Irys. Opowiadania japońskie
Osamu Dazai, Masuji Ibuse, Ryūnosuke Akutagawa, Fumiko Hayashi, Atsushi Nakajima, Naoya Shiga, Fumio Niwa
Tłumaczenie (z j. ang.): Anna Gostyńska
Wydawnictwo: PIW
Liczba stron: 200
O tym, że
sylwetka tłumacza jest niezwykle ważną składową każdej książki wiadomo nie od
dziś, ale od niedawna, przynajmniej w sferze publicznej, zaczęto przywiązywać
do tego coraz większą wagę. O niepośledniej roli zdolnego translatora, który
prócz żmudnej walki z kolokwializmami i równie zaciętymi pojedynkami z
idiomami, musi zmierzyć się także z kontekstem kulturowym danego dzieła,
najlepiej świadczy przykład Państwowego Instytutu Wydawniczego i osoby
profesora Mikołaja Melanowicza, wybitnego japonisty i tłumacza literatury
japońskiej. Melanowicz to prawdziwy gigant translatorski i śmiało można pokusić
się o stwierdzenie, że w ogromnej mierze to właśnie dzięki niemu polski
czytelnik może czytać w oryginale dzieła takich twórców jak nobliści Kenzaburō
Ōe czy Yasunari Kawabata oraz poznać całą paletę innych wybitnych japońskich
autorów, wśród których warto wymienić choćby Kōbō Abe, Ryūnosuke Akutagawę, Jun'ichirō
Tanizakiego, Sōsekiego Natsume, Masujiego Ibuse, Endō Shūsaku, Osamu Dazai czy Yasushiego
Inoue. Jak jednak wyglądała epoka przed Melanowiczem? W jaki sposób słyszalny
był głos młodej Japonii? Jak radziło sobie wydawnictwo, które od początku
swojego istnienia przejawiało inklinacje do bycia przewodnikiem po obszarach
humanistyki oraz literatury pięknej. Odpowiedź jest dość prosta i oczywista –
PIW musiał zadowalać się tłumaczeniami z innych, zdecydowanie mniej
orientalnych języków. Przekład przekładu to zawsze ogromne ryzyko zagubienia
ducha oryginalnego dzieła po drodze, ale mimo wszystko uważam, że takie prace
także zasługują na czytelniczą uwagę. Świadczy o tym najlepiej jedno z wielu
dzieci PIW-u, książka zatytułowana Irys. Opowiadania
japońskie, z którą niedawno miałem przyjemność się zetknąć.
Zbiór
otwierają utwory autorstwa Naoya Shigi, japońskiego prozaika, żyjącego w latach
1883 – 1971. Jego dzieła charakteryzują się zwięzłością i subtelnością na tyle
rozpoznawalną, że styl doczekał się własnej nazwy (styl Shigi) jak również zwolenników, do których zalicza się Ryūnosuke
Akutagawa oraz krytyków, wśród których warto wymienić Dazai Osamu (co ciekawe
Osamu uważał Akutagawę za swojego mistrza, ale jak widać nie przeszkadzało mu
to w wyrażaniu własnych opinii, nawet wtedy, gdy były one sprzeczne ze zdaniem
mentora). Shiga urodził się w Ishinomaki w prefekturze Miyagi. Jego ojciec,
zdolny bankier, był synem samuraja, który służył członkom rodu Sōma. W
dzieciństwie spory wpływ na Shigę wywarł jego nauczyciel Kanzō Uchimura, który
był chrześcijaninem. Kiedy młody człowiek zaczął interesować się problemami
społecznymi, jego relacje z ojcem stawały się coraz bardziej napięte. W 1901
roku Shiga pragnął wziąć udział w protestach przeciwko Kopalni Miedzi Ashio, która zanieczyszczała pobliską
rzekę, trując przy okazji mieszkańców. Bank, w którym pracował Shiga senior był
współwłaścicielem kopalni – ojcu z trudem udało się odwieść syna od zamiaru
uczestnictwa w strajku. Kolejny kryzys wybuchł, kiedy Naoya zadeklarował chęć
poślubienia pokojówki, z którą uwikłał się w romans – służąca została
odprawiona, a młody człowiek oskarżony o prowadzenie nieodpowiedzialnej i
bezcelowej egzystencji. Można powiedzieć, że zarzuty ojca sprawdziły się, kiedy
w 1910 roku Naoya Shiga zrezygnował ze studiów, by wkrótce potem ku przerażeniu
rodziny, ogłosić, że zamierza zostać profesjonalnym pisarzem. W 1912 roku Shiga
opublikował dzieło Otsu Junkichi,
które było słabo zawoalowaną historią wspomnianego romansu z pokojówką. Utwór
wywołał takie zgorszenie wśród krewnych, że artysta zmuszony był opuścić dom
rodzinny. Jednocześnie praca ta uważana jest za zwiastun późniejszych tendencji
Shigi do wykorzystywania subiektywnych wspomnień i doświadczeń życiowych w
literackiej twórczości, co jest charakterystyczne dla gatunku Shishōsetsu
(tzw. powieść konfesyjna, określana też mianem autobiograficznej).
