Wolna i niezawisła Ukraina jest jedynym prawdziwym gwarantem niepodległości Polski. Jeśli upadnie Ukraina, kwestią czasu będzie upadek Polski.

piątek, 27 listopada 2015

Mario Soldati "Aktor" - Trójkąt, ruleta i inne takie

Aktor

Mario Soldati

Tytuł oryginału: L'Attore
Tłumaczenie: Barbara Sieroszewska
Wydawnictwo: Czytelnik
Seria: Nike
Liczba stron: 352





Są książki, za sprawą których na otaczającą nas rzeczywistość zaczyna się patrzeć w sposób mocno specyficzny. Autor wyróżnia charakterystyczne aspekty, stające się elementami dominującymi, nachalnie dopraszającymi się o uwagę naszych zmysłów. Dla przykładu, na podstawie lektury książki Aktor, autorstwa Mario Soldatiego, świat można przyrównać do wielkiego teatru, w którym poszczególne role przydziela kapryśny los. Kolejne ludzkie żywoty składają się na skomplikowany i nieustanny spektakl – aktorzy pojawiają się na scenie zdarzeń, by wygłosić swoje kwestie, po czym bezpowrotnie znikają, by zrobić miejsce dla swoich następców. Utwór Soldatiego wzmaga to wrażenie, bowiem akcja dzieła osadzona jest w rzymskim środowisku teatralno-filmowym, co sprawia, że głównymi bohaterami są mniej lub bardziej wyblakłe gwiazdy sceniczne. Historia protagonisty, solidnego artystycznego rzemieślnika, próbującego sił także w pracy reżyserskiej, który daje się wplątać w małżeńskie kłopoty swojego przyjaciela, staje się znakomitym pretekstem do zaserwowania czytelnikowi obyczajowego portretu charakterystycznego światka aktorskiego.

