Chłopak z Birmy
Biyi Kandele
Tytuł oryginału: Burma Boy
Tłumaczenie: Wojsław Brydak
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy REBIS
Liczba stron: 192
Wiek XX to burzliwy okres w dziejach
ludzkości, która w tym czasie przeżyła dwie wojny światowe,
dekolonizację, liczne rewolucje społeczne oraz obyczajowe. Mniej więcej
od połowy lat ’50 XX wieku, kolejne afrykańskie kolonie zaczęły zrzucać
imperialistyczne jarzmo. Niczym grzyby po deszczu pojawiały się nowe
kraje. Wraz z nimi na światło dzienne wychodzili m. in. pisarze,
tworzący kulturę danego państwa. Uczciwie trzeba jednak przyznać, że
literatura afrykańska, która egzystuje od dobrych kilku dekad, to w
Polsce nadal teren stosunkowo słabo zbadany. Na naszym rynku wydawniczym
rzadko możemy napotkać pozycje autorstwa rdzennych mieszkańców Afryki.
Zdecydowanie częściej zdarza się trafić na książki Europejczyków,
urodzonych jeszcze w kolonialnej Afryce, którzy przedstawiają nam
historię Czarnego Lądu w oparciu o własne doświadczenia. Mnie osobiście
do tej pory zdarzyło się przeczytać tylko jedną powieść, stworzoną przez
afrykańskiego pisarza (traktujący o problemie apartheidu Trudny wybór
autorstwa obywatelki RPA, Nadine Gordimer, która po prawdzie jest córką
żydowskiego imigranta z Litwy oraz Angielki). Zatem kiedy nadarzyła się
okazja, by poznać innego artystę z Czarnego Lądu, z przyjemnością z
niej skorzystałem.
Biyi Bandele, rocznik 1967, to urodzony w
Kafanchanie nigeryjski pisarz, absolwent Obafemi Awolowo University w
Lagos, od roku 1990 przebywający na stałe w Londynie. Jest on autorem
powieści Chłopak z Birmy, opowiadającej o udziale oddziałów
afrykańskich w walkach o Birmę w czasie II Wojny Światowej. Książka
powstała na kanwie historii ojca Biyi Bandele, który jako młody dzieciak
brał udział w kampanii birmańskiej.
Ali Banan, główny bohater powieści, to
14-letni młodzieniec, który porzuca praktyki u kowala, aby w ślad za
dwójką przyjaciół zaciągnąć się do formowanej armii żołnierzy
afrykańskich, która miała walczyć w Birmie pod sztandarem brytyjskim. Co
oczywiste, niedojrzały i niedoszły kowal zupełnie nie jest świadom, co
czeka go w odległej, zajętej przez Japończyków krainie. Ali, z
emocjonalnego punktu widzenia, to nadal dziecko, które bardziej
koncentruje się na teraźniejszości, życiu tu i teraz – nie jest on w
stanie wychodzić myślami zbyt daleko na przód, dlatego, przynajmniej
początkowo, nie potrafi on patrzeć na wojnę, na którą wyrusza inaczej,
jak tylko na sposobność, aby połączyć się z kolegami, stanowiącymi dla
niego najbliższe mu osoby. Upór i determinacja Alego pokonują kolejne
przeszkody, łącznie ze sprzeciwem przyjaciół, którzy nie chcą, by
młodszy kolega zaciągał się do armii, w rezultacie, po drobnych
zawirowaniach, Ali trafia do sławetnych czinditów (chinditów).
Czindici, czyli walcząca na froncie indyjskim wielonarodowa brytyjska formacja specjalna, określani byli często mianem duchów dżungli. Twórcą czinditów był legendarny generał brytyjski Charles Wingate, który wcześniej wsławił się m.in. powołaniem Special Night Squads,
oddziałów żydowskich ochotników, którzy na terenie zarządzanej przez
Brytyjczyków Palestyny walczyli z arabskimi terrorystami. Orde Wingate
działał także w Etiopii, gdzie utworzone przez niego Siły Gideona
odnosiły spektakularne sukcesy w starciach z faszystowskimi Włochami –
największym było odbicie stolicy Etiopii, Addis Abeby. Sylwetka tego
niezwykłego żołnierza została całkiem ciekawie odmalowana przez Bandele.
Jednak czytelnikowi Chłopaka z Birmy dane jest poznać
charyzmatycznego generała z zupełnie innej, bardziej ludzkiej
perspektywy. Bandele prezentuje Wingate’a jako człowieka
kontrowersyjnego oraz przede wszystkim zagubionego, pogrążonego w
głębokiej depresji. Sylwetka generała owiana jest mgiełką tajemnicy,
bowiem nieznane są przyczyny wyraźnych znamion cierpienia psychicznego
oraz gryzących go wyrzutów sumienia.
