Dziecko z ziemi
Fuminori Nakamura
Tytuł oryginału: Tsuchi no naka no kodomo
Tłumaczenie: Dariusz Latoś
Wydawnictwo: Kwiaty Orientu
Liczba stron: 140
Bohater noweli Dziecko z ziemi pióra japońskiego
pisarza Fuminoriego Nakamury (ur. 1977) stwierdza, że: Pewne rzeczy odziedziczyliśmy, ale myślimy samodzielnie, poza tym
środowisko kształtuje charakter [1].
Pozostaje jednak pytanie, czy możliwe jest zupełne odcięcie się od swojego
pochodzenia, zamknięcie za sobą drzwi prowadzących do przeszłości? Czy można
być człowiekiem znikąd pozbawionym bagażu dnia wczorajszego? Znalezienie
odpowiedzi na powyższe kwestie nie jest procesem łatwym, o czym boleśnie przekonuje
się protagonista wspomnianej książki.
Dwudziestokilkuletniego bezimiennego
mężczyznę będącego zarazem pierwszoosobowym narratorem poznajemy w momencie,
gdy ten z trudnych do wytłumaczenia powodów prowokuje grupę motocyklistów.
Starcie jednego człowieka z kilkunastoma skorymi do przemocy osobnikami kończy
się w sposób łatwy do przewidzenia – chłopak zostaje pobity do nieprzytomności,
ale incydent staje się bodźcem do rozmyślań nad swoim dotychczasowym bytem.
Krótkie podsumowanie – kariera sprzedawcy materiałów dydaktycznych porzucona na
rzecz zawodu taksówkarza, który jednak nie przynosi żadnej satysfakcji, a tylko
znudzenie i zmęczenie, pozbawiona płaszczyzny uczuciowej wspólna wegetacja z
przypadkowo spotkaną kobietą oraz ustawiczne poczucie pustki – nie wypada zbyt
korzystnie. Smutna konstatacja implikuje podjęcie działań mających doprowadzić
się do wyrwania z zaklętego kręgu bierności i apatii – bohater podejmuje się
trudu wędrówki do świata swojego dzieciństwa, wędrówki będącej w istocie
konfrontacją z traumami, zaznanymi upokorzeniami i krzywdą.
Obcowanie z prozą serwowaną przez
Fuminoriego Nakamurę nie jest doświadczeniem przyjemnym. Wykreowany
protagonista – przynajmniej początkowo – sprawia wrażenie postaci dziwnej i
zagadkowej. Jedyne, co można uznać za w miarę pewne jest psychiczne rozbicie i
swoista fascynacja postępującym upadkiem – można wręcz pomyśleć, że młody
mężczyzna usiłuje dociec, (…) gdzie jest
granica, za którą nie da się już stoczyć [2]).
Z racji swojego usposobienia i zachowań bohater przywodzi na myśl postacie
kreowane przez Alberto Moravię – podobnie jak w przypadku Nudy, Konformisty, Pogardy czy 1934, mamy do czynienia z osobą, która pogrążona jest w
egzystencjalnym kryzysie (Problem tkwił w
tym, że stopniowo zanikała we mnie wola. Nawet chęć zwykłego trzymania się przy
życiu. Nie chciałem umrzeć ani nic w tym stylu [3]).
Narrator pogrążony jest w inercji i ten bezwład zdaje się odgradzać go od
świata zewnętrznego – chłopak pozbawiony jest empatii, z trudem wyraża swoje
emocje, jest kiepski w artykułowaniu swoich myśli, a nawiązywanie relacji z
innymi jawi się jako spore wyzwanie (Budowanie
trwałych kontaktów z ludźmi sprawiało mi trudności [4]).
Ponadto młody człowiek przejawia tendencje do prokurowania ryzykownych zdarzeń,
tylko po to by udowodnić swoją rację, wytykając przy tym cudze pomyłki i błędy
((…) stwarzałem niekorzystną sytuację,
narażając się na niebezpieczeństwo [5]).