Analizując powieść Mario Soldatiego, można posłużyć się słowami dwubiegunowość bądź dualizm, bowiem włoski autor chętnie wskazuje na niejednoznaczną naturę wielu elementów, które składają się na świat przedstawiony utworu. Już na pierwszych stronach Aktora, pojawia się opis ludzkiego skupiska, które postrzegane jest jako bezosobowa masa, przywodząca na myśl jedynie tłok, tumult oraz ciżbę i kojarząca się z bezpardonowym tłamszeniem jednostki poprzez zawłaszczanie jej przestrzeni. Ale już po chwili pierwszoosobowy narrator potrafi dokonać błyskawicznej dysocjacji gwarnego tłumu i wyłowić z niego interesującego go osobnika. Bardzo ciekawe są także refleksje poświęcone kasynu, które według głównego bohatera posiada binarny charakter. Z jednej strony stanowi ono przeciwieństwo człowieczego żywota, bowiem hazard pozwala wyłączyć się z biegu codzienności, zapomnieć o wszystkim i niczego się nie spodziewać, a potęga, rozkosz i wolność zdają się być na wyciągnięcie ręki, formują się w namacalną rzeczywistość, do materializacji której potrzeba jedynie zwykłego przypadku. Z drugiej zaś strony kasyno może uchodzić za symbol ludzkiego bytu, bowiem zamyka i koncentruje w sobie wszelkie możliwe epizody życia, odzierając je z pozorów, sprowadzając do samej czystej substancji i ukazując ich stosunek do nas w stanie czystym [1], poprzez naprzemienne odczuwanie wszelakich maści stanów emocjonalnych: radości i nadziei związanych ze zwycięstwem czy lęku, zawodu i gorzkiego rozczarowania, będących wynikiem porażki. Interesująco przedstawia się także sprawa sensu zdarzeń, przedmiotów czy podejmowanych działań – niekiedy wszystko spowite jest gęstą mgłą tajemnicy i zagadkowości, innym zaś razem doskonale zdajemy sobie sprawę z ich znaczenia, a mimo to, zapominamy o nich, bądź finalnie okazuje się, że całość jest mniej istotna, niż skłonni bylibyśmy przypuszczać. Ambiwalentność została także dostrzeżona w funkcjonowaniu pamięci, której zawdzięczamy całe bogactwo duchowe, ale również i upokarzające dowody mizerności naszej ludzkiej kondycji. Pomijając już słuszność bądź zawodność prowadzonych obserwacji i snutych konstatacji, warto zwrócić uwagę, że proza Soldatiego znakomicie unaocznia, że otaczająca nas rzeczywistość nie jest tworem dwuwymiarowym i stałym, w skład którego wchodzą czarno-białe, zawsze te same części. Autor umiejętnie sygnalizuje komplementarność, ale i niezwykłą złożoność człowieczej egzystencji, która stanowi ciąg nieustannych reakcji na płynące z otoczenia, bardzo różnorodne i zmieniające się bodźce.
Włoski autor bardzo mocno zaakcentował także tematy związane z ludzką naturą. Poprzez tercet głównych bohaterów, na który składają się narrator, jego przyjaciel Enzo Melchiorri wraz małżonką Licią oraz Giovanna, służąca państwa Melchiorich, Soldati dobitnie prezentuje tezę, że bliźni to istotna nieodgadniona, zawsze składująca w sobie pewne pokłady obcości. Drugi człowiek wraz ze swoją psychiką, emocjami i odczuciami nigdy nie będzie w pełni transparentny, a jego zachowania nie sposób w pełni przewidzieć. Warto także podkreślić, że relacje panujące pomiędzy poszczególnymi protagonistami są bardzo niejednoznaczne, panują w nich skomplikowane układy i zawiłe korelacje, które przy okazji bezwzględnie eksponują niegodziwość, śliskość i niemałą obrzydliwość ludzkich charakterów. Najbardziej tragiczną parę stanowią Enzo oraz Licia – podstarzały aktor, który od dawna stracił kontakt z prężnie rozwijającą się branżą, mający lata świetności dawno za sobą i niespełniona artystka, zmuszona przez męża do porzucenia kariery, próbująca wypełnić powstałą w życiu pustkę poprzez regularne wizyty w kasynie. Soldati brutalnie uświadamia nam jak zdeformowaną postać może przyjąć miłość, czy raczej przywiązanie, która wyraża się poprzez nieustanne kłótnie, wzajemne obrażanie się, okresowo przechodzące w szczerą nienawiść, przeplatane z tęsknotą i sentymentem do wspólnie przeżytych chwil. Włoski pisarz tworzy barwny, ale i ponury kolaż uczuć, które rodzą się między dwójką ludzi – w Aktorze doskonała znajomość własnych charakterów, wynikająca z długiego małżeńskiego pożycia często wykorzystywana jest do wzajemnego ranienia się i dogryzania sobie.
Za sprawą sylwetki Licii, bardzo dobrze nakreślona został również dramat nałogowych graczy, naiwnie i uparcie wierzących, że można oszukać statystykę, która wyraźnie wskazuje, że w grach (pseudo)losowych osiągnięcie wygranej na dłuższą metę jest po prostu niemożliwe. Za przykład można podać choćby ruletkę, która należy do ulubionych form spędzania wolnego czasu Licii. Rozważmy jedną z wielu opcji, jakie oferowane są w tej grze, czyli obstawianie koloru pola, na którym wyląduje kulka rzucona przez krupiera: gracz do wyboru ma 18 pól czerwonych oraz 18 pól czarnych, ponadto na rulecie znajduje się pole koloru zielonego oznaczone numerem 0, którego gracz nie może obstawić. Jeżeli kulka wyląduje na polu o kolorze wskazanym uprzednio przez gracza, ten uzyskuje dwukrotność postawionego zakładu, jeśli kulka wyląduje na kolorze przeciwnym gracz traci stawkę, natomiast pole 0 oznacza, że gracze przegrywają wszystkie zakłady. Obliczając wartość oczekiwaną wygranej zgodnie z równaniem:



widzimy wyraźnie, że spodziewany wynik doświadczenia losowego przy założonym prawdopodobieństwie jego wystąpienia wynosi – 2,7 % (ma wartość ujemną), stąd wniosek, że gra ma charakter pseudolosowy i nie jest sprawiedliwa, bowiem premiuje bank, czyli kasyno. Soldati wspaniale portretuje przekonanie i wiarę, że istnieją metody, które pozwalają oszukać przeznaczenie, że dzięki sprawdzonym, ale sekretnym rozwiązaniom można przedłużyć szczęśliwą passę, że bezwzględną rzeczywistość można zakląć i zaczarować, tak by wyjść z kasyna zwycięskim.
Książkę uzupełniają refleksje dotyczące funkcjonowania w świecie filmu i telewizji, które szczerze ukazują realia zawodu – aktorzy przeżywają chwilowe tryumfy i sukcesy, które jednak szybko odchodzą w zapomnienie; uznani reżyserzy miewają trudności ze znalezieniem sponsorów dla produkcji odrobinę ambitniejszych od przeciętnych dzieł, co wiąże się z koniecznością uzyskiwania zarobku poprzez udział w projektach komercyjnych o wątpliwym poziomie artystycznym, etc. Dość bezkompromisowo przedstawiono również Cannes ze swoim festiwalem, gdzie rozgrywa się część akcji, które jawi się jako targowisko próżności i głupoty, świątynię, w której ambicja spotyka się ze skąpstwem, zachłannością i erotycznym nienasyceniem. Przy okazji perypetii głównego bohatera związanych z filmowymi producentami, Soldati serwuje znakomity cytat na temat buchalterii: Biurokracja natomiast nie ma żadnego interesu w tym, żeby szybko decydować i upraszczać procedurę. Wprost przeciwnie. Im więcej zatrudnia urzędników, tym bardziej potęguje się jej znaczenie. Jej władza rozrasta się proporcjonalnie do ilości czasu, jaką pochłania [2].
W powieści nie brakuje też przemyśleń dotyczących ogólnoludzkich cech i przywar. Soldati dobrze odmalowuje niedowierzanie i bunt, wynikające z faktu, że czas upływa, że ludzie odchodzą, a my wobec tych faktów pozostajemy bezradni i bezsilni. Zgrabnie ukazano także lenistwo intelektualne, bierność umysłową oraz ciasnotę horyzontów, które w połączeniu z egocentryzmem decydują o tym, że tym, co nas boli, nie jest nieświadomość nowego, lecz fakt, że to nowe mogło się dokonać bez nas.
Na zakończenie należy zwrócić uwagę na styl, w jakim utrzymany jest utwór. Powieść Mario Soldatiego w tłumaczeniu Barbary Sieroszewskiej to proza bardzo drobiazgowa, nieco rozwlekła, ale niezwykle elegancka. Narrator, który zdradza tendencje do wnikliwej analizy cudzych zachowań z pietyzmem oddaje każdy szczegół sytuacyjny, rozbierając postępowanie poszczególnych protagonistów na czynniki pierwsze. Całość okraszona jest dość wytwornym językiem (ale absolutnie nie jest on pretensjonalny bądź pompatyczny), z którym obcuje się z ogromną przyjemnością.
Reasumując Aktor Mario Soldatiego to wspaniały utwór psychologiczny. Włoski artysta prezentuje czytelnikowi smakowitą ucztę literacką – portret małżeńskiego trójkąta, za sprawą głównego bohatera zdradzającego nieśmiałe tendencje do ewolucji w jeszcze większą miłosną figurę, staje się przyczynkiem do kreacji skomplikowanej historii, w której nie brak miejsca dla najniższych ludzkich uczuć. Podłość i bezwzględność zestawiono tutaj z przyjaźnią i poczuciem obowiązku, a całości dopełniają nostalgiczne opisy Rzymu oraz miasteczek włoskiej Riwiery. Serdecznie polecam!
Wasz Ambrose




[1] Mario Soldati, Aktor, przeł. Barbara Sieroszewska, Wydawnictwo Czytelnik, Warszawa 1973, s. 127


[2] tamże, s. 104

13 komentarzy:

  1. Cieszę się, że Twoje wrażenia są dobre, bo książkę niedawno kupiłam w antykwariacie na fali ciągu do lit. włoskiej. Włosi chyba niesłusznie są pomijani u nas przy wyborze przekładów, a przecież mają i dzisiaj wielu świetnych, autorów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, przyznaję, że pisząc ten tekst, pomyślałem sobie o Tobie. Seria Nike, literatura włoska - jakoś to wszystko kojarzy mi się z Twoją osobą. Ja od niedawna także zacząłem raczyć się twórczością pisarzy ze słonecznej Italii. Soldati to moje najnowsze odkrycie i jestem nim zachwycony - niedawno skończyłem czytać "Listy z Capri" i podobnie jak "Aktor", jest to b. dobra pozycja. Faktycznie, wielka szkoda, że wielu włoskich twórców albo odchodzi w zapomnienie, ale w ogóle nie może doczekać się polskiego przekładu.

      Usuń
    2. Fakt, literatura włoska jakoś w Polsce nie idzie.Ciekawe czy to tylko polska specyfika, czy trend ogólnoświatowy? Chętnie bym coś włoskiego łyknął, ale na Aktora jakoś na razie nie mam chęci :)

      Usuń
    3. W Polsce literatura włoska miała się całkiem dobrze za czasów komuny. Wszystkie książki Soldatiego ("Listy z Capri", "Aktor" oraz "Opowiadania Wachmistrza") zostały wydane w tym okresie. Z innych włoskich twórców polecam także Moravię albo Sciascię.

