Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.
piątek, 24 lipca 2015
Sōseki Natsume "Panicz" - Nie warto być małym
Tytuł oryginału: Botchan
Tłumaczenie: Bożena Murakami
Wydawnictwo: Czytelnik
Liczba stron: 148
Praca nauczyciela to zawód niełatwy,
o czym przekonał się niemal każdy, komu przyszło pracować razem z młodzieżą.
Dobry belfer to człowiek silnie zaangażowany, bez reszty poświęcony nie tylko
nauczaniu, ale i wychowaniu swoich podopiecznych. Ceniony pedagog musi wymagać
dyscypliny przede wszystkim od samego siebie, tak aby móc uchodzić za wzór
godny naśladowania. Żadne standardy, zasady czy elementy dobrego wychowania,
choćby najlepsze, nie będą przejmowane przez uczniów, jeśli młodzi ludzie
dopatrzą się w postępowaniu swojego mentora fałszu, nieszczerości czy
dwulicowości. Ponadto dobry nauczyciel, dla którego najważniejsi są jego
wychowankowie, musi mierzyć się z trudną sztuką sprawiedliwego oceniania
innych. Z jednej strony nie może być zbyt surowy, z drugiej zaś musi stwarzać
swoisty dystans, barierę w postaci miru i szacunku, której nie powinno się
przekraczać. Każdy z uczniów, z racji odmiennej osobowości i przymiotów, wymaga
indywidualnego podejścia i specjalnego traktowania. Zatem zwykły na pozór belfer,
który jednak pozostaje w sercach i pamięci swoich podopiecznych, to nie tylko
nauczyciel, ale i mentor, wychowawca oraz psycholog. O tym jak trudno sprostać
tym niebotycznie wyśrubowanym wymaganiom wie doskonale główny bohater powieści Panicz, autorstwa Sōsekiego Natsume.
O Sōsekim Natsume, który
uchodzi za jednego z najwybitniejszych literatów japońskich, obok Yasunariego
Kawabaty oraz Jun'ichirō Tanizakiego, wspominałem już przy okazji lektury
genialnej powieści Jestem kotem, ale
w świetle utworu Panicz,
zawierającego sporo wątków zaczerpniętych z biografii autora, warto przypomnieć
kilka faktów z życia Natsume. Pisarz przyszedł na świat jako Kinnosuke Natsume w
1867 roku w ówczesnym Edo (dawna nazwa Tokio) jako syn naczelnika dzielnicy.
Wraz z nastaniem epoki Meiji (1868 r.) w Japonii doszło do gruntownych przemian
społecznych, politycznych, gospodarczych i kulturowych. Cały kraj został
poddany głębokiej modernizacji, której celem miało być upodobnienie się do
światowych mocarstw zachodnich.
Jednym z następstw restauracji Meiji, które rodzina Natsume odczuła dotkliwie
na własnej skórze, była likwidacja stanowiska naczelnika dzielnicy. Sytuacja
finansowa uległa pogorszeniu i zmusiła ona rodziców do oddania swojego syna na
wychowanie do obcej rodziny. Dopiero w ósmym roku życia Kinnosuke wrócił do
domu rodzinnego, ale piętno niechcianego dziecka pozostawiło niezatarty ślad na
psychice. Po odebraniu wykształcenia w szkole podstawowej oraz szkole
specjalizującej się w nauczaniu klasyków chińskich, Natsume podjął studia z
literatury angielskiej na Uniwersytecie Cesarskim w Tokio. Po ich ukończeniu
otrzymał posadę nauczyciela w tokijskim liceum (1883 r.). W 1895 roku, ku
zgorszeniu i zdumieniu tokijskiej inteligencji, Natsume zdecydował się
kontynuować zawód nauczyciela języka angielskiego w jednym z prowincjonalnych
gimnazjum. Ta ekstrawagancja zupełnie nie przeszkadzała władzom szkoły z Matsuyama
na Sikoku, które dumne z faktu posiadania w gronie nauczycielskim absolwenta
prestiżowego uniwersytetu, zaproponowały Natsume najwyższą z możliwych pensji.
