Zniknięcie słonia
Haruki Murakami
Tytuł oryginału: Zō no shōmetsu
Tłumaczenie: Anna Zielińska-Elliott
Wydawnictwo: MUZA S.A.
Liczba stron: 375
Opowiadanie to krótki utwór prozatorski,
który w mojej prywatnej opinii jest swoistym papierkiem lakmusowym,
służącym do określenia talentu narratorskiego danego pisarza. Ta
literacka forma, mimo niewielkich rozmiarów, skromnie rozwiniętej, bądź
ledwie cząstkowo zarysowanej akcji, czy niezbyt licznego grona
bohaterów, wymaga od twórcy sporych umiejętności (nie użyję wyrażenia wprawy,
bowiem zawiera ono pejoratywne konotacje poprzez nadanie dziełom
statusu wyrobów zręcznego rzemieślnika, którymi przecież nie są płody
prawdziwych mistrzów pióra). Oto bowiem w karbach kilku tysięcy słów
ująć trzeba istotę rzeczy, która okazałaby się na tyle interesująca dla
czytelnika, by ten, w przypadku, gdy ma on do czynienia z całym tomem
opowiadań jednego autora, nie porzucił lektury już po pierwszym dziele.
Jak zaprezentować fabułę, by z jednej strony czytelnik nie poczuł się
zbyt zagubiony, z drugiej zaś, by całość nie przerodziła się mimowolnie w
powieść? Odpowiedź na to pytanie zna z pewnością Haruki Murakami.
Haruki Murakami to japoński literat,
urodzony w 1949 roku w Kioto. Na okładkach polskich wydań jego książek
możemy przeczytać, że jest to najwybitniejszy oraz najbardziej znany na świecie pisarz japoński
– w moim odczuciu owe twierdzenie jest zbyt śmiałe i zdecydowanie na
wyrost. Nie mniej jednak artyście z Kraju Kwitnącej Wiśni nie można
odmówić specyficznego pióra, z którym obcowanie może sprawiać niemałą
przyjemność. Z tego powodu niezrażony nie do końca udaną powieścią Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa, zdecydowałem się sięgnąć po kolejną pozycję tego autora. Tym razem mój wybór padł na zbiór opowiadań zatytułowany Zniknięcie słonia.
Już na wstępie muszę przyznać, że całość okazała się wielce smakowitym
kąskiem, który przełknąłem bardzo szybko. Lektura była na tyle
przyjemna, że z żalem przewracałem kolejne strony, będąc świadom
nieuchronnie zbliżającego się końca.
Zniknięcie słonia to zbiór 17
opowiadań autorstwa Harukiego Murakamiego, napisanych między 1983 a 1990
rokiem. Wszystkie teksty charakteryzują się sporym eklektyzmem, chociaż
w wielu przypadkach zastosowano bardzo podobny schemat, w myśl którego
skonstruowano literacką budowlę. Przepis na tą krótką formę prozatorską,
przynajmniej z grubsza, opiera się na rzeźbieniu delikatnych, wręcz
subtelnych rys na wrażliwej tkance normalności. Monotonna codzienność,
rutyna kolejnych dni zostaje wzbogacona ledwie dostrzegalnym ornamentem,
znamieniem niezwykłości, zauważalnym jedynie przez głównych bohaterów.
Pracownicy działu reklamy w firmie produkującej urządzenia kuchenne,
osobnicy zajmujący się reklamacjami towarów nabytych w lokalnym domu
towarowym, studenci, persony z kancelarii adwokackiej, jednym słowem
ludzie, których na co dzień mijamy na ulicy bez słowa, nawet nie
obejrzawszy się za nimi, za sprawą niespożytej wyobraźni autora
przeżywają niewiarygodne doświadczenia. Czynią to jednak w samotności
oraz w sekrecie, bardzo niechętnie dzieląc się rewelacjami, jakie
przypadają im w udziale. Bohaterowie to najczęściej członkowie na wskroś
racjonalnego społeczeństwa, w którym nie ma miejsca na zjawiska
niezwykłe, odbiegające od normy, od książkowych wizji świata, od szarej i
nudnej rzeczywistości.
