Gwiazdy Kina PRL Sławomir Koper |
Gwiazdy kina PRL
Sławomir Koper
wydawnictwo: Czerwone i Czarne 2014
Lekturą maja w rawskim Dyskusyjnym Klubie Książki była publikacja Sławomira Kopra pod tytułem Gwiazdy kina PRL. Miało to być już nasze drugie spotkanie z twórczością tego współczesnego, zamieszkałego w Legionowie historyka, po Aferach i skandalach Drugiej Rzeczypospolitej, które oceniłem bardzo pozytywnie. Do Gwiazd zabrałem się więc przepełniony optymistyczną nadzieją na interesującą lekturę.
Książka, skromna objętościowo, nie jest nawet w przybliżeniu kompletnym opracowaniem tematu. Nie znajdziemy w niej ani słowa o wielu pierwszoplanowych postaciach polskiego filmu, zwłaszcza z drugiej połowy trwania PRL. Żadna z postaci, o których autor wspomina, nie została też potraktowana kompleksowo. Całość sprawia bardziej wrażenie luźnych anegdot, czy też notatek, przytoczonych w sposób mniej, niż bardziej, uporządkowany, w dodatku pozbawiony jakiejś nadrzędnej konstrukcji, która by stworzyła z tego zwarte, zamknięte dzieło. Taki Pudelek historyczny. Mimo tego rzecz czyta się świetnie, głównie ze względu na ciekawe informacje w niej zawarte. Na plus dla pisarza należy też zaliczyć praktycznie brak komentarza z jego strony, co ułatwia czytelnikowi samodzielne dokonanie oceny przedstawianych postaci i całego środowiska filmowego.
Nigdy nie miałem o naszych elitach dobrego zdania, a o świecie kina i teatru w szczególności, podobnie jak o politykach. A jednak nawet mnie zaskoczyły niektóre informacje. Moralna ocena prowadzenia się tego środowiska wynikająca z lektury jest, delikatnie mówiąc, zdecydowanie naganna. Szczególnie stracili w moich oczach Pola Raksa i Bogusław Linda, choć nie byli gorsi od reszty. Niestety, z poziomem intelektualnym wielu aktorów podobnie. Na szczęście do warsztatu aktora należy dobre udawanie kogoś mądrzejszego, niż się jest.
W Gwiazdach kina PRL znajdziemy prawdziwe perełki budzące dość odległe od wiodącego tematu skojarzenia, jak choćby reakcja Amerykanów na premierę Kanału, która od razu wywołuje przemyślenia w sprawie obrazu drugiej wojny światowej w zbiorowej świadomości różnych narodów i naiwnego przekonania PiS-u, że można je zmienić przy pomocy penalizacji. Gdy Koper opisuje reakcje na premierę słynnego Shoah, od razu nasuwa się pytanie, jak by to teraz wyglądało.
Historia to maszyna składająca się z nieskończonej ilości zazębiających się kół. I każda dobra pozycja historyczna porusza kółka tak odległe, że trudno się tego nawet spodziewać po temacie wiodącym. Może nie było to zamiarem autora, ale wspominki o PRL-owskiej cenzurze od razu skojarzyły mi się z tajemnicą filmu The soviet story. Za „komuny” każdy wiedział jakie są wymagania programowe i miał trzy wyjścia – pisać spolegliwie, pisać wprost i trafić na półkę, albo tworzyć alegorycznie i próbować ograć system. Były jasne zasady i każdy dokonując wyboru był świadomy jego konsekwencji. A jak jest teraz? Nikt nie wie; nikt jak dotąd nie potrafił wyjaśnić, dlaczego choćby wspomniana wyżej Sowiecka historia (2008) została w Polsce uziemniona, choć idealnie wpisuje się w oficjalną, antyrosyjską linię programową rządu, partii i mediów, a w dodatku merytorycznie jest bez zarzutu. Podobnie zadziwiające są konstatacje, gdy się porówna pokazywaną w Gwiazdach skalę inwigilacji w „totalitarnym” PRL z obecną, w demokratycznej i wolnej n-tej Rzeczpospolitej.
Koper ponownie jako historyk wykonał dobrą robotę popularyzatorską – dał czytelnikowi interesujący materiał zmuszający do samodzielnej interpretacji. Niestety, pod względem literackim jest to niedoróba przynosząca hańbę nie tylko autorowi, ale i wydawcy, gdyż nie wykosztowali się na odpowiednią korektę. Gdyby takiej ilości błędów stylistycznych za moich czasów dopuścił się maturzysta, jego praca, niezależnie od treści, nie rokowałaby raczej na sukces. Jak daleko posunęliśmy się na drodze ku cywilizacji badziewia niech świadczy również to, że żadnemu z recenzentów, z których pracami na temat Gwiazd miałem do czynienia, takie lekceważenie polszczyzny w ogóle nie przeszkadza.
W tej sytuacji, wobec przepaści między treścią a formą, trudno o wysoką ocenę końcową. Jako karę dla autora i wydawcy, proponuję wobec nich stosować zasadę – czytam, ale nie kupuję. Przy okazji docenimy biblioteki publiczne i biblioteczki znajomych
Wasz Andrew
Słowna skala ocen:
- beznadziejna
- bardzo słaba
- słaba
- może być
- przeciętna
- dobra
- bardzo dobra
- rewelacyjna
- wybitna
- arcydzieło
"Wszyscy artyści to prostytutki
OdpowiedzUsuńW oparach lepszych fajek, w oparach wódki
To wszystko się tak cyklicznie powtarza"
A tak poza skojarzeniem muzycznym, to ta część dotycząca stylistyki poraża. Tematyka zupełnie nie moja, ale i tak szkoda, że wydawnictwa pozwalają sobie na taką fuszerkę.