Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

poniedziałek, 9 listopada 2015

Jedyna prawda




Olle Lönnaeus

Jedyna prawda

tytuł oryginału: En enda sanning
tłumaczenie: Monika Koczur
Wydawnictwo: Rea 2012
liczba stron: 416



Olle Lönnaeus, urodzony w 1957, jest znanym szwedzkim reporterem politycznym i dziennikarzem śledczym, wielokrotnie nagradzanym za swe zawodowe osiągnięcia. Od jakiegoś czasu zajmuje się też pisarstwem i jego powieści stały się w Szwecji niezwykle popularne, a i za granicą mają coraz więcej wielbicieli. Oczywiście, biorąc do ręki książkę Jedyna prawda z 2012 roku (gratulacje dla wydawnictwa za błyskawiczne zaimportowanie jej do Polski) nie wiedziałem jeszcze o autorze nic, gdyż miał to być pierwszy mój kontakt z jego twórczością, a nie chciałem, by wiedza o nim i jego osiągnięciach wpływała na mój odbiór i ocenę powieści.





W paskudną, zimowa noc, gdy nad skańską równiną szaleje śnieżyca, Joel Lindgren odbiera telefon od swego znienawidzonego ojca Mårtena, od którego uciekł przed laty, ale z którym od czasu, gdy Joel powrócił w rodzinne strony, czyli do miasteczka Tomelilla, mieszka niemal po sąsiedzku. Ojciec, wyraźnie przerażony, prosi go o przybycie. Pijany, jak to mu się ostatnio często zdarza, syn wyrusza do domu rodzinnego i zastaje rodzica powieszonego, a na ścianie zauważa napis namalowany krwistą farbą: Ghadab Allah – Gniew Boga.

Mårten Lindgren, malarz beztalencie, ale z aspiracjami do artyzmu, kilka lat wcześniej osiągnął pewien rozgłos, gdy w cyklu swoich obrazów przedstawił proroka Mahometa pod postacią świni. Oczywistym jest, iż gdy tylko okazuje się, że śmierć Lindgrena nie była samobójstwem, wszyscy o zabójstwo podejrzewają islamskich ekstremistów, którzy zresztą już wcześniej odgrażali się, jak zwykle w takich przypadkach, iż karą za obrazę ich uczuć religijnych będzie śmierć malarza. Inspektor kryminalna Fatima al-Husseini, która jako pierwsza znalazła się na miejscu zdarzenia, wkrótce zostaje oddelegowana z miejscowej policji do dyspozycji służby bezpieczeństwa, gdyż ta ostatnia przejęła śledztwo. Więcej szczegółów fabuły oczywiście nie zdradzę, tym bardziej, iż intryga jest jedną z mocnych stron powieści i nie wolno przedwczesnym ujawnianiem kluczowych informacji psuć takiego atutu. Nie jest może szczególnie wielowątkowa ani jakoś nadzwyczajnie rozbudowana, jednak zapewnia przyjemny stopień komplikacji gwarantujący odpowiednie wypośrodkowanie między oddaniem złożoności rzeczywistości społecznej i pewnymi ograniczeniami oraz uproszczeniami niezbędnymi do tego, by lektura była w miarę lekkostrawna. Przebieg śledztwa, zarówno tego oficjalnego, jak i prywatnego, prowadzonego przez Joela, ukazany jest przekonująco i w ten ulubiony przez czytelników sposób, gdy nie ma możliwości przed czasem odgadnąć, kto jest sprawcą.

Kryminał jako gatunek zmienił się przez dziesięciolecia, od prostych zagadek kryminalnych aż rozbudowane opowieści, w których zbrodnia jest mocno osadzona w rzeczywistości społecznej, a nawet bywa tylko pretekstem, by się tej rzeczywistości głębiej przyjrzeć. Ba, można nawet powiedzieć, że przestępstwo bywa często tylko objawem mechanizmów i przemian w społeczeństwie, na które autorzy chcą zwrócić uwagę. Mam wrażenie, że większość polskich autorów, po równi jak czytelników, nie dorosła jeszcze do tego, podobnie jak krajowemu poziomowi czytelnictwa wiele brakuje do tego z krajów bardziej cywilizowanych, ale to tylko taka dygresja.

Olle Lönnaeus stworzył powieść tak silnie skoncentrowaną na wybranych problemach społecznych dotyczących nie tylko Szwecji, ale całej Europy, za wyjątkiem Polski i może jeszcze kilku innych dawnych demoludów, tak dużo miejsca poświęcającą drodze protagonisty do odkrycia prawdziwego samego siebie, że uprawnione byłoby po równi nazwanie tej powieścią obyczajową, społeczną czy psychologiczną, jak kryminalną.

