Trójkąt,
czyli płaszczyzna ograniczona łamaną zwyczajną zamkniętą, złożoną z trzech
odcinków to wielokąt o najmniejszej liczbie boków. Trójkąt to także rodzaj
miłosnej figury, którą tworzą ludzkie istoty, z czego jedna jest przeciwnej
płci, niż dwie pozostałe. Miłosny trójkąt to formacja krucha i bardzo
delikatna, której utrzymanie związane jest ze sporą ostrożnością i wyczuciem.
Egzystencja tej konstelacji często powiązana jest z nieświadomością na temat
obecności trzeciego wierzchołka – zdarza się, że element, który spaja cały ten
układ jako jedyny zna jego kształt. Osobnik decydujący się na stawianie tego
typu budowli często ucieka do mataczenia, półprawd, ćwicząc się w lawirowaniu i
wykręcaniu, żyjąc na granicy dwóch światów, które pozostają w stosunku do
siebie odrębne i niezależne. Jak jednak dokładnie funkcjonują takie twory? W
jaki sposób powstają? Czy mają one charakter wyłącznie efemeryczny, czy mogą
przerodzić się w coś trwałego, stałego? Rzecz jasna każda historia jest inna,
trudno jest rozpatrywać doświadczenia własne przez pryzmat przeżyć cudzych, ale
niezaprzeczalnym faktem jest, że poznając twórczość Mario Soldatiego można
dojść do przekonania, że ten literat ma całkiem sporo do powiedzenia w kwestii
miłosnych trójkątów.
Mario
Soldati (1906 – 1999) to urodzony w Turynie włoski reżyser i scenarzysta
filmowy (współpracujący z czołowymi gwiazdami kina włoskiego, takimi jak Sophia
Loren czy Gina Lollobrigida), pisarz i dziennikarz. Soldati odebrał
wykształcenie w rodzinnym mieście, a po szkole średniej podjął studia
humanistyczne na Uniwersytecie w Turynie, który był podówczas uważany za
intelektualną kuźnię młodych talentów. Włoski twórca kształcił się również z
zakresu historii sztuki na Uniwersytecie w Rzymie. Literacki debiut artysty
nastąpił w 1929 roku, kiedy to Soldati opublikował zbiór opowiadań Salmace. W 1935 roku wydane zostały America
primo amore, wspomnienia związane
z pobytem w USA, gdzie Soldati wykładał na Uniwersytecie Columbia – dzieło to
przyniosło autorowi szeroki rozgłos. Równie popularną pozycją okazały się Listy
z Capri (1954 r.), powieść, za którą Soldati został uhonorowany Nagrodą
Stregi, najbardziej prestiżową włoską nagrodą literacką. To właśnie Listom z
Capri chciałbym poświęcić dzisiejszy tekst.
Listy
z Capri to rozbudowana powieść psychologiczna, na kartach której przewija się
kilka intrygujących sylwetek. Kluczem do rozpoczęcia całej historii jest Mario,
bohater, którego rys charakterologiczny przypomina protagonistę innego utworu
Soldatiego, zatytułowanego Aktor. Postać z Listów z Capri to
także włoski reżyser, o którego życiu prywatnym nie wiadomo zbyt wiele. Pewne
jest jedynie to, że cieszy się uznaniem w branży filmowej, swoją profesję
wykonuje dość rzetelnie oraz że jest skory do udzielania wsparcia przyjaciołom,
którzy znaleźli się w potrzebie. Jednym z takich osobników, których życiowe
ścieżki uległy poważnemu splątaniu jest Amerykanin Harry Perkins. Ten historyk
sztuki, który jeszcze przed wybuchem II wojny światowej przebywał we Włoszech,
studiując dzieła Jacopo Torritiego oraz Piera Cavalliniego decyduje się diametralnie
zmienić swoją dotychczasową, całkiem ustabilizowaną z finansowego punktu
widzenia egzystencję. Dobrze płatna posada w UNESCO i związane z nią zajęcie,
wykonywane bardziej z przymusu, z konieczności zarobienia gotówki tak
niezbędnej do ziemskiego bytowania, zastąpione zostają pasją, która stanowi
