W
otaczającej nas rzeczywistości występuje mnóstwo par wielkości pozornie się
wykluczających, sprzecznych czy stanowiących swoje przeciwieństwo, które mimo
diametralnie odmiennych natur współegzystują ze sobą splecione w sposób niemal
nierozerwalny, wzajemnie się uzupełniając, będąc dopełnieniem i dopowiedzeniem.
Tak jak każdej nocy towarzyszy dzień, jak światło igra z ciemnością, tak miłość
łączy się z nienawiścią, co znakomicie zaprezentowała Eileen Chang w swoim
zbiorze opowiadań Czerwona róża, biała
róża.
Eileen
Chang, to żyjąca w latach 1920 – 1995 pochodząca z Państwa Środka pisarka,
obecnie uchodząca za jedną czołowych przedstawicielek współczesnej chińskiej
literatury. Autorka przyszła na świat w rodzinie, dla której lata
niestabilności chińskiego państwa – obalenie dynastii Qing i nastanie rządów
republikańskich – oznaczały zmierzch dotychczasowej świetności. Ród Zhang, z
którego wywodziła się Eileen (urodzona jako Ying Zhang), odgrywał znaczącą rolę
w czasach cesarstwa, ale zgromadzony majątek zaczął szybko topnieć, kiedy
władzę nad nim przejęło pokolenie przejściowe – rodzice Eileen, z jednej strony
wychowani w duchu chińskiej tradycji, z drugiej zaś czerpiący garściami z
zachodnich wzorców, nie potrafili gospodarować finansowymi zasobami, które w konsekwencji
hulaszczego trybu życia oraz niepokojów w państwie, związanymi z wojną
chińsko-japońską oraz II wojną światową, topniały w szybkim tempie. Na dobrą
sprawę Eileen nigdy nie zaznała zbyt wiele rodzicielskiej miłości – jej matka,
zafascynowana zachodnią kulturą oraz hasłami o niezależności i emancypacji,
bardzo często podróżowała, przyjmowała gości, flirtowała, poznawała kolejnych
kochanków, mocno zaniedbując wychowanie własnych dzieci. Nie lepiej prezentował
się ojciec, zapalony palacz opium oraz morfinista, o wybuchowym i impulsywnym
charakterze, skłonny do przemocy i okrucieństw. Echa tych gorzkich doświadczeń,
zaznanych jeszcze w rodzinnym domu rzutowały na dalsze losy Eileen, która miał
ogromne problemy z odnalezieniem szczęścia w życiu osobistym. Niemiłe przeżycia
pobrzmiewają także w twórczości pisarki, o czym można przekonać się na
podstawie lektury zbioru opowiadań Czerwona
róża, biała róża.
Tematem
przewodnim książki jest miłość, ale uczuciu kreowanemu przez Chang daleko do
powszechnie przyjętych wzorców. W ujęciu chińskiej autorki nie jest to emocja
wzniosła, szlachetna czy wyidealizowana, pozbawiona seksualnych akcentów bądź
zmysłowości. Nie towarzyszy jej także bezinteresowność, wierność, lojalność czy
głęboka afektacja i wzruszenie, powodujące zamęt w sercach zainteresowanych i
poczucie lekkości, odrywania się od podłoża i wszelkich przyziemnych problemów.
Miłość kreślona piórem Eileen Chang jest zimna, pełna wyrafinowania i
przebiegłości – uderzają bijące od niej bezwzględność oraz chłodna kalkulacja.
Ponadto rzadko pełni ona rolę spoiwa cementującego wspólną egzystencję dwójki
ludzi, którzy przecież zawsze noszą w sobie pierwiastek obcości i nigdy nie
zdołają się dogłębnie poznać, nawet gdy postanowią złączyć się na dobre i na
złe. Miłość z opowiadań Chang przywodzi na myśl trele kanarka, które dla
wrażliwego ucha brzmią pięknie, ale traktowane jako pieśń pozostają
niezrozumiałe, nie wyjawiając skrywanej w sobie treści, podkreślając za to
autonomiczność każdej istoty.