Więzy krwi. Ile tak naprawdę znaczą i czym są? Czy można się od nich odciąć i oderwać od konsekwencji, które implikują? A dobro i zło? Czym są, gdy zderzają się dwie ideologie, według których mogą mieć całkiem odmienne znaczenie? Problem coraz większej obecności islamu w Europie i przepaści między imigrantami chcącymi się zasymilować a tymi, którzy nienawidzą społeczeństw, z których dobroci bezwstydnie korzystają. To tylko niektóre z aspektów dzisiejszej rzeczywistości, które krytyce czytelnika poleca Jedyna prawda. Nie znaczy to wcale, że wątek kryminalny czy uczuciowy, który również zajmuje ważne miejsce w konstrukcji opowieści, jest słaby. Wręcz przeciwnie. Po prostu, tak jak w życiu, są one ważne, a nawet najważniejsze, ale tylko dla tych, których dotyczą, gdyż są sprawami indywidualnymi. Dla innych na pierwszy plan wysuwają się zagadnienia ogólniejsze. Lönnaeus dość kompetentnie oddał również często niezauważaną zależność, swoiste sprzężenie zwrotne, między sprawami społecznymi i osobistymi. Niewielu uświadamia sobie, że gdy społeczeństwo ma kryzys, gwałtownie maleje szansa na życie bez problemów, że w nieszczęśliwym społeczeństwie tylko niewielu będzie miało szansę na szczęśliwe życie. A czy możliwe jest szczęście bez wolności? Dlatego tak bardzo należy docenić wielokrotnie podkreślane w powieści stwierdzenie, iż wolność wypowiedzi, jako pierwotna wobec wszelkiej innej wolności, jest sprawą bezcenną i należy jej bronić bez względu na koszty.

Jedyna prawda nie należy do powieści, które da się połknąć w jedną, choćby nie wiem jak długą, noc. Deliryczny, pełen plam wypartych wspomnień, umysł protagonisty walczący o powrót do normalności i podporządkowany temu sposób narracji oraz ukazywania świata przedstawionego momentami wyraźnie spowalnia czytelnika, podobnie jak depresyjny klimat szwedzkiej zimy i dołujące spotkania z umysłem islamskiego fanatyka oraz szwedzkich wieśniaków. Do tego trudności w domyśleniu się, kto jest zbrodniarzem. Wszystko to wymusza pewną powolność w lekturze, ale daje odbiorcy oryginalne, interesujące przeżycia. Choć Jedyna prawda mnie nie porwała, to jednak nie żałuję, iż po nią sięgnąłem. Okazała się książką niewątpliwie wartościową i mogę ją z absolutnym przekonaniem polecić, a sam na pewno nie będę stronił od następnych dzieł pióra Olle Lönnaeusa.


Wasz Andrew


8 komentarzy:

  1. Już wstępny zarys fabuły, który przedstawiłeś, znamionuje pasjonującą lekturę. Tematyka bardzo aktualna i równie interesująca - zderzenie różnych kultur, konfrontacja różnych mentalności. Podoba mi się przesłanie, zgodnie z którym wolność wypowiedzi jest bezcenna i należy jej bronić za wszelką cenę - ostatnimi czasy wielu polityków (i nie tylko) zdaje się o tym zapominać w imię źle rozumianej poprawności politycznej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Dodam jeszcze, że bardzo podobało mi się po raz któryś już z rzędu obserwowane, prawdziwie tolerancyjne podejście Skandynawów do wszelkich odmienności, brak tej chęci do poprawiania innych zamiast do zajmowania się sobą.

      Usuń
    2. No i płacą za to swoja cenę - to jest raj, do którego ciągną rzesze imigrantów.

      Usuń
    3. Miałem na myśli samych Szwedów :) A co do imigrantów, uchodźców i innych Syryjczyków, myślę, że sprawa jest dużo bardziej skomplikowana niż się wydaje.

      Usuń
    4. No pewnie, że jest i chociażby ta sytuacja obnaża boleśnie nieumiejętność debaty, zarówno publicznej jak i prywatnej. Nie mówiąc już o znajdowaniu rozwiązań.

      Usuń
    5. Tak. Demokracja jakoś nie wypracowała odpowiednika burzy mózgów na większą skalę. Interesujące głosy zwykle giną w mainstreamowych, niekoniecznie mądrych.Co do rozmów prywatnych to może nie jest tak źle - kwestia doboru rozmówców ;)

      Usuń
  2. Problem z wolnością wypowiedzi jest chyba taki, że nie umiejąc nauczyć kultury wypowiedzi ani samemu się w jej ramach mieścić, najłatwiej jest zabronić wypowiadać się w ogóle. Stąd chyba pochodzi polityczna poprawność, która miała (jak zakładam) bronić przed słownym waleniem bez żadnej wrażliwości a skończyła się na absurdalnej odmowie nazywania wprost wielu zjawisk.
    Mnie niedawno zmroziło, kiedy przeczytałam jak dwie głuchonieme lesbijki koniecznie chciały mieć głuchonieme dziecko bo uznały tę niepełnosprawność za coś wyjątkowego, przed czym nie należy się bronić!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) Niestety, samo życie. Chyba głównym problem demokracji powszechnej jest to, że jej twórcy nie uwzględnili, jaki jest wśród ludzkości odsetek tych, którzy są umysłowo poniżej średniej. A jest ich przecież dokładnie połowa ;)

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)