Strony

poniedziałek, 28 grudnia 2020

Martin Luther King "Letter from Birmingham Jail" - O pokojowych burzycielach porządku

Martin Luther King Jr.

Letter from Birmingham Jail

Wydawnictwo: Penguin Books
Seria: Penguin Modern
Liczba stron: 54
 
 
 
 
 
Martin Luther King Jr. (1929 – 1968), laureat pokojowej Nagrody Nobla z roku 1964 roku, to amerykański pastor baptystyczny będący liderem i ikoną ruchu praw obywatelskich (ang. civil rights movement), który przez lata dążył do zniesienia dyskryminacji rasowej i nadania pełni praw obywatelskich dla mniejszości afroamerykańskiej. King uparcie i konsekwentnie operował taktyką biernego oporu i filozofią odrzucenia stosowania przemocy (ang. non violence). A kiedy rezygnuje się przemocy i agresji, stawiać trzeba na rozmowę, czyli na słowa. Co do powiedzenia swoim oponentom miał do powiedzenia King, przekonać się można sięgając po zbiorek Letter from Birmingham Jail opublikowany przez wydawnictwo Penguin Books w ramach serii Penguin Modern.

W skład książki wchodzą dwa teksty. Pierwszy z nich, Letter from Birmingham Jail (pol. List z birminghamskiego więzienia), to list otwarty z 16 kwietnia 1963 roku, w którym Martin Luther King Jr. zwraca się do 8 białych duchownych z miasta Birmingham w stanie Alabama, opowiadając tym samym na list ich autorstwa zatytułowany A Call for Unity (pol. Nawoływanie do jedności). Nawoływanie do jedności, które ukazuje się 12 kwietnia 1963 roku, napisano w odniesieniu do demonstracji na rzecz zniesienia segregacji rasowej w ramach ruchu praw obywatelskich, jakie odbywają się w tym czasie w Birmingham pod przywództwem Kinga. Lokalni duchowni wyrażają w nim zaniepokojenie wydarzeniami, które są kierowane i inspirowane częściowo przez ludzi z zewnątrz („directed and lead in part by outsiders”), namawiając jednocześnie aktywistów do negocjacji, uznając, że jeśli jakiekolwiek prawa są faktycznie łamane, to sprawiedliwości należy szukać nie w ulicznych protestach, ale w sądach.

King, który jako jeden z liderów demonstracji w Birmingham zostaje z tego powodu osadzony w więzieniu, usiłuje udowodnić zaniepokojonym duchownym, że jego działania wynikają z chrześcijańskich pobudek i nie są próbą wszczęcia burd czy zamieszek, a nieodzowną akcją na rzecz sprawiedliwości. Aktywista bardzo starannie przedstawia swoje stanowisko, w sposób racjonalny i logiczny przytaczając stosowną argumentację. Ciekawe jest to, że już na wstępnie Martin Luther King Jr. czuje się zobowiązany z wytłumaczenia się swojej rzekomej obcości (Nikt, kto żyje w Stanach Zjednoczonych, nie może być nigdy postrzegany jako obcy w granicach tego kraju [1]), co świetnie pokazuje jak podówczas są traktowani Afroamerykanie w USA. Z jednej strony stanowią oni nieodzowną, niskopłatną siłą roboczą (a wcześniej darmową, bo niewolniczą), z drugiej zaś nie mogą liczyć na to, by zostać uznanymi pełnoprawnymi obywatelami. Stąd wszelkie przejawy obywatelskiego nieposłuszeństwa, w czym specjalizuje się King, określane są mianem burzenia ustalonego porządku rzeczy. To właśnie ten konformistyczny aspekt najbardziej krytykuje aktywista, który zarzuca białym hierarchom kościelnym ciche wspieranie systemu opresji i wykluczenia czarnoskórej mniejszości. Autor, pod warstwą ugładzonych sentencji, bardzo brutalnie rozprawia się kościołem na Południu, sygnalizując, że poprzez swoją bierność i milczenie przyczynia się do trwania społecznej niesprawiedliwości. Jednocześnie akcentowany jest fakt, że biali duchowni nie powinni zanadto skupiać się na protestach, które są tylko efektami i skutkami tego, że nie wszyscy obywatele Południa są równi w świetle prawa. Stąd prośba o to, by odnieść się także do źródeł tarć i napięć, jakie zachodzą w społeczności afroamerykańskiej. W tym kontekście King szeroko wyjaśnia czym w jego ujęciu jest sprawiedliwość i niesprawiedliwość, czym jest prawo dobre i złe, podkreślając przy tym, że jakiejkolwiek nieuczciwości i dyskryminacji należy się sprzeciwiać, tak jak robili to choćby Chrystus czy pierwsi chrześcijanie, którzy – zgodnie z wykładnią autorów Nawoływania do zjednoczenia – również mogliby zostać nazwami burzycielami porządku. Z tego względu Listy z birminghamskiego więzienia to piękna przestroga przed niebezpieczeństwem obojętności, znieczulicy i przymykania oczu na krzywdę bliźniego, bo: Niesprawiedliwość w jakimkolwiek miejscu to zagrożenie dla sprawiedliwości w każdym miejscu [2].

