Strony

piątek, 11 grudnia 2020

Ala al-Aswani "Chicago" - O Zachodzie z perspektywy Wschodu

Ala al-Aswani

Chicago

Tytuł oryginału: Chicago
Tłumaczenie: Izabela Szybilska-Fiedorowicz
Wydawnictwo: Smak Słowa
Seria: Kontynenty
Liczba stron: 352
 
 
 
Stany Zjednoczone Ameryki Północnej dla przedstawicieli niejednego narodu jawią się jako ziemia obiecana. W wyobrażeniach to miejsce, gdzie pieniądze rosną na drzewach bądź leżą na ziemi, tak, że wystarczy po nie sięgnąć, ewentualnie się po nie schylić; możliwości, jakie otwierają się przed przybyszami są wręcz nieograniczone; zaś sukces przychodzi prędzej bądź później, bowiem to tylko kwestia odpowiednio silnej woli i uporu. Niestety rzeczywistość na ogół bardzo szybko i brutalnie weryfikuje tego typu rojenia, uzmysławiając nam, że obczyzna może i wolna jest od niedoskonałości, z racji których nie darzymy sympatią własnej ojczyzny, ale za to posiada niemały wachlarz innych przywar. M.in. z tego względu wiele wypraw do USA kończy się spektakularną klęską, zaś tryumfy i powodzenia nierzadko wiążą się z niemałymi kompromisami. O cieniach i blaskach migracji do Ameryki z punktu widzenia mieszkańców Bliskiego Wschodu ciekawie pisze Ala al-Aswani (1957), egipski pisarz i działacz polityczny, autor powieści Chicago.

Akcja utworu, zgodnie z tytułem, osadzona jest w Chicago, na początku XXI wieku. Za sprawą trzecioosobowego narratora poznajemy losy kilku postaci, które związane są z Katedrą Histologii Uniwersytetu Illionois – wśród bohaterów są zarówno profesorowie, doktoranci, studenci jak i ich bliscy oraz krewni. Także w ujęciu etnicznym mamy do czynienia z bogatym przekrojem osobników, bowiem spotykamy Amerykanów, Afroamerykanów, Egipcjan oraz Amerykanów egipskiego pochodzenia. Perypetie licznych protagonistów o złożonych życiorysach stają się dla artysty pretekstem, by w bliższym kadrze ukazać realia migracyjnej egzystencji, zaś w szerszej perspektywie pozwalają uraczyć nas szeregiem refleksji i przemyśleń poświęconych stykaniu się dwóch wielkich i jednak mocno odmiennych kultur, tj. świata Zachodu i Wschodu.

Zaletą prozy Ala al-Aswaniego jest bogactwo wykreowanych postaci, między którymi zachodzi szereg interakcji. Każda sylwetka jest starannie dopracowana, a dzięki zastosowaniu retrospekcji, czytelnik zyskuje okazję, by poznać okoliczności, w jakich dany protagonista znalazł się w Wietrznym mieście. To spojrzenie w przeszłość umożliwia nakreślenie realiów, jakie panują w Egipcie, ze szczególnym uwzględnieniem okresu, gdy kraj znajdował się pod rządami prezydenta Husniego Mubaraka (1928 – 2020), władającego państwem w latach 1981 – 2011 (co ciekawe w chwili wydania dzieła, w 2006 roku, pozycja Mubaraka wydawała się niepodważalna; dyktator został zdmuchnięty ze świecznika dopiero w następstwie Arabskiej Wiosny Ludów, tj. protestów społecznych i konfliktów zbrojnych w państwach arabskich, jakie rozgorzały i jątrzyły się w latach 2010 – 2012). Egipt odmalowany piórem al-Aswaniego to niełatwa przestrzeń do życia. Pisarz sygnalizuje zacofanie sporej części społeczeństwa, którego codzienny byt regulowany jest przez prawo szari’atu – rola religii jest tutaj ogromna i to ona dyktuje przyjmowane postawy oraz zachowania, w rezultacie czego, jak w przypadku większości religii monoteistycznych, dominującym systemem jest patriarchat. Istotnym czynnikiem jest także silna hierarchizacja, której następstwem jest m.in. fakt, iż relacje damsko-męskie niejednokrotnie podlegają rodzicielskim ustaleniom, a aranżowane małżeństwa, szczególnie w wyższych sferach, nie należą do rzadkości. Ponadto Ala al-Aswani bardzo surowo ocenia Mubaraka, który porównywany jest do dyktatora – Egipt za jego panowania to kraj opresyjny, w którym bardzo silnie rozwinięte są struktury policyjne. Ogromnymi przywilejami cieszą się pracownicy bezpieki, którzy w zamian bezceremonialnie i bezlitośnie tępią wszelkie przejawy sprzeciwu wobec Mubaraka, posługując się groźbami, zastraszaniem, szantażem, a nawet torturami.

