Strony

piątek, 20 listopada 2020

Stanisław Lem "Głos Pana" - Neutrinowe krzywe zwierciadło

Stanisław Lem

Głos Pana

Wydawnictwo: Agora
Seria: Dzieła Stanisława Lema
Liczba stron: 198
 
 
 
 


Jednym z niezrealizowanych jak dotąd marzeń ludzkości jest nawiązanie kontaktu z pozaziemską cywilizacją. Hipoteza, że nasz rodzaj jest jedyną formą inteligencji w niewyobrażalnie rozległym i wciąż rozszerzającym się Wszechświecie, jest tyleż przerażająca (bo skazywałoby to nas na wieczną samotność), co niezwykła ze statystycznego punku widzenia (przy prawdopodobieństwie, że jesteśmy jedyną myślącą formą życia w Kosmosie, szanse na trafienie szóstki w Lotka są rzeczą wręcz nieuchronną, acz wymagającą – z kosmicznego punktu widzenia – odrobinę cierpliwości), stąd też intensywne starania, by ją zanegować. Pozornie najprostszym rozwiązaniem jest odebranie sygnału z gwiazd – w tym celu już w 1959 roku powołano do istnienia program SETI (z ang. Search for Extraterrestrial Intelligence, czyli Poszukiwania Pozaziemskiej Inteligencji), którego celem jest poszukiwanie sygnałów radiowych bądź świetlnych wytworzonych w sposób sztuczny (ale nie przez człowieka), a pochodzących z przestrzeni kosmicznej. Jak dotąd owo przeczesywanie nieba nie przyniosło żadnych rezultatów, chociaż to niepowodzenie nie przeszkadza w snuciu wizji, jak mogłoby wyglądać i do czego doprowadzić otrzymanie wiadomości pochodzącej z gwiazd. Niezwykle ciekawy przebieg tego typu zdarzenia odmalował nasz polski mistrz (nie tylko literacki) Stanisław Lem (1921 – 2006), autor powieści Głos Pana.

Książka, utrzymana w formie dziennika, to obszerne wspomnienia matematycznego geniusza, profesora Piotra E. Hogartha, dotyczące jego pracy przy tajnym projekcie o kryptonimie MASTER'S VOICE. Program powołany zostaje do istnienia po tym jak badacze przypadkiem odbierają transmisję z Kosmosu, która wydaje się być komunikatem nadanym przez rozumne istoty.

Tematyka, jaką na warsztat bierze Stanisław Lem potraktowana zostaje bardzo przewrotnie, chociaż dla czytelników zaznajomionych z prozą naszego mistrza nie powinno stanowić to żadnego zaskoczenia, bowiem Głos Pana to rozległy traktat będący piękną syntezą całej lemowskiej filozofii kontaktu, czy raczej filozofii głoszącej niemożność nawiązania kontaktu z obcymi formami inteligencji. Tak jak w innych dziełach Lema, podkreślana jest teza, że usiłowania dążące do porozumienia pomiędzy cywilizacją ludzką a pozaziemską, z góry skazane są na niepowodzenie. Tym samym Głos Pana – o czym uczciwie informuje nas narrator już na pierwszych stronach swoich notatek – to zapis klęski, jaką ludzkość ponosi w starciu z tajemniczym przesłaniem z gwiazd. Rozległa reminiscencja, jaką raczy nas protagonista to podsumowanie żmudnych, choć jałowych wysiłków podjętych w konfrontacji z nieznanym: Skoro nie rozumiemy zagadki, nie pozostaje nam właśnie nic oprócz owych okoliczności, które miały być tylko rusztowaniem, a nie budowlą, procesem przekładu, nie zaś treścią utworu [1]. Ponadto powrót, po wielu latach, do wydarzeń, których świadkiem i uczestnikiem był Piotr E. Hogarth to zarówno próby sprostowania przekłamań i nieścisłości, jakimi po latach obrosły fakty, jak i bezlitosna diagnoza ludzkiej cywilizacji, której wyróżnikiem jest pęd ku samozagładzie.

