Z każdym kolejnym dniem coraz bardziej słowo ekologia kojarzy mi się z rozwinięciem hasła cybernetyka, które pojawiło się w jednej z komunistycznych encyklopedii wydanych bodajże w latach pięćdziesiątych:
pseudonauka burżuazyjna stworzona w celu ogłupienia mas pracujących
Związki z socjalizmem są jednak dużo poważniejsze, niż to skojarzenie. W obu przypadkach, i demokracji socjalistycznej, i ekologii, cele i hasła brzmią świetnie, a wykonanie… lepiej nie mówić.
Weźmy pierwszy dzień szkoły, bo to z tej okazji piszę. Za moich czasów korzystało się z podręczników odkupionych od starszych roczników, a nowe dokupywało sporadycznie, gdy nie było innego wyjścia. Teraz dzieciaki co roku potrzebują kompletu nowych podręczników. Od poprzedniego roku w świecie nic się nie zmieniło, nawet polski rząd i prezydent, a w szkole co? Matematyka się odmieniła?
Już dawno psychologowie i socjologowie udowodnili, że młodzieży nie wykieruje się na ludzi wciskaniem im ideologicznych bajeczek. Dzieciaki, nawet te najmłodsze, są bystrymi obserwatorami i choć może nie wszystko głośno komentują (zwłaszcza te starsze), to myślą i swoje wiedzą.
I jak szkoła chce uczyć młodych ekologii - co roku wciskając im nowy komplet podręczników i wyrzucając stary na śmietnik?
Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie.
Finanse to osobny temat. Każdy naród, każde państwo, tak jak i przyroda, mają określoną pulę środków do wykorzystania. Jak się je zmarnotrawi na głupoty, zabraknie gdzie indziej.
Wasz Andrew