Wydaje się, że z wyboru Sōsekiego Natsume zadowoleni są również jego
czytelnicy, gdyż właśnie na kanwie doświadczeń z lat 1895 – 1896, czyli z
okresu pracy w gimnazjum w Matsuyamie, powstała powieść Panicz.
Główny bohater utworu, tytułowy
Panicz, to dwudziestotrzyletni młodzieniec, który po ukończeniu Instytutu
Matematyczno-Fizycznego otrzymuje propozycję pracy w charakterze nauczyciela matematyki
w prowincjonalnym gimnazjum na wyspie Shikoku. Jako sierota, posiadający
wyłącznie brata, do którego nie pała zbytnią sympatią oraz oddaną i stale
troszczącą się o niego służącą Kiyo, na utrzymanie której jednak go nie
stać, protagonista z żalem przystaje na propozycję, godząc się tym samym
na opuszczenie murów wielkiego miasta, stanowiącego ramy dotychczasowej
egzystencji. Wyprawa na odległą wyspę Shikoku urasta do rangi podróży do
nieznanej i mitycznej krainy, w której nowoprzybyły będzie musiał borykać się z
przeciwnościami losu, trudnymi warunkami bytowymi oraz z niemiłymi i wrogo
nastawionymi autochtonami.
Panicz to
stosunkowo krótka powieść, którą czyta się szybko i z ogromną przyjemnością.
Głównym czynnikiem, który sprawia, że w stosunku do książki odczuwa się bardzo
ciepłe i pozytywne odczucia, jest postać protagonisty. Tytułowy Panicz, którego
imię ani nazwisko nie zostaną zdradzone w utworze ani razu, to młody,
zapalczywy tokijczyk. Mimo szeregu wad, jakie posiada, nie sposób nie zapałać
do niego sympatią. Panicz jest zadufany w sobie, niekiedy zbyt pewnie siebie,
przekonany o własnej wyższości, szczególnie wobec mieszkańców prowincji – do
nowej rzeczywistości nastawiony jest on bardzo negatywnie, a epitety typu niefrasobliwy, nierozgarnięty, ograniczony
to najczęstsze określenia, jakie padają pod adresem napotykanych na Shikoku
ludzi. Ponadto Panicz jest niezwykle żywotny, posiada bardzo wybuchowy
temperament, cechuje się także niepoślednią nerwowością – wszystkie te
przymioty sprawiają, że bohater jest bardzo podatny nawet na liche prowokacje i
kiepskie żarty. Owej popędliwości, gorącej głowie często towarzyszy
lekkomyślność i działanie pod wpływem chwili, a wszystko razem sprawia, że
Panicz bardzo często pakuje się w kłopoty i wikła się w dziwaczne historie.
Tym, co z pewnością ujmuje czytelnika jest szczerość i bezkompromisowość
protagonisty. Nie lubi on owijać w bawełnę, jest prostolinijny, zawsze mówi to,
co myśli, nawet jeśli konsekwencje mogą okazać się dla niego tragiczne w
skutkach. Oprócz tego Panicz świadom jest swoich słabostek, wad i przywar, co
powoduje, że ostrze krytyki spada niekiedy także i na jego osobę.
Ważnym elementem utworu jest
pierwszoosobowa narracja, którą Sōseki Natsume zastosował również w znanej mi
powieści Jestem kotem. Dzięki temu
zabiegowi, snujący całą historię główny bohater jest bardzo bliski
czytelnikowi, stając się kompanem, towarzyszem wspólnej, literackiej wyprawy.
Protagonista wciela się w rolę przewodnika po świecie, do którego zapraszany
jest odbiorca utworu. Dzięki nieco zgryźliwej, ale i skorej do żartów naturze,
na prezentowanej literackiej rzeczywistości odciśnięte jest niezatarte piętno
głównego bohatera. Przejawia się to choćby w specyficznych przezwiskach,
którymi zostały obdarzone poszczególne postacie z grona nauczycielskiego. Co
interesujące, w sylwetkach wielu belfrów z prowincjonalnego gimnazjum możemy
doszukać się cech bądź wycinków biografii samego autora. Zastępca dyrektora,
Czerwona Koszula, podobnie jak Sōseki Natsume, jest absolwentem Uniwersytetu
Cesarskiego w Tokio – to jedyny nauczyciel posiadający wykształcenie wyższe.