Wydaje się, że pobieżna znajomość życiorysu Naoya Shigi pozwala lepiej
zrozumieć szczególnie pierwszy utwór. Seibei
i tykwy to opowiadanie, w którym, zgodnie z tytułem, kluczową rolę
odgrywają tykwy. Te jednoroczne, pnące rośliny tropikalne z rodziny dyniowatych
charakteryzują się specyficznymi owocami, które po wysuszeniu i wydrążeniu
stosowane są jako instrumenty muzyczne, elementy dekoracyjne bądź naczynia,
chochle czy pojemniki. Głównym bohaterem jest Seibei, chłopiec zbierający
tykwy, chociaż jego pasja jest tym bardziej niezrozumiała, że młodzieniec cenił
sobie najprostsze, z kolekcjonerskiego punktu widzenia, okazy. Krótkie dzieło
porusza problem międzypokoleniowej komunikacji – owa niemożność porozumienia
wynika z faktu, że relacja na linii dziecko - rodzice jest relacją
jednokierunkową. Chłopiec otrzymuje informacje, głównie krytyczne, ale nie może
on wysyłać informacji zwrotnej – jego własne zdanie pozostaje bez znaczenia,
jest bardziej przejawem buntu i hardości. Zbrodnia
Hana to historia młodego chińskiego żonglera, który w trakcie cyrkowego
spektaklu zabija własną żonę – numer z rzucaniem noży przebiega zgoła inaczej
niż zwykle. Skutki są bardzo łatwe do stwierdzenia – śmierć ponosi kobieta.
Zdecydowanie trudniej osądzić jest postępowanie mężczyzny, którego działanie
można uznać zarówno za wypadek przy pracy jak i morderstwo popełnione z
premedytacją. Opowiadanie, przypominające odrobinę Sonatę Kreutzerowską Lwa Tołstoja to interesujący dramat
psychologiczny, który uzmysławia jak diametralnie mogą zmieniać się oceny
danego wydarzenia, czynu bądź człowieka, w miarę jak uzyskujemy coraz więcej
danych na temat ich przyczyn czy charakteru. Utwór prezentuje ponadto piekło
codzienności, w jakie może zmienić się ludzka egzystencja – życie jawi się tu
jako niekończące się pasmo porażek czy klatka wciąż nowych nieszczęść, z której
nie sposób się wyrwać.
Ton Nakajima
(właściwie Atsushi Nakajima; 1909 – 1942) to artysta, którego miałem już okazję
poznać za sprawą opowiadania W górach
przy księżycu, zawartego w antologii Ballada o Narayamie. Opowieści niesamowite z prozy japońskiej. Tak jak wówczas
wspominałem pisarz był synem sinologa i pasja ojca widoczna jest także w
twórczości syna, która często odwołuje się do chińskich legend oraz mitów. Kolejnym
dowodem na potwierdzenie tej tezy jest opowiadanie Mistrz, zawarte w zbiorze Irys.