Ale Listy z birminghamskiego więzienia to też ciekawe spojrzenie na aspekty socjologiczne. King przypomina nam, że klasa uprzywilejowana rzadko kiedy skora jest do oddawania władzy czy przywilejów, które z różnych, nierzadko abstrakcyjnych powodów, przypisuje sobie jako niezbywalne. Ponadto autor akcentuje fakt, że segregacja rasowa, czy ogólnie wszelka niesprawiedliwość, musi prowadzić do tarć, napięć i zgrzytów społecznych, które jednak można różnie kanalizować, m.in. właśnie za sprawą pokojowych protestów – ale tylko rozmowa, dialog i wzajemnie wysłuchanie swoich racji może te niepokoje wygasić.

The Three Dimensions of a Complete Life (pol. Trzy wymiary kompletnego życia) to zapis nagranego kazania, które Martin Luther King Jr. wygłosił dnia 9. kwietnia 1967 roku w Baptystycznym Kościele Nowego Przymierza w Chicago, w stanie Illinois. Już sam wstęp do tej przemowy jest bardzo interesujący, bowiem King – bywalec niejednej celi na amerykańskim Południu – uzmysławia nam, że pobyt w więzieniu to ograniczenie wielu swobód, ale to wciąż wolność myślenia, refleksji, modlitwy i medytacji. Owoce tych dni odosobnienia możemy zbierać sięgając m.in. właśnie po Trzy wymiary kompletnego życia, które po wprowadzeniu drobnych korekt, spokojnie można by pomylić z wykładami współczesnych trenerów personalnych. King poucza nas, że aby prowadzić egzystencję szczęśliwą, ale i dobrą, konieczne jest nadanie jej tytułowych trzech wymiarów. Składają się na nie polubienie oraz akceptacja samego siebie (co wiąże się także z zaaprobowaniem własnych słabości i ograniczeń), szacunek dla bliźnich (tutaj King przestrzega szczególnie przed miłością utylitarną, tj. instrumentalnym i przedmiotowym traktowaniem innych) oraz miłość do Boga. Styl, jakim posługuje się Martin sprawia, że niesione przesłanie jest łatwe do odczytania, a przy tym bardzo przekonujące. Ze słów amerykańskiego pastora przebija zarówno szczerość, autentyzm, jak i żarliwa wiara w sens oraz powodzenie działalności na rzecz pełni praw dla afroamerykańskiej mniejszości.

Oba teksty Martina Luthera Kinga Jr. są o tyle wartościowe, że pozwalają odrobinę lepiej zrozumieć trudną i zawiłą historię USA, ze szczególnym uwzględnieniem czarno-białych stosunków. Przerażają szczególnie Listy z birminghamskiego więzienia, bowiem za ich sprawą uświadamiamy sobie o jak podstawowe prawa musieli walczyć czarnoskórzy w państwie uchodzącym za kraj nieograniczonych możliwości. Tym samym dzieło Kinga to potrzebna, ale bolesna lekcja na temat hipokryzji, obłudy i fałszu. Generalnie, szkoda, że takie książki muszą w ogóle powstawać, bo świadczy to wyłącznie o tym, jak słabą i małą istotą potrafi być człowiek, którego specjalizacją, jakże często, okazuje się gnębienie wszystkich innych, obcych i nie swoich.


 
Ambrose
 
-------------------------------- 
[1] Marthin Luther King Jr., Letter from Birmingham Jail, Wydawnictwo Penguin Books, Londyn 2018, s. 3
[2] Tamże, s. 2

11 komentarzy:

  1. Super! Dzięki, że przybliżyłeś tę książkę. Takie rzeczy zawsze warto propagować; tym bardziej, że na większe wsparcie marketingowe, w przeciwieństwie do pierwszej lepszej szmiry, nie mają co liczyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma sprawy :)

      Trzeba czekać na jakiś dobry serial (albo hollywoodzką superprodukcję) o M.R. Kingu - wtedy może doczekamy się kolejnych publikacji autora, bo jak na razie to na polski przełożono tylko "Dlaczego nie możemy czekać" i pewnie jakieś pojedyncze teksty.