Bladozielony, nauczyciel angielskiego, charakterystyczny z uwagi na niezdrową,
bladą cerę, obrzękłą twarz przypomina Natsume z uwagi na wspomnianą chorowitość
– japoński mistrz słowa niemal przez całe życie zmagał się z dolegliwościami
żołądka, a przyczyną jego śmierci były wrzody. Oczywiście osobnikiem,
posiadającym najwięcej wspólnych elementów jest główny bohater – sytuacja, w
jakiej znajduje się Panicz odzwierciedla perypetie Sōsekiego Natsume w trakcie
dwuletniego pobytu w Matsuyamie na Sikoku.
Osią powieści są przygody
młodego, dorastającego bohatera, który stara się kroczyć przez życie zgodnie z
wpojonymi mu zasadami. Ale w tle Panicza
pojawiają się rzeczy znacznie poważniejsze, które nakazują spojrzeć na książkę
szerzej niż tylko na Bildungsroman. Z racji odniesień i anegdot poświęconych
wojnie japońsko-rosyjskiej (1904 – 1905 r.), można pokusić się o
przypuszczenie, że akcja powieści rozgrywa się na początku XX wieku. W Japonii
jest to okres restauracji Meiji, czyli gwałtownej i niezwykle dynamicznej
modernizacji państwa. Kraj Kwitnącej Wiśni pod wodzą cesarza Mutsuhito zaczął
pretendować do grona światowych mocarstw, a niespodziewana wygrana w starciu z
Rosją, ugruntowała pozycję Japonii, jako kraju, z którym będzie musiał liczyć
się każdy rywalizujący o wpływy gospodarcze i polityczne w Azji. Ta epoka
burzliwych przemian to jednocześnie zmierzch ery samurajów – japońscy wojownicy
na skutek zniesienia struktur feudalnych zostali pozbawieni swoich lenn, za
które wypłacano pieniężne odprawy. Z czasem rola samurajów w społeczeństwie
malała (w 1876 r. wprowadzono zakaz noszenia mieczy), coraz mniejszym
znaczeniem cieszył się kodeks bushidō [1].
Do tej rewolucji, która dokonała się w japońskim społeczeństwie w pewnym
stopniu nawiązuje również Panicz.
Klęskę jednego z bohaterów, Jeżozwierza można odczytać na polu symbolicznym –
ów reprezentujący samurajskie przymioty osobnik, honorowy i szczery ponosi
porażkę w starciu z przebiegłym i sprytnym Czerwonym Koszulą, który często
przyrównywany jest do kobiety, ale którego można utożsamiać także z rodzącą się
kastą kapitalistów. Finansiści, bankierzy oraz giełdowi maklerzy potrafili
znakomicie wykorzystywać samurajskie obrzydzenie do pieniądza, bezbrzeżną dumę
oraz niechęć kalania swoich umysłów rozmyślaniami o mamonie, co świetnie
ukazała Hisako Matsubara w swojej powieści Szelest złotolitego brokatu. Także Panicz przekonuje, że nie dla wszystkich bycie prawym jest ważniejsze – świat
starych zasad odchodzi, ustępując pola nowemu, które jest agresywne, zachłanne
i łapczywe.
Panicz
to
także ciekawa lektura z racji zawartych w nich spostrzeżeń. Co zrozumiałe, Sōseki
Natsume sporo miejsca poświęca szkole, edukacji, systemowi kształcenia,
nauczycielom oraz uczniom. W świetle naszej polskiej rzeczywistości,
szczególnie interesująca wydaje się następująca konstatacja głównego bohatera: Tacy właśnie uczniowie po ukończeniu szkoły
będą pożyczać pieniądze i nie oddawać. Po co właściwie przyszli do gimnazjum?
Dostali się do szkoły, a kłamią, skrycie oszukują i robią bezczelne i głupie
kawały, a po ukończeniu szkoły będą z siebie dumni i błędnie przekonali, że się
wykształcili [2].