Utwór w ogromnej mierze odwołuje się do taoizmu, chińskiego systemu
filozoficznego i religijnego – początki taoizmu filozoficznego datuje się na VI
wiek p.n.e. Głównym bohaterem jest Chi Ch’ang, człowiek który pragnął zostać
najznamienitszym łucznikiem na świecie. Poprzez poszczególne etapy jego
rozwoju, głównie duchowego, czytelnik zyskuje okazję, by bliżej przyjrzeć się
zasadom taoizmu. Chi Ch’ang po latach wyrzeczeń oraz nauk nabywa taoistyczną
cnotę i moc, które pozwalają mu posiąść dao,
czyli drogę łączącą Niebo z Ziemią – Chi Ch’ang poznaje wzorzec moralny
zachowania, który prowadzi do doskonałej harmonii. Równowaga ta oparta jest na pu (pu
w języku chińskim oznacza uczciwy, prosty, ale postawa ta tłumaczona jest także
jako nieociosany kloc), czyli
naturalnej, ale niezwykle kruchej i delikatnej mocy, jaką posiadają rzeczy w
swoim pierwotnym stanie. Podstawową zasadą działania Chi Ch’anga staje się niedziałanie, czyli nie przeciwstawianie
się ładowi przyrody. Przyjęta bierność rozumiana jest tutaj jako brak sprzeciwu
wobec natury, która bez ludzkiej interwencji i tak uczyni wszystko, co dla jej
porządku jest nieodzowne. Echa takiego podejścia, chociaż mocno zniekształcone i zdeformowane, można odnaleźć choćby u
współczesnych radykalnych ekologów, takich jak np. Kaarlo Pentti Linkola,
którzy nawołują do porzucenia zdobyczy technologicznych czy zerwania z konsumpcjonizmem.
Opowiadanie uzupełniają legendy, wśród których udało mi się odnaleźć motyw
znany z Krainy wódki chińskiego
noblisty Mo Yana, tj. przyrządzenie potrawy z własnego syna, po to tylko by
zaskoczyć wyrafinowane podniebienie swojego umiłowanego władcy.
Fumio Niwa
to kolejne nowe nazwisko w moim prywatnym leksykonie japońskich literatów.
Żyjący w latach 1904 – 2005 literat uchodzi za jednego z ważniejszych
przedstawicieli ery Shōwa (Era
Oświeconego Pokoju trwająca w latach 1926 – 1989). Na swoim literackim
koncie posiada ponad 80 powieści, około 100 tomów opowiadań oraz liczne eseje,
ale póki co na język polski przetłumaczone zostało tylko jedno dzieło tego
autora – opowiadanie Brzemię starości.
Utwór jest zdecydowanie najdłuższy spośród wszystkich zawartych w omawianym zbiorze,
chociaż sama fabuła nie jest zbytnio rozbudowana. Akcja rozgrywa się niedługo
po zakończeniu II wojny światowej, kiedy Japonia z wolna podnosiła się po
poniesionej klęsce – szczęśliwcom, którzy przeżyli wojenną zawieruchę dawały
się we znaki zrujnowana gospodarka oraz kulejąca państwowość. Centralną
postacią jest babcia Ume, blisko dziewięćdziesięcioletnia staruszka, nad którą
opiekę sprawują wnuczki – przed bombardowaniem Tokio babcia pozostawała u
Sachiko i jej męża Minobe, następnie trafiła do domu Senko, jej partnera Itami,
w którym mieszkała także najmłodsza wnuczka Ruriko. Z uwagi na niedołężność,
fizyczną nieporadność, wścibski charakter, kleptomańskie tendencje oraz stale
dopisujący apetyt, babcia traktowana jest jako zbędny ciężar, którego każda z
rodzin z chęcią by się pozbyła. Fumio Niwa był znany ze swoich przekonań
dotyczących obrony życia i jest to doskonale widoczne w prezentowanym dziele.
Autor bezwzględnie ukazuje surowe i niewdzięczne postępowanie z ludźmi
starszymi, którzy postrzegani są jako bezużyteczne odpadki. Za sprawą
zachowania wnuczek starość jawi się jako brzemię, uciążliwość, niedogodność czy
wręcz jarzmo, klęska, klątwa, które nie dotyczy wyłącznie osoby nią dotkniętej
(tak jakby starość była jednostką chorobową, która można się zarazić, nabyć
jedynie przez nieuwagę, bądź z racji wyjątkowego pecha), ale całego otoczenia.