Z tego
powodu małżeńskie portrety, które stanowią fundament niejednego utworu
zawartego w zbiorze, budowane są w oparciu o interesowność, a nierzadko także fałsz,
obłudę i niedopowiedzenie. Przy poszukiwaniu odpowiedniego partnera dominującym
czynnikiem okazują się względy ekonomiczne, których pierwszeństwo uznać muszą
uroda, aparycja czy charakter. Akcja opowiadań rozgrywa się głównie w
Szanghaju, w latach 40-tych bądź 50-tych, kiedy to kondycja finansowa chińskiej
klasy średniej stawała się coraz gorsza. Chang znakomicie uwypukla rolę
pieniądza w miłosnych amorach – pazerna atencji gotówka wciska się dosłownie
wszędzie, pragnąc grać pierwsze skrzypce, począwszy od rzeczy tak oczywistych
jak posag panny młodej, a skończywszy na sprawach bardziej subtelnych jak zakup
nowego qipao [1],
które traktowane jest jako inwestycja będąca ostatnią deską ratunku przed
staropanieństwem.
Tak surowo
odmalowanej miłości, towarzyszy cała paleta innych emocji, naszkicowanych głównie
w ciemnych bądź wyblakłych barwach. Zdenerwowanie przemieszane z błaganiem i
zniecierpliwieniem, by wreszcie zostać dostrzeżonym, wyłuskanym z ludzkiej
ciżby. Ślepa furia i bezbrzeżna pogarda dla bliźniego, w którym pragnie
doszukiwać się jedynie wad i słabości. Strach i samotność wobec pustki
otaczającej człowieka, której bezmiar poraża i paraliżuje. Hedonizm i
folgowanie swoim najniższym instynktom w myśl zasady, że jeśli masz na coś ochotę, to znaczy, że jest dla Ciebie dobre.
Bolesna świadomość tego, że ludzka jednostka jest bezsilna wobec faktu, iż
wszystko się zmienia, że wkrótce nic już nie będzie takie jak dawniej. Realność
upływającego czasu, który tak szybko gna do nieskończoności, pozostawiając za
sobą wyłącznie okruchy pamięci i prochy dawnej świetności.
Proza Eileen
Chang, mimo pozornej beznamiętności i swoistej suchości, bardzo silnie
oddziałuje na czytelniczą wrażliwość, także za sprawą ciekawych porównań oraz
bogatej symboliki. Bardzo trafne wydaje mi się stwierdzenie, że niezależnie od
środowiska czy mentalności, życie większości ludzi przypomina „wachlarz malowany w kwiecie brzoskwini”
– zmęczeni walką z rzeczywistością, obcą i wrogą, walimy głową w mur
obojętności, a z rozciętej głowy kapie krew, która brudzi wachlarz. Jeśli
jednak wziąć do ręki pędzelek, to za pomocą kilku wprawnych ruchów, czerwona wydzielina
może zamienić się w piękne kwiaty. Bo przecież posoka nie zawsze musi oznaczać ból,
cierpienie czy śmierć. Równie ciekawa jest konstatacja, że mimo, iż świat jest
pełen ludzi, to i tak nie sposób znaleźć kogoś, kto odprowadziłby nas do domu.
Gdy zapadnie najgłębsza noc i ogarnie nas prawdziwa ciemność, gdy niespodzianie
nadejdzie ta chwila, gdy znajdziemy się na progu śmierci, na jaw wyjdzie, jak
bardzo samotni jesteśmy i jak mocno potrzebujemy kogoś, kto nas prawdziwe pokocha,
akceptując nas w pełni takimi, jakimi jesteśmy, będąc świadom wszelkich naszych
wad, a mimo to nie pragnący zmienić naszej natury.
