Do cieplejszych krajów
Per Christian Jersild
Tytuł oryginału: Till varmare länder
Tłumaczenie: Maria Olszańska
Wydawnictwo: Poznańskie
Seria: Seria Dzieł Pisarzy Skandynawskich
Liczba stron: 159
Społeczny byt to nierzadko suma
kompromisów, ustępstw i wyrzeczeń, na jakie musi godzić się jednostka, którą
masa dostosowuje do swojego wyobrażenia o przeciętnym obywatelu. Im większy
opór przed wtłoczeniem w gotowe schematy, tym mocniejsze tarcie na linii
człowiek – otoczenie, które skutkować może wyrzuceniem poza społeczny nawias i
koniecznością błąkania się gdzieś na marginesie odrzucenia. Wizja wykluczenia
na ogół stanowi skuteczny bodziec do tego, by poskromić niepokorne natury, ale
są i tacy, którzy trwają wbrew wszystkiemu i wszystkim. O jednych i drugich
poczytać możemy w powieści Do
cieplejszych krajów, pióra Pera Christiana Jersilda, autora znanemu
polskiego czytelnikowi z takich dzieł jak Dom Babel czy Wyspa dzieci.
Do cieplejszych krajów to historia dziwacznej, wręcz pokracznej
miłości, zbudowana w oparciu o wyświechtany motyw uczuciowego trójkąta. Tyle,
że szwedzki artysta zdecydowanie wychodzi poza schemat, kreśląc opowieść wedle
własnego konceptu, którego sednem jest niedomówienie oraz szeroki margines
interpretacyjny pozostawiony czytelnikowi.
Pierwszoosobową narratorką utworu
jest Barbro, młoda mężatka i matka jednego dziecka. Jej życiowy partner, Peter
(urzędnik bankowy o mieszczańskim charakterze), nie zdaje sobie sprawy, że żona
już od szkolnych lat jest obiektem fascynacji o kilka lat starszego Bo-Erika
Hulta. Więź łącząca Barbro oraz Bo-Erika jest o tyle dziwna, że mężczyzna
dopiero po opuszczeniu szkolnych murów wyznaje kobiecie uczucie, jakim ją
darzy. Owe zwierzenie (uczynione na piśmie) nie jest poparte żadnym czynem czy
zdecydowaną akcją, w rezultacie czego Barbro zapomina o dziwnym chłopcu,
usiłując wieść spokojny żywot. Tyle, że Bo-Erik nie przyjmuje do wiadomości
faktu, że ukochana może darzyć szczerym uczuciem kogokolwiek poza nim –
mężczyzna wytrwale kreuje rzeczywistość, w której on i Barbro są sobie
przeznaczeni, a siła jego sugestii jest na tyle potężna, że kobieta powoli, acz
sukcesywnie ulegać zaczyna tej obsesyjnej emocji.
Sam Bo-Erik to osobnik
interesujący, nie tylko z racji niezwykłego imienia. Jak dowiadujemy się z
relacji Barbro, jest to człowiek ze skłonnościami do przesady (Bo-Erik potrafił być bardzo zabawny, ale
tylko czasami. Wygłupiał się do niemożliwości, błaznował, że aż nieprzyjemnie,
mówił do rymu albo kawały, i tak na przemian. Kto nie wiedział, mógł pomyśleć,
że się upił czy co [1]),
który wrodzoną nieśmiałość maskuje błazenadą, ironią i autokrytyką. Co ciekawe,
owemu brakowi pewności towarzyszy hardość
i upór, które nie pozwalają łatwo godzić się z porażką. Cechą znamienną
dla Bo-Erika jest również niedopasowanie – poznając opisy poszczególnych,
nieudanych prób egzystencji zgodnej z społecznymi wymogami (zakończone
niepowodzeniem studia na różnych kierunkach, równie mizerne w skutkach
poszukiwania pracy), przekonujemy się, że protagonista to człowiek starający
się (…) iść sam własną, wąską dróżką
[2].
Szansą na jej odnalezienie jest działalność charytatywna i wyjazd do tytułowych
cieplejszych krajów. Bo-Erik podejmuje ambitne plany niesienia pomocy medycznej
w regionach zacofanych, których mieszkańcy nie mogą liczyć na fachową opiekę.
Kolejne etapy eskapady oraz
przygód Bo-Erika zgłębiamy razem z Barbro, do której mężczyzna regularnie
wysyła listy, zawierające informacje o przebiegu wyprawy. Tyle, że już od
pierwszej wiadomości, razem z kobietą, nabieramy podejrzeń, czy sprawozdanie
odnosi się do autentycznych wydarzeń. Szczegóły na temat kraju, do jakiego
trafia Bo-Erik, ujawniane sukcesywnie i bez pośpiechu, uniemożliwiają jego
identyfikację. Pewną podpowiedzią wydaje się być wspomnienie miasta, w
sąsiedztwie którego przebywa bohater. Jednak nazwa Lagado okazuje się
zwodnicza, bowiem Lagado to stolica Balnibarbi, krainy, w której gości
wędrowiec znany z powieści Podróże
Guliwera.
Rewelacje (bujdy?) opowiadane
przez Bo-Erika stoją w wyraźnej opozycji do egzystencji, jaką prowadzi Barbro.