realizację marzeń, a poprzez to jest wyrazem wolności. Niestety, spełnienie
duchowe, możliwość robienia tego, co naprawdę sprawia przyjemność oraz życie w
miejscu, które wydaje się do tego miejscem najwłaściwszym, ograniczone są
rzeczami bardzo przyziemnymi i przykrymi – wszelkie te dobra spięte są potężną
klamrą wszechwładnego pieniądza. Sytuacja Harry’ego jest więc trudna, ale nie
beznadziejna, bowiem w kluczowym momencie na horyzoncie zdarzeń pojawia się
Mario. Włoski reżyser ulega perswazjom zdesperowanego Amerykanina i obiecuje
pomoc w znalezieniu drobnego zajęcia w przemyśle filmowym, które mogłoby
stanowić niezbędne źródło finansowe. Harry, kując żelazo póki gorące, nie chcąc
dopuścić, by okazja do poprawy swojej egzystencji, które niespodziewania
zamigotała na horyzoncie, równie szybko zgasła, przesyła Mario maszynopis
opowiadania, które według własnego mniemania mogłoby stanowić kanwę filmowego
scenariusza. Bardzo szybko okazuje się, że podesłany tekst powstał w oparciu o
doświadczenia Harry’ego – stanowi on zapis zawiłych i piekielnie
skomplikowanych relacji Amerykanina ze swoją żoną Jane, również Amerykanką,
wychowaną w duchu głębokiego i surowego katolicyzmu oraz obraz stosunków,
łączących Harry’ego z Dorotheą, włoską kochanką, poznaną jeszcze w trakcie
wojny prostytutką.
Sposób prezentacji poszczególnych aktów tego
wymyślnego dramatu wymusza bardzo ciekawą konstrukcję całego utworu, który
posiada aż trzech narratorów pierwszoosobowych. Preludium do całej historii
jest przedstawienie sylwetki Harry’ego, które zostaje dokonane z perspektywy
Maria. W dalszej części dzieła pałeczkę narracji przejmuje Harry, bowiem
czytelnik otrzymuje sposobność, by zapoznać się z maszynopisem wysłanym do Maria.
Ostatni akcent literackiego konstruktu należy do Jane, żony Harry’ego – na łamach
utworu zostaje przytoczona spowiedź Amerykanki, która z zupełnie innej
perspektywy pozwala spojrzeć na wydarzenia, do jakich doszło na tytułowej
Capri, kiedy to Jane przebywała samotnie na tej niewielkiej włoskiej wyspie na
Morzu Tyrreńskim w Zatoce Neapolitańskiej, podczas gdy Harry z ramienia UNESCO
podróżował po całej Italii, szacując straty i zniszczenia pośród włoskich
zabytków, do jakich doszło podczas II wojny światowej.
Trzy akty, trzy opowieści, trzy narracje i trzy
punkty widzenia składają się na intrygujące studium ludzkich stosunków i
relacji. W dziele włoskiego artysty wyrachowanie krzyżuje się ze szczerością,
dzikie pożądanie podsycane stereotypami i uproszczeniami konfrontuje się z
nieprzeniknioną i trudną do zgłębienia ludzką psychiką, a to, co przyziemne
uparcie walczy z tym, co wzniosłe i niebiańskie. W Listach z Capri
poruszony zostaje także problem uczucia do rzeczy wyidealizowanych, miłości,
którą obdarzane są miraże i portrety, będące dziełem wyobraźni. Soldati
ciekawie ukazuje nieuchronne rozczarowanie i gorycz, które rodzą się w miarę
coraz większego rozdźwięku pomiędzy tym, co realne, a tym, co może trwać
wyłącznie jako projekcja umysłu. Należy także przyznać, że na kartach utworu
włoskiego literata, z bardzo wielu ujęć zaprezentowane zostają emocje, które poprzez
znaczną symplifikację określane są mianem miłości – uczucie wzniosłe i zanadto
upiększone przeplata się z poczuciem obowiązku, okupionym wysiłkiem woli,
kojarzącym się z aktem łaski, który nobilituje w oczach samego dawcy, wreszcie
w to wszystko wmieszane są najniższe i najpierwotniejsze instynkty, tworząc
razem wybuchowy koktajl.