Starcy postrzegani są jak endemity, dziwne okazy, niespotykane gatunki, które z
racji na sędziwy wiek pozbawione są radości życia i oczekują już tylko na śmierć,
uprzykrzając przy okazji egzystencję młodszych członków rodziny. Rozsypujące
się ciało, które staje się coraz brzydsze i coraz bardziej zawodne posiada już
tylko szczątkowe ślady dawnej inteligencji, świadomości oraz uroku. Opowiadanie
w ciekawy sposób przedstawia także kulturę oraz moralność japońskiego
społeczeństwa, w którym bardzo ważne jest kierowanie się oczekiwaniami innych i
powinnościami wynikającymi z zajmowanej pozycji oraz poddawanie się społecznym
rygorom.
W opisywanym
zbiorze znalazło się także miejsce dla ojca japońskich opowiadań, Ryūnosuke
Akutagawy (1892 – 1927), którego sylwetkę przybliżyłem przy okazji lektury
antologii Ballada o Narayamie. Opowieści niesamowite z prozy japońskiej. W Irysie
odnajdziemy dwa utwory tego autora Kesa i
Morito oraz Jesienny pejzaż.
Tytuł pierwszego z nich całkiem słusznie można skojarzyć ze słynnym
szekspirowskim dramatem Romeo i Julia,
chociaż japońskie dzieło może uchodzić za okrutną karykaturę tej miłosnej
historii. Kesa i Merito pod względem
budowy także przypomina dramat – opowiadanie składa się z dwóch monologów
wygłaszanych przez tytułowych bohaterów, natomiast tło akcji zostało
naszkicowane za pomocą kilku zdań, w których pojawia się trzecioosobowy
narrator, pełniących funkcję didaskaliów. Utwór to zapis skomplikowanej
relacji, łączącej tytułowych bohaterów, którą można przyrównać do wynaturzonej,
zdegenerowanej miłości. Uczucie łączące dwójkę ludzi jest tutaj dość
egoistyczne, budowane jest na fundamencie cielesnego pożądania, chęci dominacji
i ujarzmienia strony przeciwnej. Tragiczną opowieść można odczytać także jako
smutną pieśń o efemeryczności ludzkiej urody. Drugie dzieło Akutagawy, jakie
zamieszczono w zbiorze to Pejzaż jesienny.
Jego tematyka zbliżona jest do opowiadania Piekieł
wizerunek niezwykły, pochodzącego z antologii Ballada o Narayamie. Opowieści niesamowite z prozy
japońskiej, będącego historią powstania najznamienitszego dzieła
pewnego malarskiego wirtuoza. W Pejzażu jesiennym pierwszoplanowymi bohaterami także są mistrzowie
pędzla (XVII-wieczni malarze z epoki Edo: Wang Shih-ku oraz Yün Nan-t’ien), a
centralnym punktem opowieści jest obraz, tytułowy Jesienny pejzaż. To tajemnicze, na poły legendarne dzieło,
nieuchwytne niczym mgła, według opinii tych, którzy mieli okazję go podziwiać
promienieje tak intensywnym pięknem, że otaczająca widza rzeczywistość staje
się jakby mniej realna, ustępując pola tej wykreowanej przez artystę. Utwór
mimo skromnych rozmiarów jest bardzo zajmujący i w interesujący sposób porusza kwestię
obiektywności prawdy oraz istnienia, bytowania – w powietrzu zdaje się krążyć
pytanie, czy materialna otoczka danego przedmiotu jest nieodzowną składową jego
egzystencji?
Osamu Dazai to następny literat, którego poznałem za sprawą lektury Ballady o Narayamie. Opowieści niesamowite z prozy japońskiej. Zawarte w Irysie opowiadanie
zatytułowane Wizyta diametralnie
różni się od przeczytanego utworu Rybką
być, które było utrzymane w baśniowej konwencji. Wizyta to zdecydowany przedstawiciel gatunku Shishōsetsu, czyli powieści konfesyjnej.
