Opowieść podręcznej
Margaret Atwood
Tytuł oryginału: The Handmaid's Tale
Tłumaczenie: Zofia Uhrynowska-Hanasz
Wydawnictwo: Wielka Litera
Liczba stron: 368
Nic nie dzieje się w sposób natychmiastowy: biorąc kąpiel w
podgrzewanej wannie, nawet się nie obejrzysz, kiedy ugotujesz się na śmierć [1].
Zmiany, szczególnie te, które prowadzą do skrajności, przeprowadzać należy
powoli acz sukcesywnie. Stopniowanie oraz cierpliwość to dwa czynniki,
umożliwiające osiągnięcie poziomu, który początkowo zdaje się niemożliwy i
nieakceptowalny. Jeśli dołożyć jeszcze do tego terror i zaszczucie, zyskujemy
przepis na wprowadzenie ustroju totalitarnego, będącego ucieleśnieniem najbardziej
chorych i wyrodnych wizji. Przed takimi scenariuszami stara się uprzedzać nas
literatura, chociaż, jak pokazuje historia, słane sygnały rzadko trafiają na
podatny grunt. Z tego względu książkę Opowieść
Podręcznej (1985) autorstwa Margaret Atwood warto potraktować z tym większą
uwagą, bowiem kreślony przez Kanadyjkę obraz zatrważa, a jednocześnie niepokoi
z racji nawiązań do aktualnie rozgrywających się wypadków.
Akcja powieści osadzona została w
bliżej nieokreślonej, acz niedalekiej przyszłości. Stany Zjednoczone Ameryki
Północnej doświadczają szeregu klęsk (czy raczej dopustów Bożych): katastrofy
ekologiczne, skażenie środowiska, postępujące problemy z dzietnością oraz
szeroko rozumiany upadek obyczajów. W
obliczu coraz bezsilniejszej państwowości, na fali panujących chaosu i
niezadowolenia, z użyciem agresji i przemocy, do władzy dochodzi Bank Myśli
Synów Jakuba. Ta terrorystyczna organizacja o religijnym sznycie obala legalny
rząd i na jego gruzach powołuje do istnienia Republikę Gileadzką. Nowo powstałe
teokratyczne państwo stopniowo nabiera cech dyktatury wojskowej, której
fundamenty oparte są na religijnym ekstremizmie oraz założeniu o
uprzywilejowanej pozycji mężczyzn związanych z juntą (określa się ich mianem
Komendantów). Społeczeństwo zostaje brutalnie przeobrażone przyjmując formę
kastową – nowe oblicze modelowane jest w podług zasad czerpanych ze Starego
Testamentu, który odczytywany jest słowo po słowie, bez marginesu
interpretacyjnego, bez możliwości ujęcia alegorycznego. W tym nowym, wspaniałym
świecie najwięcej zła doznają kobiety, których prawa zostają bezwzględnie
ograniczone. Zniewolenie wyraża się w rolach, jakie przewidziane są dla
niewiast – ich wybór jest niesłychanie skromny, chociaż słowo wybór należy traktować jako eufemizm,
bowiem kobieta w niewielkim stopniu decyduje o własnym losie. Niektóre, ale
tych jest zdecydowanie najmniej, zostają Żonami (partnerki biedniejszych i
mniej liczącej się mężczyzn to Gospożony). Dla reszty pozostaje funkcja Marty –
służby domowej. Nieliczne, ale tylko te wciąż płodne, mogą starać się o status
Podręcznej, do obowiązków której, wzorem Bilhy, niewolnicy biblijnej Racheli,
należy zostać zapłodnioną, donoszenie ciąży oraz narodziny dziecka. Podręczna
jest żywym inkubatorem, bowiem wydane na świat potomstwo zostaje natychmiast
oddane pod opiekę Żony i Komendanta, którzy uznawani są za prawnych rodziców.