W skład
prezentowanego polskiemu czytelnikowi zbioru weszło 7 opowiadań. Ślady uczuć to opowiedziana poetycznym
językiem i nacechowana fatalizmem historia mężczyzny, ożenionego powtórnie
rozwodnika, który od czasu do czasu, wiedziony szczerą troską, odwiedza swoją
pierwszą partnerkę. Utwór, choć krótki dobrze uświadamia jak trudno jest umieć
docenić to, co się aktualnie posiada. Akcja Wszelkiej
pomyślności rozgrywa się w przeddzień ślubu, a więc wielkiej uroczystości
dla dwójki ludzi, którzy zamierzają złączyć swoje losy do końca własnych dni,
obiecując sobie nawzajem miłość i szacunek. Ale cóż właściwie oznaczają te
pojęcia? Tytułowa Czerwona róża, biała
róża to starannie nakreślony portret dwóch typów kobiet – idealniej
kochanki oraz pokornej żony, które w związku z mężczyzną twardo trzymających
się swoich zasad i wartości, zdają się być tak samo nieszczęśliwe. Tak jakby
Eileen Chang chciała udowodnić, że nie ma róży bez kolców i analogicznie nawet
najbardziej perfekcyjny człowiek, który stara się być we wszystkim najlepszy i
któremu wszystko, przynajmniej pozornie, udaje się i układa, nie jest
pozbawiony wad ani słabości. W poczekalni
to dzieło, które uświadamia, że im dłużej żyjemy z daną osobą to tym lepiej ją
poznajemy – w konsekwencji dowiadujemy się o istnieniu wrażliwych punktów w jej
delikatnej psychicznej tkance, o miejscach, które należy dotykać, by dotkliwie
zranić. Być może miłość to właśnie umiejętność przezwyciężania pokusy, by w
chwili gniewu wykorzystać całą dostępną wiedzę na temat zadawania bólu bliskiej
osobie. Kwiat osmanthusa gotowany na
parze, czyli smutna jesień A Xiao to interesująca panorama świata
cudzoziemców zamieszkujących Szanghaj, oglądana z perspektywy chińskiej cioteczki, czyli gosposi. Złote kajdany to chyba najbardziej
męczący utwór z całego zbioru – siła zawartej w niej nienawiści i nieufności
jest wręcz porażająca. Chang bardzo starannie odmalowała toksyczną zazdrość
przemieszaną z chciwością i brakiem wiary w ludzi, a więc uczucia, którymi
opętana jest główna bohaterka, tragiczna i nieszczęśliwa kobieta, pragnąca
raczej umrzeć, niż żyć ze świadomością, że została wykorzystana przez
bliźniego. Miłość w pokonanym mieście
to przeciwwaga Złotych kajdan,
historia, którą na tle pozostałych można uznać za optymistyczną. Autorka świetnie
prezentuje samotność, bezradność oraz zagubienie współczesnych ludzi, którzy
często samoistnie skazują się na izolację, zapominając o oczywistej prawdzie,
że nie da się przejść przez życie, nie mając do czynienia z innymi ludźmi.
Reasumując,
proza Eileen Chang, którą miałem okazję zakosztować przy okazji lektury Gorzkiego spotkania, po raz kolejny
okazała się warta poświęconego jej czasu. Precyzyjne, ale zimne i klinicznie
wręcz czyste obrazy miłosnych figur kreślone przez chińską autorkę, znamionują
kunszt i wyczucie godne największych mistrzów pióra. Spore wrażenie wywarły też
na mnie skomplikowane, rozwlekłe i niezwykle rozbudowane rodzinne koligacje, o
których Chang chętnie pisze, wybornie unaoczniając w ten sposób różnice
kulturowe pomiędzy Europą a Państwem Środka. Na pierwszy rzut oka to wręcz
nieprawdopodobne, że jednostka otoczona nieprzebraną rzeszą krewnych mogła być
jednocześnie tak odizolowana i samotna, ale tak właśnie prezentuje się sytuacja
wielu bohaterek Eileen Chang – dumne i coraz bardziej świadome własnej wartości
kobiety, często padają ofiarą wykluczenia, bowiem ich postępowanie, w opinii
pozostałych członków rodziny, przynosi wstyd całemu rodowi. Czerwona róża, biała róża to także
ciekawy portret republikańskich Chin, a więc państwa które już nie istnieje,
które bezpowrotnie odeszło, ustępując miejsca Chińskiej
Republice Ludowej. Świadomość, że Chang opisuje świat, który już zniknął,
chociaż na osi czasu upłynęło ok. 60 – 70 lat, doskonale podkreśla także
efemeryczność ludzkich płodów. Mimo, że wydają się one tak trwałe w momencie
ich stawiania to jednak okazują się bardzo wrażliwe na działanie kruszącego
zęba czasu.