Listy
z Capri, poprzez refleksje głównych bohaterów, to także dość surowy portret
ludzkości, chociaż przyznać należy, że osobnicy kreśleni piórem Soldatiego
posiadają bardzo złożone osobowości i nie sposób poddać ich postępowanie
jednoznacznej ocenie. Z jednej strony wiele postaci sprawia wrażenie moralnych
kreatur – półmartwych impotentów emocjonalnych, z zapałem zajmujących się
cudzymi prywatnymi sprawami, bowiem tylko to jest w stanie dać im namiastkę
realnego bytu, którzy uczynki bliźnich obserwują wyłącznie powierzchownie, w
stopniu wystarczającym by zyskać pożywkę dla swojego wścibstwa i plotek. Z
drugiej zaś strony, przy głębszych spojrzeniu na kreślone sylwetki, czytelnik
przekonuje się, że bohaterowie są zdolni do czynów szlachetnych, do wielkich
wzruszeń oraz do gestów na wskroś ludzkich. Protagoniści, także Ci
dalszoplanowi, wymykają się prostym schematom, a bliższe poznanie okazuje się
zaskakującym doświadczeniem, na ogół obalającym przypisane wcześniej cechy i
przywary. Pozostając jeszcze przy temacie wzorców i stereotypów, warto zwrócić
uwagę, że Soldati przeprowadza swoistą analizę porównawczą, w przypadku której
analizowanymi materiałami są nacje włoska oraz amerykańska. Śledząc zachowanie
poszczególnych bohaterów, można pokusić się o uogólnienie, że mieszkańcy Italii,
kreśleni piórem Soldatiego, są w sporej mierze przebiegli, chytrzy,
egoistyczni, nieodpowiedzialni, ale i naiwni, a momentami wręcz dziecięco
bezinteresowni i uczynni. Reprezentanci kultury amerykańskiej zaskakują
rygoryzmem, dźwigają potężny ciężar samodyscypliny, która przejawia się w
uciążliwym poczuciu winy, przy każdym naruszeniu norm moralnych. Uwagę zwraca
również poczucie wyższości odczuwane względem Włochów (widoczne w schyłkowym
okresie II wojny światowej oraz tuż po jej zakończeniu), którzy w niektórych
sytuacjach traktowani są wręcz jako pariasi.
Reasumując krótko, Listy z Capri to bardzo
dobra lektura, za sprawą której ludzka istota jawi się jako nieodgadniona i
nieprzewidywalna. Człowiek okazuje się nosicielem sprzecznych cech i
wewnętrznego dualizmu, stanowiąc jednocześnie zagadkę, która niekiedy okazuje
się niemożliwa do rozwikłania nawet dla najbliższych. Wśród protagonistów
kreowanych przez włoskiego literata nie brakuje par, które żyją na co dzień tuż
obok siebie, ale pozostają dla siebie osobnikami nie do końca poznanymi,
niezdarnie i nieporadnie odczytującymi wzajemne gesty i słowa. Wszystkie
poruszone aspekty psychologiczne, a ponadto, piękny język i elegancki styl, w
jakim utrzymano utwór, sprawiają, że Listy z Capri to świetna książka,
która znakomicie uzmysławia, że rzadko kiedy rzeczy są takie, na jakie one
wyglądają – cień i niedopowiedzenie, w których ukryte są głębokie i ważkie
treści, to immanentna cecha każdej istoty.