Rozważania dotyczące niemożliwych do przezwyciężenia trudności w nawiązaniu łączności z czymś, co pozostaje dla nas tak obce, że wykracza poza granice naszego poznania, oparte są na założeniu, że prosta ekstrapolacja – oparta na fakcie, że otaczający nas świat jest w pewnej mierze zbadany i opisany – nie znajduje zastosowania przy zetknięciu z tym, co nie ma żadnej wspólnej płaszczyzny z tym, co ludzkie. Nasza umysłowość i wyobraźnia są w tej chwili zbyt ograniczone, by wyrwać się ze schematów, wzorów i reguł, jakimi operujemy na co dzień (Autorzy opracowań MAVO, zaliczający się do interpretującej kategorii, z reguły wtłaczali zdobyte wiadomości w gorsety swoich przekonań, to, co nie pasowało, obcinając bez pardonu i wahania [2]). A na czym dokładnie może polegać nieprzetłumaczalność danego komunikatu, Lem wspaniale wyjaśnia na przykładzie zdania: Babcia umarła pogrzeb w środę – treść tego telegrafu dałoby się przełożyć na praktycznie każdy ludzki język. Jednakowoż istoty jednopłciowe nie mogą znać rozróżnienia między matką a ojcem, a takie, które by się dzieliły jak ameby – nie musiałyby utworzyć pojęcia rodzica nawet jednopłciowego. Nie doszłyby więc znaczenia "babci". Istoty, które by nie umierały (ameby, dzieląc się, nie umierają), nie znałyby ani pojęcia śmierci, ani pogrzebu. Musiałyby zatem poznać anatomię, fizjologię, ewolucję, historię oraz obyczajowość człowieka pierwej, niż zdolne byłyby dokonać tłumaczenia owego tak dla nas klarownego telegramu [3]. Zresztą znajomość jednej tylko, ludzkiej perspektywy to nie jedyny kłopot, jaki dostrzega Stanisław Lem. Autor sygnalizuje, że: Chłonność nauki każdego czasu historycznego na radykalnie odmienne ujmowanie zjawisk jest w rzeczywistości niewielka [4]. Innymi słowy człowiek skłonny jest do operowania uświęconymi przez ogół narzędziami, stąd projekcje, tezy, stanowiska czy poglądy, które zbyt mocno odstają od tego, co w danej chwili przyjęte za pewnik i rzecz niezmienną, są sukcesywnie ignorowane, przemilczane czy wręcz spychane w otchłań niebytu. A skoro (...) kultura nasza nie umie asymilować sprawnie nawet ujęć powstających w głowach ludzkich, gdy wynikają poza jej centralnym nurtem, choć twórcy ująć są przecież dziećmi tego samego czasu, co inni ludzie, jakże moglibyśmy liczyć na to, że będziemy zdolni skutecznie zrozumieć kulturę odmienną całkowicie od naszej, jeśli się ona zwrócić do nas poprzez kosmiczny przestwór? [5].

Co ciekawe, otchłań obcości dostrzegana jest też w nas samych. Lem stoi na straży przeświadczenia, że istota ludzka na obecnym stopniu rozwoju duchowego jest bytem na tyle ułomnym, że nie potrafi nawet w pełni eksplorować samej siebie. Człowiek do dziś stanowi bezmiar niejasności i tajemnic – pomijając już kwestie czysto biologiczne, jak arkana funkcjonowania naszych mózgów, niemałą zagadką stanowią dla nas choćby nasze własne biografie. Po uwzględnieniu wyobrażeń, jakie żywimy na swój temat, masek, które na co dzień przywdziewamy w kontaktach z otoczeniem oraz niszczycielskiej działalności czasu skutecznie erodującej naszą pamięć, okazuje się, że dotarcie do jądra naszego rzeczywistego JA, jawi się niczym wyprawa po Święty Graal. Tą wielość odczytań naszych zachowań, odruchów i decyzji wspaniale podsumowuje sentencja: Przy dostatecznej inwencji każdy właściwie może napisać cały szereg własnych życiorysów, układających się w zbiór spójny tylko faktograficznie [6], która jest niezwykle aktualna, także w świetle dynamicznie rozwijających się mediów społecznościowych, a więc obszaru gdzie tworzymy szereg awatarów, będących pieczołowicie i skrupulatnie przygotowanymi wizerunkami, nierzadko nie mającymi zbyt wiele wspólnego z naszą osobowością.