Nowela japońskiego pisarza to w
ogromnej mierze odkrywanie przyczyn, dla których bezimienny narrator jest
jednostką wyalienowaną, wyobcowaną, nie potrafiącą bytować w ludzkiej
gromadzie. Stopniowo wyjaśnia się, dlaczego chłopak obezwładniony jest
metafizycznym znużeniem, które nie pozwala mu ani normalnie funkcjonować, ani
spojrzeć w przyszłość z choćby odrobiną nadziei (Zostałem zlepkiem podstawowych uczuć [6])
– czytelnik zostaje zaproszony do opresyjnej rzeczywistości, której składowymi
są agresja, ucisk, pogarda, poniżenie czy wstyd. Tym samym Nakamura podkreśla,
że nierzadko zło, które rodzi się w człowieku jest odpowiedzią na płynące z
otoczenia bodźce, że są sytuacje, kiedy zobojętnienie będące następstwem
zredukowania wrażliwości naszej sfery emocjonalnej jest rodzajem skorupy,
pancerza, twardniejącego pod wpływem zadawanych co rusz ciosów.
Dziecko z ziemi to stosunkowo krótka, choć wstrząsająca lektura. Na
pierwszy rzut oka dzieło wydaje się być zaledwie szkicem, zalążkiem, zaczątkiem
solidnej, wielostronicowej powieści psychologicznej. Proza Fuminoriego Nakamury
jest chropowata, nieoszlifowana i rachityczna. Poruszane tematy są ledwie
zasygnalizowane, na wpół rozgrzebane i raczej nieudolnie pogłębione. Na kartach
utworu można doszukać się również prób nawiązania do różnorodnej symboliki
(ciekawie prezentuje się brudna, mętna i niemrawie płynące rzeka jako odwołanie
do dotychczasowego życia protagonisty), ale nie zmienia to faktu, że książce
daleko do tytułów pisanych przez japońskiego mistrza turpizmu jakim
niewątpliwie jest Kenzaburō Ōe (Sprawa osobista, Futbol ery Man’en, Zerwać pąki, zabić dzieci). Nie jest to
nawet literatura na poziomie Wyroku śmierci na życzenie pióra Masahiko Shimady. Warto jednak podkreślić, że
dzięki zastosowaniu tej rwącej, kiepskiej i niezdarnej narracji otrzymujemy
spójny portret psychologiczny człowieka, niemal zupełnie okaleczonego duchowo i
wyniszczonego przez bestialskie traktowanie. W tym sensie Dziecko z ziemi to przypomnienie, że każdy człowiek to żywa i
wrażliwa istota, którą stosunkowo łatwo jest stłamsić, zrujnować, spustoszyć –
z kolei wyleczenie tego typu blizn i urazów jest procesem niezwykle
długotrwałym, który nie może się udać bez wsparcia innych oraz bez konieczności
zmierzenia się z lękami i demonami przeszłości.
P.S. Powieść miałem przyjemność
przeczytać dzięki Oldze z bloga Wielki Buk.
[1] Fuminori Nakamura, Dziecko z ziemi,
przeł. Dariusz Latoś, Wydawnictwo Kwiaty Orientu, Skarżysko-Kamienna 2018, s.
36
[2] Tamże, s. 18
[3] Tamże, s. 29
[4] Tamże, s. 22
[5] Tamże, s. 6
[6] Tamże, s. 57
Intrygująca lektura, zwłaszcza owa symbolika. Odnoszę też wrażenie, że pisarz sygnalizując zaledwie jakiś problem, stosując niedopowiedzenia, chce nas czytelników zmusić do refleksji. Mam nadzieję, że nie jest tych luk za dużo, bo wtedy dzieło stałoby się niejasne.
OdpowiedzUsuńNo tak, niedopowiedzenie jest typowe dla literatury japońskiej, ale w przypadku "Dziecka z ziemi" bardzo wiele wątków pozostaje otwartych, czy ledwie liźniętych. U przywołanego w tekście Kenzaburō Ōe także nie wszystkie wątki są zamykane, ale tego typu zabieg stosowany jest bardziej umiejętnie - jest nutka niepewności skłaniająca do przemyśleń, a u Nakamury prowadzi to do odczucia, że mamy do czynienia zaledwie z zarysem czy szkicem.
UsuńO, będę miał na uwadze, gdyż brzmi intrygująco. Zło to bardzo pojemny temat, ale i bardzo ważny. Jednak aktualnie czytam "Polska odwraca oczy" i to "realne" zło chwilowo mnie przytłacza.
OdpowiedzUsuńZgadza się, tematyka raczej nieprzyjemna, ale Fuminori Nakamura dosadnie pokazuje, że rany zadane za młodu mogą złamać człowieka i uniemożliwić mu normalne funkcjonowanie w dorosłym życiu.
Usuń