Jej codzienność naznaczona jest nudą, rozgoryczeniem i poczuciem niespełnienia.
Z tego względu nawet najbłahsza sprawa urasta do rangi zdarzenia, którego
aspekty są uporczywie roztrząsane. Brak apetytu u córki, kiepskie zarobki męża,
poważna choroba matki, praca dorywcza, drobne kłótnie małżeńskie – oto kwestie
zaprzątające uwagę Barbro, którymi raczony jest również czytelnik.
Oboje protagoniści – Barbro oraz
Bo-Erik – sprawiają wrażenie ludzi uwięzionych w konwenansach. Ich osobowości
splątane są brzemieniem oczekiwań oraz powinności, co skutecznie przytłacza i
tłamsi wszelkie objawy indywidualizmu. Jednocześnie każda z postaci na swój
sposób poszukuje wytchnienia, wolności, niezależności. Symbolem buntu, oporu,
braku akceptacji wobec opresyjności społeczeństwa są tytułowe cieplejsze kraje, które kojarzą się z
możliwością wyrażenia samego siebie. Warto przy tym podkreślić interesujący
zabieg, polegający na zasianiu wątpliwości dotyczących autentyczności ekspedycji,
na jaką wyrusza Bo-Erik, bowiem mężczyzna w każdym wypadku okazuje się
zwycięzcą – jeśli podróż rzeczywiście dochodzi do skutku, to bohater pokonując
szereg przeciwności losu, finalnie osiąga zamierzony cel; jeśli natomiast cały
projekt jest tylko wytworem wyobraźni, to jej moc jest na tyle silna, że przerwana
zostaje proza wegetacji przepełnionej marazmem i apatią.
Reasumując, Do cieplejszych krajów
to intrygująca lektura, która pozostawia jednak posmak niedosytu. Utwór
cechuje się otwartym zakończeniem, które na ogół bardzo sobie cenię,
ale w tym przypadku można odnieść wrażenie, że zbyt wiele rozpoczętych
wątków nie doczekało się zakończenia. Tak jakby fabuła ucięta została
jeszcze przed osiągnięciem punktu kulminacyjnego. Nie zmienia to jednak
faktu, że książką pozostaje solidną prozą z uwagi na ciekawe spektrum
poruszonych tematów – wykluczenie i ostracyzm, życiowe niespełnienie,
metafizyczne znużenie, zmęczenie społecznymi rolami, a gdzieś w tle
nawiązania do antyutopii. Z pewnością jest to ciekawe wprowadzenie do
pozostałego dorobku pisarza.
[1] Per Christian Jersild, Do ciepłych krajów, przeł. Maria
Olszańska, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1973, s. 9
[2] Tamże, s. 24
Swego czasu miałem zajęcia z pewnym arcyświetnym Irlandczykiem, który to twierdził, że większość problemów, pytań i zagadnień można sprowadzić do kilka podstawowych opozycji czy też wyborów. Jednym z nich jest właśnie opozycja na linii jednostka-społeczeństwo - wybór jednej ze stron pozwala odpowiadać na kolejne.
OdpowiedzUsuńTen Irlandczyk chyba nie bardzo się zastanowił nad tym, co głosił. Świat jest teraz tak skomplikowany, a Ziemia tak zapchana, że nie ma prostych wyborów i prostych odpowiedzi. Owszem piramida wartości ułatwia rozstrzyganie dylematów, ale tylko w pewnym zakresie.
UsuńAle uproszczona wizja świata jako zbioru przeciwstawnych par jest całkiem kusząca :) Tym bardziej, że jestem świeżo po lekturze "Złotej pagody" Yukio Mishimy - w dziele powiewa duch filozofii zen, której fundamentem jest koncepcja yin i yang, oparta na idei przeciwstawnych, ale uzupełniających się sił.
Usuń"Koniec końców znam tylko dwa wielkie problemy: jak znosić życie i jak znosić samego siebie." - Emil Cioran
OdpowiedzUsuńCioran, Cioran, muszę się zacząć rozglądać za twórczością tego jegomościa ;)
UsuńO, bardzo mnie zachęciłeś do sięgnięcia po tę książkę. :) "Wyspę dzieci" i "Dom Babel" wspominam bardzo dobrze. Z tego, co pamiętam, tamte nie miały otwartego zakończenia.
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że "Do cieplejszych krajów" jawi się jako pozycja dość nietypowa, szczególnie przez pryzmat wspomnianych przez Ciebie tytułów. Z jednej strony styl jest dość charakterystyczny dla Jersilda, z drugiej zabrakło mi wyraźnie zarysowanej myśli przewodniej utworu, tak jak miało to miejsce w "Wyspie dzieci" czy "Domie Babel".
UsuńPoprzednią książkę Jersilda, o której pisałeś, skreśliłem z góry ze względu na niezbyt przeze mnie lubianą tematykę szpitalną, ale ta zapowiada się bardzo ciekawie. Zwłaszcza te listy mnie ujęły.
OdpowiedzUsuńSpośród 3 przeczytanych przeze mnie książek Jersilda, akurat ta wywarła najmniejsze wrażenie, ale to wciąż intrygująca lektura.
Usuń