|
Koszty I wojny światowej - Zdjęcia ukazują żołnierzy Queens Own Cameron Highlanders, stojących przed zamkiem w Edynburgu. Pułk wyjechał z prawie tysiącem żołnierzy do Francji, a po Bożym Narodzeniu 1914 roku wrócił z niespełna 30.
|
11 listopada to w Polsce Święto Niepodległości, więc powód do radości, ale mam wrażenie, że przez to ucieka nam coś bardzo ważnego, coś, co łączy mentalność Europy, a przynajmniej powinno, a nas od niej oddziela. Bo ta data, 11 listopada, dzień zakończenia I wojny światowej, nawet dla państw zwycięskiej koalicji, to dzień żałoby. Żałoby po 17 milionach żołnierzy i cywilów, ofiar tej wojny. Dla mnie jest aż nieprzyzwoite, że w ogóle u nas się nie pamięta o tym, jaka była cena wydarzeń przy okazji których ugraliśmy naszą niepodległość. Właściwie tylko połowa ceny, gdyż już wtedy mądrzy ludzie prorokowali, że aż tak niekorzystny dla Niemiec ład powojenny doprowadzi niebawem do jeszcze większej tragedii niż Wielka Wojna, która według optymistów miała być ostatnią wojen. Swoją drogą, symptomatyczne jest i to, że po II wojnie nikt takich złudzeń nie miał, ale to już inna historia.
Przy okazji obchodów naszego święta miałem replay z refleksji jeszcze ze Święta Zmarłych. Otóż mam wrażenie, że zatrzymaliśmy się w tym aspekcie rozwoju społecznego jeśli nie na jawnej nienawiści, to na braku wybaczenia, nieufności i kompleksach wobec wszystkich sąsiednich narodów. Próżno u nas szukać, a przynajmniej ja nigdy na nic takiego nie trafiłem, pomników ofiar wojny. Są tylko pomniki naszych ofiar. Jaki kontrast choćby z Niemcami, gdzie do dzisiaj widać pomniki upamiętniające wszystkie ofiary wojny, nie tylko żołnierzy, nie tylko Niemców; zabitych i zaginionych.
Jeszcze przykrzejsze odczucia miałem, gdy spojrzałem na to zdjęcie:
To holenderski cmentarz 8300 amerykańskich żołnierzy poległych w II wojnie światowej. Od powstania cmentarza co sobotę holenderscy wolontariusze z rodzinami przychodzą doglądać grobów, którymi się opiekują i jest tylu chętnych, że obecnie w kolejce do tego zaszczytu oczekują setki rodzin, które chcą adoptować jakiś grób. Czy to u nas byłoby możliwe? Zwłaszcza, że chodzi tu o pracę tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu, rok po roku, pokolenie po pokoleniu. I nawet nie ma się jak przed innymi pokazać, bo wszystkie groby takie same...
Wasz Andrew