Kobiety niepokorne, zbuntowane czy zaklasyfikowane jako nieprzydatne
zaszufladkowane zostają jako niekobiety
i trafiają do Kolonii – ich dalsze losy owiane są mgłą złowieszczej tajemnicy.
Realia wegetacji w tej opresyjnej
i nieprzyjaznej rzeczywistości poznajemy, zgodnie z tytułem, za sprawą
opowieści jednej z Podręcznych. Freda (jej imię to przydawka sygnalizująca, że
jest własnością Komendanta o imieniu Fred) to trzydziestoparoletnia kobieta,
która jako przedstawicielka pierwszego pokolenia Podręcznych, pamięta jeszcze
stare czasy. Z tego względu utwór poprzecinany jest licznymi retrospekcjami
oraz reminiscencjami, naznaczonymi tęsknotą za światem, który bezpowrotnie przeminął
– protagonistka regularnie wspomina swoją poprzednią egzystencję, dzięki czemu
czytelnik zyskuje okazję, by poznać okoliczności, w jakich doszło do utworzenia
Republiki Gileadzkiej. Echa przeszłości pozwalają nam również dowiedzieć się, w
jaki sposób bohaterka została Podręczną – tym samym zyskujemy wgląd w sytuację
kobiet, równocześnie przekonując się jak ogromnym stopniu codzienny byt wszystkich
obywateli kontrolowany jest przez aparat państwowy.
Atwood kreśli przed nami portret
społeczeństwa, którego aktywność zostaje zaplanowana w najmniejszym detalu. Człowieczy
żywot podlega silnemu zrytualizowaniu, przy czym większość ceremonii i obrzędów
związana jest z aktem prokreacji, ewentualnie z potępieniem wyrodnych jednostek.
W rezultacie codzienność ulega zawężeniu do kilku prostych czynności –
zdecydowanie brakuje miejsca dla rozrywek (będących objawami próżności) czy
rozwoju intelektualnego (zbędny balast odsuwający ludzkość od Boga). Margines
swobody zostaje maksymalnie zredukowany, a kluczowe stają się zakazy, nakazy,
dyktaty, itd. Jakiekolwiek ogniska buntu, zarzewia niesubordynacji są
traktowane niczym chora tkanka i bezwzględnie wypalane. Na litość nie mogą
liczyć ani mężczyźni, ani kobiety – ci pierwsi, jeśli nie uda im się ukryć przed
każącą ręką sprawiedliwości, są natychmiast eliminowani, a ich truchła trafiają
na haki, przytwierdzone do przycmentarnych murów jako przestroga dla innych, by
nigdy nie zdecydowali się na podobne, nierozważne akcje. Z kolei dla
nieposłusznych niewiast przewidziane są budzące grozę karne kolonie, o których
nie wiadomo jednak zbyt wiele.
Ten brak danych to zresztą jedna
z kluczowych składowych Republiki Gileadzkiej, bowiem na przykładzie Fredy
czytelnik uzmysławia sobie, że poszczególni obywatele wegetują w swoistej bańce
informacyjnej – poczta pantoflowa to jedyna forma pozyskiwania wieści, które są
niepełne, niesprawdzone i zniekształcone. Ale odcięcie od aktualnych wydarzeń
to tylko jedno z wielu narzędzi opresji stosowanych przez reżim.
Ubezwłasnowolnienie, w szczególności kobiet, przejawia się przede wszystkim w
ich traktowaniu – misją niewiasty staje się wydanie na świat potomstwa,
ewentualnie wsparcie tego przedsięwzięcia.
Podstawą trwania jest zatem utylitarność, przydatność, użyteczność (Musicie stanowić godne naczynia [2];
Jesteśmy dwunogimi łonami, niczym więcej:
świętymi naczyniami, probówkami laboratoryjnymi [3]).