[1] qipao – tradycyjny chiński
ubiór kobiecy; długa, sięgająca kostek suknia z charakterystyczną stójką pod
szyją o asymetrycznym zapięciu;
Hmm... Niestety im ktoś bogatszy, lepiej ustawiony to czyha na niego więcej pułapek. Także ze strony "drugiej półówki". Często udawane uczucia są jedynie elementem zaplanowanej strategii, aby osiągnąć cel - życie opływające w luksusy. I nie ważne są dla "drapieżnika" wzniosłe hasła o miłości bezgranicznej, wiernej... liczy się tylko status ekonomiczny... A cierpi "łowna zwierzyna"...
OdpowiedzUsuńTaaak, w tych opowiadaniach jest sporo kontaktów, w których dominuje strategia, planowanie - względy finansowe, prestiżowe nazwisko, itd. Miłość pojawia się tylko niekiedy i przy okazji i zdarza się, że jest wręcz elementem niepożądanym :)
UsuńDo dzisiaj b. dobrze wspominam tę książkę. Ma przyjemny, choć melancholijny klimat, daje możliwość podejrzenia innej kultury. Świetna rzecz.
OdpowiedzUsuńJeśli lektura przypadła Ci do gustu, to raz jeszcze polecę Ci "Gorzkie spotkanie", które doskonale uzupełnia się z opowiadaniami z "Czerwonej róży, białej róży". Podobny klimat i melancholia, tyle, że fabuła zarysowana jest w oparciu o biografię samej autorki, co stanowi dodatkowy smaczek :)
UsuńPrzyznam, że trochę obawiam się tej książki, bo po przejrzeniu miałam wrażenie, że to zupełnie inna proza. Ale zobaczymy.;)
UsuńDwie refleksje: Podoba mi się metafora z odprowadzaniem do domu, bardzo obrazowe. Z kolei okładka taka trochę jak u Munro ;)
OdpowiedzUsuńAle oczywiscie całość wygląda bardzo ciekawie - kraj pochodzenia autorki, forma opowiadań, tematyka - wszystko intryguje.
U Chang nie brakuje podobnych porównań, bardzo obrazowych i oryginalnych. To jeden z powodów, dla których proza tej autorki bardzo przypadła mi do gustu :)
UsuńA tematyka faktycznie bardzo interesująca - wojna i Chiny republikańskie, których resztki pozostały na Tajwanie. Można więc rzec, że zdecydowałem się sięgnąć po ten zbiór jako kontrast do zupełnie innych Chin, które odmalował na kartach "Zielonodrzewa" Xianliang Zhang :)
Bardzo ciekawa notka. Książka chyba mnie już zafascynowała. Pokazuje świat Wschodu, ale napisana jest jakby przez autorkę, która już myśli, jak mieszkaniec Zachodu... Muszę to kiedyś sprawdzić...
OdpowiedzUsuńZgadza się, rodzice Chang ulegli fascynacji Zachodem i to z pewnością odbiło się na jej wychowaniu, a później na twórczości. Chińska pisarka często prezentuje także portrety kobiet niezależnych, które walczą o swoje prawa i próbują wyswobodzić się z patriarchalnych więzów.
UsuńIm dłużej żyjemy z daną osobą i bardziej ją poznajemy, tym lepiej wiemy, jak ją zranić - przykre to, ale nadzwyczaj trafne. Wielokrotnie obserwowałam u starych małżeństw podobne zachowanie... Najwidoczniej Autorka tej książki była osobą cyniczną, pozbawioną złudzeń co do istnienia prawdziwej miłości. Tak sobie myślę, że jeśli po "Czerwoną różę..." sięgnęłyby panny, odechciałoby się im wychodzić za mąż :)
OdpowiedzUsuńOj, Eileen Chang bardzo dużo przeszła, o czym wspominałem szerzej przy okazji tekstu poświęconego "Gorzkiemu spotkaniu" - małżeństwo z człowiekiem, który został okrzyknięty zdrajcą, aborcja, rozwody, itd. Rzeczywiście, jej proza nie nastawia pozytywnie do instytucji małżeństwa, które bardziej kojarzy się z klatką, pułapką, męczarnią.