Słowa, mimo, iż kontekst w jakim użył ich protagonista był inny (wcale nie chodzi
o korzystanie z tzw. pomocy naukowych
w trakcie klasówek), idealnie opisują polskie szkolne realia, w których
ważniejsze niż wiedza, przygotowanie się do zajęć, rzetelność i uczciwość są
takie rzeczy jak umiejętność radzenia
sobie, nawet jeśli owo radzenie sobie,
to nic innego jak nieprzestrzeganie zasad, czyli zwykłe oszustwo.
Reasumując, Panicz to dobra książka, którą czyta się z niegasnącym uśmiechem na ustach. Utwór naszpikowany jest sytuacyjnym humorem, ponadto narrator odznacza się tendencjami do hiperbolizacji, wyolbrzymień, przesady. Powieść posiada także interesujące refleksje dotyczące edukacji oraz ogólnoludzkich problemów. Nieszczęśliwa miłość, zwykła podłość, człowiecza godność – książka choć krótka, jest dosyć treściwa. Jeśli zatem jesteście ciekawi, do jakich sytuacji może dojść, gdy szkolni smarkacze stroją sobie żarty z nauczyciela, a ten, jako rodowity tokijczyk nie zamierza dać sobie dmuchać w kaszę, koniecznie sięgnięcie po Panicza, Sōsekiego Natsume
18 komentarzy:
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najbardziej zdziwiło mnie zakończenie Twojej recenzji - że to książka, którą się czyta z uśmiechem na ustach. Temat sam z siebie raczej niewesoły, więc jeśli autorowi udało się połączyć humor z głębokim potraktowaniem problemu, faktycznie musi być nie lada mistrzem.
OdpowiedzUsuńBildungsroman - nie znałem tego :) Fajne określenie.
Książka jest utrzymana w bardzo podobnym charakterze jak utwór "Jestem kotem" - narrator bezlitośnie kpi z poszczególnych osobników, z całych ludzkich zbiorowisk, z ludzkości w ogóle, ale nie jest ironia zjadliwa albo przepełniona cynizmem. Sōseki Natsume z niezwykłą wprawą naświetla człowiecze przywary i słabostki, prezentując je w b. oryginalnej i zabawnej perspektywie - to rzeczywiście spora umiejętność :)
UsuńLubię i cenię sobie takie wyolbrzymienia w literaturze, takie odskocznie od normy. Daje to pole do większej ilości przemyśleń nad tekstem.
OdpowiedzUsuńTyle, że tutaj te wyolbrzymienia dotyczą głównie przemyśleń głównego bohatera będącego zarazem narratorem - bardzo chętnie popada on w przesadę, ale to jeden z elementów, który sprawia, że powieść jest bardzo zabawna.
UsuńO kolejna ciekawa książka Sōsekiego Natsume. Zwłaszcza zainteresowały mnie nawiązania do wydarzeń historycznych i uwagi dotyczące edukacji.
OdpowiedzUsuńTak, utwór jest niezwykle ciekawy, chociaż b. krótki, choćby w porównaniu do "Jestem kotem". Rzeczywiście, książka zyskuje dodatkowy wymiar jeśli spojrzeć na nią przez pryzmat historii - narodziny nowoczesnej Japonii, epoka Meiji, zaczątki militaryzmu; to wszystko jest bardzo interesujące, szczególnie dla fascynatów Kraju Kwitnącej Wiśni.
UsuńW ramach praktyk uczyłem angielskiego w gimnazjum i liceum i chociaż to bardzo skromne doświadczenie i żaden ze mnie belfer, to jednak znalezienie się po tej drugiej stronie, tyłem do tablicy jest czymś poszerzającym perspektywę.
OdpowiedzUsuńFabuła "Panicza" kojarzy mi się trochę ze "Sto dni bez słońca" Wita Szostaka, gdzie doktor nauk humanistycznych Lesław Srebroń trafia na w ramach wymiany uniwersyteckiej na odległe Finnegany. Podziela większość wad Panicza, ale nie jest przy tym raczej sympatyczny.
