śledząc przypadki samego Matti Pascala oraz obserwując razem z nim
współtowarzyszy hazardowej rozrywki, można odnieść wrażenie, że kasyno stanowi
formę ucieczki, byt sam w sobie, coraz chciwiej domagający się zarówno należnej
mu atencji jak również pieniędzy, bez których nie może on funkcjonować. W
zamian za te potężne kwoty, wrzucane w jego przepastne trzewia, dom gry oferuje
dreszczyk emocji oraz chwilowe poczucie wszechwładzy – oto bowiem człowiek,
marny pył, który prędzej bądź tylko trochę później na powrót stanie się tylko
prochem, ten właśnie nędzny człowiek ośmiela się rzucić wyzwanie
nieprzewidywalnej Fortunie, stając z nią w szranki, jak gdyby był równie
potężny i mocarny.
Na utwór Świętej pamięci Mattia Pascal można spojrzeć również jako na zapis
losów człowieka, który stale umyka przed życiem i związanym z nim
odpowiedzialnością. Obowiązki dnia codziennego, troska o materialną stronę
egzystencji, konieczność zapewnienia godziwych warunków najbliższym – wszystko to
jest działalnością niezwykle męczącą, której ciężaru protagonista nie jest w
stanie unieść. Tyle, że jak trafnie pokazuje włoski artysta, przed
rzeczywistością nie można nieustannie uciekać – prędzej czy później ofiara
zostaje pochwycona w jej sidła.
Reasumując, Świętej pamięci Mattia Pascal to książka wiekowa, której tematyka
pozostaje jednak aktualna. Luigi Pirandello w interesujący sposób rozważa
kwestię tego, czy jako członkowie społeczeństwa nie jesteśmy niewolnikami
przeświadczeń i przekonań na temat naszej własnej osoby – bytowanie w gromadzie
okazuje się pewną formą kompromisu, związanego z rezygnacją z samego siebie i
dobrowolnym tkwieniu w ramach wykreowanego przez innych obrazu.
13 komentarzy:
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bohater otrzymuje szansę ponownego przyjścia na świat? To brzmi bardzo tajemniczo :) Przeczytałabym ze względu na przeplatanie się elementów tragicznych z komicznymi i tematykę, bo nieraz marzy mi się, by się obudzić i rozpocząć nowe życie, z nowym nazwiskiem, nowymi ludźmi, bez żadnych obciążeń. No i uważam, że warto poznawać książki noblistów. Ten akurat noblista jest bardzo mało znany. Szczerze mówiąc, pierwszy raz widzę recenzję jego książki.
OdpowiedzUsuńPrawda, że chyba nikt go nie czyta? A podobno niesłusznie zapomniany, Anglosasi b. go chwalą i chyba nawet tę powieść.
UsuńKoczowniczko, to ponowne przyjście na świat jest wyrażeniem mocno metaforycznym, ale szczegółów zdradzić nie zamierzam, bowiem nie chcę psuć przyjemności ewentualnej lektury. Pirandello w sposób ciekawy bierze na warsztat marzenie, o którym wspominasz - ale oprócz blasków i zalet takiego rozwiązania ukazuje również jego negatywne aspekty.
UsuńAniu, podobnie jak Ty, od pewnego czasu pałam szczerym uczuciem do włoszczyzny, dlatego siłą rzeczy musiałem dotrzeć i do nazwiska Pirandello.
A co do kurzu, jakim pokryły się polskie dzieła tego noblisty - nikt nie wznawia jego twórczości, więc siłą rzeczy owo nazwisko nie pojawia się na łamach blogów, które stawiają na współpracę z wydawnictwami i omawianie nowości.
Pozwolę się uczepić jednego fragmentu, a mianowicie tego o demokracji. Z wiekiem coraz bardziej zauważam, że jest tak jak napisał. W latach nastoletnich miałam przekonanie, że jest to najlepsza możliwa opcja, prawie, że najwyższe osiągnięcie ludzkie;) Teraz łapię się na tym, że chciałabym tę liczbę osób z prawem do głosowania ograniczyć:)
OdpowiedzUsuńHa, ze mną jest dokładnie tak samo. Ale ilekroć pomyślę o ograniczeniach, o których wspominasz, od razu przypominają mi się wszelakiej maści antyutopijne dzieła :) Ciężko jest znaleźć złoty środek.
UsuńMoże odpowiedź jest u Žižka? Demokracja już się przeżyła i należy oczekiwać niemożliwego, które ją zastąpi? Szkoda tylko, że wprowadzanie nowych ustrojów ostatnio było związane z tak dużymi kosztami...
UsuńO, w dzisiejszych czasach nie istniejesz, jeśli nie masz Facebooka;) Wracając do Twojej lektury – czyż to nie jest nasze największe marzenie – zacząć wszystko od nowa, ale zachowując całe doświadczenie? Szczerze mówiąc – na niewiele się chyba ono naszemu bohaterowi przydało…
OdpowiedzUsuńWłaśnie, dziś widać to szczególnie wyraźnie: jeśli coś przeżyjesz, czegoś doświadczysz, a o tym nie opowiesz (albo nie wkleisz "słit foci" na fejsa), to zupełnie tak, jakby to się wcale nie wydarzyło. Cóż, tak nas "wymyślono". Jeśli nie podzielimy się swoim doświadczeniem z innymi, jeśli nie nadamy mu społecznego znaczenia, staje się ono - w pewnym sensie - bezużyteczne.
UsuńI tak jak przedmówczyniom, ciekawy wydaje mi się motyw nowego życia. Niewielu jest to dane. Ciekawe, jak swoją szansę wykorzystał Mattia Pascal. No i metafora życia jako kasyna, losowej gry, przypadku - jest bliska moim własnym przekonaniom. Zapisuję tytuł "ku pamięci"!
Ha, bohatera Pirandella początkowo niezwykle ratuje się ze sposobności, jaką zgotował mu los. Ale w miarę trwania tego doświadczenia, górę biorą negatywne aspekty - wychodzi na to, że ludzkiej istocie jest naprawdę trudno dogodzić :)
UsuńMarto, wracając jeszcze do motywu życia jako kasyna, polecam Ci dzieła innego włoskiego autora, Mario Soldatiego.
UsuńCiekawy dylemat - fizyka kwantowa uczy, że obserwacja kształtuje byt. Można więc powiedzieć, że faktycznie, bez widowni nie istniejemy. Z drugiej jednak strony sami jesteśmy obserwatorami tejże widowni...
OdpowiedzUsuńDokładnie, ów dylemat jest piekielnie interesujący, i dobrze, że na warsztat wzięła go również literatura.
UsuńProblem obserwatora, postrzegania i ich wpływu na rzeczywistość pojawia się w filozofii od dawien dawna. I trzeba przyznać, że rzeczywiście problem to ciekawy - taki, który może srogo pokręcić zwoje, gdyż bywa samozwrotny.
Usuń