czyli o wywodzie spłodzonym przez doktora filozofii i inżyniera chemika w jednym
Kiedy pozwoliłem sobie dość dosadnie przedstawić moje wrażenia z lektury powieści Orzeł bielszy niż gołębica, reakcja czytelników mojego tekstu przeszła wszelkie oczekiwania. Zdarzało mi się, że grożono mi już sądem (Piotr Gibowski), pomijano krytykę milczeniem (Katarzyna Bonda), ale inwektywy?
By zakończyć rozmowę komentarzami zaczynającą przypominać znaną z dowcipu kłótnię w piaskownicy i zapoczątkować rzeczową dyskusję, wrzuciłem w komentarz pod recenzją cytat – jeden z fragmentów, który mnie zniesmaczył, ale nikt się tym nie zainteresował. Zamiast rozmowy o konkretach, zaczęły się próby wciągnięcia w wycieczki osobiste, licytacje na tytuły naukowe, a gdy to nie poskutkowało, zwykłe obelgi. To niedopuszczanie do siebie myśli, że ktoś mający inne zdanie po pierwsze ma do niego prawo, a po drugie może mieć rację, to zaczarowanie tytułami naukowymi i pozorami autorytetów wyłączające krytyczne myślenie obserwuję coraz częściej i bardzo mnie to martwi. Pozwolicie więc, że sam się wezmę za rozbiór jednego z cytatów.