Jo Nesbø
Łowcy głów
tytuł oryginału: Hodejegerne
tłumaczenie: Iwona Zimnicka
wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie 2012
seria: Ślady zbrodni
lektor: Krzysztof Gosztyła
długość nagrania: 09:52:58
Spróbować prozy Jo Nesbø – to chodziło za mną od dawna. Nie, żebym specjalnie się interesował, co i jak pisze. Po prostu atakował mnie plakatami wiszącymi na ścianach klatki schodowej w bibliotece i po tytułach, czyli na czuja, miałem wrażenie, że warto się z jego twórczością zapoznać. Domyślałem się, że to kolejna odsłona skandynawskiego kryminału, ale tradycyjnie nie sprawdzałem jego notowań w internecie ani nie czytałem żadnych recenzji. W końcu sięgnąłem po pierwszą wolną powieść tego norweskiego, jak się okazało, autora. Padło na Łowców głów w wersji audio.
No cóż, już po pierwszych stronach, a właściwie pierwszych minutach, okazało się, iż nie chodzi o tych, co wędzą odcięte łby i wieszają przed chatą na pamiątkę swych przewag wojennych, a o head hunterów, łowców talentów. Lektura od samego początku była miłą odmianą od tragicznego stylu Tworzywa, po którym pozostała mi lekka trauma. Tłumaczka naprawdę się postarała.
Powieść zaczęła się spokojnie i przez dłuższy czas „nic się nie działo”. Już mi się wydawało, że biorąc w ciemno, zamiast na kryminał, trafiłem na powieść obyczajową, ale zaraz się pojawiły rysy na kryształowym obrazie protagonisty, którym jest Roger Brown, guru norweskiego światka łowców głów. Po chwili już myślałem, że będzie to powieść złodziejska, za którą tęsknię w świecie dzisiejszych kryminałów, w którym bez trupa nie ma książki. Ale nie, okazało się, iż bez soczystych zwłok i tym razem się nie obędzie. Co i jak oczywiście nie będę zdradzał, gdyż fabuła, choć nieco zbyt hollywoodzka jak na mój gust, dużo by na tym przedwczesnym odtajnieniu straciła. W sumie sam nie wiem, co bardziej mi się podobało – pierwsza połowa, spokojniejsza i bardziej realistyczna oraz oryginalniejsza, czy druga, zdecydowanie Ludlumowska. W każdym bądź razie całość czyta się zdecydowanie dobrze. Poza warstwą obyczajową oraz sensacyjno-kryminalną mamy rubensowskie opisy, dobrą dozę suspensu i sporo refleksji na różne ważkie tematy. I to jakich refleksji! Takich uwag o metodach przesłuchań, przyczynach i konsekwencjach niesłusznych wyroków skazujących, tych głównych patologiach dzisiejszego zachodniego systemu sprawiedliwości, których rozmiary w Polsce mogłyby przyprawić o bezsenność, próżno szukać w naszej literaturze pięknej. Na marginesie są oczywiście uwagi o Polakach w Norwegii stojące w drastycznej sprzeczności z tym, co według naszych mediów mówią o nas na Zachodzie, no ale tak jest przy co drugiej skandynawskiej lekturze.
Pięknie? Nie aż tak bardzo. W kulminacyjnej, kluczowej scenie w użyciu jest glock z magazynkiem wypełnionym mieszaną amunicją, ostrą i ślepą. Oddawane są z niego jednym ciągiem kolejne strzały w trybie automatycznym a strzelający nie zauważa, że z początku strzelał ślepakami. Wstyd! Z takiej broni nie da się oddać strzałów ślepą amunicją bez ręcznego przeładowania po każdym strzale, a że jest to najistotniejszy element decydującej sceny, więc to tak, jakby w powieści kulinarnej jeść zupę widelcem albo w pornograficznej wsunąć waginę do członka! Jest też kilka innych błędów, ale byłyby do przełknięcia, gdyby nie ten krytyczny, który rozkłada całą intrygę. W tej sytuacji trudno mi Łowców głów polecać, choć nie powiem - gdyby nie końcówka, zachęcałbym do lektury.
Wasz Andrew
Proszę dać autorowi, mimo wpadki, drugą szansę i przeczytać kryminał z serii z Harrym Holem.:)
OdpowiedzUsuńJuż dałem i wrażenia z lektury opisałem :)
UsuńJo Nesbø to wręcz legenda skandynawskiego kryminału. Sporo o nim słyszałem, ale szczególnie zainteresował mnie jeden z ostatnich newsów - otóż Norweg został zaproszony do "Projektu Szekspir", w ramach którego najbardziej znane dzieła wielkiego dramaturga opowiedziane zostają uwspółcześnione. Nesbø ma zaprezentować nową wersję "Makbeta" :)
OdpowiedzUsuń