Pierwszoosobowym narratorem jest człowiek o imieniu Osamu, w fabule pojawiają
się wydarzenia, które możemy odnaleźć w biografii pisarza, przewijają się także
autentyczne postacie, wśród których warto wymienić Masujiego Ibuse, autora
niezwykle sugestywnej powieści Czarny deszcz, a prywatnie przyjaciela
Osamu Dazai. Opowiadanie to wspomnienie niezwykłego spotkania z wyjątkowo
odpychającym osobnikiem, kłótliwym i nieznośnym łajdakiem. Utwór znakomicie
prezentuje niemoc człowieka kulturalnego i dobrze wychowanego, pozostającego
bezsilnym i bezradnym wobec chamstwa i prostactwa, które poparte są uporem,
bezczelnością i chytrością. W tej nierównej walce, gdzie liczą się przede
wszystkim brak skrupułów i nieprzestrzeganie żadnych zasad, człowiek uprzejmy
zawsze skazany jest na klęskę, bowiem nie zniży się on do poziomu swojego
przeciwnika.
W zbiorze Irys nie zabrakło także utworów
przywołanego już Masujiego Ibuse, autora opowiadań Dowódca oraz Kwiaty śliwy i
mroku. Pierwsze dzieło zatytułowane Autobus
to niezwykła historia związana z tytułowym pojazdem – starym gruchotem
napędzany równie często węglem, co siła pchających go ludzi. Na pierwszy plan
wybija się sylwetka ekscentrycznego kierowcy, która zapewnia ostrą jazdę, pełną
absurdu i surrealizmu. Opowiadanie, które stanowi interesujący szkic powojennej
japońskiej rzeczywistości można odczytywać podobnie jak Dowódcę, tj. jako polityczną satyrę na japońskich dowódców
wojskowych uosabianych przez zaborczego kierowcę oraz słabych, potulnych,
pozbawionych kręgosłupów moralnych cywili reprezentowanych przez pasażerów.
Ścisły związek z II wojną światową posiada także drugie dzieło Masujiego Ibuse,
Irys, które jest jednocześnie tytułem
całego zbioru. Wydarzenia kreślone przez pierwszoosobowego narratora rozgrywają
się w momencie spuszczenia bomby atomowej na Hiroszimę (6. sierpnia 1945) oraz
w przeciągu następnych tygodni po tej tragedii. Akcja utworu rozpoczyna się w
Fukuyamie, mieście odległym ok. 160 km od Hiroszimy, które zgodnie z treścią
rozrzuconych przez Amerykanów ulotek ostrzegawczych, miało stać się wkrótce
celem nalotów. Ibuse wybornie oddaje nastrój nieuchronnie zbliżającej się
zagłady, efemeryczności i nietrwałości ludzkich płodów – w sklepach trwają
gorączkowe wyprzedaże, ludzie pakują cały swój dobytek, próbując jednocześnie
spieniężyć majątek, którego nie sposób ze sobą zabrać. Atmosfera jest gęsta i
napięta, wszyscy nerwowo wpatrują się w niebo, tak by piekło oczekiwania
wreszcie dobiegło końca. O godzinie 8:16, 43 sekundy po tym jak bomba została
spuszczona na miasto, Hiroszima stanęła w ogniu atomowej pożogi, ale mieszkańcy
Fukuyamy jeszcze przez kilkadziesiąt godzin nie mieli pojęcia o całej tragedii
– co prawda siła wybuchu wybijała okna w miasta odległych o wiele kilometrów od
epicentrum, a 15-kilometrowej wysokości grzyb widoczny był z odległości
kilkuset kilometrów, ale Fukuyamę i Hiroszimę oddziela pasmo górskie, które
uniemożliwiło dostrzeżenie skutków bombardowania. Bardzo szybko okazało się
jednak, że wszelkie pociągi kursujące do Hiroszimy nie dojeżdżają dalej niż do
najbliższej stacji, bez podania konkretnej przyczyny. Warto zauważyć jak
plastycznie kreowany jest klimat niewypowiedzianej grozy, niepewności i
beznadziejności, który dosłownie paruje z kart powieści. Sprawa jest tym
bardziej godna podkreślenia, że Masuji Ibuse nie był bezpośrednim świadkiem
bombardowania Hiroszimy, a jedynie korzystał ze wspomnień i relacji innych,
formując z tego wstrząsające i żywo oddziałujące na wyobraźnię obrazy.