Powieść psychologiczna ze skomplikowanymi postaciami, z opisem trójkąta miłosnego i analizą różnic pomiędzy Włochami a Amerykanami, w dodatku napisana ponad 60 lat temu i pięknym językiem - to coś dla mnie! Masz talent do wygrzebywania ciekawych, na pół zapomnianych książek :)
OdpowiedzUsuńOd pewnego czasu chętnie sięgam po włoszczyznę, szczególnie te starsze tytuły. Kieruje się głównie seriami czytelniczymi (ach, ta Nike) i w ten sposób poznałem Mario Soldatiego, którego Ci serdecznie polecam :)
UsuńBrzmi ciekawie. Ale, ale. Rodzi się pytanie - jak trafiła w Twe ręce?
OdpowiedzUsuńAż boję się odpowiadać, chociaż historia mojego kontaktu z tą książką jest dość prozaiczna. Jako, że od niedawna chętnie obcują z literaturą włoską, starając się przy tym sięgać po tytuły wydawane w ramach moich ulubionych serii (Nike, Współczesna Proza Światowa, Proza Współczesna, KIK), to udało mi się trafić na Mario Soldatiego. Autora poznałem dzięki powieść "Aktor". Dalsze poszukiwania doprowadziły mnie właśnie do "Listów z Capri".
UsuńPragnę podkreślić, że w trójkącie wszystkie osoby jak najbardziej mogą być tej samej płci. Wynika to nie tylko z poprawności politycznej, ale i starej zasady, że nie jest ważna płeć, tylko uczucie. Poza tym jak zwykle interesująco o, jak mi się zdaje, bardzo ciekawej książce.
OdpowiedzUsuńFaktycznie :) A Soldatiego uważam za jedno z moich ciekawszych odkryć minionego roku 2015. Byłoby miło, gdyby autor doczekał się jakiegoś nowego polskiego przekładu.
UsuńHm, właśnie skończyłam powieść dziejącą się na Capri i to niemal jak kolejna wskazówka czytelnicza, zobaczyć taki wpis (zwłaszcza, że książka zapowiada się zacnie -- i do tego dzieje się mam wrażenie chronologicznie po tej, którą właśnie skończyłam, lubię, jak książki układają się w ten sposób; zapisuję sobie koniecznie do znalezienia, na szczęście starsze Nike krążą po świecie :)).
OdpowiedzUsuńO, czuję się zaintrygowany. Czy możesz zdradzić tytuł powieści, o której piszesz? A Soldatiego polecam z czystym sumieniem. Zarówno "Listy z Capri" jak i "Aktora".
UsuńA stare Nike krążą i to gęsto - można na nie trafić zarówno w bibliotece jak i antykwariacie :)
Jasna sprawa: to "Księga z San Michele" Axela Munthego. Też w antywariatach bywa wyceniania na złotówkę polską jedną, a wtedy warto się zaopatrzyć :).
UsuńNadworny lekarz szwedzkiej rodziny królewskiej, który po zakończeniu praktyki osiadł na Capri - brzmi co najmniej intrygująco :) Dzięki za ten tytuł!
UsuńW pierwszym momencie jak przeczytałam o miłosnym trójkącie - pomyślałam o takim za pełną zgodą wszystkich stron:) Niemniej autor ten wydaje się być bardzo ciekawy, zwłaszcza, że jak piszesz posługiwał się bardzo ładnym językiem a to moim zdaniem bardzo duży atut.
OdpowiedzUsuńHeh, nie chcę niczego zdradzać, ale wiele aspektów tego trójkąta okaże się dość zaskakujących, a finalnie nawet...
UsuńSoldati to moje odkrycie roku 2015 - bardzo podoba mi się styl tego pisarza i niezmiernie żałuję, że w Polsce wydano jedynie 2 powieści ("Aktora" i wspomniane "Listy z Capri") i 1 zbiór opowiadań.
Widzę, że autor przypadł Ci do gustu, ponieważ jeszcze pamiętam to skomplikowane równanie matematyczne z "Aktora". Tutaj intrygują mnie trzy punkty widzenia i trzy narracje.
OdpowiedzUsuńZgadza się, proza Soldatiego bardzo mi się spodobała. Podoba mi się zarówno poruszana tematyka jak i pisarski styl. Serdecznie polecam tego artystę :)
Usuń