Historia medycyny i farmacji zna liczne przypadki, gdy coś, co okrzyknięto wielkimi sukcesami, po czasie stało się najbardziej wstydliwymi, czasami wręcz haniebnymi kartami historii tych dziedzin. Najczęściej u podłoża owych klęsk stały albo ambicja i pycha, albo też żądza zysku. Chyba najbardziej spektakularnym, gdyż jak najbardziej nowożytnym, przykładem pierwszego rodzaju wpadki jest moda na lobotomię w pierwszej połowie XX wieku. Drugiego rodzaju porażek jest jeszcze więcej. Ich schemat jak dotąd był powtarzalny - wprowadzano na rynek kolejny „cudowny lek”, który reklamowano tak skutecznie, iż nastawała na niego moda, zarówno wśród pacjentów, jak i lekarzy oraz farmaceutów. Po jakimś czasie zaś okazywało się, że lek wcale nie jest tak doskonały, jak się wydawało i tak naprawdę albo w ogóle nie powinien nigdy wejść do obrotu, albo też nie miał prawa pojawić się na rynku w takiej formie, w jakiej miało to miejsce. Można tu wymienić na przykład choćby talidomid oraz całą linię opiatów, od morfiny, przez heroinę, aż po takie leki jak OxyContin, o czym niezwykle interesująco pisał Sam Quinones w swej książce Dreamland. Opiatowa epidemia w USA.
Wprowadzeniu na rynek leków, które bardziej szkodzą niż pomagają, przeciwdziałać mają coraz ostrzejsze normy i coraz dłuższe procedury. Ich celem jest wychwycenie wszelkich działań ubocznych, których nie sposób przewidzieć, a które mogą ujawnić się nawet po latach. Oczywiście firmy farmaceutyczne, które poniosły nakłady finansowe na opracowanie i reklamę nowego leku, by osiągnąć zyski i uniknąć strat, robią wszystko, by swój produkt wprowadzić na rynek, nawet jeśli mają świadomość, iż w ogóle nie powinien się on na nim pojawić. Bohaterką jednej z takich bitew pomiędzy interesami biznesu i pacjentów była Frances Oldham Kelsey, która z rąk prezydenta USA Johna F. Kennedy'ego otrzymała President’s Award for Distinguished Federal Civilian Service (prezydencki medal za wybitną służbę cywilną) za oparcie się naciskom Chemie Grünenthal, udowodnienie teratogennego działania wspomnianego talidomidu i niedopuszczenie do jego dystrybucji w Ameryce. Ta ostatnia sprawa była zresztą przyczynkiem do drastycznego zaostrzenia i wydłużenia procedur rejestracyjnych farmaceutyków w wielu krajach na całym świecie.
Mamy więc taką sytuację, że przez lata, kosztem niezliczonych cierpień i śmierci, udało się wypracować normy postępowania pozwalające przynajmniej częściowo trzymać w ryzach goniący za zyskiem przemysł farmaceutyczny i żądnych sławy chemików oraz medyków. Kluczowy nie jest nawet sam proces rejestracji leku, który też do krótkich nie należy, ale konieczność przedstawienia dokumentów z badań klinicznych, które trwać muszą KILKA LAT(!). Teraz zaś dowiadujemy się, że wszystkie te osiągnięcia mające zapewnić pacjentom ochronę przed bezdusznymi, pożądającymi ich pieniędzy koncernami farmaceutycznymi, zostaną wyrzucone do kosza. Rząd, nie tylko nasz zresztą, goniąc za słupkami notowań przedwyborczych, przedstawia za sukces, że z góry zapłacił za szczepionkę przeciw COVID-19 i że wprowadzi ją do obrotu z pominięciem wszelkich procedur. Szczepionkę, o której tak naprawdę niczego nie wie. Czy można wierzyć, że koncern, który już wziął i częściowo wydał pieniądze, w razie porażki przyzna, że szkodliwa lub niedziałająca szczepionka nie powinna być produkowana i zwróci pieniądze, czy też raczej będzie robił wszystko, tak jak to już w historii bywało, by zmaksymalizować zyski kosztem pacjentów?
Ciekawym elementem tej układanki jest fakt, że COVID-19 nie jest pierwszą chorobą atakującą ludzi spowodowaną przez koronawirusa. Od 2002 mamy SARS po raz pierwszy opisany, a jakże, w Chinach i wywoływany przez koronawirusa SARS-Cov , oraz od 2012 MERS wywoływany przez koronawirusa MERS-CoV i po raz pierwszy opisany w Arabii Saudyjskiej. Na żaden z nich do dziś nie wynaleziono skutecznego lekarstwa ani szczepionki. A przy COVID-19 hokus-pokus i jest!
Dorzucę jeszcze, że Chińczycy zaszczepili podobno już ponad milion ludzi swą szczepionką i jakoś nie chcą jej nikomu sprzedawać ani się nie chwalą jej skutecznością czy poziomem bezpieczeństwa, a ostatnio Szwajcarzy zapowiedzieli, że nie dopuszczą u siebie do dystrybucji tych szczepionek, na które rzuciła się między innymi Polska, gdyż nie spełniają one żadnych norm przewidzianych dla leków. Do myślenia dają też informacje potwierdzone przez oficjalne kanały, że alergicy (a któż z nas do nich nie należy) nie mogą przyjąć szczepionki bez zagrożenia życia. Moimi słowami to ujmując, będzie to po prostu największy w historii eksperyment na ludziach. Jeśli jesteście odważni - zapraszam na szczepienie. Jeśli przez kilka lat nie zmienicie się w zombie ani nie wyrosną Wam ośle uszy, może też się zaszczepię. O ile oczywiście szczepionka okaże się skuteczna, bo są i doniesienia o tym, że nawet ozdrowieńcy mogą się zarazić ponownie.
Obyśmy zdrowi byli...
Wasz Andrew
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)