Podręczna jest (…) umyta, uczesana,
nakarmiona, jak tuczne prosię [4],
przechodzi okresowe badania, jej samopoczucie jest nieustannie monitorowane –
wszystkie te udogodnienia oraz troska, jakże rzadkie w purytańskich realiach,
mają na celu zwiększenie szansy zapłodnienia. Poniżenie kobiet następuje też na
poziomie języka, bowiem wedle najnowszych
nauk (czyli indoktrynacji prowadzonej w ośrodkach szkoleniowych), niepłodność może
dotykać wyłącznie niewiasty (Wina może
być tylko po stronie kobiety, bo tylko kobiety bywają uszkodzone,
niepełnowartościowe, uparcie zamknięte [5]).
W podobny sposób rozpatrywana jest kwestia grzechu – to kobieta, nawet jeśli
mowa jest o ofiarach gwałtu, zawsze jest źródłem zła, choćby przez prowokacyjne
zachowanie, niewłaściwy strój, zalotne spojrzenie, itd.
Opowieść podręcznej ujęta w szerszym kontekście, jest klasyczną
dystopią, w której kanadyjska pisarka ukazuje prostą prawdę, że w przypadku
każdej próby zaprowadzenia raju na ziemi finalnie dochodzi do stworzenia
warunków, przywodzących na myśl piekielne czeluście. Wizja mniejszości,
najpierw dzięki bierności, a następnie przy użyciu siły, zostaje narzucona większości,
na skutek czego zaprowadzony zostaje nowy porządek, który najtrafniej opisuje
konstatacja: „Lepiej” nigdy nie znaczy
lepiej dla wszystkich (…). Zawsze dla niektórych jest gorzej [6].
Nadanie szat realności utopijnemu projektowi oraz podtrzymywanie go wiąże się z
koniecznością permanentnej kontroli – wdrożone zostają na pozór jasne i
klarowne zasady, dotyczące nawet najbardziej błahych aspektów codzienności, a
ich przestrzeganie zapewniają donosicielstwo oraz świadomość bycia
inwigilowanym. Filarami gwarantującymi trwałość i stabilność nowego ustroju są
terror, zastraszenie oraz utrzymywanie społeczności w odcięciu od informacji. I
tak jak w przypadku niejednej dyktatury, osobnicy zajmujący najwyższe
stanowiska okazują się być klasą uprzywilejowaną, której nie dotyczą żadne
kodeksy czy reguły. W rezultacie cała rzeczywistość jawić zaczyna się jako
symfonia fałszu i obłudy – Republika Gileadzka jest tekturową makietą, krwawą
sceną, na której zaszczuci aktorzy muszą odgrywać przypisane im role, ku
uciesze wąskiej grupy osób, dającej tym samym upust swoim fobiom i kompleksom.
Lektura dzieła jest dość
wstrząsającym przeżyciem z racji zastosowanej narracji pierwszoosobowej.
Czytelnik utożsamia się z Fredą, wczuwa się w jej położenie, w konsekwencji
ulegając kreowanej przez Atwood atmosferze, która pełna jest napięcia,
niepokoju i strachu. Przyjęty sposób snucia opowieści sprawia też, że sami
doświadczamy ucisku ze strony nieprzyjaznego otoczenia, bowiem nasz odbiór
powieści przesycony jest niedopowiedzeniem, niejasnością, domysłem i
hipotezami.
Reasumując, Opowieść Podręcznej to bardzo solidna literatura, która wzorem innych dobrych dystopii stanowi przypomnienie, że wolność człowieka nie jest wartością trwałą, ostateczną. Nieustannie należy o nią walczyć, zmagać się z wszelkimi siłami, które próbują ją ograniczać, bowiem jakikolwiek moment przestoju, chwilowa apatia i bezwolność, ciche przyzwolenie czy zwykła ignorancja mogą bardzo łatwo stworzyć dogodne warunki dla wszelakiej maści totalitaryzmów, rozwijających się w błyskawicznych tempie. Powieść Atwood jest więc swoistym ostrzeżeniem, przestrogą, uwagą – wydaje się, że w żadnej mierze nie należy taktować jej jedynie jako klasycznego eksperymentu myślowego przeprowadzonego w oparciu o kilka wstępnych założeń, na bazie których budowany jest świat przedstawiony.