Niezwykle interesująca jest także symbolika utworu, którego angielski przekład
posiada tytuł The Crazy Iris (Szalony Irys) i odrobinę lepiej oddaje
sedno całości. Irys to kwiat szeroko rozpowszechniony na terenie całej Japonii,
ceniony z uwagi na właściwości wzmacniające, utożsamiany z siłą oraz energią. Z
uwagi na charakterystyczny kształt liści irysy odzwierciedlały także ducha
wojownika. Na terenach wiejskich w Kraju Kwitnącej Wiśni wierzono także w
ochronną moc irysów, które strzegły domostwa przed tajfunami. W kulturze starożytnej
Grecji bogini Irys była uosobieniem tęczy oraz posłanką bogów, oznajmiającą ich
wolę – stanowiła łączniczkę między niebem a ziemią. Jaką jednak wiadomość
przyniosły irysy, które niespodziewanie zakwitły kilka dni po zniszczeniu
Hiroszimy? Można odnieść wrażenie, że jedynym komunikatem jest konstatacja, że
świat do reszty zwariował, wszelkie wartości wyznawane od setek lat okazały się
złudne, a pojęcie człowieczeństwa musi zostać zredefiniowane i na tyle
rozszerzone, by w pełni objąć wszelkie akty okrucieństwa, jakich dopuszcza się
ludzkość, dla których zrzucenie bomby atomowej stanowi wyłącznie efektowną
klamrę, podsumowującą dotychczasowe osiągnięcia.
Zbiór Irysi został zakończony kobiecym
akcentem poprzez umieszczenie w nim opowiadania Tokio autorstwa Fumiko Hayashi, którą poznałem dzięki tomowi Cień wschodzącego słońca i zawartemu w
nim dziełu Kości. Tokio to utwór o zbliżonej tematyce. Na
pierwszy plan wybija się sceneria – powojenna stolica, w której piszczy nędza,
miasto z wciąż świeżymi ranami po bombach. Mimo, że największy w dziejach
ludzkości konflikt dobiegł końca, to jednak nie pozwala on o sobie zapomnieć.
Główną bohaterką jest ciągle jeszcze młoda i energiczna kobieta, która zmuszona
jest wziąć ciężar odpowiedzialności za wychowanie i utrzymanie syna wyłącznie
na własne barki. Utwór jest bardzo nastrojowy i subtelny, dominują w nim
poczucie pustki i beznadziejności wywołane brakiem ukochanego męża,
przebywającego ciągle w rosyjskiej niewoli, gdzieś na dalekiej i nieprzyjaznej
Syberii. Pisarka z niezwykłą wrażliwością udowadnia, że szczęście to tylko
ulotne chwile, które tylko na krótko rozświetlają szarość codzienności.
Zbiór
traktowany jako jednorodne dzieło prezentuje się bardzo dobrze. Imponuje przede
wszystkim spore zróżnicowanie zawartych w nim prac, które przyjmują rozmaitą
formę oraz podejmują bogatą tematykę. Baśń o wyraźnym zacięciu filozoficznym,
miłosny dramat o legendarnym podłożu czy historia z epoki Edo przeplatają się
ze współczesnym obrazem Japonii, naznaczonym spustoszeniem i okaleczeniem,
jakie przyniosły ze sobą wojenne działania. Z racji tak szerokiego wachlarza
stylu, w jakim utrzymane są poszczególne dzieła, czytelnik otrzymuje także szansę
prześledzenia wpływu kultury europejskiej na japońskich pisarzy współczesnych.
Na wyrazy
uznania zasługuje także sam wybór nazwisk twórców, dokonany przez brytyjskiego
japonistę, osobistego przyjaciela Yukio Mishimy, I. I. Morrisa (1925 – 1976).