      Usuń
  2. Jeśli chodzi o włoskich pisarzy, polecam następujących: Moravia, Italo Svevo. Ten ostatni zmarł dawno temu (1928 r.), ale pisał świetnie i jego książki dobrze zniosły próbę czasu.
    Zaciekawiłeś mnie "Aktorem". Podejrzewam, że refleksje na temat kasyna będą mnie nudzić, ale jestem ciekawa wytwornego języka oraz rozwiniętej warstwy psychologicznej, bo to są rzeczy, które w książkach cenię. I całkowicie zgadzam się z tym, co napisałeś: że nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak się zachowa drugi człowiek. Dodałabym, że często i własnego zachowania nie możemy przewidzieć. Ileż to razy robimy coś, co potem budzi nie tylko nasze zdziwienie, ale wręcz niedowierzanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o Moravię, to jestem już zaopatrzony w "Rzymiankę" oraz "Nudę". Za Italo Svevo będę musiał rozejrzeć się w bibliotece przy okazji najbliższej wizyty.

      Wydaje mi się, że Mario Soldati i jego proza mogą przypaść Ci do gustu. U tego włoskiego literata bardzo duży nacisk położono na przeżycia wewnętrzne bohaterów. Sporo tu psychologizmu, garść miłosnych rozterek, do tego szczypta rozczarowania życiem i autoanalizy.

      Usuń
  3. W odwołaniu do wcześniejszego komentarza - a to nie jest tak, że poza Wielkimi Nazwiskami, prozą anglosaska i skandynawskimi kryminałami reszta jest na marginesie?

    A co do Włochów - koniecznie i bez wahania: Italo Calvino i Dino Buzzati.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, ostatnimi czasy bardzo dobrze mają się jeszcze wszelakiej maści dystopie młodzieżowe.W wysnutej przez Ciebie tezie jest niestety sporo prawdy. Co zabawne, wydaje mi się, że ta bolączka Wielkich Nazwisk i spychania w cień twórczości pozostałych, mniej rozpoznawalnych artystów, nasiliła się w naszym kraju szczególnie po transformacji - odnoszę wrażenie, że za komuny zdecydowanie bardziej stawiano na walory artystyczne dzieła, jego jakość i poziom. Obecnie liczy się przede wszystkim dobra i szybka sprzedaż, poparta oczywiście nachalną i agresywną reklamą.

      Italo Calvino już kosztowałem, a Buzzati ciągle przede mną - sporo dobrego o nim słyszałem :)

      Usuń
    2. Obecnie liczy się przede wszystkim dobra i szybka sprzedaż, poparta oczywiście nachalną i agresywną reklamą. Dokładnie.

      Usuń
  4. I znowu ten los i jego nieuchronność. Ostatnio coraz bardziej fascynują mnie poglądy negujące tę nieuchronność, niemniej ta pozycja dzięki umieszczonej w niej akcji w teatrze wydaje się bardzo oryginalna i interesująca:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, w każdej epoce znajdą się jednostki, które z tą nieuchronnością starają się walczyć, albo w ogóle negować jej istnienie, ale jak jest faktycznie to chyba dość trudno ustalić :)

      Usuń
  5. Wierzę Ci na słowo, co wynika z tego równania matematycznego - nie będę sprawdzała... Narrator kojarzy mi się niemal z Bogiem, który widzi wszystko i wyławia jednostkę godną uwagi. Ciekawe wydaje mi się też próba ukazania świata filmu. Skoro Cannes to targowisko próżności i głupoty, to ciekawe co Mario Soldati napisałby o Hollywood?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samo równanie jest dość proste, bo nie jest to nic innego jak tylko dodawanie ułamków, ale jego znaczenie to sprawa dość fundamentalna, szczególnie dla wszelakiej maści miłośników hazardu :)

      A narrator Soldatiego jest b. specyficzny - to świetny obserwator, osobnik ciekawski świata, który dość krytycznym okiem spogląda na otaczającą go rzeczywistość. Podejrzewam, że włoski autor znał Cannes z autopsji, bowiem Soldati zajmował się także pracą reżysera (na koncie ma prawie 40 filmów). O związkach Soldatiego z Hollywood nic mi nie wiadomo, wyczytałem natomiast, że autor przebywał przez kilka lat w USA, gdzie wykładał historię sztuki na Uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku :)

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)