Niechęć, czy niekiedy wręcz niemoc
dzielenia się sekretami są pretekstem do ukazania ogromnej alienacji,
jakiej doświadczają współcześni ludzie. Okazuje się, że mieszkańcy
wielomilionowej metropolii, jaką z pewnością jest Tokio, gdzie rozgrywa
się akcja większości opowiadań, mimo ciągłego obcowania z innymi
członkami społeczeństwa, pozostają jednostkami głęboko odizolowanymi.
Nawiązywane kontakty są powierzchowne oraz płytkie, a w przypadku
głębszych relacji sprowadzają się jedynie do fizycznej przyjemności
obcowania z drugim człowiekiem. Brakuje czasu oraz chęci do
zadzierzgnięcia nici porozumienia na poziomie emocjonalnym czy
psychicznym. Z tego względu spowiednikami trosk często okazują się
przypadkowo napotkane osoby, których anonimowość oraz pewność co do
braku możliwości ponownego spotkania wyzwalają przypływy szczerości.
Pustce towarzyskiej towarzyszy także pustka duchowa. Bohaterowie trwają,
przeżywając kolejne dni, ale czynią to biernie i apatycznie. Pogrążają
się w marazmie, ale jałowość swojego bytu uzmysławiają sobie dopiero w
zetknięciu z dziwnymi wydarzeniami, które im się przytrafiają.
Opowiadania Murakamiego czyta się z
równą ciekawością, co przyjemnym zdumieniem. Japoński artysta tworzy
świat na wskroś dualistyczny, w którym jawa zdaje się krzyżować ze snem.
Na warsztat zostają wzięte tematy raczej przyziemne, takie jak głód,
czy sen, które za sprawą kilku kropli realizmu magicznego zaczynają
jawić się w zupełnie innych barwach, nabierając nowych znaczeń oraz
kolejnych wymiarów. Bohaterowie na początku każdego z utworów prowadzą
raczej przyziemną egzystencję, otulając się szczelnym pancerzem rutyny,
która przybiera formę codziennych rytuałów – nie brakuje zatem amatorów
muzyki, aktywności fizycznej, pływania, którzy niemal wszystkie
czynności wykonują mechanicznie, z nabytym i głęboko wrytym w świadomość
automatyzmem. Wydaje się, że dobór takich osobników jest celowy, bowiem
w ich przypadku zerwanie z dotychczasową rzeczywistością, pęknięcia w
monolicie codzienności są jeszcze lepiej widoczne, wywołując bardziej
spektakularne efekty. Chaos przeżyć doskonale kontrastuje ze spokojnym
nurtem, z którym dotychczas płynęło życie.
Co interesujące pośród bohaterów nie
brakuje także pisarzy. Co ważne, cieszą się oni sporym zaufaniem, nawet
ze strony tych ludzi, których znają przelotnie lub bardzo krótko. Wiele
osób z chęcią zwierza się im z historii, które w ich mniemaniu są
niecodzienne, a przy tym nierzadko intymne, bardzo szczere, a niekiedy
wręcz kompromitujące – wszystkie łączy wspólny mianownik, są oryginalne
oraz interesujące. Pisarz pełni często rolę terapeuty, który poprzez
uprzejme, ale przede wszystkim uważne wysłuchanie ściąga pewnego rodzaju
ciężar psychiczny z umysłu petenta. Jednocześnie funkcjonuje jako
naczynie, do którego zlewane są wszelakiej maści opowieści. Historie
fermentują – dojrzewają i przesączone przez literacki filtr ponownie
trafiają do krwioobiegu rzeczywistości za sprawą opowiadań, których
kanwę stanowią.
O sile poszczególnych utworów decydują
pozory autentyczności, które są wynikiem pierwszoosobowej narracji.