[1] Margaret Atwood, Opowieść
podręcznej, przeł. Zofia Uhrynowska-Hanasz, Wydawnictwo Wielka Litera,
Warszawa 2017, s. 71
[2] Tamże, s. 81
[3] Tamże, s. 165
[4] Tamże, s. 85
[5] Tamże, s. 244
[6] Tamże, s. 252
Czytałam tą książkę już jakiś czas temu i do tej pory ją pamiętam, chociaż tak na prawdę to serial wywarł na mnie większe wrażenie.
OdpowiedzUsuńJa serial mam dopiero w planach. Jakiś czas temu obejrzałem pierwszy odcinek i ciągle poszukuję wolnej chwili, by zapoznać się z resztą.
UsuńDziś są tacy, którzy sprowadziliby kobietę do poziomu sterowanej niewolnicy przeznaczonej wyłącznie do rodzenia i niczego więcej.
OdpowiedzUsuńJeszcze nie przejęli władzy do końca, ale wszystko jest na najlepszej drodze.
Dlatego książka jest tak ważna i ciągle aktualna. W krajach zachodnich kobietom udało się wywalczyć bardzo wiele, ale o uzyskane przywileje i prawa trzeba nieustannie walczyć.
UsuńTo była moja pierwsza powieść Atwood i, chociaż czytałam ją kilka lat temu, wszystko dobrze pamiętam. Cieszę się, że dzięki serialowi "Opowieść podręcznej" zyskała jakby drugie życie. Znów zaczęto o niej dyskutować, zachwycać się, ale także, co naturalne, łączyć fabułę z sytuacją na świecie. Chociaż słyszałam też opinie, że to tylko wydumane lewackie gadanie...
OdpowiedzUsuńW moim przypadku "Opowieść podręcznej" to siódma książka pióra tej autorki. Znajomość z prozą Kanadyjki rozpocząłem od powieści realistycznych, które bardzo przypadły mi do gustu. Zapoznając się z resztą dorobku, w końcu dotarłem do dystopii.
UsuńA serial faktycznie bardzo dobrze zrobił książce napisanej jeszcze w latach 80-tych. Świetnie, że wymowa książki została przypomniana, bo utwór stanowi znakomite ostrzeżenie przed biernością i obojętnością.
Taak... Mam już tę powieść od jakiegoś czasu w rezerwie i widzę, że warta polecenia. A z jej przesłaniem zgadzam się w zupełności.
OdpowiedzUsuńMnie książka bardzo przypadła do gustu i ciekaw jestem jak Ty ją odbierzesz.
UsuńBardzo dokładna recenzja! Ja od jakiegoś czasu bardzo ją chcę przeczytać, egzemplarz czeka już na półce. Przyznam, że przyczyniła się do tego popularność serialu na jej podstawie, ale zdecydowałam, że najpierw sięgnę po pierwowzór.
OdpowiedzUsuńCzęsto narracja pierwszoplanowa mnie odstrasza, ale w tym przypadku wydaje mi się, że będzie działała na korzyść. Utożsamienie się z Fredą może mieć kluczowe znaczenie dla odbioru tej książki.
Na pewno przeczytam!
W moim przypadku "Opowieść podręcznej" była kolejnym etapem poznawania dorobku literackiego M. Atwood. O serialu oczywiście słyszałem i zamierzam go obejrzeć, głównie z ciekawości, tj. aby przekonać się jak przełożono na język filmu tę bardzo dobrą powieść.
