Miało być o pożarach śmieci, ale to będzie później.
Dotąd myślałem, że masowa wycinka drzew, zwłaszcza przydrożnych i na granicach działek, którą można obserwować szczególnie w naszej okolicy, to sprawa pazerności; darmowy opał, dodatkowe miejsce na jeszcze jeden rządek jabłonek, itd. Potwierdzał to fakt, iż w wycince są najaktywniejsi nie najbiedniejsi, ale najbogatsi, którzy choć mają już przysłowiowy milion, jeszcze bardziej pragną każdej kolejnej złotówki niż ci, którzy mają tylko jakieś grosze. Dziś jednak, około 7 rano, poszedłem na spacer. Temperatura na termometrze w cieniu z nocy 22, w słońcu to lepiej nie mówić. Było widać, że to będzie kolejny rekordowy upał. Wybrałem trasę, przy której zostało najwięcej przydrożnych drzew. I – o dziwo – szło się świetnie. Okazało się, że choć powietrze od gorąca na polach, w sadach oraz na nieocienionych odcinkach drogi stało nieruchome i przytłaczało żarem, to na tych długich, szczelnie zacienionych odcinkach nie tylko było chłodniej, ale i wiał przyjemny, delikatny wiaterek. Wiadomo – efekt komina. Oczywiście, gdy się wychodziło na fragment „wycięty”, to jak młotkiem w łeb, ale w sumie było rewelacyjnie. Zamyśliłem się... I przyszła mi taka refleksja, że jak mają docenić taki cień ludzie, którzy praktycznie całe życie spędzają jak nie na polu, to w domu, a po drodze poruszają się tylko w kabinie samochodu albo ciągnika, w pogoni za mamoną? Może stosunek do drzew, i przyrody w ogóle, to nie tylko kwestia pazerności, ale i tego, że coraz więcej ludzi żyje w świecie krzesła przed komputerem, fotelu w pojeździe, pomieszczenia w którym się odpoczywa, pracuje, rodzi i umiera, świecie, w którym dla czegoś takiego jak przyroda w ogóle nie ma miejsca? Bo nawet sad, w którym najwyższa roślina jest niewiele wyższa od człowieka, sad pryskany kilkadziesiąt razy w sezonie, to na pewno nie jest przyroda. A i nasze maluchy, w przeciwieństwie do choćby Skandynawów, cały czas szkolny kiszą się w pomieszczeniach. Czym skorupka za młodu...
Wasz Andrew