Zresztą intrygujące historie opowiadają zwykli, szarzy ludzie, dlaczego
więc nie ufać im słowom? Bohaterowie to w wielu przypadkach wiecznie
zaczytani samotnicy, melomanii, odpływający w krainę własnych fantazji
przy dźwiękach muzyki klasycznej, lubiący swoje ciało i potrafiący o nie
zadbać, o wyglądzie nieszczególnym, nie wyróżniającym się niczym, co
mogłoby zasługiwać na głębszą uwagę. To ludzie nie tworzący zbyt mocnych
więzów przyjaźni, lubiący pozostawać w cieniu, na marginesie
najważniejszych zdarzeń, nie chwalący się zanadto swoją inteligencją,
nie dzielący się zbytnio swoimi zainteresowaniami. Można pokusić się o
stwierdzenie, że Murakami odbywa swego rodzaju polowanie na kameleony –
tropi osobników zwykłych do szpiku kości, którzy w zaciszu starają się
przeżyć własne życie, często bezbarwne i płaskie oraz pozbawione
głębszej idei, w imię której można by ów byt prowadzić, po czym
brutalnie wytrąca ich stabilność z równowagi za sprawą niuansu, który
osiąga niebotyczne rozmiary. Czyżby autor starał się uchodzić za
demiurga, który pragnie uświadomić owocom swojej pracy, jak daleko
zabrnęli w meandry nijakości i strachu przed życiem pełną piersią?
Stwórca świata przedstawionego wysyła przecież dręczące sygnały, które
bezwstydnie obnażają pustkę dotychczasowej egzystencji, która w dodatku
upływa pod znakiem pęt i łańcuchów, jakie bezrefleksyjnie dają sobie
zarzucić bohaterowie. Role odgrywane w rodzinie, funkcje społeczne, etc.
okazują się węzłami, które skutecznie krępują osobowość. Dopiero
anomalie zachodzące w tym uporządkowanym życiu zaczynają pełnić rolę
dziurki, przez którą zaczyna uchodzić uwolniona dusza bohatera.
Pierwsze opowiadanie pt. Ptak nakręcacz i wtorkowe kobiety
prezentuje stopniowe acz niedostrzegalne rozwarstwianie się naszych
planów życiowych i rzeczywistości. W interesujący sposób ukazuje także
jak sprawy niedopowiedziane, nierozstrzygnięte kwestie z przeszłości
niezauważalnie rzutują na nasze tu i teraz. Ponowny napad na piekarnię
uzmysławia, że zamykając się w codzienności w pewnym momencie
przestajemy mieć jakikolwiek wybór w podejmowaniu kluczowych decyzji, a
człowiek żyjący tuż obok nas może okazać się zupełnie obcą osobą. Komunikat kangura
to desperacki krzyk samotnej duszy, która poprzez wyłożenie teorii
niekompletności pragnie pozyskać słuchacza, skłonnego do wysłuchania
intymnych zwierzeń. Sen to wspomniana proza życia, które
nieśpiesznie biegnie swoim torem, pochłaniając niedostrzegalnie kolejne
dni, zabijając przy tym naszą osobowość, wtłaczaną w kolejne role.