UsuńW "Opowieści podręcznej" przyjęta forma narracji wydaje się odgrywać zasadniczą rolę, bowiem tak jak piszesz, bardzo łatwo można utożsamiać się z bohaterką, przekonując się tym samym jak szybko to, co znane i uznawane przez nas za niezmienne, może ulec diametralnym przeobrażeniom.
Czekam cierpliwie na Twoje wrażenia!
Tyle ile dobrego ja się nasłuchałem i naczytałem o tej powieści, to głowa mała! Mam ją w planach czytelniczych i ta recenzja utwierdziła mnie w przekonaniu, że "Opowieść Podręcznej" przeczytać muszę. Czekam tylko na jakieś ładniejsze wydanie, niż to z serialową okładką, bo przez tego blurba "serial, który ogląda cały świat" bardzo mi nie leży estetycznie. Uwielbiam dystopie, bo te zwykle biorą się z jakiejś refleksji nad światem, ale w tym wypadku trochę mnie to przeraża, bo na jakim ja świecie żyję w takim razie?. Książkę wydano w 1985 roku i po tylu latach niektórzy ludzie wciąż mają problem z kobietami, uznaniem równości płci, feminizmem i tak dalej. Przeczytam na pewno!
OdpowiedzUsuńDzięki i pozdrawiam!
http://sfera-dysona.blogspot.com/
https://www.facebook.com/Sfera-Dysona-181550752566550/
Ja przez te wszystkie pochwalne teksty miałem całkiem spore oczekiwania wobec "Opowieści podręcznej" i siłą rzeczy pojawiły się też obawy, że dzieło może nie spełnić pokładanych w nim nadziei. Okazało się jednak, że książka jest bardzo dobrze napisana, a co najważniejsze - cechuje się świetnym i nadal aktualnym przesłaniem. Porządna antyutopia, która doskonale uświadamia do czego prowadzi "uszczęśliwianie na siłę". Serdecznie polecam i czekam na opinię.
UsuńRzeczywiście wiele pochwalnych opinii, pozytywnych recenzji itd. może czynić oczekiwania czytelnika zbyt wygórowanymi, a w trakcie lektury te oczekiwania mogą załamać się jak morska fala. To dość niebezpieczne dla odbiorcy, bo może prowadzić do gorzkiego rozczarowania. Dlatego Twoje obawy - na szczęście niespełnione - są dla mnie jak najbardziej zrozumiałe.
UsuńOsobiście naciąłem się w ten sposób na powieść "Neuromancer" Williama Gibsona. Według mnie książka jest całkiem dobra, ale ja przed lekturą naczytałem się dziesiątek recenzji i opinii, które nawet nie były bardzo dobre. One wynosiły autora i jego prozę na piedestał. No i trochę się rozczarowałem, bo miałem spore oczekiwania, a książka im nie sprostała. Wymagałem zbyt wiele. Wydaje mi, że trzeba znaleźć balans między dobrą promocją a agresywnym marketingiem i hypem. I w tym wypadku dużo zależy od wydawców, od tego, jak próbują sprzedawać swoje książki, ale też od krytyków, recenzentów, blogerów itd. Pisanie o kimś, że jest na przykład najlepszym autorem sci-fi w dziejach, kiedy ewidentnie nim nie jest, to takie małe, marketingowe oszustwo.
Zanim sięgnę po "Opowieść Podręcznej" pewnie minie jeszcze trochę czasu, bo mam w kolejce dosyć dużo książek, ale bardzo ciekawi mnie kobieca perspektywa. Autorami większości dystopi, które czytałem byli mężczyźni. Poznanie kobiecego punktu widzenia i historii typowo o kobiecie i jej dramacie na pewno będzie interesującym doświadczeniem literackim.
Dzięki, pozdrawiam! : )
Wspaniała i przerażająca. Ja czytałem w oryginale i zachwycał mnie język na poziomie doboru pojedynczych słów i oryginalnych metafor. A przesłanie, rzeczywiście i niestety, coraz bardziej aktualnym się staje.
OdpowiedzUsuń