Co interesujące, Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, nawet na tle Egiptu nie są nieskazitelne. Pominąwszy oczywiste różnice kulturowe, al-Aswani zwraca uwagę na wiele niewygodnych tematów, które bardzo chętnie się przemilcza. Egipcjanin podkreśla, że po zamach terrorystycznych z 11. września 2001 roku, niemal każdy muzułmanin traktowany jest podejrzliwie, jako potencjalny terrorysta. Islam jest jednoznaczny z dżihadem, który rozumiany jest wyłącznie jako święta wojna (tymczasem w kulturze islamu pojęcie to odnosi się do dokładania starań, przezwyciężania trudności, ponoszenia wysiłku w celu osiągnięcia danego celu, jakim może być samodoskonalenie, walka z niesprawiedliwością czy wzmocnienie wiary). Ponadto ciągle aktualnym i nie rozwiązanym problemem jest kwestia rasizmu – na przykładzie jednej  z bohaterek pokazany zostaje ostracyzm, którego ofiarą pada czarnoskóra mniejszość, skazana na kiepsko płatne prace, mieszkanie w najbiedniejszych dzielnicach i lekceważące traktowanie. Ważnym spostrzeżeniem jest także przedstawienie Ameryki jako kraju pełnego możliwości, w którym jednak pozorny sukces okupiony jest ogromnymi wyrzeczeniami: „Amerykański sen” jest iluzją, bezustannym wyścigiem, w którym nie ma zwycięzców. Popycha on jedynie Amerykanów do morderczej pracy i dzikiej, bezwzględnej rywalizacji w celu zdobycia domu, kosztownego samochodu i posiadłości na wsi. I tak żyją, goniąc za ułudą, aby u kresu dni odkryć, że ich oszukano, że wynik wyścigu był znany, zanim bieg się rozpoczął; garstka milionerów kontrolowała wszystko;  ich liczba w stosunku do liczby obywali nie zmieniła się przez pięćdziesiąt lat, podczas gdy potrzebujących przybywało w zastraszającym tempie [1].

Książka al-Aswaniego byłaby bardzo dobrą lekturą gdyby nie jeden poważny mankament, który dotyczy dialogów. Kwestie wypowiadane przez poszczególne postacie brzmią sucho i niezbyt realistyczne, a w dodatku towarzyszą im melodramatyczne postawy i gwałtowne wahania nastrojów. Najlepszym podsumowaniem tej sztuczności są słowa wypowiedziane przez jedną z bohaterek, pod adresem ojca, które dotyczą właściwie wszystkich protagonistów: Kiepski aktor odgrywający głupią rolę, która nikogo nie przekonuje [2].

W rezultacie, mimo sporego potencjału, Chicago to tylko solidna proza, dzięki której możemy obserwować Stany Zjednoczone z – egzotycznej dla polskiego czytelnika – perspektywy mieszkańca Bliskiego Wschodu. Ala al-Aswani ciekawie prezentuje różnice na poziomie mentalnym pomiędzy Wschodem a Zachodem oraz intrygująco obrazuje kryzys tożsamości dopadający niejednego z migrantów, który stoi w szerokim rozkroku pomiędzy starą a nową ojczyzną, niejednokrotnie nie mogąc pogodzić wartości starego i nowego świata.

 
Ambrose
 
-------------------------------- 
[1] Ala al-Aswani, Chicago, przeł. Izabela Szybilska-Fiedorowicz, Smak Słowa, Sopot 2010, s. 143
[2] Tamże, s. 294

2 komentarze:

  1. "Chicago" już od dawna stoi sobie na moim regale i - mimo mankamentów, o których piszesz - wydaje mi się bardzo ciekawe, zwłaszcza ta szeroka perspektywa społeczna, kontekst polityczny. Temat emigracji nieustannie jest dla mnie interesujący, nie nudzi mi się. Kiedyś "Smak Słowa" wydawał więcej pozycji autorów arabsko-muzułmańsko-egipskich, większość z nich czytałam (np. Mahfuza). Nowości jakoś nie widzę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o temat migracji, i to na zasadzie ludzie Wschodu na Zachodzie, to zdecydowanie bardziej polecam powieść "Araf" pióra tureckiej pisarki Elif Şafak. Autorka dużo lepiej radzi sobie z kreowaniem postaci, na wyższym poziomie stoją dialogi, a i wątki poboczne są niezwykle ciekawe (choćby te poświęcone językowi).

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)