Godnym uwagi wątkiem, który w niemałym stopniu wyjaśnia klęskę poznawczą ziemskiej cywilizacji, jest ukazanie jak przedmiotowo traktowani są naukowcy oraz nauka. Według osób najbardziej decyzyjnych, tj. polityków i wojskowych, cechą nauki i jej adeptów winna być utylitarność, przejawiająca się w umiejętności błyskawicznego projektowania broni o sile rażenia większej niż broń przeciwnika. Takie podejście to jeszcze jeden przykład potwierdzający hipotezę, że człowiek nie radzi sobie z rzeczami osobliwymi, które za wszelką cenę wciska w znane sobie kategorie ((...) wszystko to były zapożyczenia z ubogiego arsenału konceptów, jakimi dysponowała cywilizacja w jej obiegowej wersji technologicznej [7]). Ale tutaj geniusz Lema idzie o krok dalej, uświadamiając nam, że neutrinowy list jest niczym krzywe zwierciadło, bowiem to, co pragniemy w nim dostrzec bardzo wiele mówi o naszych intencjach, a więc i o naszym charakterze, który przerażająco często skażony jest żądzą (auto)destrukcji.

Głos Pana uznać można również za hymn na cześć statystyki, która zajmuje się chwytaniem i zamykaniem losowości w karby liczb. Pięknym hołdem złożonym tej dziedzinie nauki są okoliczności, w jakich dochodzi do utworzenia specjalnej komisji ds. zbadania neutrinowego listu z gwiazd – z plątaniny niezwykłych zbiegów okoliczności oraz ślepych trafów, dzięki przenikliwości jednego z uczonych, zostaje wyłuskana informacja, która dopiero po żmudnych badaniach zdaje się być wiadomością z Kosmosu. Astrofizycy badający neutrina płynące z odległych ciał niebieskich rejestrują swoje obserwacje na taśmach, które po 2 latach bezowocnych analiz lądują w archiwum (teoria, którą starali się udowodnić owi naukowcy okazuje się fałszywa); kilometry owych taśm w niejasnych okolicznościach trafiają w ręce (...) sprytnego, chociaż niezbyt uzdolnionego fizyka, a właściwie wypędka z mało znanej uczelni południowej (...) [8], który działając niczym rasowy przedsiębiorca zaopatruje w niezbędne materiały wszelkich maniaków najróżniejszych spiskowych teorii, chociaż w taśmach dostrzega szansę na bardziej przyziemny zarobek, bowiem wykorzystując ich zawartość (uchodzącą za szum kosmiczny) produkuje z nich tablice losowe; tyle, że jeden z klientów czuje się oszukany, kiedy odkrywa, iż kolejne części tablic powtarzają się, więc nie zawierają serii liczb przypadkowych – spór kończy się wytoczeniem procesu sądowego; jakby tego było mało w posiadanie tablic wchodzi znawca zjawisk paranormalnych, ekspert od niezidentyfikowanych obiektów latających, który w taśmach doszukuje się stref milczenia (są to okresy, kiedy aparatura ulega wyłączeniu), co niechybnie ma świadczyć o tym, iż mamy do czynienia z zaszyfrowaną wiadomością, a nie kosmicznym szumem; całą sprawę z racji sezonu ogórkowego opisuje pewien brukowiec, którego egzemplarz znajduje znudzony, dojeżdżający do pracy doktor Saul Rappaport – intuicja podpowiada mu, że warto zająć się tematem i tym sposobem rozpoczyna się projekt MASTER'S VOICE, którego tajność – z racji węszącego wszędzie spiski specjalisty od UFO – już od początku jest poważnie zagrożona. Tym samym Lem trafnie uzmysławia jak cienka jest granica pomiędzy wiekopomnym odkryciem, a przeoczeniem, w jak wielkim stopniu przypadek wpływa nie tylko na całą naszą egzystencję, ale i cywilizację.