Postać Wingate’a jest o tyle
intrygująca, że nie był on osobą ani popularną, ani lubianą w wyższych
kręgach dowódczych. Zasługi generała oraz dowodzonych przez niego czinditów starano
się deprecjonować oraz umniejszać. A wiedzieć należy, że owa formacja,
mimo, że w walkach z Japończykami nie odnotowywała już tak efektownych
zwycięstw jak choćby Siły Gideona, to znaczącym stopniu
przyczyniła się do złamania psychiki wroga. Dotychczas to właśnie Azjaci
uchodzili za mistrzów prowadzenia walk w dżungli – byli oni
niekwestionowanymi królami polowania. Dopiero ryzykowne akcje prowadzone
na tyłach wroga, zakrojona na szeroką skalę dywersja czinditów,
pozwoliła obalić mit o tym, że w gęstych lasach równikowych armia
japońska jest nie do pokonania. Liczne operacje militarne, których celem
było odcinanie dróg zaopatrzenia, niszczenie połączeń kolejowych, etc.
może nie zawsze kończyły się sukcesami duchów dżungli, jednak
sukcesywnie podkopywały pewność siebie japońskiego okupanta. A co chyba
najbardziej interesujące z całej historii, dzieło Wingate’a zostało w
pełni docenione dopiero kilka lat po zakończeniu II Wojny Światowej,
kiedy to na język angielski zostały przetłumaczone zapiski oraz
pamiętniki członków Sztabu Generalnego Cesarskiej Marynarki Wojennej.
Wynikało z nich niezaprzeczalnie, że to właśnie czindici
odegrali kluczową rolę w pokonaniu Japończyków. Jak zatem widać, nawet
na wojnie ludźmi często rządzi zazdrość oraz małostkowość, a najlepszym
sprzymierzeńcem w walce o dobre imię i pamięć okazać może się śmiertelny
wróg. Niestety samemu generałowi nie dane było doczekać tej chwili,
bowiem zginął on w katastrofie lotniczej, jeszcze w czasie II Wojny
Światowej.
Powieść Chłopak z Birmy zawiera całkiem sporą ilość informacji na temat czinditów
oraz samego Charlesa Wingate’a, a mimo to nie traci ona
wielowymiarowości i z pewnością nie można traktować ją jedynie jako
monografii poświęconej legendarnej formacji wojskowej. Dzieło Bandele to
przede wszystkim znakomite studium zachowań ludzkich w obliczu
śmiertelnego zagrożenia. Nigeryjski pisarz umiejętnie prezentuje jak
ogromne spustoszenie w psychice ludzkiej powoduje wojna. Człowiek nie
jest automatem i jako istota zdolna do empatii oraz uczuć wyższych nie
jest w stanie na dłuższą metę znieść ciągłego napięcia, bezsensownej
przemocy oraz konieczności mordowania innych ludzi. Prędzej czy później
coś się zatnie i działająca dotychczas bez zarzutów maszyna do zabijania
stanie się tylko zużytym, pustym psychicznie wrakiem. Prowadzenie walki
na dłuższą metę, szczególnie z perspektywy mięsa armatniego, tj.
rzucanego na pierwszą linię walk żołnierza, z biegiem czasu zaczyna
jawić się jako coraz bardziej bezsensowna szamotanina, której
ostatecznym celem jest wyłącznie śmierć. Śmierć, która może uderzyć w
każdej chwili i zabrać każdego. Śmierć, której za wszelką cenę próbujemy
uniknąć zarówno my, jak i nasi wrogowie. I chyba właśnie do tego
wszystko się redukuje – nie chcemy zginąć, a żeby mieć gwarancję, że
przetrwamy, musimy zabijać przeciwnika. Żadnych ideałów, żadnych
wzniosłych haseł, żadnych sztandarów, żadnych dogmatów. Po prostu chęć
przetrwania. Przetrwania, które uwarunkowane jest zgładzeniem bliźniego
po drugiej stronie barykady. Czy jest coś gorszego niż doprowadzenie
człowieka to takiego właśnie stanu? W imię czego ośmielamy się to robić?
Reasumując krótko, rzeknę, że Chłopak z Birmy
to książka bardzo dobra. Czyta się ją błyskawicznie zarówno ze względu
na stosunkowo skromną objętość oraz wyborne pióro Bandele, które nie
nuży, ani nie nudzi. Pisarz świetnie oddał nastrój wojny, bezustanną
presję psychiczną, przytłaczającą żołnierzy. Bandele zaimponował mi
również tym, że napisał typową książkę pacyfistyczną o antywojennym
wydźwięku, mimo braku bezpośrednich zarzutów pod adresem sensu
prowadzenia działań wojennych – to typowe dla mistrzów pióra, do grona
których Bandele z pewnością niebezpodstawnie pretenduje. Wrażenie robi
również realizm opisu walk oraz żołnierskich nastrojów – niemal
namacalne jest poczucie braterstwa, scalające i cementujące grono
przypadkowych ludzi, których losy, gdzieś na nieznanym i odległym
kontynencie splotła wojna ustawiając ich po tej samej stronie barykady.
Wreszcie, dzieło Bandele to piękny bildungsroman, czyli książka o
dojrzewaniu, formowaniu się świadomości głównego bohatera – proces ten w
niezwykle hardych warunkach wojennych zachodzi zdecydowanie szybciej i
gwałtowniej, niż ma to miejsce w przypadku większości młodych ludzi. Z
jakiej perspektywy by na ten problem nie spojrzeć, za każdym razem
okazuje się, że wojna jest złodziejką dziecięcej naiwności, ufności oraz
beztroski.
W zasadzie to chyba wszystko, co chciałem powiedzieć. Pora ściąć łeb szczurowi. Kurunkus kan dan bera, jak to się ładnie mówi w języku nigeryjskim na zakończenie wszelakich opowieści.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)