UsuńI kolejna powieść z Orientu. Zapowiada się bardzo interesująco. Wpisuję na listę książek do przeczytania.
OdpowiedzUsuńA tymczasem nadrabiam powoli zaległości po chorobie. Gorączka zniknęła, więc można poświęcić trochę czasu na Internet.
Tak, Orient prost z Państwa Środka, w którym nie goszczę zbyt często, ale jeśli już tam trafiam, to przeważnie natykam się na ciekawe i wartościowe lektury :)
UsuńHa, pogoda za oknem dość zmienna i kapryśna, więc o przeziębienie nietrudno. Zdrowiej zatem!
Wygląda na bardzo interesującą lekturę. Lubię subiektywne podejście do tematu i szczere przedstawienie swej wizji świata, a nienawidzę powielania komunałów i bajeczek.
OdpowiedzUsuńKiedy czytałem Twoją recenzję nachodziło mnie przekorne pytanie, czy jednak nie mieli rację propagandziści rewolucji kulturalnej, którzy nawoływali do zniszczenia tego społeczeństwa, które opisuje autorka. Dzisiejsza chińska młodzież jawi się jako jedna z najbardziej otwartych w świecie, a więc również jako przeciwieństwo czasów, gdy Eileen Chang była młoda. Czy warto żałować takiego świata, jeśli przeminął?
Proza Chang w sporej mierze oparta jest o biografię autorki, o jej przeżycia, refleksje oraz doświadczenia. Imponuje mi odwaga w prezentowaniu wielu dość intymnych szczegółów oraz to wspomniane przez Ciebie szczere przedstawienie własnej wizji rzeczywistości.
UsuńHa, przyznam, że tę książkę od dłuższego czasu miałem na półce, a zdecydowałem się po nią sięgnąć z uwagi na niedawną lekturę Zhanga Xianlianga. Chciałem poznać Chiny z dwóch różnych okresów, na podstawie wizji dwójki różnych pisarzy, chociaż wywodzących się z podobnego środowiska (rodziny obu artystów zaliczyłbym do grona inteligencji). Jak widać Chiny przeszły przez bardzo trudne doświadczenia, ale jeśli śledzi się obecne doniesienia z Państwa Środka (ale nie tylko za pomocą mediów głównego nurtu) i obserwuje zmiany jakie tam zaszły to można odnieść wrażenie, że Chiny są na naprawdę ciekawej drodze rozwoju, a społeczeństwu wcale nie wiedzie się tak źle, jak pragnie się nas o tym przekonywać.
Bardzo ciekawy wpis i odważny. Dlaczego odważny? No bo opublikowany w święto kojarzące się raczej z miłością przeslodzona, o wizerunku pluszowego misia z pobliskiej stacji. A tutaj piszesz o opowiadaniach, które na pewno skłaniają do refleksji nad własnymi uczuciami, nad związkiem z drugą osobą oraz nad obrazem miłości w ogóle. Naprawdę miło zobaczyć, ze w ten dzień można napisac coś sensownego:)
OdpowiedzUsuńData publikacji to po części wynik przypadku - tekst napisałem jakiś czas temu, miałem puścić go w piątek, ale skojarzyłem sobie, że w sobotę są Walentynki i stwierdziłem, że temat wpisu jest w pewnym sensie zbieżny ze świętem zakochanych :) I zgadzam się - prozie Chang daleko to opisów słodkiej i rozkosznej miłości, która spaja na dobre i na złe, pokonując wszelkie przeszkody, jakie staną jej na drodze. Chinka pisze o życiu dość brutalnie, ale chyba jednak prawdziwie.
UsuńDzięki za miłe słowa! To bardzo motywuje do dalszej pracy :)