Wreszcie Głos Pana to bardzo zgryźliwy komentarz na temat literatury science fiction. Autor, prywatnie nigdy nie kryjący pogardy dla tego gatunku (w szczególności wobec amerykańskiej fantastyki naukowej), wplata w narrację powieści liczne przytyki na jego temat, spośród których godny wzmianki jest następujący fragment: Spróbował wykorzystać jako "generator różnorodności", której nam nie dostawało w konceptach, płody fantazji literackiej – tego popularnego zwłaszcza w Stanach gatunku, zwanego przez uporczywe nieporozumienie science fiction. Nie czytał takich książek jeszcze nigdy; był zły, oburzony nawet, ponieważ rozczarowały go swoją jednostajnością [9]. Fantastyka naukowa w mniemaniu Lema to na ogół literatura wtórna, płaska i powielająca wyświechtane tematy, zaś pojedyncze perełki toną w morzu bezwartościowego i grafomańskiego śmiecia.

Głos Pana to właśnie taki diament, który zdecydowanie wyróżnia się na literackim firmamencie, płonąc potężnym blaskiem. Książka Lema to prawdziwe arcydzieło – wspaniałe operowanie słowem, staranne kreowanie psychologizmu postaci (śledząc rozważania profesora Hogartha łatwo zapomnieć, że mamy do czynienia z fikcyjną osobą), szereg znakomitych spostrzeżeń (z rzeczy nie wymienionych należy wspomnieć m.in. zagadnienie szeroko rozumianego zła i dobra – areną ich starcia jest choćby sam Hogarth) będących wspaniałymi zalążkami do snucia własnych refleksji czy wreszcie wielość płaszczyzn, na których można odczytywać oraz analizować powieść, decydują o tym, że Głos Pana to prawdziwa intelektualna uczta, mimo iż utwór nie jest klasyczną powieścią, a rozległym traktatem poświęconym ludzkiej naturze. 

 

Ambrose




[1] Stanisław Lem, Głos Pana, Wydawnictwo Agora SA, Warszawa 2008, s. 24

[2] Tamże, s. 23

[3] Tamże, s. 72

[4] Tamże, s. 28

[5] Tamże, s. 29

[6] Tamże, s. 9  

[7] Tamże, s. 91

[8] Tamże, s. 36

[9] Tamże, s. 98

 

P.S. Bardzo miło mi poinformować, że powyższy tekst wygrał konkurs na najlepszą recenzję zorganizowany przez Księgarnię ebookpoint.pl z okazji 9-tych urodzin portalu.

 



10 komentarzy:

  1. Gratulacje! :) Samą książkę czytałem i już zapomniałem, o czym właściwie była. Dzięki za przypomnienie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Ja "Głos Pana" po raz pierwszy przeczytałem gdzieś koło 2012 roku i książka wywarła na mnie b. dobre wrażenie. Kilka motywów i wątków mocno utknęło mi w pamięci, chociaż z biegiem czasu zaczęły mi się rozmazywać. Stąd, w ramach odświeżenia, zdecydowałem się na ponowną lekturę i korzyść z tego okazała się podwójna :)