Warto bowiem podkreślić, że Irys. Opowiadania japońskie to przekład z
języka angielskiego tomiku zatytułowanego The
Crazy Iris – tłumaczeniem z japońskiego na język Szekspira zajął się sam
Ivan Morris. Brytyjczyk zestawił w dziele nazwiska współczesnych twórców, z
których wielu łączyły bezpośrednie bądź pośrednie relacje. Wielki zwolennikiem
prozy Naoya Shigi był Ryūnosuke Akutagawa, który z kolei stanowił ogromny
autorytet dla Osamu Dazai. W momencie, kiedy Osamu Dazai przebywał w Tokio,
jego literackim mentorem i opiekunem, który starał się go odciągnąć od
narkotyków i hulaszczego trybu życia był Masuji Ibuse. Te koneksje, których
echa można doszukiwać się w prezentowanych utworach stanowią dla mnie
największą wartość zbioru, wybornie unaoczniając fakt, że literatura
jest wielkim, zróżnicowanym organizmem, składającym się z tysiąca pojedynczych
komórek, ściśle ze sobą powiązanych i wzajemnie na siebie oddziałujących. Z tego powodu w dorobku każdego mistrza zawsze można usłyszeć subtelne melodie, grane
przez jego poprzedników.
Świetne. Opowiadania to formy przez wielu niedoceniane, lecz w moim odczuciu są równie ważne jak powieści. Napisać dobre opowiadanie wcale nie jest łatwiej, niż napisać dobrą powieść, choć oczywiście wkład pracy w wymiarze godzinowym jest mniejszy. Taki zbiorek rozrzuconych tematycznie i stylistycznie utworów może być ciekawym przyczynkiem do poznania ducha Japonii, co oczywiście nie jest do końca możliwe. No ale nie chodzi o to, by złapać, tylko by gonić :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że jeszcze do niedawna należałem do grupy, która nie darzy zbytnią sympatią opowiadań. Ale od pewnego czasu sukcesywnie przekonuję się do tej formy literackiej, coraz bardziej doceniając warsztat pisarski danego twórcy, który mając do dyspozycji niewiele tekstu musi ukazać całkiem spójny świat oraz interesującą historię, a do tego przykuć czytelniczą uwagę.
Usuń"Irys" to faktycznie dość przekrojowy zbiór, który zahacza o różną tematykę, chociaż tak jak wspomniałem na końcu, książka podoba mi się najbardziej z uwagi na konotacje łączące poszczególnych pisarzy :)
Uwielbiam opowiadania, po prostu kocham, tutaj tak często może dość do przerostu formy nad treścią, czuć po nich niedosyt. To wszystko brzmi i prezentuje się świetnie.
OdpowiedzUsuńJa tę formę literacką polubiłem niedawno i cały czas odkrywam jej uroki. Jeśli natomiast jesteś taką oddaną fanką opowiadań, to polecę Ci jeszcze wspomniany w tekście zbiór, zatytułowany "Cień wschodzącego słońca", poświęcony tematyce okołowojennej :)
UsuńDziękować :)
UsuńSłużę uprzejmie :)
UsuńHa, tyle dobra w jednym tomie :) Najbardziej zainteresował mnie Fumio Niwa, ale i Akutagawa to dobry argument, żeby przeczytać te opowiadania.
OdpowiedzUsuńPS literówka wkradła się pod koniec pierwszego akapitu i jest "jedo" zamiast "jedno"
Mnie ostatnio zaciekawił Osamu Dazai (nabyłem nawet jego powieść "Zmierzch"), a i Masuji Ibuse oraz Akutagawa to bardzo interesujące nazwiska. Bardzo dobrze, melancholijnie i smutno, pisze także Fumiko Hayashi. Generalnie to bardzo polecam ten zbiór, bo został on skonstruowany z ogromnym pietyzmem i znawstwem :)
UsuńP.S. Dzięki za zwrócenie uwagi :)
O, znowu po japońsku. Brzmi ciekawie. A i krótką formę bardzo lubię.
OdpowiedzUsuńOd pewnego czasu bardzo mocno eksploruję tamtejszą literaturę, więc jeszcze nie jedno dzieło z Kraju Kwitnącej Wiśni pojawi się na tym blogu :)
UsuńTo dziwne, ale pomimo tego, że w swoim czytelniczym życiu przeczytałam dość sporo opowiadań, zarówno pisarzy polskich, jak i zagranicznych, i pomimo tego, że te lektury mi się podobało raczej unikam sięgania po krótką formę. Już kiedyś zastanawiałam się z czego to wynika, ale do końca nie wiem. Mam wrażenie, że po prostu ta krótka forma szybciej ulatuje mi z głowy, czesto też treść tych opowiadań przenika w mojej głowie w jedno ciało tworząc niezły miszmasz.