Ha, stałeś zatem po drugiej stronie barykady - chętnie wziąłbym udział w lekcji prowadzonej przez Ciebie :)
Usuń"Stu dni bez słońca" jeszcze nie czytałem, ale o Wicie Szostaku słyszałem sporo dobrego i przyznaję, że już od pewnego czasu ten pisarz widnieje na moim rozkładzie. Ogromnie jestem ciekaw jego twórczości.
Podobnie jak MatiPro doświadczyłam pracy w szkole jako praktykantka (kolejno w podstawówce, gimnazjum i liceum) i wspominam ten okres dwojako. Uważam, że to jest świetny zawód, pozwalający na rozwój swojej kreatywności, ale patrząc na to jakie są teraz dzieci a przede wszystkim ich rodzice to raczej nie dałabym rady.
OdpowiedzUsuńCo do "Panicza" to chętnie sięgnę w następnym roku (tak sobie planuję uczynić go rokiem pod znakiem Azji) zwłaszcza, że bardzo mi się podobała lektura Jestem kotem.
A widzisz, ja byłem na praktykach w tej samej szkole w której się uczyłem (zarówno w gimnazjum jak i w liceum) i odniosłem wrażenie, że dzieciaki zmieniły się na korzyść od czasu mnie i moich rówieśników.
UsuńMam wrażenie, że częściowo jest tutaj jak w fizyce kwantowej - obserwator wpływa na obiekt obserwacji :) Ta sama klasa u jednego nauczyciela siedzi spokojnie, u drugiego jest zafascynowana, a innemu włoży kosz na głowę.
UsuńZgadzam się z Andrew, że bardzo wiele zależy od nauczyciela - jego pasji, charyzmy i zaangażowania. Ale rację ma także Bookie - współcześni rodzice to prawdziwa zmora dla belfrów. Z rozmów ze znajomymi, którzy uczą w szkole albo w przedszkolu wynika, że coraz więcej jest rodziców, którzy nie dorośli jeszcze do swojej roli. Obowiązek wychowania swoich pociech praktycznie w całości zrzucają na szkołę, dzieci traktowane są jak aniołki, niezdolne do popełniania jakichkolwiek wykroczeń, a za kiepskie wyniki w nauce zawsze odpowiada nauczyciel, który uwziął się, który powziął uraz, który znęca się, itd., itd.
UsuńMoje doświadczenie nie jest najgorsze, choć w gimnazjum pozostawiona sama na lekcjach bez nauczyciela z moim wzrostem 159 i wyglądem nastolatki miałam nie lada wyzwanie. A że sama gimnazjum nie doświadczyłam nie mam z czym porównywać. Co do rodziców i dzieci to niestety moi rodzice, którzy są nauczycielami i naprawdę kochają swoją pracę mówią, że jest gorzej. Przyczyną może być wzrost liczby rozwodów, kłótni o dzieci, a także brak szacunku do nauczycieli wyniesiony z domu. Trudno się pracuje z kimś kto nie szanuje nikogo i nie ma żadnych autorytetów.
UsuńMoja koleżanka po filologii francuskiej poszła na praktyki do zawodówki (nie wiem, co jej strzeliło do głowy). To dopiero było traumatyczne przeżycie, zwłaszcza że już sam przedmiot, którego nauczała, skłaniał uczniów do niewybrednych żartów.
UsuńJa z rodzicami uczniów na szczęście nie miałem żadnych kontaktów, ale jestem skłonny uwierzyć, że mogą działać na nerwy.
Z tymi rodzicami to się zgadzam, ale czy oni też nie są produktem poprzedniej generacji wychowawców i rodziców?
UsuńA z kolei poprzednia generacja jest produktem jeszcze poprzedniej i tak ad infinitum.
UsuńZ wielką przyjemnością poznałabym tę książkę, w której nieco egzotyki miesza się z uniwersalnymi problemami, a to wszystko nie jest pozbawione poczciwego humoru. Mam nadzieję, że moja biblioteka kiedyś mnie pozytywnie zaskoczy i znajdę w niej to, co rekomendujesz :) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńKsiążka jest stosunkowo krótka, ale bardzo ciekawa i szczerze ją polecam. Ale obawiam się, że może być ciężko, by odnaleźć ją w bibliotece :)
Usuń