      Usuń
  2. Afroamerykanie nie byli traktowani dobrze, ale sami też nie zachowują się lepiej w stosunku do białych, mamy coś w rodzaju odwrotnego rasizmu, są przypadki, że biali traktowani są gorzej niż czarni. Nie ma co kategoryzować, to są trudne sprawy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ba - niewolnictwo wcale nie dotyczyło tylko czarnych. Nie wiem nawet, które było okrutniejsze. Polecam lekturę Białego złota Gilesa Miltona. Po prostu czarni byli zniewalani bardziej masowo i długotrwale. Inna sprawa, że fakt rasizmu czarnych wobec białych w USA jest równie ciekawym zjawiskiem, jak rasizm na przykład wśród Polaków, którzy jeszcze czarnego nigdy na oczy własne nie widzieli. Sprawy rasizmu, antysemityzmu i wszelkich innych fobii trudne, ale jakże fascynujące!

      Usuń
    2. O problemie wtórnego rasizmu ciekawie pisze choćby James Baldwin (czarnoskóry pisarz), który za swoje eseje był swego czasu bardzo mocno krytykowany - Eldridge Cleaver (aktywista na rzecz równouprawnienia Afroamerykanów, też czarnoskóry) oskarżał nawet Baldwina o nienawiść do czarnych współbraci. Zatem materia zaiste to mocno pogmatwana i skomplikowana.

      Usuń
    3. Wspomniany przez Ciebie Baldwin miał nie tylko czarną skórę, ale i był homoseksualistą, musiało mu więc być podwójnie ciężko. Baldwin wspierał działania Kinga. Ciekawe, czy znali się osobiście. :)

      Usuń
    4. O homoseksualizmie Baldwina słyszałem - od dłuższego czasu czaję się zresztą na książkę "Mój Giovanni". A tak w ramach ciekawostek dotyczących podwójnego piętna, to dodam, że Richard Wright, mentor Jamesa Baldwina, oprócz tego, że był Afroamerykaninem, to był jeszcze związany z partią komunistyczną. To też na pewno nie ułatwiało życia ;)

      A jeśli chodzi o relacje na linii Baldwin-Luther King, to panowie się znali od późnych lat 50-tych XX wieku (listowali nawet do siebie). Spora część eseistyki Baldwina poświęcona jest ruchowi praw obywatelskich - prędzej czy później przybliżę zresztą zawartość tomiku "Dark Days" wydanego w ramach serii Penguin Modern.

      Usuń
    5. ...Richard Wright, mentor Jamesa Baldwina, oprócz tego, że był Afroamerykaninem, to był jeszcze związany z partią komunistyczną. To też na pewno nie ułatwiało życia... - No nie tak do końca. W USA jeszcze długo po odejściu od makkartyzmu istniała kuriozalna sytuacja w ramach której etykietka prokomunisty blokowała choćby karierę w strukturach państwowych, ale z drugiej była mile widziana w środowiskach artystycznych i inteligenckich, w których lepiej było być sowieckim szpiegiem i zdrajcą niż kimś powiązanym lub sympatyzującym z McCarthym. Pikanterii dodaje sytuacji fakt, że odsądzane później od czci i wiary działania Josepha McCarthy'ego dziś można postrzegać pozytywnie - znakomita większość ówczesnych oskarżeń o sympatie komunistyczne i współpracę ze służbami ZSRR w świetle dzisiejszych materiałów okazują się uzasadnionymi.

      Usuń
  3. Jak nie wiesz, które niewolnictwo było okrutniejsze to odsyłam do szkoły lub gdzieś gdzie zyskasz odrobinę rozsądku. I nie słyszałam o Polaku, który by czarnego na oczy nie widział. Toż mamy czasy Unii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od razu widać, że o białych niewolnikach w Afryce niczego nie wiesz, ale za to pomądrzyć się - to lubisz. A tak z ciekawości - do jakiej szkoły chcesz mnie odesłać? Do tej dzisiejszej, wczorajszej, czy którejś z dawniejszych? Bo żyję już na tyle długo, że pamiętam różne „jedynie słuszne” historie, jakie polska szkoła serwowała i w dodatku niejednokrotnie ustami tych samych nauczycieli.

      Usuń
    2. Ja chodziłam do porządnej prywatnej szkoły, bo moi Rodzice dbali o mnie i nie posłaliby mnie do byle państwówki.

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)