Opowiadanie to próba odpowiedzi jak zmieniłaby się ta szara codzienność,
gdyby wytrącić ją ze stanu równowagi, np. poprzez wyeliminowanie z
życia snu. Upadek cesarstwa rzymskiego, powstanie Indian w 1881 roku, napaść Hitlera na Polską oraz świat miotany wichrem
to z jednej strony obojętność świata na wichry historii – potężne acz
krótkotrwałe, a z drugiej specyficzny język, przypominający wręcz kod,
którym posługuje się narrator, będący prawdopodobnie efektem niemożności
nawiązania prawdziwych kontaktów z innymi ludźmi. Lederhosen
udowadniają, że absolutnie wszystko może stać się materiałem literackim,
choćby nieszczęśliwe skórzane szorty, za sprawą których dochodzi do
małżeńskiego rozłamu – przy tym, aby na codzienne sprawy spojrzeć z
odmiennej perspektywy, nieraz trzeba odbyć naprawdę długą podróż. Spalenie stodoły to trochę groteskowa spowiedź piromana, albo …? Zielony zwierz
to wg mnie najbardziej makabryczna pozycja, prezentująca ludzki lęk
przed nieznanym, pociągający za sobą zadziwiającą łatwość i okrucieństwo
w krzywdzeniu i ranieniu tego co obce. Sprawa rodzinna to
utwór o tyle ciekawy, że jego bohaterem wydaje się być stereotypowy
Polak, czyli wieczny krytyk, dostrzegający same wady, wydający osądy
niemal z miejsca, odrzucający osoby i przedmioty, do których czuje
uprzedzenie. Nędzę swojej beztrosko prowadzonej egzystencji,
przeplatanej sporą ilością alkoholu i przypadkowym seksem, zaczyna
powoli dostrzegać dopiero w konfrontacji z narzeczonym swojej siostry,
który różni się od niego niemal pod każdym względem. Okno to
sprawy z przeszłości, które nas dręczą, wybory, które być może wcale nie
były takie słuszne, jak się to wydawało przy ich podejmowaniu. To także
wzięta pod lupę relacja uczeń-mistrz – interesujące, że nawet jeśli
ludzie zostaną w nią wplątani nieco z przypadku i chociaż odrobinę sobie
zaufają, to bardzo szybko przystosowują się do nowych ról (chociaż
powód napisania tego opowiadania jest zupełnie inny). TV People
to ponownie groza niekończącej się rutyny, którą zaczynają zakłócać
dziwni osobnicy roznoszący telewizory, na których uwagę zwraca jedynie
główny bohater. Slow boat to China prezentuje jak zwodnicza i
zawodna jest nasza pamięć, która pracuje w sobie tylko znany sposób. Pod
pewnym względem to również krótka i treściwa lekcja na temat tolerancji
i szacunku wobec innych. Tańczący karzeł to chyba najbardziej
fantasmagoryczne opowiadanie, którego akcja rozgrywa się w fabryce
słoni, a jednemu z jej bohaterów grozi utrata własnej osobowości. Ostatni trawnik popołudnia
to znakomite połączenie sielanki letniego dnia z cieniem tragedii,
której prawdopodobnie doświadczyła klientka głównego bohatera.
Oczywiście nic nie jest pewne, niemal wszystko pozostaje w sferze
domysłów i nierealności. Zniknięcie słonia to pragnienie jednorodności naszego życia, w której nie ma miejsca na rzeczy niezwykłe. Milczenie
to wspomnienia wydobyte po latach z całunu pamięci. Motyw odrzucenia
jednostki, wykluczenia jej poza margines klasowej społeczności jak żywo
kojarzy się z najnowszą powieści Murakamiego Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa.
W opowiadaniu bohater również zostaje otoczony ścianą milczenia,
będącego karą za zbrodnię, której nie popełnił. Całość pozbawiona jest
jednak pseudofilozoficznej otoczki i wg mnie jest o wiele lepsza niż
powieść, która prawdopodobnie powstała na bazie tego opowiadania.
Reasumując, tym razem Haruki Murakami
pozytywnie mnie zaskoczył. Autor świetnie sprawdza się w roli magika,
który do szarej rzeczywistości dodaje szczyptę niezwykłości. Opowiadania
charakteryzują się swoistym urokiem oraz mgiełką tajemnicy – za każdym
razem kilka słów pozostaje niedopowiedzianych, pozwalając czytelnikowi
na szerszą oraz własną interpretację. Teksty sprawiają wrażenie na wpół
surowej bryły, którą wprawne ręce poczynają formować w niezwykłą figurę.
Tyle, że praca zostaje przerwana, niedokończona, a przez to ostateczny
kształt pozostaje nieznany, ale dzięki temu sami możemy nadać mu finalne
rysy.
Wasz Ambrose
Recenzja bierze udział w wyzwaniu czytelniczym:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)