      Usuń
  2. Gratuluję! I mam nadzieję, że z przytoczonymi poglądami Lema na SF się nie zgadzasz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Hehe, czytałem trochę lemowych esejów, felietonów i recenzji, i odnosiłem niekiedy wrażenie, że Lem, przy całej swej wielkości i geniuszu, bywał zazdrośnikiem. A z tym SF to w "Głosie Pana" jest na pewno trochę przejaskrawienia, bo sam Lem nie traktował wszystkiego jak leci jako chłamu. W latach 70-tych XX wieku przy współpracy z Wydawnictwem Literackim zaczęła się nawet ukazywać seria "Stanisław Lem poleca", w ramach której wydano "Ubika" Philip K. Dick, "Niesamowite opowieści" Stefana Grabińskiego, "Opowieści starego antykwariusza" Montague'a Rhodesa Jamesa oraz "Piknik na skraju drogi" Strugackich. W planach były jeszcze takie tytuły jak "Gwiazdy moim przeznaczniem" Bestera czy "Czarnoksiężnik z Archipelagu" Le Guin, ale ostatecznie nie doszło do ich wydruku, a cała seria zakończyła żywot. A z "Ubikiem" to w ogóle ciekawa historia, bo na skutek różnych splotów wydarzeń, Dick nie otrzymał należnej zapłaty i stąd zaczęła się jego wojenka z Lemem, zakończona zgłoszeniem do FBI, że Lem to w rzeczywistości L.E.M., czyli wieloosobowy komunistyczny komitet, który ma na celu zdyskredytowanie amerykańskiej SF i sianie marksistowskiej propagandy.

      Usuń
  3. Skoro naukowcom nie udało się rozszyfrować treści komunikatu od istot pozaziemskich, to może w rzeczywistości żaden komunikat nie został nadany? Być może to, co oni wzięli za sygnał, powstało przypadkowo.

    Gratuluję wygranej. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pojawiają się i takie teorie, chociaż jak to świetnie pokazano, bardzo trudno jest je zaakceptować, bo pragnienie, by odszukać jakąś inteligentną formę życia w rozległym Komosie jest ogromne. No i ze statystycznego punktu widzenia sygnał, który ma powtarzającą się sekwencję, to raczej rzecz sztuczna. Ale nawet jeśli nie jest to coś przypadkowego, to wciąż nie wiadomo kto jest nadawcą, kto ma być odbiorcą i wreszcie, jaka właściwie jest treść?

      Dzięki :)

      Usuń
    2. Do kontaktu z obcymi to palić się mogą chyba tylko nawiedzeni optymiści. Jak najczęściej wygląda kontakt dwóch odmiennych cywilizacji możemy sobie prześledzić na przykładach z naszej własnej, ziemskiej historii, że wspomnę choćby los Indian.

      Usuń
    3. Ha, choćby z naukowcami często występuje ten problem, że nie są oni w stanie przewidzieć negatywnych konsekwencji swoich wynalazków, koncentrując się wyłącznie na pozytywach.

      A o takiej potencjalnej próbie kontaktu 2 odmiennych cywilizacji zakończonej totalnym fiaskiem, świetnie pisze Staszek Lem w swoim, nomen omen, "Fiasku", o której to książce zresztą pisałeś.

      Usuń
  4. Ta książka ma dla mnie ciekawe konotacje życiowo-momentowe i zawsze kojarzyć mi się będzie z wyjazdem do Lublina na nagranie "1 z 10".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O proszę, moja babcia uwielbia pana Sznuka i regularnie ogląda ten teleturniej. Mnie też się czasem zdarzy. Jak Ci poszło?

      Usuń

Czytamy wnikliwie każdy komentarz i za wszystkie jesteśmy wdzięczni. Zwłaszcza za te krytyczne. Jeśli chcesz o czymś porozmawiać, zapytać, zwrócić uwagę na błąd, pisz śmiało. Każda wypowiedź, zwłaszcza na temat, jest przez nas mile widziana. Nie odrzucamy komentarzy anonimowych, jeśli tylko nie naruszają prawa. Można zamieszczać linki do swoich blogów i inne, jeśli nie są ewidentnym spamem. KOMENTARZE UKAZUJĄ SIĘ DOPIERO PO ZATWIERDZENIU przez nas :)