Testament
Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.
wtorek, 14 sierpnia 2012
Testament
Testament
(oryg. The Codex)
Douglas Preston
tłumaczenie: Marek Mastalerz
Prószyński i S-ka 2006
Trzej synowie ekscentrycznego multimilionera Maxwella Broadbenta wezwani listownie przez ojca przybywają jednocześnie do jego monumentalnego domu położonego w odludnej okolicy Santa Fe w stanie Nowy Meksyk. Zastają dom ogołocony ze skarbu jakim była kolekcja dzieł sztuki zgromadzona przez właściciela. Nie ma w nim również Maxwella. Co się stało z ich ojcem i jego wartymi blisko pół miliarda dolarów zbiorami? Po co wezwał swych synów? Tego nie zdradzę – przeczytajcie sami.
Jeśli lubicie rozrywkę w klimacie Przygód Indiana Jonesa, Testament* jest powieścią w sam raz dla Was. Zarazem w sam raz na jeden raz. I zarazem nie jest to określenie pejoratywne, a stwierdzenie faktu. Nie znajdziecie w tej książce wielkich głębi; rozterek moralnych, cierpienia duszy czy problemów społecznych, choć pewne ważkie tematy zostały weń dyskretnie i nie nachalnie wplecione. Znajdziecie za to solidną, niewymagającą myślenia rozrywkę na tyle sprawnie napisaną, iż wciąga pozwalając oderwać się od denerwujących i nierzadko dołujących realiów codzienności. Za pierwszym razem lektura jest zdecydowanie interesująca i daje dużo zadowolenia, jeśli oczekujemy tego, co ten właśnie kanon oferuje. Na drugie podejście i smakowanie Testament jednak moim zdanie nie zasługuje, więc polecam jako rzecz godną przeczytania, ale nie zachęcam do nabywania.
Oceniając powieść Prestona w ramach specyfiki gatunku, w którym została napisana, nie mam mu niczego do zarzucenia. Inna sprawa, że wolę nie tak odległe rodzajowo powieści, w których zawarto więcej prawdziwych ciekawostek i realnej wiedzy historycznej, że wspomnę choćby tylko naszego Nienackiego i jego cykl o Panu Samochodziku. To jednak nieco inna bajka, więc na tym zakończę
Wasz Andrew
* Wciąż zadziwia mnie maniera wielu tłumaczy, którzy zamiast jak najwierniej przekładać tytuł, wymyślają nowy. W tym wypadku polska wersja jest przynajmniej związana z treścią powieści, choć całkiem inaczej niż angielski tytuł w oryginale.
1 komentarz:
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Z doświadczenia wiem, że tłumacz wprawdzie sugeruje tytuł, ale ostatecznie decyzję o nim podejmuje wydawca...
OdpowiedzUsuń