OdpowiedzUsuńCo do japońskiej literatury, ostatnio oglądałam dokument o Japonii oczami mieszkających tam obcokrajowców. Czesto nazywali tam kulturę Japonii kulturą wstydu czy mając za sobą tak wiele tworów literackich różnych autorów często spotykasz się z taką postawą bohaterów?
Tak gwoli uzupełnienia, jeśli japońską kulturę określimy "kulturą wstydu" to jednocześnie powinniśmy mieć świadomość, że nasza europejska cywilizacja oparta jest na "kulturze winy". Tę różnicę można wychwycić w powieściach japońskich, a gdy ma się świadomość istnienia takich pojęć, to prezentowane zachowania bohaterów jest o wiele łatwiej zrozumieć. Chęć zachowania twarzy za wszelką cenę, troska o zdanie innych jest świetnie widoczna w opowiadaniu Tanizakiego zatytułowanym "Niektórzy wolą pokrzywy" (w Polsce wydanym w zbiorku razem z "Dziennikiem szalonego starca") - główni bohaterowie wikłają się w dziwną miłosną figurę, ale najistotniejszą sprawą okazuje się gra pozorów, tak by sąsiedzi, znajomi nie mogli sobie pomyśleć czegoś niewłaściwego. Kulturowe różnice są też dobrze widoczne w "Głosie góry" Kawabaty - pewnie pamiętasz, jak główny bohater podchodził do sprawy nienarodzonego dziecka swojego syna, które było owocem romansu. Mnie początkowo tłumaczenia, że ciąża nie może zostać donoszona wydawały się dziwne i pokrętne. U Natsume, w dziele "Jestem kotem" łatwo można dostrzec jak istotną rolę odgrywa hierarchia w społeczeństwie, w "Zimowej kwaterze" bohatera z naszej perspektywy śmiało można określić mianem oportunisty bądź podglądacza, który jest niemym świadkiem dewaluacji małżeńskiego związku, ba niekiedy przykłada do tego rękę, pragnąc zachowywać się właściwie w każdych okolicznościach. Polecam także "Balladę o Narayamie" - pojawia się tam kilka opowiadań, które także wyraźnie naświetlają ten temat.
UsuńA co do opowiadań, ja unikałem ich jak ognia i dopiero odkąd zacząłem interesować się literaturą japońską, łaskawszym okiem spojrzałem także na opowiadania. Może to kwestia przeczytania odpowiedniej ich ilości, by do nich przywyknąć i potem je docenić?
Faktycznie zupełnie umknęła mi ta kwestia z "Głosu gór". Zastanawiam się czy również w "Krainie śniegu" i relacji Ogata-Komako to poczucie wstydu nie daje o sobie znać, choć może każdy w takiej sytuacji, by się ukrywał i teraz tylko naciągam.
UsuńPoza tym dziękuję za tak szeroką odpowiedź. Mam nadzieję, że w tym roku uda mi się zgłębić trochę ten temat, bo bardzo mnie zaintrygował. Może też przypatrzę się bardziej jak to jest u Murakamiego, którego bardzo sobie cenię.
Jeśli interesuje Cię ta kwestia, to polecam, by oprócz po Murakamiego, sięgnąć jeszcze po "Szelest złotolitego brokatu" autorstwa Hisako Matsubary. To japońska pisarka, która obecnie mieszka w Niemczech. W jej powieści został przedstawiony zmierzchu ery samurajów i narodziny kapitalizmu w Kraju Kwitnącej Wiśni - jest tam wiele interesujących rzeczy na temat więzów krwi, wynikających z nim powinności, itd. Niedawno razem z dziewczyną słuchałem tę książkę w wersji audio i bardzo przypadła jej ona do gustu, więc może i Tobie się spodoba :)
UsuńPiękny tytuł:) Już widzę, że będę miała problem ze znalezieniem w bibliotece, ale już znalazłam jakąś sztukę za 10 złotych w necie. Mam wprawdzie zakaz kupowania książek, ale bezczelnie go olewam, więc pewnie dziś już zakupię:) Moje półki niedługo pękną, ale niestety jedne kobiety nałogowo kupują ciuchy, ja kupuję książki:)
Usuń